Shok Paris
#1
Shok Paris - Go for the Throat (1984)

[Obrazek: R-6014453-1408851526-7701.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Marsielles de Sade 02:28
2. Battle Cry 03:02
3. Burn It Down 03:16
4. On A Wing And A Prayer 04:32
5. Chosen Ones 05:13
6. Caged Tiger 03:37
7. Never Say Why 03:30
8. Go For The Throat 03:09
9. Can't Fight The Evil 04:34
10. Run But Don't Hide 04:57

Rok wydania: 1984
Gatunek: Traditional Heavy Metal
Kraj: USA

Skład zespołu:
Vic Hix - śpiew
Ken Erb - gitara
Eric Marderwald - gitara
Kel Berkshire - bas
Bill Sabo - perkusja

SHOK PARIS, pochodzący z Cleveland w Ohio, można nazwać grupą, w przypadku której określenie "american dream" stało się rzeczywistością. Powstał w 1982 roku i na składance z nagraniami lokalnych zespołów umieścili jeden utwór, "Go Down Fighting", który zwrócił uwagę wytwórni Auburn, zupełnie nowej ale żądnej sukcesu i dysponującej na to funduszami. Nastąpiła zmiana wokalisty i miejsce Buddy McCormacka zajął charyzmatyczny Vic Hix. Zespół nagrał swoją pierwszą płytę w ciągu 48 godzin i od razu zdobył nią uznanie i zainteresowanie publiczności. Grupa opierała się o wzorce już sprawdzone i zaprezentowała melodyjny heavy metal głównego nurtu z masą atrakcyjnych melodii. Słychać tu było zarówno echa rocka i hard rocka amerykańskiego, jak i pewne naleciałości grania z Wielkiej Brytanii, a wszystko bardzo pewnie wykonane i wręcz trudno uwierzyć, że aby tak dobrze to wszystko ułożyć wystarczyły im dwa dni.

Ta płyta zaczyna się dosyć nietypowo od instrumentalnego "Marsielles De Sade", gdzie narrację prowadzi gitara i można od razu wyczuć pewność siebie i zgranie tej ekipy. Album wypełniają nagrania w średnim tempie, jest też w tym i element rycerski, jak w "Batlle Cry". Ta kompozycja jest bardzo zgrabna, z refrenem nieco odmiennym niż można oczekiwać, wykrzyczanym i bez nadmiernej epickości. Hard rockowe pierwiastki stylu KISS słychać w "Burn It Down", jednak zarówno w tej kompozycji, jak i w innych, zespół gra zdecydowanie heavy metalowo, a ogromne znaczenie mają rozbudowane sola i te są doprawdy wysokiej marki. Tu gitarzyści chcą zdecydowanie powiedzieć coś więcej niż tylko zaznaczyć, że zbliża się druga połowa utworu.
Do najciekawszych numerów należy bez wątpienia wolniejszy "On A Wing And A Prayer", ostry, ale smutny. Hix ogólnie śpiewa na tym LP bardzo ostro, nie obawia się krzyku, ale słychać, że panuje nad całością i gdy on dochodzi do głosu, gitary lekko schodzą na drugi plan. W klasycznym, dynamicznym heavy metalu wypadają zawsze co najmniej bardzo dobrze, a w "Chosen Ones" z rycerskim motywem przewodnim gitary i maidenowskimi wstawkami znakomicie.
Ten zespół z jednej strony prezentuje granie bardzo klasyczne, z drugiej jednak potrafi dodać tu sporo elementów typowych dla hard rocka, choć nie takiego, jaki zazwyczaj można było usłyszeć wtedy, w amerykańskim radio. To słychać w "Caged Tiger" czy "Never Say Why", gdzie sporo jest czerpania z muzyki angielskiej. Za to bardzo amerykański jest tytułowy "Go For The Throat" w dostojnym tempie, ale drapieżnie zaśpiewany i ten numer zdecydowanie można umieścić w klasyce US Metalu lat 80-tych. Gdy wprowadzają nieco klimatu w "Cant Fight The Evil", mimo wszystko wydają się lekko zagubieni w obszarach Alice Coopera, ale w "Run But Dont Hide" galopują znakomicie i to rasowy classic metal w szybkim tempie z wyrazistym, melodyjnym refrenem.

Dobra wytwórnia pozwoliła na bardzo dobrą realizację brzmienia. Tu wszystko jest czyste i klarowne, brak surowizny prymitywnego mixu i wszystko słychać wyśmienicie.
Warto zauważyć, jak tu jest wspaniale ustawiona sekcja rytmiczna, której ekspozycja jest za wszech miar słuszna, bo i bas i perkusja są tu na najwyższym poziomie. Obaj robią tu znacznie więcej niż można by oczekiwać w przypadku, zdawać by się mogło, nieskomplikowanego grania.
Ten zespół spełnił swój "american dream" jak najbardziej zasłużenie, a ten album należy do jednych z najlepszych, jakie się ukazały w pierwszej połowie lat 80-tych w USA w tradycyjnym heavy metalu.


Ocena: 8.9/10

3.03.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Shok Paris - Steel and Starlight (1987)

[Obrazek: R-8509039-1463046444-9800.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Go Down Fighting 04:48
2. Steel and Starlight 03:43
3. Tokyo Rose 04:39
4. Rocked Outta Love 02:55
5. Castle Walls 05:49
6. On Your Feet 03:59
7. Fallin' for You 04:31
8. Exhibit A 03:50
9. Lost Queen 04:00
10. Hot on Your Heels 04:11
11.Streets of Pleasure 04:16

Rok wydania: 1987
Gatunek: heavy/power metal
Kraj: USA

Skład zespołu:
Vic Hix - śpiew
Ken Erb - gitara
Eric Marderwald - gitara
Kel Berkshire - gitara basowa
Jan Roll - perkusja
Bill Szabo - perkusja ("Fallin' for You")


Po wydaniu debiutu kariera SHOK PARIS uległa pewnemu zahamowaniu. Odszedł perkusista Bill Szabo, którego zastąpił Jan Roll. Wygasł kontrakt z Auburn i trzeba było szukać nowej wytwórni. Tym razem to kalifornijska I.R.S. Records wydała  drugi, starannie przygotowany album zespołu i "Steel and Starlight" ukazał się we wrześniu 1987 roku.

Grupa rzuciła na szalę wszystkie swoje atuty i Vic Hix śpiewa wybornie z ogromnym zawadiackim rockowym zacięciem, sekcja rytmiczna grzmi, a Ken Erb gra na gitarze cuda i cudeńka dając nieustanny popis swojego ogromnego talentu. Sola i nie tylko sola są na tym albumie zdecydowanie wybitne, znacznie wyrastające ponad ogólny poziom USPM tego okresu.
Tak, USPM, bo tym razem SHOK PARIS zagrał dynamiczniej, zdecydowanie bardziej power metalowo, ale nie zatracając przy tym swojej chwytliwej classic metalowej przebojowości. Powstał album z atrakcyjnymi melodiami w bardziej wysokoenergetycznym stylu niż w 1984.
Już sam początek Go Down Fighting z dramatycznymi zagrywkami Erba daje przedsmak całości tego co jest na płycie , no i oczywiście jest wybornym intro do pełnego pędu i ryczących gitar openera. Elegancki dramatyzm i swoista podniosłość cechuje znakomite Tokyo Rose i Fallin' for You, który nieco wyprzedzają bardziej melodyjną stylistykę QUEENSRYCHE, zaś epicko zarysowany melancholijny Castle Walls wzbogacony został o piękne wysmakowane partie gitary akustycznej. Bardzo dobrze prezentuje się również power metalowy, bojowy i wzmocniony chórkami On Your Feet, a agresywne solo Erba zdecydowanie zwraca uwagę. Mistrz! Ogólnie, te najszybsze kompozycje wypadły tu znakomicie i sztandarowym jest na pewno potężny Exhibit A o bardzo specyficznej, wieloznacznej atmosferze i kruszącym wokalu Hixa z pewną ilością wyższych partii wokalnych. Po raz kolejny dewastuje Erb, a do tego mamy tu najlepsze na płycie partie szarżującego basu Kela Berkshire.
Kilka utworów (Steel and Starlight, Rocked Outta Love, Streets of Pleasure) jest nieco wolniejszych i zachowując power metalowy styl riffów budują całość na bardziej klasycznym heavy metalu z debiutu i korzystając z lekko zarysowanych elementów stylu rock arena  i glamu (Rocked Outta Love), a Lost Queen w swej fantasy otoczce jest przykładem na udane granie w obszarze zwiewnie potraktowanego heavy epic. Prostszy i bardziej surowy Hot on Your Heels to zdecydowanie wyrażenie estetyki i stylistyki uSPM i to solidna kompozycja, ale jednak bez tego rockowego feelingu brzmi dosyć powszednio na tym LP.

Sound jest bardzo dobry, klarowny i pozbawiony brudu dźwiękowego, choć można by sobie życzyć minimalnie głębszego brzmienia gitar.
Album ten jest jedną z najbardziej udanych w latach 80-tych w USA próbą połączenia tradycyjnych heavy metalowych melodii z estetyką USPM i dziś uważany jest za klasyczny. W roku 1987 zdobył popularność na tyle, by wytwórnia I.R.S. Records zdecydowała się wydać także trzeci album SHOK PARIS.
Warto dodać, że w roku 2015 ukazała się wersja tej płyty nagrywana dla wytwórni Auburn i nigdy nie wydana przez tę firmę, pod specjalnym tytułem "Steel and Starlight: The Auburn Sessions" (Auburn) i to wszystko prezentuje się tam zupełnie inaczej...


ocena: 9,1/10

new 22.01.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Shok Paris - Concrete Killers (1989)

[Obrazek: R-2001703-1416739037-3363.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. The American Dream 03:22
2. The Heat and the Fire 04:16
3. Away Too Long 04:27
4. Hold Out 04:05
5. In the Dark 05:04
6. Get It Right 04:01
7. Find a Way Out 03:54
8. Memories 05:22
9. One War with the World 04:05
10. Windows 04:23
11.Concrete Killers 03:43

Rok wydania: 1989
Gatunek: heavy metal
Kraj: USA

Skład zespołu:
Vic Hix - śpiew
Ken Erb - gitara
Eric Marderwald - gitara
Kel Berkshire - gitara basowa
Danny Simmons- perkusja

W roku 1988 pojawił się w SHOK PARIS nowy perkusista Danny Simmons iw maju 1989 grupa nakładem I.R.S. Records przedstawiła swój trzeci album.

Trzeba powiedzieć, że zespół się skomercjalizował. Nadal Vic Hix doskonale panuje nad całością, a Erb wygrywa piękne i finezyjne sola, ale sam materiał to mainstreamowy heavy metal w z ukłonem nie tylko w stronę rock arena, ale nawet po części glamu, choć energia wykonania nadal jest bardzo duża.
Jednak miałkie i ustawione pod radiowego słuchacza kompozycje w rodzaju The American Dream, Hold Out czy Window trudno uznać za udane. Bardzo kiepsko wypada w tym gatunku Get It Right, który zresztą został w wersji winylowej pominięty i znajduje się tylko na wersji CD. Zdecydowanie tylko wypełniacz i nic ponadto.
Nieco dramatyzmu i heroizmu podnosi wartość zagranego w średnim tempie The Heat and the Fire i na pewno refren zapada w pamięć, szczególnie w tym współdziałaniu Hixa i pięknie prezentującego się chórku, ale takich momentów nie ma płycie zbyt wiele. Z pewnością także dynamiczny i bardzo zadziornymi gitarami i kapitalnymi przejściami, ostrzejszy Find a Way Out i tu targają słuchaczem jak należy! Trochę rycerskiego grania przewija się w nieco niedookreślonym muzycznie One War with the World, gdzie Hix bardzo wysuwa się do przodu, jakby próbując przykryć plastycznym wokalem niespecjalnie interesujące riffiy główne.Łagodne numery o semi balladowym są dosyć blade (Away Too Long,  Memories)  i nie bardzo  ratuje je nawet kunsztowna gra solowa Erba. In the Dark zaczyna się nietypowo od basowego wstępu, a potem SHOK PARIS serwuje umiarkowana dawkę mroku, taką w manierze Alice Coopera i to jeszcze raz pokazuje dosyć mainstreamowy charakter ich muzyki w roku 1989, choć to dobry utwór. Potężne bębny dobrego perkusisty otwierają umiejscowiony na końcu numer tytułowy i to dobry kawałek, taki nawiązujący do płyty poprzedniej z całą pewnością. Nie tak dobry jak te z roku 1987, ale wskazujący, że w takim graniu zespół ma zawsze coś do powiedzenia.
Bardzo dobra realizacja uwypuklająca wokal Hixa i świetne ustawienie gitary Erba w partiach solowych, choć jak na flirt z radiem trochę surowo to pobrzmiewa momentami.

Po raz kolejny Hix i Erb pokazują klasę, ale muzycznie to trochę nietrafiony album. W Arena rock/metalu były już zespoły czarujące nienagannymi harmoniami wokalnymi i zabójczymi szlagierowymi refrenami i trudno było z nimi SHOK PARIS konkurować. Z kolei dla fanów poprzedniego, czy nawet pierwszego LP to wszystko okazało się za mało "metalowe".
Album nie sprzedawał się dobrze i w rezultacie tego i innych problemów organizacyjnych zespół się jeszcze w tym samym roku rozwiązał.
Jednak jak wiadomo w przyrodzie nic nie ginie i w 2009 Hix i Erb reaktywowali zespół w niemal oryginalnym składzie z Janem Rollem jako perkusistą, a po pewnych korektach w 2010 Erb i Hix dewastowali na koncertach przez kilka następnych lat.
A teraz po kilku latach ciszy zapowiadają nowy album "Full Metal Jacket" na rok 2020.


ocena: 7/10

new 30.01.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Shok Paris - Full Metal Jacket (2020)

[Obrazek: R-15396654-1590855076-2089.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. The Creed 01:22
2. Full Metal Jacket 03:14
3. Nature of the Beast 04:20
4. Do or Die 02:58
5. Metal on Metal 03:53
6. Brothers in Arms 04:39
7. Black Boots 04:21
8. Hell Day 04:33
9. Those Eyes 05:10
10. Fall from Grace 05:20
11.Symphony of the Sea 04:24
12.Up the Hammers 07:15

Rok wydania: 2020
Gatunek: heavy metal
Kraj: USA

Skład zespołu:
Vic Hix - śpiew
Ken Erb - gitara
John Korzekwa - gitara
Ed Stephens - gitara basowa
Donovan Kenaga- perkusja

Gotowa na początku roku 2020 czwarta płyta SHOK PARIS oczekiwała na wydawcę i album wydała No Remorse Records w końcu maja. Czwarta, po trzydziestu latach płyta znanej amerykańskiej ekipy...

Jest Hix, jest Erb nie ma jednak dobrej muzyki. Grupa zaprezentowała płytę o której można powiedzieć bardzo niewiele choć trwa ponad 50 minut. Kompozycje są trywialne, motywy ograne, a wykonanie toporne. Już Full Metal Jacket budzi zdumienie bezradnością kompozytorską, prostackimi riffami gitarowymi i niestety słabym, siłowym wokalem Hixa, któremu z dawnego głosu pozostało bardzo niewiele i to śpiew trudny do zniesienia do końca płyty.
Trywialny ograny heavy metal to Do or Die, Metal on Metal, Black Boots. Setki amerykańskich lokalnych grup heavy metalowych gra to podobnie, a nieraz  znacznie lepiej. Hell Day brzmi jak marna kalka starych doskonałych numerów SHOK PARIS z pogranicza USPM. Przebłyski godnego uwagi heroicznego grania w Symphony of the Sea niweczy fatalny śpiew Hixa. SHOK PARIS gra także coś na kształt zmetalizowanego hard rocka/ rock arena  w paru utworach i żeby to wyglądało mniej radiowo dokładane są elementy epickie. Zupełnie to nie wyszło w Nature of the Beast i Fall from Grace, a Those Eyes to jakieś podjazdy pod Alice Coopera... Najwięcej nadziei robi początek Brothers in Arms z pięknym motywem gitarowym, ale potem to wszystko grzęźnie w muzycznej metalowej szarzyźnie tego LP. Oczywiście poza tym, co jest na tej płycie najlepsze - solo gitarowym Hixa, zagranym w przeszywającej dramatyzmem manierze. Wspaniałe! Siedem minut Up the Hammers, to popis Erba i w zasadzie tylko jego. Instrumentalne granie kończy się i gdy pojawia się Hix, a melodia zmienia na mniej epicką, to już po prostu tylko grają coś tam do końca w umiarkowanym tempie true heavy stylistyki.

Tylko Ken Erb podtrzymuje tu resztki dawnej chwały, ale też tylko momentami i głównie w solówkach. Basy przeciętne i jednak Ed Stephens w ostatnich latach pokazał się w VANIK z lepszej strony, perkusja miejscami chaotyczna i przekombinowana. O Hixie już wspominałem...
Samo brzmienie jest wyraziste, klasyczne dla soundu classic metal z USA z lat 80tych i jesli założeniem była taka stylizacja , lekko podrasowana techniką to w tym wypadku się udało. Bardzo dobry sound perkusji, ale sam Hix mógłby zostać ustawiony nieco ciszej.
Jeszcze jednak płyta z tradycyjnym metalem z USA. Jeszcze o której się szybko zapomina, chociaż to dawni mistrzowie z SHOK PARIS. Pozostaje solo Erba  z Brothers in Arms. za mało, po prostu za mało.


ocena: 4,5/10

new 2.06.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości