Silent Force
#1
Silent Force - Worlds Apart (2004)

[Obrazek: R-3324973-1513498413-1126.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Ride the Storm 04:40
2. No One Lives Forever 04:04
3. Hold On 04:50
4. Once Again 03:47
5. Master of My Destiny 05:41
6. Heroes 04:30
7. Death Comes in Diguise 04:34
8. Merry Minstrel 04:26
9. Spread Your Wings 05:31
10. Iron Hand 05:03
11. Heart Attack 05:50
12. Worlds Apart 05:50

Rok wydania: 2004
Gatunek: Power metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
DC Cooper - śpiew
Alex Beyrodt - gitara
Torsten Röhre - instrumenty klawiszowe
Jürgen Steinmetz - bas
André Hilgers - perkusja


SILENT FORCE to mocno obsadzony mocnymi zawodnikami zespół który... no właśnie, jakoś w praktyce nie potrafił wykazać swojej wartości. Patrząc oddzielnie mamy tu poza znakomitym DC Cooperem i wybornego gitarzystę i świetnego basistę i wysokiej klasy perkusistę. Dwa pierwsze albumy grupy, wydane w latach 2000-2001 spotkały się z różnym przyjęciem. Zarzut podstawowy to brak jasno określonej stylistyki, w jakiej grupa muzycznie się porusza. W konsekwencji z wektorów wyznaczonych przez progresywne ciągoty DC Coopera i melodyjny power Niemców otrzymujemy muzykę, która nie zadowala do końca nikogo. Dla jednych za mało progresywności i elementu zaskoczenia, dla innych za mało melodii w tradycyjnym niemieckim powerowym stylu. Owszem, na obu dwóch pierwszych płytach znalazło się sporo bardzo udanych kompozycji, jednak zarzut niespójności i pewnego "ciągnięcia każdy w swoją stronę" podnoszony był często. Potem grupa zrobiła sobie pewną przerwę nagraniową i kolejny LP to już rok 2004. Wydała go wytwórnia Noise Records z Berlina we wrześniu tego roku.

Chyba te głosy krytyki jakoś na zespół wpłynęły, bo tym razem przy zachowaniu całego kunsztu wykonania zaproponowano muzykę nieco prostszą, z większym naciskiem na wyeksponowanie melodii i maksymalne wykorzystanie możliwości DC Coopera w takich utworach. Tak jest w powerowym, z typowo z niemieckim refrenem "Ride the Storm", gdzie uszlachetnia wszystko solo Beyrodta i drugi plan, klawiszowy głównie, który na tym LP jest bardzo dobry całościowo i rzadko się zdarza, aby miała aż tak duże znaczenie jak tutaj. "No One Lives Forever" to prawdziwy hicior z cechami hard rocka i AOR zagrany dużo lżej niż na powerową modłę z kapitalnym refrenem, dostojnym złotego pucharka.
Bardziej złożone utwory następują później. "Hold On" ma ciekawy motyw główny, jakby przekształcony z muzyki orientalnej. Tu też słychać, w jakim śpiewaniu DC Cooper czuje się najlepiej. To on tu dzieli i rządzi. Wcale nie tak jednoznacznie prosty jest też "Once Again", mimo faktycznie prościutkiego słonecznego refrenu okraszonego gitarowymi wygibasami Beyrodta. Coś jest w tym z tego, co niebawem zaproponował EDGUY.
"Master of My Destiny" to utwór mocno zbliżony do tego, co grali na dwóch pierwszych płytach. Refren z gatunku melodic metal, początek z bardzo ostrą rycząca gitarą i dawka progresywności w motywie głównym. W "Heroes" dużo melodyjnej epickości klasycznego power metalu, ale sola raczej spotykane w metalu progresywnym. Jest to utwór nośny i potoczysty, nawet można powiedzieć nie bardzo niemiecki, a raczej skandynawski, tym bardziej że jest i solo neoklasyczne. Z tej neoklasyki nie rezygnują w dynamicznym "Death Comes in Diguise" z ładnym łagodnym refrenem śpiewanym na kilka głosów. Ta kompozycja intryguje, bo to jest bardzo zdecydowanie, wręcz brawurowo i swobodnie odegrana. Kapitalnie pogrywa tu Röhre, a i Beyrodt pokazuje, że neoklasyczne zagrania nie są mu obce. Ogólnie to popisów na tym albumie nie brakuje i nawet czasem album pod tym względem wydaje się lekko przeładowany. Ten kawałek jednak z powodzeniem może konkurować z najlepszymi nagraniami AT VANCE. Upust fantazji twórczej dali także w "Merry Minstrel", brzmiącym jak nowoczesna wersja RAINBOW czy raczej ostrzej zagrane CORNERSTONE. "Spread Your Wings" - "Hi mummy, Hi daddy". Smęcenie przy pianinie w tym przypadku rozwija się w nudnawą balladę festiwalową i niestety do końca albumu jest co najwyżej dobrze. "Iron Hand" fajnie się zaczyna, ale wysoko śpiewany refren rozczarowuje i niezbyt tu pasuje. Ta zdecydowana męska melodia zwrotek zostaje przez to zaprzepaszczona, tym bardziej że potem pojawiają się i dziwne partie mówione i tym razem takie sobie popisy instrumentalistów. Bardzo ostro się zaczyna "Heart Attack" i atak gitarowy jest morderczy, potem znów jakby się nagle pohamowują i mocnego melodyjnego powera nie ma. Jest to jednak kompozycja udana z bardzo dobranym tempem i współdziałaniem gitary, klawiszy i wokalu. Do tego Beyrodt pozwala sobie na różne zabawnie podane cytaty z klasyki, które są miłe dla ucha, ale w tym przypadku raczej zbędne. Utwór tytułowy albumu "Worlds Apart" mamy na końcu i to dobry numer z refrenem w stylu niemieckiego melodic speed power metalu, tzw. "głównego nurtu" ale ten refren jakoś nie przystaje do smutnawych melodii zwrotek.
Słychać, że panowie z SILENT FORCE rozumieją się świetnie i świetnie się bawią, grając razem muzykę. Słuchacz bawi się nieźle, ale do karnawałowego szału daleko.
Wciąż słychać to rozdarcie pomiędzy składnikiem progresywnym a prostą przebojowością metalową, pewne przerosty formy nad treścią. W obrębie poszczególnych kompozycji są momenty fantastyczne i przeciętne i choć wszyscy graja wybornie, to czasem ta precyzyjna maszyna lekko zgrzyta. Ale tylko lekko. Brzmienie uzyskane na tym LP jest kapitalne. Głębia, wieloplanowość, samo ustawienie instrumentów wspaniałe i odległe od często spotykanego niemieckiego klepanego młotkiem ustawienia soundu.

Płyta do oceny trudna, bo w zasadzie wraca się tu z chęcią do co najwyżej połowy utworów, które przyciągają albo smaczkami wykonania, albo rzeczywiście doskonałymi melodiami refrenów. Tyle że dla każdego znów tu jest czegoś za mało - dla jednych za mało neoklasyki, dla innych progresywności, dla jeszcze innych gitarowego mięsa ostro przyprawionego. Dla innych znów za dużo tu klawiszy momentami dominujących.
Wciąż ekipa niespełnionych do końca nadziei.


Ocena: 7.5/10

28.11.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Silent Force - Infatuator (2001)

[Obrazek: R-4792646-1490705762-3215.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Infatuator 04:46
2. Fall into Oblivion 05:17
3. Hear Me Calling (Death by Fascination) 05:28
4. Promised Land 05:03
5. We Must Use the Power 06:10
6. All Guns Blazing (Judas Priest cover) 03:27
7. Cena Libera 00:26
8. Gladiator 04:36
9. The Blade 06:24
10. Last Time 04:48
11. World Aflame 05:26
12. In Your Arms 06:05
13. Northern Lights 01:48

Rok wydania: 2001
Gatunek: Power metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
DC Cooper - śpiew
Alex Beyrodt - gitara
Torsten Röhre - instrumenty klawiszowe
Jürgen Steinmetz - gitara basowa
André Hilgers - perkusja


Gdy DC Cooper opuścił ROYAL HUNT i w roku w 1999 założył w oparciu o uznanych muzyków niemieckich SILENT FORCE
początkowo nie odszedł od melodyjnego progresywnego grania na pierwszej, konceptualnej płycie "The Empire Of Future".

Potem jednak nastąpiły pewne kolejne zmiany składu i w roku 2001 SILENT FORCE przedstawił album z muzyką (jak na DC Coopera) w pewnym sensie nieoczekiwaną. "Infatuator", wydany przez Massacre Records jest bez wątpienia najbardziej  agresywnym i power metalowym przedsięwzięciem DC Coopera, gdzie SILENT FORCE staje pomiędzy BRAINSTORM i RAGE ze Smolskim, równocześnie próbując nadal proponować muzykę metalową z pewnymi ambicjami. Do tego dochodzi sporo odniesień do "painkillerowego" JUDAS PRIEST, nie tylko z powodu umieszczenia tu brawurowo odegranego covera All Guns Blazing. To odniesienie jest bardzo mocne już w openerze Infatuator, przy czym oczywiście styl SILENT FORCE jest bogatszy, chociażby dzięki finezyjnej grze Alexandra Beyrodta w solach i klawiszowym, progresywnym pasażom Torstena Röhre.
Jest niemiecka moc i motoryka BRAINSTORM w Fall into Oblivion, ale jaki fantastyczny rozległy refren śpiewa tu DC Cooper! Zresztą DC Cooper ogólnie jest fantastyczny na tym albumie. Niższe typowe dla niego partie miesza z wyższymi, wykonywanymi bez najmniejszego wysiłku i to zupełnie zdumiewający popis jego możliwości. Mistrz, Mistrz po raz kolejny!
Od razu trzeba to powiedzieć, wykonanie przez zespół tych wszystkich kompozycji jest wyśmienite. Oczywiście, doświadczenie tej ekipy to jedno, a jakiś natchniony duch, który w nich tu wstąpił, to inna sprawa... Tak jakby oderwali się tu od pewnego typowego dla niemieckiego grania schematyzmu, zerwali z pewnymi przyzwyczajeniami. To chyba najbardziej dotyczy Torstena Röhre, czasem przy okazji omawiania tego albumu niesłusznie pomijanego, na korzyść Beyrodta, a przecież, gdy się lepiej przysłuchać, to oni tu tworzą po prostu znakomicie się rozumiejący duet.
SILENT FORCE jest pompatycznie epicki w Promised Land z radosnym refrenem hansenowskim, (przy którym FREEDOM CALL powinien się zastanowić nad swoimi happy refrenami) i gustownymi klawiszowymi wstawkami neoklasycznymi. W znacznym stopniu w tej samej konwencji został zrobiony na poły melodyjnie agresywny, na poły romantyczny We Must Use the Power.
Z całą pewnością za majstersztyk można uznać trylogię Cena Libera/Gladiator/The Blade i rzadko w niemieckim power metalu można było usłyszeć tak porywający i pełen epickiej przestrzeni numer w rozbudowanej formie. Już pomijam słuchowiskowe fragmenty, ale sama gitara jak tu chodzi, jaki porywający klimat i jak śpiewa DC Cooper. Neoklasyczny power metal w The Blade to najlepsze ze stylu AT VANCE, chórki fenomenalnie zrobione, a solo jakie tu zagrał Alex Beyrodt imponujące. Ważną rolę gra tu także fragment wolniejszy z klawiszami i gitarą akustyczną. Ale Beyrodt w dialogu z Röhre jest po prostu znakomity!
Poza ostrym bezkompromisowym graniem jest tu także taki bardziej klimatyczny power metal, w tych lekko melancholijnych obszarach, jakie tak lubi DC Cooper (Hear Me Calling, Last Time) i z tym lekko progresywnym rysem, który nie jest równocześnie na tyle progresywny, by odstraszać fanów typowego niemieckiego power metalu.
W World Aflame kapitalne gitarowe partie przecinają się z rozległymi klawiszami, a tempa przypominają te typowe dla ROYAL HUNT i ta kompozycja ma sporo wspólnego z bardziej powerowo zagranym melodyjnym progresywnym metalem właśnie poprzedniej grupy DC Coopera. No i jeśli ktoś czekał na tego absolutnie klasycznego, romantycznego DC Coopera to ma tutaj niemal pod koniec takiego DC Coopera w duecie z fińską wokalistką Inką Minna Auhagen (Kuoppamäki). Pięknie zaśpiewali razem song o miłości In Your Arms.
I spokojne wyciszenie  w miniaturze instrumentalnej Northern Lights...

Co do brzmienia. Jest fenomenalne i to nadal jeden z najbardziej zdumiewających albumów z niemieckich z power metalem. Producentami byli to DC Cooper i Victor Smolski, odpowiedzialny za wokale, natomiast mix i mastering to robota Mistrza Achima Köhlera. On stworzył sound do wielu fantastycznych albumów, ale tu zrobił coś więcej, niż robi zazwyczaj, coś nie do końca określonego, co wpłynęło na niesamowite brzmienie tej muzyki.
Nie rozumiem do dziś, czemu ta płyta tak podzieliła fanów DC Coopera... Przecież to po prostu trzeba docenić, nawet jeśli się nie podoba.
Mnie się podoba i doceniam.


ocena: 9,6/10

new 6.10.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Silent Force - Walk the Earth (2007)

[Obrazek: R-4792688-1507118877-3270.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Man & Machine 05:28
2. Walk the Earth 06:29
3. Point of No Return 03:53
4. In from the Dark 04:46
5. The King of Fools 04:46
6. The Child Within 04:06
7. Goodbye My Ghost 03:46
8. Save Me from Myself 04:01
9. My Independence Day 03:56
10. Blind Leading the Blind 04:01
11. Running Through the Fire 03:32
12. Picture of a Shadow 02:53

Rok wydania: 2007
Gatunek: Power metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
DC Cooper - śpiew
Alex Beyrodt - gitara
Jürgen Steinmetz - gitara basowa
André Hilgers - perkusja
Torsten Röhre - instrumenty klawiszowe, pianino


Trzy lata przerwy i po "Worlds Apart" SILENT FORCE prezentuje czwarty album "Walk The Earth", wydany przez AFM Records w lutym 2007 roku.
Bez wątpienia SILENT FORCE jest tu zespołem grającym coś innego niż inni w Niemczech. Owszem gitary ryczą, dynamika jest ogromna, DC Cooper nie żałuje gardła, ale to nie jest typowe dla Niemiec granie. Grają coś więcej niż tylko power metal, jest w tym jakaś wyższa idea muzyczna...
Bardzo dobry początek i zdecydowanie w rozegraniu ostrego i melodyjnego Man & Machine oraz refren odmienny niż może należało tu oczekiwać, wskazuje, że grupa może tu nie raz zaskoczyć. Rzeczywiście, to zaskoczenie przychodzi już w tytułowym, bogato zaaranżowanym Walk the Earth, jakże rożnorodnym i jakże znakomicie łączącym elementy delikatne, refleksyjne i nawet smutne, z mocnymi partiami gitary Beyrodta. Zresztą słychać na całej płycie, że dzieli on pewne motywy i miejsca pierwsze w poszczególnych kompozycjach z Torstenem Röhre i te klawisze robią tu naprawdę wrażenie, mimo że pozostają w zasadzie cały czas na planie drugim. Tylko czasem Röhre jest aktorem w świetle jupiterów, gdy gra wysmakowane partie na pianinie. W Point of No Return grają heroicznie i neoklasycznie jak AT VANCE z turbodoładowaniem, z wielogłosowymi harmoniami wokalnymi w refrenach i miękkimi klawiszami o charakterze symfonicznym. Wybornie grają, a refren jest pełen patosu.
Wyższa idea muzyczna... To rozkwita w pełnym rozmachu, melodyjnym, ale i progresywnym, a równocześnie rockowym i osadzonym w pewnych rozwiązaniach chyba nawet w latach 70tych (styl klawiszy) heroicznym, doprawdy heroicznym In from the Dark. Beyroth gra tu wspaniałe rzeczy na gitarze, takie, których w typowym heavy power metalowym zespole niemieckim by po prostu nie miał okazji zagrać. No i jak przepięknie brzmi jego gitara akustyczna  w zbudowanym po części na orientalnych, motywach wstępie do The King of Fools, który ostatecznie jawi się jako bardzo dobry, aczkolwiek nieco powszedni melodyjny numer power metalowy. SILENT FORCE gra jednak zasadniczo muzykę formalnie bogatą, nawet gdy gra coś w stylu AOR w The Child Within, Blind Leading the Blind czy też Running Through the Fire, i gdy te kompozycje są w tym stylu jedynie dobre. Są jednak i fenomenalne jak Goodbye My Ghost, tyle że tu występuje i nawiązanie do gothic metalu i gothic rocka  - bo ten refren (znakomity!) z tego obszaru się właśnie wywodzi. Metalowa ballada Save Me from Myself to po raz kolejny staranność wykonania chórków, dostojne tempo i wysokiej klasy melodia, i oczekiwany, zapadający w pamięć żarliwy refren.
Naprawdę różne rzeczy tu grają, nawet coś w rodzaju melodic groove w riffach, AOR w romantycznym stylu w melodii, z symfoniką z ze śladami neoklasyki w My Independence Day. Ogromna inwencja, wielka umiejętność łączenia takich stylów, czego często od razu się nie docenia. Czasem, jak w Picture of a Shadow potrafią zawrzeć mnóstw treści (tu neoklasycznej)
w niecałych trzech minutach.

Brzmienie jest kapitalne. Można odnieść wrażenie, że odpowiedzialny za nie Dennis Ward, który zresztą z DC Cooperem był związany i w innych muzycznych projektach, włożył tu wszystkie swoje umiejętności, a nawet jeszcze więcej. Wzorcowe, pełne niuansów i smaczków brzmienie albumu power metalowego. Wyśmienite wokale DC Coopera, wyborna gra całego zespołu, żadnych potknięć i pomyłek.
Pomimo tych wszystkich walorów oraz tego, że album zebrał bardzo wiele pozytywnych recenzji, grupa jakoś nie zyskała ogromnej popularności, jaka była udziałem chociażby ROYAL HUNT. Może dlatego, że SILENT FORCE mimo etykiety power metal zaproponował muzykę bardziej złożoną, trudniejszą choć melodyjną, wymagającą uwagi, by wychwycić tu wszystko, co najpiękniejsze. Może to także z powodu progresywnego debiutu, który potem odstraszał wielu od kolejnych płyt bez zapoznania się z nimi. Po roku 2007 grupa bardzo ograniczyła swoją działalność. Ostatecznie w 2012 odeszli DC Cooper, Steinmetz i Röhre. Steinmetz już od 2007 był członkiem symfonicznej ekipy SONS OF SEASONS z Henningiem Basse (ex METALIUM) jako wokalistą, DC Cooper w 2011 wrócił do ROYAL HUNT.
Nie był to jednak koniec zespołu. W roku 2013 nastąpił w jego losach zupełnie niespodziewany zwrot akcji.


ocena: 8,6/10

new 2.11.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Silent Force - Rising From Ashes (2013)

[Obrazek: R-5187346-1386896864-9135.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Caught in Their Wicked Game 04:39
2. There Ain't No Justice 04:55
3. Circle of Trust 04:39
4. Living to Die 04:47
5. Before You Run 04:31
6. You Gotta Kick It 04:10
7. Turn Me Loose 05:06
8. Born to Be a Fighter 03:39
9. Anytime Anywhere 04:22
10. Kiss of Death 03:52

Rok wydania: 2013
Gatunek: Power metal/AOR
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Michael Bormann - śpiew
Alex Beyrodt - gitara
Matt Sinner - gitara basowa
André Hilgers - perkusja
Alessandro Del Vecchio - instrumenty klawiszowe


Wraz z odejściem w roku 2012 DC Coopera skończyła się w historii SILENT FORCE pewna epoka i ten rozdział został zamknięty. Tymczasem jednak historia lubi się powtarzać i to czasem w zupełnie nieoczekiwanym momencie.
Mało kto wie, że SILENT FORCE powstał na gruzach krótko istniejącego w latach 1997-1999 zespołu melodic power metalowego THE SYGNET, gdzie Beyrodt i Hilgers występowali razem z wokalistą rock/metalowym Michaelem Bormannem, wówczas znanym jedynie z równoległego członkostwa w dosyć popularnej AOR/rockowej grupie JADED HEART. THE SYGNET nagrał jeden LP "Children of the Future" w 1998 i gdy Bormann odszedł, by rozpocząć po kilku latach swoją imponującą karierę, grupa po uzupełnieniu przez nowych członków przekształciła się w SILENT FORCE.
W roku 2013 Beyrodt i Hilgers postanowili nawiązać współpracę z Bormannem ponownie, a w tym nostalgicznym przedsięwzięciu wzięły udział także dwie inne sławy metalowej sceny - Matt Sinner (SINNER, PRIMAL FEAR), ich kolega z tych zespołów oraz znakomity klawiszowiec i kompozytor Alessandro Del Vecchio (VOODOO CIRCLE, EDGE OF FOREVER, JORN i wiele innych). Efektem tej współpracy zasłużonych muzyków był album "Rising From Ashes", wydany przez AFM Records w grudniu 2013 roku.

Grupa zagrała na absolutnym luzie muzykę odmienną od tego, co do tej pory serwował SILENT FORCE. Niesamowity rockowy feeling Bormanna został wsparty talentem kompozytorskim nowych członków do tworzenia atrakcyjnych melodyjnych utworów i grupa zagrała melodic heavy metal/AOR z power metalowym turbodoładowaniem, opartym o ultra energiczną grę i wirtuozerię Beyrodta. To zestaw kunsztownie, na poziomie AOR wykonanych kompozycji, a jak bardzo kunsztownie i elegancko, to już można usłyszeć w otwierającym ten LP Caught in Their Wicked Game. Jak zwykle, gdy gra Alessandro Del Vecchio pobrzmiewają zwiewne rock/metalowe klawisze, jak zwykle gdy śpiewa Bormann, są wzruszenia i zachwyty nad jego głosem idealnym do takiej muzyki. Piękne, piękne chórki, piękne aranżacje.
No, przecież There Ain't No Justice, Before You Run to może nic specjalnie oryginalnego, ale jakie to są rock/metalowe wymiatacze! Ile  w tym pasji grania, jakie cechowało taką muzykę w latach 80-tych. Niezwykła elegancja tkwi w wolniejszych kompozycjach zagranych łagodniej, jak we wspieranym elektroniką Circle of Trust, czy też w trochę refleksyjnym Living to Die. Autentyczny hit to zagrany w rytmice hard'n'heavy You Gotta Kick It, w Turn Me Loose odwołują się wprost do najlepszych niemieckich tradycji stadionowego rocka lat 80-tych, podobnie jak w bardzo dynamicznym Born to Be a Fighter. No te vintage klawisze są w obu kompozycjach fantastyczne! Bujający świetną melodią romantyczną Anytime Anywhere to kolejna ozdoba tej płyty.
Warto zwrócić uwagę na jedno. SILENT FORCE nie zniżył się do poziomu radowej komercji w prezentacji jakiejś kolejnej tuzinkowej "pościelowej" ballady. Tylko power rock!
I na zakończenie taki power rock z nieco mroczniejszy momentami, ale ogólnie po raz kolejny super przebojowy w Kiss of Death.

Melodie i wykonanie wsparte są najnowszymi osiągnięciami techniki nagraniowej. Absolutnie klarowny, a przy tym mocny sound, znakomite basy i perkusja, wspaniały ciepły i lekko ostry sound gitary oraz Bormann jako pełen werwy frontman na podium. Achim Köhler jest jednym z twórców tego doskonałego soundu.
W roku 2013 ten album chyba nie został należycie doceniony, bo nie był to jeszcze czas triumfu i rozkwitu takiego grania, który przyszedł kilka lat później. SILENT FORCE tym LP wyznaczył jednak pewne drogi i stał się jednym z pionierów power/rocka z czystej postaci, równie atrakcyjnego dla fanów AOR i hard rocka jak i tych z power metalowego odłamu.
Na pewno też stanowił jakąś inspirację dla późniejszych Mistrzów gatunku jak THE UNITY chociażby.
Na tym LP dyskografia SILENT FORCE się kończy, choć grupa nie została oficjalnie rozwiązana. Muzycy, którzy tworzyli ją w roku 2013 są nadal mocnymi punktami wielu metalowych projektów i zespołów.


ocena: 9/10

new 6.11.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości