Secret Sphere
#1
Secret Sphere - Mistress of the Shadowlight (1999)

[Obrazek: R-3590749-1361810580-1277.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Dawn of Time 01:21
2. Age of Wizard 06:08
3. Recall of the Valkyrie 05:54
4. On the Wings of Sun 05:20
5. Twilight of Fairy Tale 05:14
6. White Lion 07:50
7. Labyrinth of Glass 05:33
8. Seren 02:07
9. Secret Sphere 10:33

Rok wydania: 1999
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Włochy

Skład zespołu:
Ramon Messina - śpiew
Paco Gianotti - gitara
Aldo Lonobile - gitara
Antonio Agate - instrumenty klawiszowe
Andrea Buratto - bas
Luca Cartasegna - perkusja

SECRET SPHERE został założony w roku 1997 w Alessandria i zadebiutował w 1999 dzięki kontraktowi z rzymską wytwórnią Elevate Records.


To pierwsza płyta zespołu i trochę słychać, że pierwsza. Jest tu wpływ RHAPSODY, co wyraża się zarówno w tym rycersko-epicko-baśniowym klimacie muzyki, jak i symfonicznym podkładzie klawiszowym. "Age of Wizard" to swoisty koktajl takiego grania z domieszką neoklasycznych elementów. W tym momencie swojej twórczości zespół zdecydowanie mieścił z takimi kompozycjami, jak "On the Wings of Sun" w głównym nurcie włoskiego flower metalu. Średnio wysokie wokale Messina, melodyjne galopady, przerywane klasyką symfoniczną. Należy dodać, że zrobione jest bardzo solidnie pod względem instrumentalnym, natomiast Messina jakby nieco niezdecydowany, czy śpiewać wysoko, czy raczej w średnich tonacjach i momentami jest wyraźnie niepewny. Za to bardzo pewna jest dwójka gitarzystów Gianotti i Lonobile - rozumieją się znakomicie i atakują doskonałymi szybkimi melodyjnymi solówkami. Najlepiej zespół wypada w numerach szybkich, bo już ballada z pianinem "Twilight of Fairy Tale" trochę blada. Okazale wypada dostojny "Labyrinth of Glass", głównie dzięki wspaniałym klawiszom. Najważniejszym utworem jest tu ponad 10 minutowy "Secret Sphere", gdzie pokazali, że potrafią łączyć power metal z progresywnymi akcentami nie gorzej niż LABYRINTH.

Płyta ma dobre brzmienie, dosyć delikatne, brak jednak niekiedy tej zwiewności klawiszy i ostrzejszej nieco gitary.
Album udany, chociaż raczej dla wąskiej grupy słuchaczy tego gatunku.
Paradoksalnie, Messina jest tu ogniwem najsłabszym.


Ocena: 7.5/10

12.09. 2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Secret Sphere - A Time Never Come (2001)

[Obrazek: R-2241239-1361898790-8020.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Gate of Wisdom 00:39
2. Legend 06:13
3. Under the Flag of Mary Read 07:21
4. The Brave 07:14
5. Emotions 01:25
6. Oblivion 04:31
7. Lady of Silence 05:34
8. The Mystery of Love 06:51
9. Paganini's Nightmare (Theme From Caprice#5) 01:03
10. Hamelin 04:42
11. Ascension 00:56
12. Dr Faustus 08:08

Rok wydania: 2001
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Włochy

Skład zespołu:
Roberto Messina - śpiew
Paco Gianotti - gitara
Aldo Lonobile - gitara
Antonio Agate - instrumenty klawiszowe
Andrea Buratto - bas
Luca Cartasegna - perkusja


Jest to drugi album tego zespołu, wydany w roku 2001 na podstawie kontraktu z Elevate Records.

To album konceptualny o bogatej, intrygującej fabule.

Zdecydowanie nastąpiło odejście od rycerskiego podejścia na rzecz muzyki, reprezentowanej przez zespoły z kręgu LABYRINTH. Rozległe przestrzenne klawisze z rozbudowanymi partiami, ataki pary gitarzystów ograniczone do poziomu współdziałania z klawiszami... Jedna rzecz drażni. Perkusista Cartasegna za bardzo próbuje podkreślać tu swoją obecność. Jego superszybkie przejścia i skomplikowane momentami pomysły przy głośnym brzmieniu tego instrumentu raczej zagłuszają innych, niż podkreślają cokolwiek. "Ramon" Messina znacznie pewniejszy niż poprzednio, dużo lepsze wysokie partie, sporo plastyczności w głosie i słychać, że wziął na siebie ciężar prowadzenia wielu utworów.
Kompozycje dosyć długie, ale nie monotonne, dzięki umiejętnie wprowadzanym zwolnieniom, łagodnym, nastrojowym wstawkom, często przy pianinie. Melodie dosyć typowe, wzorowane na tym, co zazwyczaj można usłyszeć u LABYRINTH, ale także coś i z niemieckiego melodic power metalu można także od czasu do czasu wyłapać. Na uznanie zasługuje umiejętne i płynne przechodzenie od szybkich do zupełnie przeciwstawnych, klimatycznych momentów.
Bardzo dobre sola obu gitarzystów, często nietypowe oraz przyjemne dla ucha fragmenty akustyczne, które są proste, ale przez to wpadające w ucho. Udany "The Mystery of Love" pokazuje siłę zespołu w wolniejszych utworach o bardziej podniosłym charakterze, a "Hamelin" daje do myślenia, co mogliby zrobić, wchodząc na drogę pure neoclassical metalu - doskonały utwór. Tym razem końcowy akcent to rozbudowany "Dr. Faustus", kto wie, czy nie najlepszy w ich karierze.

Melodyjny, wysmakowany, niepokojący i z wyśmienitymi popisami wszystkich członków zespołu. Dopracowane w szczegółach, selektywne brzmienie to wielka zaleta tego krążka, ajego autorem jest znakomity inżynier dźwięku Luigi Stefanini.
Bardzo dobra płyta, godna polecenia fanom melodyjnego włoskiego power metalu z elementami progresywnymi.


Ocena: 8/10

12.09. 2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Secret Sphere - Scent of Human Desire (2003)

[Obrazek: R-3494635-1332712748.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Rain 05:26
2. Still Here 03:01
3. 1000 Eyes Show 05:45
4. More Than Simple Emotions 04:01
5. Surrounding 05:53
6. Desire 05:16
7. Virgin Street 69 04:15
8. Runaway Train 04:24
9. Scent of a Woman 04:44
10. Life 1 (Walking Through the Dawn) 01:53
11. Life 2 (Daylight) 08:41

Rok wydania: 2003
Gatunek: Progressive Melodic Metal
Kraj: Włochy

Skład zespołu:
Roberto Messina - śpiew
Paco Gianotti - gitara
Aldo Lonobile - gitara
Andrea Buratto - bas
Luca Cartasegna - perkusja
Antonio Agate - instrumenty klawiszowe


W roku 2003 SECRET SPHERE uzyskał kontrakt  ze słynną wytwórnią Nuclear Blast i to ona wydała w maju 2003 trzeci album tego zespołu.

Ten LP SECRET SPHERE jest zaskakującym zwrotem w kierunku nieco innej muzyki i to zwrotem udanym. Nagłe odejście w stronę AOR i progresywnie (ale nie za bardzo) melodic metalu to był strzał w dziesiątkę. Ludzie ci sami, a jak się słucha "Rain" to wydaje się, że to po prostu inny zespół.
Cały album to perfekcja wykonania. Każdy dał tu z siebie wszystko, a Messina rozegrał to wręcz wyśmienicie. Pewność siebie i panowanie nad wszystkim perfekcyjne. Jeśli "Still Here" to taka pozostałość po poprzednim stylu, to "1000 Eyes Show" już na pewno nie. Czy muzyka stała się trudniejsza w odbiorze? Na pewno nie jest taka łatwa, ale jest przyjazna dla słuchacza, sprawia przyjemność w odbiorze, bez konieczności łamania głowy nad sensem przekazu. Przyjemny "More Than Simple Emotions" z duetem męsko-damskim to przykład, jak AOR zagrać z dawką mocy, która tu jest przekazana w gitarach. Podobnie jest z "Surrounding" gdzie znów wokalizy i klawisze wiodą prym. "Desire" i "Virgin Street 69" niestety wypadają słabiej, są uboższe i pozbawione ciepła innych, wcześniejszych kompozycji. Za to "Runaway Train" intryguje niebanalnymi rozwiązaniami, zwłaszcza na początku. W "Scent of a Woman" wyciszonym i łagodnym, mamy doskonałe symfoniczne tło. Jest też dramatyzm, jakiego wcześniej SECRET SPHERE nie prezentował. "Life" w części drugiej to świetny popis wokalny zaproszonych gości i te wszystkie niemetalowe i rokendrolowe wstawki - wybornie pomyślane.

Dopasowane, stonowane brzmienie, ciepłe gitary. Interesujące klawisze, sekcja rytmiczna, w dyskretny sposób umiejscowiona bez zagłuszania pozostałych.
Podsumowując - zrobili coś innego niż inne włoskie zespoły. Odcięli się od etykiety melodic power z elementami progresywnymi. Wyszło bardzo dobrze.


Ocena: 8/10

12.09. 2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Secret Sphere - Heart & Anger (2005)

[Obrazek: R-3521070-1333742351.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Endless 01:53
2. Where The Sea Ends 05:03
3. First Snake 06:28
4. Loud & Raw 04:57
5. Dance With The Devil 05:22
6. Set Me Free 05:17
7. I Won't Say A Word 05:02
8. Lights On 05:36
9. Leonardo Da Vinci 05:22
10. You Still Remain 05:03
11. Bad Blood 04:05
12. No Reason Why 06:35
13. Faster Than The Storm 06:48

Rok wydania: 2005
Gatunek: melodic power metal
Kraj: Włochy

skład zespołu:
Roberto Messina - śpiew
Aldo Lonobile - gitara
Paolo Gianotti - gitara
Andrea Buratto - bas
Daniel Flores - perkusja
Antonio Agate - instrumenty klawiszowe


Doświadczony zespół SECRET SPHERE to czołówka włoskiego melodyjnego power metalu, sięgający czasem dalej w kierunku grania naznaczonego progresywnością i zespół poszukujący nowych rozwiązań, co udowodnił na albumach wcześniejszych.

Płyta "Heart & Anger" z 2005 wydana w maju 2005 przez Nuclear Blast to jednak powrót do melodyjnego power metalu w głównym nurcie europejskim, z pewnymi wpływami RHAPSODY czy LABYRINTH oraz VISION DIVINE. W tym okresie podobnej muzyki we Włoszech powstawało bardzo dużo i te prawie 70 minut wiele nie odbiega od najbardziej typowych rzeczy w tym gatunku z Italii. Wykonanie jednak znakomite, dynamiczne i pewne siebie, nacechowane doświadczeniem. Elementy progresywne nie są tym zbyt mocno zaznaczone, trochę w klawiszach, trochę w kilku nieoczekiwanych zmianach nastroju, ale na pewno nie jest to płyta dla zwolenników typowego progresywnego włoskiego metalu.
Melodie interesujące, choć mało oryginalne, natomiast gitary galopują i wraz z prostymi, ale eleganckimi klawiszami tworzą spójną i ekscytującą całość - jak w znakomitym Loud & Raw. Momenty symfoniczne dawkowane umiejętnie i Set Me Free pod tym względem z mocarnym rozpędzonym riffem głównym i chórkami na tle eterycznych klawiszy godny podziwu. Bardzo dobrze wypadł także wolniejszy i nastrojowy I Won't Say A Word oraz Lights On, gdzie prosty motyw rozwinięty i obudowany smaczkami stwarza wrażenie niemal monumentalne. Na uwagę zasługuje You Still Remain w stylu albumu poprzedniego - nastrojowy AOR z bardzo przyjemnym duetem mieszanym. Utwór ten daje chwilę wytchnienia od tego, co na tym albumie zaprezentowane jest wcześniej. Udana końcówka płyty w postaci No Reason Why z bardzo zapadającą w pamięć melodią i klimatem oraz zamykającym album Faster Than The Storm podkreślającym główny muzyczny przekaz tego LP. Na tym albumie zagrał znany, pochodzący z Chile perkusista Daniel Flores, który od lat był filarem szwedzkiego progressive metalowego MIND'S EYE, a także współpracował z braćmi Jansson w TEARS OF ANGER. Gustowne, finezyjne partie perkusji są ozdobą tego LP.

Bardzo dobre brzmienie, odległe od nieraz anemicznych produkcji w tym gatunku we Włoszech, a jeśli jakiś minus można wskazać, to może lekkie wpadki Messiny w niektórych momentach, ale to tylko czepianie się szczegółów.
SECRET SPHERE po raz kolejny zaprezentował płytę dojrzałą i dopracowaną melodyjną i chwytliwą, w ze smakiem podanych motywach głównych, a jednocześnie pozbawioną infantylności i nadmiernego przesłodzenia, jakie cechuje wiele podobnych produktów muzycznych z Italii.


Ocena: 8,5/10

14.11. 2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#5
Secret Sphere - Sweet Blood Theory (2008)

[Obrazek: R-3674306-1339855897-8254.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Evil or Divine 00:55
2. Stranger in Black 05:14
3. From a Dream to a Nightmare 06:29
4. Bring On 05:31
5. The Shadows of the Room of Pleasure 05:08
6. Welcome to the Circus 05:01
7. The Butterfly Dance 04:41
8. Sweet Blood Theory 05:19
9. Feed My Fire 03:54
10. All These Words 04:34
11. Vampire's Kiss 04:37

Rok wydania: 2008
Gatunek: melodic power metal
Kraj: Włochy

skład zespołu:
Ramon Roberto Messina - śpiew
Aldo Lonobile - gitara
Paolo Gianotti - gitara
Andrea Buratto - bas
Federico Pennazzato - perkusja
Antonio Agate - instrumenty klawiszowe


W roku 2005 nowym perkusistą SECRET SPHERE został Federico Pennazzato, przerwa działalności nagraniowej trwała jednak do roku 2008, gdy ukazał kolejny album "Sweet Blood Theory", nagrany zimą 2008 w studio Authoma. Płytę wydała w październiku 2008 kolejna wytwórnia, z którą się zespół związał - Dockyard 1 Records z Niemiec.

Grupa nadal prezentuje melodyjny power metal, przy czym jest tu nieco grania ostrzejszego, jak stwarzający pewne epickie wrażenie Stranger in Black. Jest jednak i wrażenie pewnego chaosu, bo z niejasnych powodów rozbudowane to zostało o elementy progresywne. Symfoniczny charakter ma  niepokojący w części wstępnej From a Dream to a Nightmare, który zapowiada się jako utwór klimatyczny, w ostateczności jednak otrzymujemy szybki melodic power z masywnymi klawiszami na planie drugim.
W The Shadows of the Room of Pleasure, jak to bywało wcześniej, nawiązują do stylu LABYRINTH, praktycznie w każdym aspekcie, podobnie zresztą w niezwykle eleganckim i dostojnie zagranym All These Words. Prostsze melodic power metalowe granie prezentują w ciepłym i nostalgicznym Bring On i tego słucha się lepiej, niż z lekka udziwnionych kompozycji, gdzie mieszają gatunki. Oczekuje się na przebojowe granie i takie po części oferuje Welcome to the Circus i udany romantyczny song The Butterfly Dance, bardzo ładnie, przestrzennie zaaranżowany z najlepszym wokalem Messiny na całej płycie. Najlepszy jest jednak zagrany w średnim tempie Feed My Fire z fantastycznym refrenem i wybornym chłodnym klimatem. To jest jeden z najlepszych refrenów, jaki do tej pory stworzył ten zespół. Oj, na bardzo długo zostaje on w pamięci, na bardzo długo...
Na zakończenie otrzymujemy utwór Vampire's Kiss, który w stylu i wykorzystaniu instrumentów klawiszowych przypomina progresywnie nastawione utwory zespołu z wcześniejszych albumów.

Brzmienie fantastyczne. Głębia i klarowność dominują, ale czy może być inaczej, gdy mix i mastering to dzieło Achima Köhlera? Bas tu chodzi fenomenalnie! Jak zwykle wysoka kultura wykonania, przemyślane sola gitarowe i dobrze dobrane partie klawiszowe, zgranie i zrozumienie całej ekipy. Jest jednak nieco mniej melodii zapadających w pamięć, chwytliwych, niż na płycie poprzedniej, choć Feed My Fire to naprawdę numer wielkiego formatu.


ocena: 8/10

new 29.05.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#6
Secret Sphere - Archetype (2010)

[Obrazek: R-4331507-1361965129-8483.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Pattern of Thought (Intro) 01:50
2. Line on Fire 03:44
3. Death from Above 05:17
4. The Scars That You Can't See 05:08
5. More Than Myself 04:33
6. Future 05:24
7. Mr. Sin 04:07
8. Into the Void 04:25
9. All in a Moment 03:47
10. Archetype 05:05
11.Vertigo 04:03
12.The Look (Roxette cover) 04:03 (bonus track)

Rok wydania: 2010
Gatunek: melodic power metal
Kraj: Włochy

skład zespołu:
Ramon Roberto Messina - śpiew
Aldo Lonobile - gitara
Marco Pastorino - gitara
Andrea Buratto - bas
Federico Pennazzato - perkusja
Gabriele Ciaccia - instrumenty klawiszowe


W roku 2009 w składzie SECRET SPHERE pojawił się jako drugi gitarzysta Marco Pastornio, który stał dopiero u progu swojej muzycznej kariery, a także nowy klawiszowiec Gabriele Ciaccia. Ten skład przygotował kolejny album "Archetype" wydany przez Scarlet Records we wrześniu 2010 roku.

Ta płyta jest bezpośrednią kontynuacją stylistyczną albumu poprzedniego i dominuje tu melodyjny, dynamiczny power metal, z pewnymi ukłonami w kierunku progresji i modern grania. Te elementy kumulują się w Line on Fire i słychać jak dobrze współpracują tu Lonobile i Pastorino oraz że styl gry Gabriele Ciaccia jest bardziej symfoniczny i typowy dla włoskiego flower power, niż jego poprzednika. Dużo pędu, dużo melodyjnych natarć w Death from Above, ale także i wysmakowanych aranżacji i smaczków w podzielonych wokalach i nagłych romantycznych wyhamowaniach. Refren jest tu znakomity i w klasycznym stylu zespołu z kilku poprzednich albumów. Sporo tu jest jednak także progresywności przystępnej i wplecionej bez nadmiernego nacisku na jej ekspozycję. Piękny jest symfoniczny początek More Than Myself, potem niby dosyć zwyczajnie, ale gdy wchodzi ta partia łagodniejsza i kolejny nośny refren, to jest fantastycznie.

Łagodniejsze, romantyczne i refleksyjne kompozycje na tej płycie są bardzo udane, wyważone i wybornie zaśpiewane przez Messina i jest moc w refrenie The Scars That You Can't See. A wszystko dopracowane w najdrobniejszych szczegółach, dopieszczone w niuansach, mistrzowsko powiązane pomiędzy gitarami, wokalem, klawiszami i sekcją rytmiczną, grającą z ogromnym wyczuciem. Ta dbałość o szczegóły jest słyszalna w Future, niby progresywnym w tym wykorzystaniu orientalnego motywu, ale przy tym jaka jest przebojowa nośność tego! Tu także słychać, z jaką swobodą SECRET SPHERE się przemieszcza w tempach... Pięknie. Nawet w takim prostszym zdawałoby się, lekko modern rock/metalowych numerze jak Mr. Sin nie schodzą poniżej bardzo dobrego poziomu prowadzenia utworu z takim nieskomplikowanym refrenem, no a rockowa partia w stylu AOR wyśmienita.
Gdyby ktoś postawił zarzut, że może chwilami za mało mocy, to taka moc jest w przepotężnym w gitarach, modern power metalowym z chórami symfonicznymi Into the Void. Absolutne zniszczenie! Po raz kolejny też fantastycznie mieszają tempa i dokładają przebojowego rocka. Sieją progressive melodic power zniszczenie w Archetype zrobionym bardzo nowocześnie w zwrotkach i bardzo tradycyjnie w refrenie.
Słabszym momentem na tej płycie jest nieco zbyt radiowy i sentymentalny song All in a Moment z dodatkowym wokalem żeńskim Faith Fede. Taki komercyjny odskok SECRET SPHERE, zapewne dla celów promocyjnych.

Spośród dotychczasowych albumów SECRET SPHERE ten jest zapewne najbardziej wysmakowany i formalnie dopracowany LP zespołu. Wykonanie i aranżacje to maestria, a wykorzystanie możliwości Ramona Roberto Messiny kompletne. Jest to także przykład grania zespołowego w pełnym tego słowa znaczeniu. Zgranie jest perfekcyjne i to ekstraliga światowa.
Mastering Alberto Cutolo jest bardzo dobry, płyta brzmi świetnie, choć w kilku przypadkach wydaje się, że wokal Messina jest za bardzo cofnięty. Do masteringu przyłożył też rękę Simone Mularoni i cover ROXETTE ma niesamowite brzmienie, podobnie jak drugi oznaczony jako bonus numer Vertigo, subtelna nastrojowa ballada.
SECRET SPHERE zespół bardzo dobry od zawsze, jest tu klasą samą dla siebie.


ocena: 9,4/10

new 28.09.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#7
Secret Sphere - Portrait of a Dying Heart (2012)

[Obrazek: R-11349117-1514717937-8090.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Portrait of a Dying Heart 06:00
2. X 05:12
3. Wish & Steadiness 05:37
4. Union 04:12
5. The Fall 05:10
6. Healing 04:29
7. Lie to Me 03:50
8. Secrets Fear 05:57
9. The Rising of Love 04:28
10. Eternity 06:01

Rok wydania: 2012
Gatunek: melodic power metal
Kraj: Włochy

Michele Luppi - śpiew
Aldo Lonobile - gitara
Marco Pastorino - gitara
Andrea Buratto - gitara basowa
Federico Pennazzato - perkusja
Gabriele Ciaccia - instrumenty klawiszowe


Messina odchodzi i przychodzi w roku 2012 Michele Luppi (ex VISION DIVINE), po dwóch bezproduktywnie spędzonych latach  w fińskim THAUROROD. W listopadzie 2012 roku SECRET SPHERE prezentuje album "Portrait of a Dying Heart" wydany przez Scarlet Records i nic nie jest już takie samo...

To już nie chodzi o to, że album rozpoczyna się od długiego i skomplikowanego utworu instrumentalnego o charakterze progresywnym tytułowego Portrait of a Dying Heart. Tu chodzi o to, że Luppi to zupełnie inny typ wokalisty niż pełen rozmachu i inwencji Messina. Messina śpiewa dla wszystkich, a Luppi śpiewa dla każdego oddzielnie.
Luppi tworzy więź ze słuchaczem na wąskim, introwertycznym paśmie i dlatego bardzo dobry X, w stylu klasycznym dla Messina Luppi zaśpiewał bardzo dobrze, ale po prostu zaśpiewał. Tymczasem, gdy nadchodzi czas Wish & Steadiness z przepięknym symfonicznym wstępem nadchodzi czas Luppi. To jest to, co Luppi robi w sposób niezrównany - przemawia do słuchacza w niesamowity sposób w kapitalnej stworzonej dla niego kompozycji z dodatkowymi wokalami i wspaniałym solem Siimone Mularoni. Genialna jedna z najwspanialszych progressive melodii power kompozycji roku 2012.
Czy dużo VISION DIVINE w SECRET SPHERE w roku 2012? Dużo, ale czy to źle?  Godna szacunku elegancja w romantycznym songu Union i słychać jak tu ta super zgrana ekipa SECRET SPHERE w wielu miejscach ustępuje miejsca skromnie Luppi, a on do maksimum wykorzystuje to zgranie i ogromne wyczucie melodyjnego progresywnego metalu, jakie od zawsze prezentuje Aldo Lonobile, a od niedawna razem z Pastorino. Może i motyw z Union jest już mocno wyeksploatowany, ale jak się tego słucha! Zresztą przecież nie brak i oryginalności, jak w kwintesencji włoskiego podejścia do melodic progressive power w The Fall. Lód i ogień, światło i mrok... Wszystko w jednym.W Healing wszyscy grają, grają pięknie, ale to jest stworzone dla jednego aktora. Dla Luppi, i gdy on wchodzi, to jest to po raz kolejny triumf włoskiego stylu i włoskiej maniery wokalnej, tym razem w wykonaniu prawdziwego Mistrza.
Fakt, na tle tego wszystkiego Lie to Me wydaje się nieco miałki, ale przecież refren jest znakomity i może tylko rzecz w tym, że w takich romantycznych utworach VISION DIVINE gra bardziej zwiewnie, lżej, bardziej ażurowo, a SECRET SPERE ma nogę mocniej dociskającą gaz i tego realnego power metalu jest więcej, także i tutaj.
Oczywiście mix obu zespołów jest tu słyszalny praktycznie cały czas. Ta hybryda daje bardzo dobry rezultat w zdecydowanie progresywnie power metalowym Secrets Fear, ale i tu jest jakże urzekający introwersyjny i refleksyjny refren.  Ach ten Luppi... Ach ten Luppi w onirycznych ultra lekkich partiach w tej kompozycji... Po prostu Mistrz! No i jak zaśpiewał w łagodnym, a przy tym pełnym rozmachu w refrenie The Rising of Love. A że więcej VISION DIVINE niż SECRET SPHERE to oczywiście zgoda. Tylko trzeba zwrócić uwagę, jakie wspaniale tu gra na gitarze Lonobile. W swoim stylu, w swoim!
No tak, ale końcówka należy do Wizji VISION DIVINE i SECRET SPHERE fantastycznie realizuje to w Eternity. Co za fenomenalny song refleksyjny i z taką wręcz festiwalową melodią !

Album w opcji soundu zrealizował Simone Mularoni, który jak przychodzi zagrać gościnnie jakieś solo, to tylko w przerwie w pracach przy stole inżyniera dźwięku. Czy on coś kiedyś zepsuł? Nie pamiętam, nie przypominam sobie, ale ciekawa rzecz, mastering jest kredytowany jako Anthony Lim, o którym w sumie nie można niczego więcej powiedzieć. Tak, czy inaczej - ekstraliga produkcji w tym gatunku, choć brzmi to nieco inaczej niż w przypadku "Archetype".

Co tu dużo mówić. SECRET SPHERE Mark 2 to zespół na tej płycie po prostu wyborny.



ocena: 9,5/10

new 28.10.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#8
Secret Sphere - The Nature Of Time (2017)

[Obrazek: R-10374876-1496603015-9392.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Intermission 01:39
2. The Calling 05:14
3. Love 04:13
4. Courage 05:39
5. Kindness 05:14
6. Honesty 05:12
7. Faith 04:49
8. Reliance 06:05
9. Commitment 03:33
10. The Awakening 08:57
11.The New Beginning 05:17

Rok wydania: 2017
Gatunek: progressive melodic power metal
Kraj: Włochy

Michele Luppi - śpiew
Aldo Lonobile - gitara
Andrea Buratto - gitara basowa
Marco Lazzarini - perkusja
Gabriele Ciaccia - instrumenty klawiszowe, pianino
 

he nature Of TimeSECRET SPHERE obok LABYRINTH i VISION DIVINE był trzecim zespołem włoskiej sceny melodyjnego progresywnego metalu, który na jakiś czas zniknął i nie nagrywał nic nowego. Trudno bowiem brać poważnie nagrany z Luppi jako wokalistą album ze starymi utworami SECRET SPHERE, wydany w roku 2015.
W 2013 nastąpiła zmiana na stanowisku perkusisty, w 2017 odszedł Pastorino i na albumie wydanym w końcu w czerwcu 2017 przez Frontiers Records rozbrzmiewa tylko jedna gitara.

Trudno powiedzieć, czy to Luppi jest tak silną muzyczną osobowością, czy też SECRED SPHERE postanowił podążyć drogą VISION DIVINE, o którym nic słychać nie było, ale ten album to progresywny power metal bardzo przypominający styl VISION DIVINE z mniejszą ilością klawiszy i to nie tylko ze względu głos Luppi.
Luppi rządzi, Luppi jest wspaniały, Luppi jest na piedestale, na tronie.  Tak być powinno, bo to wokalista zjawiskowy. Jednak można odnieść wrażenie, że cała reszta zespołu jakby gra pod niego i tylko dla niego, tak jakby to nie był słynny team SECRED SPHERE. Nawet Lonobile, grający rzecz jasna wybornie, jest jakby dumnie wycofany, gdzieś poza najważniejszym nurtem wydarzeń, poza emocjami i klimatem tego wszystkiego. Ta muzyka jest pełna elegancji, ułożona, wyważona w tempach i melodiach, wycyzelowana i dopieszczona w najdrobniejszych szczegółach, ale właśnie bez tego pierwiastka prawdziwej przebojowości oraz progresywnego melodyjnego zaskoczenia, które było tak istotne na płycie z 2012 i wcześniejszych. Tu mamy mniej hermetyczne, ale jednak VISION DIVINE w tej spokojnej melodyjności.
To są bardzo dobre kompozycje, tak The Calling jak Love i Courage i na pewno w Faith, ale w swej doskonałości formy zachowawcze i co by się nie powiedziało, także wtórne. To już było, było we włoskim metalu, tak jak były i takie pastelowe nastrojowe songi z ażurowymi aranżacjami i pop inklinacjami jak Kindness. Z kolei Honesty oprócz tej wypolerowanej łagodności ma także pewien pazur, ale to pazur SECRET SPHERE z niższej półki, z niższej niż by tu wypadało zaprezentować. Pewnego rodzaju sztampowość kompozytorska cechuje co najwyżej dobry Reliance, gdzie nie grają niczego, mogłoby uzasadnić rozciągnięcie tego do 6 minut, instrumentalny Commitment to bardziej wypełniacz, gdzie coś więcej do powiedzenia ma Lonobile. W The Awakening symfonika rodem z VISION DIVINE, ale to numer dynamiczny i jeden z najlepszych pod względem melodii na tym albumie, choć i tu daleko do porywających refrenów z roku 2012.
Łagodny w delikatnych planach dalszych The New Beginning zapewne musiał się znaleźć na końcu, bo to jeden wielki popis wokalnych możliwości Luppi w śpiewie romantycznym, pełnym ciepłych emocji. Arcymistrz!

Bezbłędnie zrealizowany sound klasy światowej to oczywiście dzieło Simone Mularoni. Perfekcja!
Poza może zachowaczym stylem kompozycji i pewnym brakiem pomysłów na coś bardziej oryginalnego i wzbudzającego aplauz, jest to album znakomitej grupy profesjonalistów, gdzie czynienie uwag na temat wykonania byłoby nie na miejscu.
Solidna pozycja w dorobku SECRET SPHERE, ale jednak krok w tył.


ocena: 8/10

new 10.11.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#9
Secret Sphere - Lifeblood (2021)

[Obrazek: 908295.jpg?2056]

Tracklista:
1. Shaping Reality 02:23
2. Lifeblood 05:31
3. The End of an Ego 03:44
4. Life Survivors 04:02
5. Alive 04:51
6. Against All the Odds 04:09
7. Thank You 04:37
8. The Violent Ones 04:02
9. Solitary Fight 06:02
10. Skywards 03:56
11.The Lie We Love 08:17

Rok wydania: 2021
Gatunek: progressive melodic power metal
Kraj: Włochy

skład zespołu:
Roberto Messina - śpiew
Aldo Lonobile - gitara
Andrea Buratto - gitara basowa
Marco Lazzarini - perkusja
Gabriele Ciaccia - instrumenty klawiszowe, pianino
 

Każda płyta SECRET SPHERE to ważne wydarzenie na światowej scenie power metalowej, jednak wydany 12 marca 2021 przez Frontiers Records "Lifeblood" ma wymiar szczególny. Powrócił do składu Roberto "Ramon" Messina i jest to jeden z z najbardziej spektakularnych powrotów ostatnich lat. "Ramon" po odejściu w roku 2010 z SECRET SPHERE pozostawał niestety poza głównym nurtem metalowych wydarzeń i projekty, w których uczestniczył nie zdobyły większego uznania. Teraz śpiewa w zespole, który sam przez lata budował w otoczeniu muzyków, z którymi rozpoczynał swoją muzyczną przygodę 24 lata temu.

Śpiewa i to jak śpiewa! Jego forma jest fenomenalna i na poziomie wspaniałych czasów "Archetype", słucha się go z niekłamaną przyjemnością i bez wątpienia to klasa światowa, tak jak Tiranti, Conti, Lione czy Voli.
Oczywiście wykazać się można w kompozycjach wysokiej klasy, a te stworzył SECRET SPHERE na miarę "Archetype", choć tym razem bez akcentów modern metalowych i generalnie ten album jest stylistycznie mocno zbliżony do tego kierunku, który w tym roku zaprezentował LABYRINTH. To klasyczny włoski melodic power metal z elementami progresywnymi, niezwykle elegancki, i miejscami romantyczny w najlepszym tego słowa znaczeniu. Tytułowy Lifeblood zaczyna się może nieco trywialnie od fantasy flower power riffów i jest kompozycją w pewnych momentach heroiczną jak w refrenie, ale wolniejsze partie są przepiękne i pełne ciepłego dramatyzmu. Od razu trzeba powiedzieć, że Ciaccia stworzyła na tym albumie znakomity plan drugi, tak w typowych układach klawiszowych jak i w subtelnych symfonizacjach i orkiestracjach we wszystkich bez wyjątku kompozycjach. Tak, to bardzo dobry początek, ale najlepsze nadchodzi zaraz potem. To seria fantastycznych melodyjnych utworów, wysmakowanych, poruszających w melodiach głównych, porywających w refrenach i z tym delikatnie zaznaczonym rysem progresywnym, który w tak udany sposób potrafią implementować w utworach tylko Włosi, oczywiście ci najlepsi. Nie można się nie zachwycić The End of an Ego, ten refren jest po prostu wspaniały, zresztą całościowo to wielki romantyczny power metalowy killer! Nostalgia i smutek wyrażony w niemal gothic metalowy sposób w Life Survivors porusza i to jest absolutna perfekcja klimatu. No te refreny, te refreny i te ornamentacje symfoniczne... Cudo... Kapitalne zagrywki neoklasyczne gitarzystów i tak w ogóle Aldo Lonobile wygrywa na tym albumie na swoich gitarach niezwykłe rzeczy. Sola są ekscytujące swoją różnorodnością i finezją.
Melodyjny, romantyczny włoski melodic power metal... Jaki urzekający w pełnym dynamicznych natarć Alive i skąd oni mieli taki genialny pomysł na refren, który wydawałby się w melodii już często ograny?  Moc, Moc absolutna!
No i jeszcze o sekcji rytmicznej. Tak i Buratto i Lazzarini grają z ogromną energią i zaangażowaniem, które w w roku 2017 nie zawsze było tak dobrze słyszalne. Perkusyjne natarcia to klasa światowa. Do dawnych fascynacji AOR wracają w Against All the Odds i to pełen ciepła i elegancji utwór, na każdą rockową listę przebojów radiowych. I pulsujące progresywnie gitary w Thank You i spokojny niemal epicki rozwój melodii i eksplozja w niesamowicie bujającym rock/metalowym refrenie. No zniszczenie po prostu! I te ozdobniki wszystkich instrumentalistów - wyśmienite!
The Violent Ones to wybuchowa mieszanka najlepszego melodic power/AOR i jakie  to ogólnie nośne i chwytliwe. No wielki hit, po prostu wielki! I potęga gitarowego ataku i klawiszy w niesamowitym, heroicznym i neoklasycznym po części Solitary Fight i tak się ATHENA z 2001 roku przypomina. Dewastacja byłaby absolutna gdyby nie końcówka albumu. Jakoś nie udało się tym razem SECRET SPHERE stworzyć balladowej kompozycji na miarę tego LP, bo pastelowy i poetycki Skywards taki nie jest, mimo wybornego wykonania przez "Ramona" i pięknego sola gitarowego. Także pewne wątpliwości budzi The Lie We Love, typowo progresywny, nastrojowy i rozbudowany utwór, o ciekawej melodii i dobrze zaaranżowany, nawiązujący do głównej tradycji włoskiego melodic progressive, mocno do LABYRINTH i VISION DIVINE i w sumie udany, ale jednak bez błysku.

Tego błysku i eksplozji metalu na poziomie światowej ekstraklasy jest tu jednak wystarczająco dużo, by uznać ten album, o znakomitym brzmieniu i wysmakowanym mixie za wybitny. Zachwycił w styczniu LABYRINTH, zachwycił w marcu SECRET SPHERE ! I Roberto "Ramon" Messina - Arcymistrz!


ocena: 9,6/10

new 12.03.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#10
Secret Sphere - Blackened Heartbeat (2023)

[Obrazek: 1164875.jpg?2627]

Tracklista:
1. The Crossing Toll 01:59
2. J.'s Serenade 05:52
3. Aura 04:34
4. Bloody Wednesday 05:10
5. Captive 03:52
6. Dr. Julius B 04:57
7. Confession 04:45
8. One Day I Will 03:58
9. Anna 04:44
10. Psycho Kid 04:04
11.Blackened Heartbeat 04:04

Rok wydania: 2023
Gatunek: progressive melodic power metal
Kraj: Włochy

skład zespołu:
Roberto Messina - śpiew
Aldo Lonobile - gitara
Andrea Buratto - gitara basowa
Marco Lazzarini - perkusja
Gabriele Ciaccia - instrumenty klawiszowe

Wśród listopadowych premier niewątpliwie jedną z najważniejszych jest nowa płyta SECRET SPHERE, tym bardziej że wszyscy pamiętają, jaki wspaniały był album "Lifeblood". Wydawcą jest ponownie włoska wytwórnia Frintiers Records.

Coś w tym jest, że każda płyta SECRET SPHERE jest nieco inna, bo i tutaj to także słychać. Jest to równocześnie album niespodzianek, przy czym nie zawsze miłych, niestety. Taką najbardziej niemiłą jest balladowy (?) song Anna i zupełnie nie rozumiem, jak to się stało, że taki bezbarwny i nudny utwór znalazł się na płycie, który otwiera chwytliwy i tryskający pomysłami J.'s Serenade.
To jest właśnie to, czego od SECRET SPHERE się oczekuje po "Lifeblood" - doskonałego melodyjnego refrenu, progresywnych, ale przystępnych ozdobników instrumentalnych i bezbłędnego wokalu Roberto Messina, któremu zresztą na tym nowym LP niczego zarzucić nie można. Przy okazji J.'s Serenade można tej już z grubsza ocenić poziom orkiestracji i symfonizacji autorstwa Antonio Agato, który przecież w latach 1998-2009 był członkiem tego zespołu i nagrał z nim sześć pierwszych płyt. I tak brawa za co co zrobił w tym aspekcie na "Blackened Heartbeat". Wszystko jest wysmakowane, dopracowane w szczegółach i tylko czasem budowany przez niego efekt jest trochę niweczony przez aranżacje samego zespołu.
W styl SECRET SPHERE wdziera się na tym LP progresywność w opcji modern metalowej, a potęguje to sound gitary Lonobile, kruszący, masywny, często niemal z obrzeży power/thrashu amerykańskiego i jest to sympatyczne, ale nie wtedy, gdy zanadto zahacza o modern granie. To słychać w Dr. Julius B i efekt tworzenia klimatu klasycznego dla nieco romantycznego progressive włoskiego tu parokrotnie wyparowuje, to samo można powiedzieć o Aura, gdzie teoretycznie łączą symfoniczny metal z progressive i modern i wychodzi z tego mix mało przekonujący poza kilkoma bardziej jednoznacznie motywami, w tym tym z refrenu realnie wysokiej klasy. Te mieszanie gatunków w obrębie jednej kompozycji jest także mocno słyszalne w niezłym Confession, wychodzi jednak na to, że jako ekipa symfoniczna SECRET SPHERE jest po prostu tylko dobra. Antonio Agato to jedno, a Gabriele Ciaccia jakoś tym razem jest mało kreatywny i jego wycieczki w obszary electro nie wnoszą specjalnie dużo w te wszystkie kompozycje. Niektóre kompozycje w melodiach nawiązują do tych z "Lifeblood" i taką ma Bloody Wednesday, po co jednak dodawać tu ponownie jakieś modern akcenty, skoro doskonale się to broni wybornym, wspaniałym refrenem i fragmentem z chórami...
W Psycho Kid i One Day I Will jest po prostu melodyjny progresywny włoski power metal i ta kompozycja jest bardzo powszednia, także w refrenie. Captive jest interesujący raczej tylko dla fanów ELDRITCH i jakoś sobie nie przypominam, by podobne utwory się na ostatnich płytach, no może coś tam na "The Nature of Time".
A na koniec w Blackened Heartbeat wyśmienity refren i tym razem barokowa aranżacja na miarę tej z J.'s Serenade i jest znakomicie, ale to nie jest w stanie rozwiać wątpliwości, które się tu cały pojawiają poza chwilami, gdy się słucha refrenu Bloody Wednesday. Jeśli patrzeć na aspekt promocyjny, to wyszło tak, że to co najlepsze z tego LP zespół już pokazał przed premierą.

Mix i mastering zrobił Mistrz  Simone Mularoni i jest to sound ultra klarowny i mocny zarazem, tyle że ta klarowność bardzo uwypukla te ornamentacje, które tu wcale tak bardzo eksponowane być nie powinny.
Można zrobić z tego wszystkiego następujący wywód. Różnorodność w obrębie jednej kompozycji nie zawsze prowadzi do interesującej progresywności, ale do niezamierzonego eklektyzmu tak, i to tym razem można zarzucić nowej płycie SECRET SPHERE.


ocena: 7,9/10

new 11.11.2023
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości