Skelator
#1
Skelator - Death To All Nations (2010)

[Obrazek: R-4116308-1355772771-7428.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Birth Of Steel 05:16
2. The Truth 05:01
3. Victory (Henry V) 05:46
4. Circle Of Bloodshed 03:49
5. Symphony Of The Night 07:25
6. For Death And Glory 08:12
7. Stand Up (For Rock And Roll) 06:04
8. Death To All Nations 07:50

Rok wydania: 2010
Gatunek: Epic speed heavy/power metal
Kraj: USA

Skład zespołu:
Jason Conde-Houston - śpiew
Robbie Houston - gitara
Rob Steinway - gitara
Zach Palmer - bas
Patrick Seick - perkusja


SKELATOR to band podziemny, kultowy i istniejący od wielu lat, od zawsze też wierny tradycji klasycznego, nieskażonego nowomodnymi trendami metalu. W ciągu dwunastu lat i istnienia przechodził niezliczone zmiany składu, przewędrował z Kalifornii do Seattle, pozostając jednak w Stolicy Grunge nadal grupą true metalową.
Lata wcześniejsze to liczne nagrania demo, epki i split i ten album to w zasadzie debiut zespołu pełnowymiarowym wydawnictwem, jeśli nie liczyć przedstawionego w formie digital nagranego ponownie w 2007 roku zestawu starych kompozycji "Give Me Metal or Give Me Death" (2008). Metal on Metal Records w lipcu zaprezentował faktyczny debiut płytowy zespołu.
SKELATOR przedstawił utwory nowe, jednak oczywiście w żadnej mierze nienowoczesne. SKELATOR gra muzykę żywcem wyjętą z lat 80 tych XX wieku, opartą o klasyczne wzorce tradycyjnego speed i power metalu z USA z tamtego okresu z odrobiną zagrań kojarzących się z głównym nurtem NWOBHM. SKELATOR dotychczas zawsze proponował także odrobinę szaleństwa, garażowej niechlujności, heavy metalowej prowokacji i wyolbrzymiania, czy może raczej pokazywania w przerysowanej formie true grania. Tym razem przedstawił płytę ułożoną i skrojoną według absolutnie klasycznych schematów z odrobiną epickości, ale bez bojowych hymnów orkiestracji i chórów.
SKELATOR gra prostą muzykę, opartą o dwugitarowy atak, czytelne riffy, proste podziały rytmiczne i bardzo dobre sola, długie, rozbudowane i ładnie wplecione w motywy główne, grane przez drugiego gitarzystę z niezachwianą pewnością siebie. Wokalnie mamy wszystkie klasyczne chwyty, w tym także wysokie ekstatyczne okrzyki i choć trudno Conde-Hudsona zaliczyć do jakiejś czołówki śpiewaków nawet w wąsko pojmowanym amerykańskim speed heavy/power to sprawia wrażenie solidne. Część kompozycji bardzo ładnie prowadzi, nie daje się zagłuszyć ani nie przekrzykuje gitar.
Brzmienie jest bardzo dobre w ramach absolutnie tradycyjnego ustawienia instrumentów z głośną perkusją, gdzie blachy szumią, a bębny grzmią, bas jest czytelny i nie kopiuje riffów gitarzystów, a same gitary ostre, dosyć głębokie, ale bez przesteru czy rozmycia, jaki nawet dziś się nieraz pojawia na albumach ze współcześnie granym oldskulem. Jedynie może solówki gitarowe są w niektórych utworach trochę zbyt schowane, a szkoda, bo ten element jest atutem płyty.
Same kompozycje nie wybiegają poza standard, do jakiego przyzwyczaiły słuchaczy zespoły z lat 80tych, kilka z nich jest długich, co nieco zaskakuje jeśli wprost rozumieć słowo speed w określeniu gatunku, jaki SKELATOR obecnie gra. Tym razem Amerykanie ten speed traktują jako pewien dodatek, szybsze granie jest, pojawia się w wielu kompozycjach, nie jest jednak ich fundamentem. Utwory długie zawierają urozmaicenia w postaci wstawek z wolniejszym graniem, pojawiają się łagodniejsze momenty, trochę motywów typowych dla epic metalu, jest również tradycyjne wokalne "ooooo ooooo".
Brakuje tu może rasowych killerów epicko bojowych, ale Death To All Nations wypada bardzo dobrze podobnie jak i Birth Of Steel. Czasem jednak kapitalne otwarcie jak w Victory (Henry V) prowadzi trochę donikąd. Brak też prawdziwego hymnu metalowego. Taką funkcję pełni tu Stand Up (For Rock And Roll) jest jednak tylko średni i nie wiem czemu, ale mam skojarzenia z pewnymi kompozycjami THOR granymi w stylu "metal for metal" na wielu jego albumach. Zwłaszcza refren budzi takie skojarzenia.

Ogólnie SKELATOR zaprezentował neutralny album i bezpieczną wycieczkę w przeszłość. Kopalny metal w amerykańskiej tradycji, solidny, choć bez błysku i trochę wyrachowany.
Ważne jednak, że tradycja nie ginie.



Ocena: 7.5/10

16.07.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Skelator - Agents of Power (2012)

[Obrazek: R-5966992-1407769582-3819.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Agents of Power 04:52
2. Gates of Thorbardin 05:30
3. Dream Dictator 06:15
4. Rhythm of the Chain 04:15
"Elric: The Dragon Prince (A Tale of Tragic Destiny in 12 Parts)"
5. Overture 04:18
6. Elric: The Dragon Prince 05:15
7. Pulsing Cavern 00:34
8. Stormbringer and Mournblade 02:49
9. The Young Kingdoms 01:29
10. The Dark Tower 03:27
11. Cymoril 03:47
12. Rubble and Ash 04:01
13. Fate, the Dreadful Curse 01:59
14. Elric: The Kinslayer 01:52
15. Bane of the Black Sword 06:16
16. Outro 02:21

Rok wydania: 2012
Gatunek: Epic Heavy/Power metal
Kraj: USA

Skład zespołu:
Jason Conde-Houston - śpiew
Robbie Houston - gitara
Rob Steinway - gitara
Zach Palmer - bas
Patrick Seick - perkusja


Coraz bardziej popularny i coraz mniej podziemny i niezależny SKELATOR z Seattle postanowił zarobić w końcu na określenie epic, którym w przypadku definiowania ich muzyki szafowano nieco na wyrost i nagrał w znacznej mierze konceptualny album oparty o literaturę fantasy pióra Michaela Moorcocka. Album w końcu kwietnia wydała włoska wytwórnia Metal On Metal Records.

Pierwsze cztery kompozycje są z nią niepowiązane i to numery typowe dla ostatnich dokonań SKELATOR - bardzo true speed heavy power w amerykańskiej tradycji, jak żywcem wyjęty z lat 80tych dynamiczny, ale ozdobiony bardzo melodyjnymi gitarowymi ornamentacjami utwór tytułowy.
Wolniejszy i dostojny fantasy rycerski epic heavy "Gates of Thorbardin" jest wyjątkowo udany i pokazuje, że siła grupy nie polega tylko na pędzeniu do przodu duetu gitarzystów Steinway - Houston. Kapitanie pobrzmiewa mix epiki MANOWAR z rytmiką JUDAS PRIEST w "Dream Dictator" i ten numer po prostu powala, także wyjątkowo potężnymi partiami basu i sposobem budowania klimatu w części instrumentalnej. Rewelacyjną pierwszą część albumu zamyka niczym nieustępujący poprzednikom "Rhythm of the Chain" i tu już mamy zdecydowanie mocno po amerykańsku odegrany JUDAS PRIEST z lat... 70tych.
Petarda.
Zasadnicza część albumu, czyli opowieść o Księciu Smoków Elricu w formie przypomina albumy VIRGIN STEELE i jest tu sporo interludiów, deklamacje, długie ciężkie intro instrumentalne "Overture" i nawiązujące do niego w formie nokturnowe "Outro". Jest także umiejętnie budowany klimat rozwijającej się opowieści, w stylu muzycznym najbliższy zapewne metalowemu stopowi MANILLA ROAD i "Invictus" VIRGIN STEELE, co słychać już w akustycznie rozpoczynającym się surowym i dumnym "Elric: The Dragon Prince". Jest jednak i ta rozpoznawalna dla SKELATOR rozrywająca głośniki speedowa energia w rozpruwającym "Stormbringer and Mournblade" trwającym niecałe trzy minuty czy też znacznie bardziej surowym i posępnym "Rubble and Ash". Tak przy okazji - Jason Conde-Houston jest w życiowej formie. Kapitalny występ na cały albumie a barbarzyńskie wysokie zaśpiewy zdumiewające po prostu. Mordercze natarcia basu i perkusji także godne podziwu na tej płycie i za basowe pomruki dla Zacha Palmera Złoty Miecz się należy.
Fantastycznie SKELATOR rozgrywa "The Dark Tower" true metal najczystszej wody szczery i soczysty z pięknymi solówkami gitarowymi o neoklasycznym pochodzeniu oraz wycisza wszystko w smutnej delikatnej poetyckiej balladzie akustycznej "Cymoril" czy też pieśni barda "Fate, the Dreadful Curse". Pięknie współgra króciutki szybki "Elric: The Kinslayer" z classic epic heavy metalowym "Bane of the Black Sword", w którym SKELATOR umiejętnie wykorzystał elementy thrashowej rytmiki i ciekawy z lekka orientalny motyw gitarowy. Jest tu jednak przede wszystkim dramatyczność i monumentalizm mimo stosunkowo szybkiego tempa.

Z wielką przyjemnością słucha się tej epickiej opowieści o Elricu, gdzie dłużyzn brak, a fabuła opowiedziana została z wielkim wyczuciem w budowaniu narracyjnego napięcia.
W sferze produkcyjnej album bez zarzutu. Moc gitar wielka, selektywność wszystkich instrumentów wzorcowa. Umiejscowienie w tym wszystkim głosu Jasona Conde-Houstona pomiędzy nimi także doskonałe i słyszalny jest cały czas mimo potęgi ryczących gitar.
Rewelacyjny album. SKELATOR Rules!


Ocena: 10/10

27.04.2012
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Skelator - King of Fear (2014)

[Obrazek: R-6917758-1429466282-1670.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. King of Fear 04:41
2. Stronger than Steel 04:26
3. Temple of the Witch 04:42
4. Sword of the Dawn 05:48
5. Raging Demon 04:12
6. Curse of the Black Hand 04:33
7. Test the Metal 03:38
8. Honor Is Life 04:53
9. Necromancer 04:53

Rok wydania: 2014
Gatunek: Epic Heavy/Power metal
Kraj: USA

Skład zespołu:
Jason Conde-Houston - śpiew
Robbie Houston - gitara
Rob Steinway - gitara
Rah Davis - gitara basowa
Patrick Seick - perkusja


"Kings Of Fear" to czwarty album SKELATOR wydanyw listopadzie 2014 przez amerykańską wytwórnię Swords and Chains Records, W składzie zespołu ponownie w 2013 pojawił się basista Rah Davis, który występował już w tej grupie wcześniej, w latach 2004- 2006.

Tym razem SKELATOR chyba nie miał aż takich doskonałych pomysłów jak w przypadku "Agents of Power" i ponownie zagrał nieco zachowawczy i sztywno oparty o amerykański epicki USPM, ani zanadto agresywny, ani, niestety realnie mało epicki.  Tytułowy "King of Fear" jest dosyć surowy i robi dobre wrażenie w ramach rycerskiej opowieści w dosyć szybkim tempie, w stylistyce MANOWAR, ale już kolejny Stronger than Steel jest po prostu fatalny. Prymitywna słodycz wylewa się i z melodii i z ugrzecznionego solo gitarowego, a całościowo przypomina to nie granie typowe dla USA, a dla niemieckiego Zagłębia Ruhry z opcji "amatorskie zespoły ligi okręgowej". To samo można powiedzieć i o Necromacer. Temple of the Witch zaczyna się dosyć ciekawie od riffów zwiastujących ciekawą historię muzyczną, jednak i tu rozwija się to w bardzo przeciętny heavy/power z bardzo marnymi refrenami, nieuzasadnionymi zwolnieniami. Ogólnie nieinteresujące to jest... Wysokie wokale Jasona Conde-Houstona tym razem nietrafione, nie tylko zresztą w tej kompozycji.

Jakoś nie ma tu pomysłu na oryginalne, dobre melodie, a jak się słyszy te solowe wstawki w Sword of the Dawn, to zachodzi pytanie, czy to naprawdę SKELATOR. No, może ta wolna majestatyczna jest tu bardzo dobra, ale wobec tego można było na tym właśnie oprzeć całość. Trochę to mdłe wrażenie zaciera Raging Demon, surowy, drapieżny, i zagrany w takich tempach, w jakich SKELATOR naprawdę niszczy. Tak, to jest bezwzględne speed/power w stylu SKELATOR. Utrzymują go w bardzo dobrym, klasycznie amerykańskim Curse of the Black Hand, z wysokimi afektowanym zaśpiewami Jasona Conde-Houstona, i zadziornymi atakami gitarzystów w partiach solowych. Co z tego, gdy w Test the Metal  grają ponownie nijaki power metal, generowany w USA przez zazwyczaj zespoły tylko uważające się za kategorię epic power. Kilka riffów powtarzanych w kółko, slaby refren... Test tego metalu wypada negatywnie.Honor Is Life jest najbliższy temu co SKELATOR zaproponował w swojej opowieści o Elricu i realnie to najbardziej zapadająca w pamięć kompozycja z "King of Fear". Szkoda, że starczyło inwencji na tylko jeden taki wspaniały epicki heavy/power metalowy numer. Pięknie, wspaniale, ale po prostu za mało tego, zdecydowanie za mało.

Forma wokalna Jasona bardzo dobra (Honor Is Life! - kapitalne epickie wokale), gitarzystów dosyć przeciętna. Jakby uszła z nich część energii. Sekcja rytmiczna gra po prostu to, co powinna, bez sensacji i fajerwerków. Kapitalne jest ustawienie potężnej perkusji na tym albumie, gitary natomiast jak zwykle ustawione na poziomie klasycznego soundu US Power z lat 80tych.
Ten album jest zdecydowanym krokiem w tył. Trzy numery na poziomie, jakiego należałoby oczekiwać od SKELATOR i mnóstwo łupaniny to słabo. Niespójne to, niezborne, a miejscami po prostu zawstydzające. Ostatecznie jednak kilka killerów ciągnie w górę i mimo wielu mankamentów tę płytę można uznać za dobrą (tylko).
Honor Is Life!


ocena: 7/10

new 7.12.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Skelator - Cyber Metal (2019)

[Obrazek: R-13809251-1566128575-8168.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Cyber Samurai 04:22
2. Cast Iron 04:06
3. The Hammer 05:05
4. Highlander 05:18
5. Akira 04:54
6. Erlkonig 04:20
7. Seven Scars 05:53
8. Psychic Silver Wheels 06:10

Rok wydania: 2019
Gatunek: Heavy/Power metal
Kraj: USA

Skład zespołu:
Jason Conde-Houston - śpiew
Robbie Houston - gitara
Rob Steinway - gitara
Darin Wall - gitara basowa
Patrick Seick - perkusja


W czerwcu 2019 przypomniał o sobie piątą płytą SKELATOR. Nowy basista Darin Wall wprowadził się do zespołu już w 2017 roku na singlu "Cast iron", który też został tu umieszczony. LP wydała włoska Gates of Hell Records i to tez poniekąd świadczy o obecnej kondycji amerykańskiego rynku wydawniczego w obszarach tradycyjnego heavy metalu.

"Cyber Metal" wbrew nazwie to album z muzyką bardzo tradycyjną. SKELATOR zawsze był głęboko zakorzeniony w tradycji amerykańskiego grania speed. power i classic heavy i pod tym względem nic się nie zmieniło. Łącząc te gatunki, jest się przewidywalnym, jasne są inspiracje, odniesienia, cytaty. Im lepsze odniesienia i inspiracje, tym lepsza muzyka się pojawia.
SKELATOR te pięć lat przerwy pomiędzy albumami nie wykorzystał specjalnie dobrze. Już poprzedni LP można było określić jako mało pomysłowy, ale w 2019 realnie interesujących odniesień i pomysłów brak. Trudno być interesującym, jeśli się tworzy kompozycje w stylu tak bezbarwnych zespołów jak ICARUS WITCH czy IGNITOR, i zaprezentowany dwa lata wcześniej Cast Iron już był pewnego rodzaju sygnałem.
SKELATOR chce być jednocześnie true przebojowy i tradycyjnie surowy. Chce grać USPM, ale tak, żeby to było równocześnie mainstreamowo strawne. Chce być także epicki, ale nic z tego nie wychodzi w nad wyraz przeciętnym Cyber Samurai. No, dobre jest dynamiczne rozgrywanie Cast Iron w stylu MAJESTY z większą dawką mocy, ale w sumie to tylko po prostu rzemieślniczy i przewidywalny heavy metal klasyczny. SKELATOR trochę markuje moc przekazu i typowe true granie w średnich tempach w The Hammer wydaję się nieco wymęczone i sztuczne napompowane energią, której tu realnie nie ma.
Oczywiście SKELATOR zawsze czymś pozytywnie zaskoczy i tu z pewnością wysokiej klasy kompozycja jest jakże amerykański Highlander, zagrany potężnie i z ogromną dawką realnej metalowej epiki. Jest znakomita melodia, jest znakomita oprawa gitarowa, także w morderczych solach, a z tym na "Cyber Metal' jest różnie. W tej kompozycji jednak SKELATOR pokazuje, że jak chce coś zrobić w swoim starym stylu, to potrafi. Tak, tu jest moc SKELATOR! Bardzo dobry jest także surowszy Akira w speed/power tradycji, ale już zabrakło tego ostatniego szlifu, szczególnie w refrenie.
Prężenie metalowych muskułów w heroicznym Erlkonig jest nieco naciągane, jak na metalową prawdę próbuje naciągać ICARUS WITCH. Jasne, że to dobry numer, ale to tylko chleb powszedni US heavy metalu, zagrany sprawnie przez doświadczoną ekipę. Podobnie zresztą Seven Scars, który zaczyna się interesująco w wolnym tempie, a potem jest już heavy/power w ogranej formule, sztywno i zachowawczo podanego grania rycerskiego. To wszystko jest solidne, ale słuchacz pozostaje widzem, który nie sięga po swój topór ani miecz.
Po co ta ohydna elektronika w Psychic Silver Wheels? To zapewne poniekąd ten "cyber metal' chyba... To zakończenie albumu jest katastrofalne i przypomina popisy JUDAS PRIEST z "Turbo". Już widzę tych kierowców wielkich ciężarówek na pustynnych autostradach międzystanowych i jak to rozbrzmiewa w ich klimatyzowanych kabinach. No, chyba że wolą country.... Dramat po prostu. Ta kompozycja nie pasuje do dosyć jednolitej stylistyki albumu i umieszczona na końcu bardzo obniża ogólne wrażenie.

A ogólne wrażenie jest w sumie pozytywne. Pozytywne, bo Jason Conde-Houston śpiewa dobrze, wykorzystując cały arsenał wokalnych środków wyrazu metalowego Made In USA, sekcja rytmiczna jest solidna, a gitarzyści parokrotnie rehabilitują się za ogólną powszedniość. Także brzmienie jest bardzo dobre, soczyste, ostre, mięsiste w gitarach i odpowiednio głośne, jeśli chodzi o perkusję. Jest to LP wyprodukowany pod tym względem lepiej niż poprzedni.
Jeden Highlander to trochę za mało, by mówić o triumfalnym powrocie SKELATOR na pozycje niszczycielskiego "Agents Of Power".  Podsumowując - metalowy chleb powszedni z USA rozegrany sprawnie przez doświadczoną ekipę, którą chyba stać na więcej.


ocena: 7,2/10

new 15.09.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości