Dignity
#1
Dignity - Project Destiny (2008)

[Obrazek: R-2641533-1407170062-3885.jpeg.jpg]

Tracklista:
1.Project Destiny 04:41
2. Arrogance and Rapture 04:44
3. Cry in Despair 05:48
4. Dreams Never Die 04:43
5. Icarus 04:40
6. Inner Circles Sympathy 04:46
7. The Edge of the Blade 04:30
8. Inner Demons 04:51
9. Don't Pay the Ferryman (Chris De Burgh cover) 03:20

Rok wydania: 2008
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Austria

Skład zespołu:
Joakim Lundberg (Jake E)- śpiew
Martin Mayr - gitara
John Boy Bastard - bas
Roland Navratil - perkusja
Frank Pitters - instrumenty klawiszowe

DIGNITY powstał w Wiedniu w roku 2006, a ponieważ power metal z Austrii raczej jest metalowym świecie zjawiskiem marginalnym, to zapewne nikt specjalnie nie zwróciłby na tę ekipę uwagi. Stało się jednak inaczej, gdyż wokalistą tej grupy został Jake E ze szwedzkiego DREAMLAND, a całością projektu kierowali znani z ELDENBRIDGE Mayr i Navratil.
Grupa niemal natychmiast po zaprezentowaniu swojego materiału uzyskała kontrakt ze słynną Napalm Records i debiut ukazał się w sierpniu 2008.

Przed premierą obiecywano sobie wiele po tej płycie, a przede wszystkim obiecywali sobie wiele fani Joakima Lundberga.
Ci się zdecydowanie nie zawiedli na jego występie. Jake E śpiewa przepięknie, czystym dosyć wysokim głosem, bardzo elegancko, nienagannie technicznie i z ogromnym ładunkiem emocji w głosie. Tyle, że śpiewa do muzyki, która tak naprawdę trudno zdefiniować, bo wszystkiego jest tu sporo, a niczego w dostatecznej ilości. No, może łagodnością przekazu.
DIGNITY balansuje na granicy melodic power, melodic heavy metalu, przystępnej progresywności, ale próbując ustabilizować proporcje na jednym poziomie nie jest w stanie wyraźnie określić grona słuchaczy, do których ta muzyka jest skierowana. Jest to granie nadzwyczaj miękkie i układne, nacechowane delikatnością, której podołał Jake E, ale która tak naprawdę powinna wychodzić od wokalu żeńskiego i tu demony ELDENBRODGE zaczynają nieco straszyć z kąta. Owszem, jest tu określona partia power metalowych riffów niemal w każdym utworze, ale zaraz wszystko łagodnieje w bardzo miękkich zwrotkach i jeszcze bardziej miękkich refrenach, ciekawych, ale wykraczających poza melodic melodic refreny średnio notowanego mainstreamu. Doskonałym na to przykładem jest Project Destiny. Pewna dawka progresywnych rozwiązań zazwyczaj niczemu nie służy, jak w Cry in Despair i w Inner Demons, pewne wzorowanie się na melodic progressive grupach włoskich w Icarus daje efekt przeciętny i tu melodia refrenu jest chyba najsłabsza na całej płycie.
Gdy trzymają się takiej nieco bardziej jednolitej konwencji prezentują bardzo dobre klimatyczne i melancholijne melodyjne granie w Arrogance and Rapture, gdzie ozdobą jest wpadający w ucho niezbyt szybki refren. Bardzo udany w tej konwencji jest także Dreams Never Die. Grają bardzo dobrze rzeczy bardzo jednocześnie banalne, jak wygładzony melodic power z elementami hard rocka  w Inner Circles Sympathy. Są tu i klawisze o cechach progresywnych i dobre solo gitarowe Mayra, ale to jest po prostu tylko dobre rockowe granie z dociążona gitarą. Niektórym z tych utworów brakuje ewidentnie mocy (The Edge of the Blade) i zostaje wrażenie dosyć miałkiego metalu o nietrafionym radiowym przesłaniu. Nawet cover Chrisa De Burgha jest taki bardzo sztywny i gładki, i do pewnej magii oryginału sporo tu brakuje.

Całość zagrana została bardzo sprawnie i elegancko, w białych rękawiczkach, ale przy power metalu trzeba czasem ręce nieco pobrudzić. Mocy za mało, porywających progresywnych akcji za mało, przebojowości za mało, klimatu za mało.
Jest to płyta, która łatwo "wchodzi" w trakcie słuchania, przyjemna w odbiorze także dzięki po prostu perfekcyjnej krystalicznej produkcji (mastering - Finnvox Studio Helsinki i Maestro Mika Jussila !), ale jakoś mało to zachęca do wracania do tej muzyki.


ocena: 7/10

27.08.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Dignity - Balance Of Power (2013)

[Obrazek: R-5717168-1400753642-7416.jpeg.jpg]

Tracklista:
1.Rebel Empire 04:54
2. Lion Attack 04:33
3. Rise 04:43
4. Shackles of War 04:02
5. The Day That I Die 03:59
6. Angels Cry 05:52
7. Save Me 04:06
8. Freedom Reign 07:04
9.Help Me Call My Name 02:15
10.Blackout (Scorpions cover) 03:47

Rok wydania: 2013
Gatunek: Power Metal
Kraj: Austria

Skład zespołu:
Søren Adamsen - śpiew
Phillip R. Porter - gitara
John Boy Bastard - gitara basowa
Roland Navratil - perkusja
Frank Pitters - instrumenty klawiszowe, pianino

Debiut "Projest Destiny" sukcesu grupie DIGNITY nie przyniósł. Napalm Records kontraktu nie przedłużył, w roku 2010 odszedł Martin Mayr, a w 2012 Jake E, gdy prace nad nowym albumem się zaczęły nadmiernie przedłużać.
Ostatecznie w jego miejsce pozyskano Sørena Adamsena, który gdzie nie przyszedł, to zawsze wszystko zepsuł, ale płytę udało się w końcu nagrać i wydała ją tym razem wytwórnia Fastball Music z Niemiec.

Inny wokalista, inny gitarzysta, inna muzyka.
Tym razem DIGNITY za prezentował melodyjny power metal głównego nurtu, będący mixem stylu szwedzkiego i niemieckiego. Kompozycje są proste, czytelne, jednorodne stylistycznie, dynamicznie i umiarkowanie zapadające w pamięć.
Co najciekawsze, doskonale się tu spisał Søren Adamsen i jest to jego najbardziej chyba udany występ w ramach metalu melodyjnego z zasady. Mocny, ostry, dosyć drapieżny styl śpiewania przy mocnej i mięsistej gitarze Phillipa R. Portera bardzo dobrze się tu komponuje w jedną całość i tym razem "Nico" jest tu postacią pozytywnie pierwszoplanową.
Do najlepszych kompozycji, potoczystych i melodyjnie agresywnych oraz oznaczających się realną power metalową dynamiką należą Rebel Empire z pompatycznym refrenem i Lion Attack, gdzie pięknie się łączą intensywne riffy gitarowe z wysuniętymi klawiszami. Dobrze brzmi także Save Me - typowy heroiczny melodic power w stylu niemieckim. Najdłuższy Freedom Reign zawiera sporo ciekawych momentów oddzielnie w tej melancholijnie- epickiej narracji, ale całościowo to tylko dobra kompozycja, bez stopniowania napięcia. Gdy DIGNITY zaczyna kombinować mieszając nieco progresywności z melodic power, to już aż tak dobrze nie jest i takie numery jak Rise, Shackles of War rażą eklektyzmem i pewną gitarową nieporadnością, a refreny są trywialnym odbiciem AVANTASIA. Coś z AVANTASIA jest także w bardzo krótkim hymnowym Help Me Call My Name, który brzmi tu jak interludium, ale nie bardzo wiadomo między czym a czym.
Łagodniejsze, bardziej nastrojowe granie z debiutu można tu usłyszeć w niezłym The Day That I Die, w Angels Cry jest trochę dosyć surowo potraktowanego symfonicznego metalu w stylu ADAGIO, tyle że dodatkowe eksperymenty dźwiękowe klawiszy są tu na średnim poziomie.
Jest także cover SCORPIONS, ale coverowanie SCORPIONS to zadanie zazwyczaj ryzykowne i tym razem się nie opłaciło...

DIGNITY gra tu power metal z pewnymi ambicjami, ale nie wybiegający poza główny power metalowy nurt. Phillip R. Porter jest gitarzystą niezłym, ale do pewnego rodzaju maestrii Martina Mayra mu sporo brakuje. Frank Pitters tym razem zdecydowanie zepchnięty do defensywy i gra niewiele ciekawych rzeczy. Niemniej ogólnie wykonanie jest dobre, brzmienie, typowo niemieckie, na solidnym produkcyjnym poziomie. Zaletą jest minimalna tylko ilość teutońskiego kwadratowego grania power metalu.
Dobra i tylko dobra płyta, która po raz kolejny nie wytrzymała konkurencji z Niemiec i ze Szwecji.
Grupa DIGNITY jakoś tam egzystowała jeszcze na obrzeżach metalowej sceny przez kilka lat, jednak ostatecznie została rozwiązana w 2017 roku.


ocena: 7/10

new 18.07.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości