Soul of Steel
#1
Soul of Steel - Destiny (2011)

[Obrazek: R-2862956-1304522507.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Intro 01:24
2. Swordcross 04:38
3. Running In The Fire 05:16
4. Reborn 05:40
5. Wild Cherry Trees 03:48
6. Till The End Of Time 03:21
7. Endless Night 06:56
8. Wings Of Fire 05:55
9. Destiny 05:05

Rok wydania: 2011
Gatunek: melodic power metal
Kraj: Włochy

skład zespołu:
Gianni Valente - śpiew
Nicola Caroli - gitara
Valerio De Rossa - gitara
Daniele Simeone - instrumenty klawiszowe
Vito Laghezza - bas
Lorenzo Chiafele - perkusja


Jest to kolejny debiut z Włoch i kolejna ekipa grająca power metal. Ekipa z okolic Tarentu prezentuje swój pierwszy album nakładem słynnej wytwórni Underground Symphony w końcu stycznia 2011.
Nie jest to wyniosła sztuka dla sztuki LABYRINTH, nie jest to pełen rozmachu styl RHAPSODY OF FIRE, nie jest to też kopiowanie HELLOWEEN przez TRICK OR TREAT.
MARTIRIA? Może trochę tak, bo to ciepły power metal o rycersko-epickim zabarwieniu, ale bez szczęku oręża i teatru THY MAJESTIE.
To proste i szczere granie w "Running In The Fire" z wokalistą o przyjemnym, niewyrobionym jeszcze głosie, ale głosie prawdziwym i wyrażającym prawdziwe emocje. Dominują gitary, proste sola i odrobiną instrumentów klawiszowych, tylko gdzieś towarzyszących w tle i długich, progresywnych pasaży klawiszy z HIGHLORD czy KALEDON tu nie ma. Naiwne może są te galopady, jak w "Reborn", a i sekcja rytmiczna wiele tu nie pokazuje, ale czy to zawsze musi być chirurgiczna precyzja SECRET SPHERE czy ARTHEMIS? Przecież nie. Ładny jest akustyczny z pianinem "Wild Cherry Trees". Ładny, przyjemny, odprężający.
Ta muzyka SOUL OF STEEL jest bardzo prosta i wyraża rzeczy proste. Metal nie musi być skomplikowany, aby mógł się podobać. "Till The End Of Time" może się podobać właśnie dlatego, że te środki wyrazu są tu proste. Jest chwytliwy motyw główny, ciepły refren, jest też wiara w to, co się robi. Metal musi być szczery, bo ta muzyka wyrasta z rocka, a ten był zawsze szczery i prawdziwy. Tak, takie granie, jak w "Endless Night" było już nie raz, zwłaszcza we Włoszech, ale to granie tym razem rycerzy łagodnych. To nie jest zaawansowane technicznie granie, jest jednak jasne i promienne, a takiego jest w epoce metalowej brutalizacji coraz mniej. Fajna jest ta końcówka albumu. Bardzo dobrze się słucha tych zagranych nie za szybko opowieści bardów, zwłaszcza "Wings Of Fire", ale i też spokojny balladowy utwór "Destiny" jest taki wyważony i ogrzany południowym słońcem.

Ta płyta młodej ekipy nie mogła powstać w Szwecji czy Niemczech. Musiało ją ogrzać śródziemnomorskie słońce. Także pod względem miękkiego brzmienia, które dojrzewało w jasnych promieniach. Ładne to brzmienie, innego tu z pewnością dobranego być nie mogło.
Jasne, że to nie jest zespół wirtuozów. Wiele by można tu wytknąć błędów, wiele poprawić... Tylko po co? Wtedy to pewnie już by nie był SOUL OF STEEL.
Dobra płyta z prostym, szczerym graniem.



Ocena: 7.7/10

28.01.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Soul of Steel - Journey to Infinity (2013)

[Obrazek: R-5115968-1384932076-5117.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Aeternum Tormentum 02:10
2. Through the Gates of Heaven 07:21
3. Shadows of the Past 05:54
4. Neverland 06:04
5. Waiting For 05:58
6. The Fallen Angel 03:14
7. Journey to Infinity 05:13
8. Like a Memory 06:01
9. Secret Words 04:48
10.Portrait of My Last Dream 05:28
11.Last Desire 06:4
12.Eternal Life 07:38
13.Last Desire (acoustic version) 05:13 (bonus)

Rok wydania: 2013
Gatunek: melodic power metal/ heavy metal
Kraj: Włochy

skład zespołu:
Gianni Valente - śpiew
Nicola Caroli - gitara
Valerio De Rossa - gitara
Daniele Simeone - instrumenty klawiszowe
Dario Di Francesco - gitara basowa
Lorenzo Chiafele - perkusja


SOUL OF STEEL i jego druga płyta "Journey to Infinity"z 2013 roku.

No cóż, na pewno więcej SOUL w melancholijnych, nastrojowych kompozycjach, zaś STEEL bardzo mało.
Zresztą i power metalu jakoś mało i raczej mamy tu do czynienia z czymś w rodzaju melodyjnego heavy metalu, bez szczególnej energii wykonania, choć w pewnej rozpoznawalnej własnej manierze.
Sztandarowy i wyznaczający kierunek muzyczny całości jest tu na pewno Through the Gates of Heaven i w zasadzie cała płyta toczy się tym muzycznym torem, choć czasem nieco szybciej. Gdy wolniej, to jest raczej nudno w pastelowym Neverland, czy zagranym na bazie pianina The Fallen Angel i zaśpiewanym w mieszanym duecie z Tiziana Brescia, której głos jest bardzo ładny i przyjemny, a co więcej brzmi niezwykle profesjonalnie. Jej warto tutaj posłuchać uważniej. Z wykorzystaniem pianina i smyczków zrobiony został nastrojowy Like a Memory i to nie jest złe, nie nie jest... Coś tu jest w tym wokalu i w tych gitarowych pełnych smutku ornamentacjach. Rozległy, nostalgiczny refren... Dobre...
Takich natomiast bazujących na LABYRINTH numerach jak tytułowy Journey to Infinity oraz finałowy Eternal Life,  to już chyba włoskie zespoły nagrały stanowczo za dużo. Za to mój cichy faworyt to prosty i utrzymany w umiarkowanie szybkim tempie Secret Words, i taki power metal grają tylko chyba właśnie Włosi.  Rozumiem spokój muzycznego przesłania, ale tego zbyt pastelowego grania jest tu nieco za dużo. Festiwalowego przytulankowanego rock/ metalu także i szczególnie to słychać w refrenie Last Desire.  Do najlepszych kompozycji należy Waiting For generyczny dla włoskiego melodic power z klawiszami, ale jest tu wymagana energia i dobra melodia, która wydobywa się powoli i rozkwita w refrenie.

Gianni Valente, gdy jest bardziej ekspresyjny, wypada momentami znakomicie, ale ogólnie brak mu charyzmy. Tu potrzeba naprawdę więcej emocji i zaangażowania nie tylko w najbardziej dramatycznych fragmentach, ale w każdej sekundzie, gdy śpiewa. Praca gitarzystów taka sobie, trudno te sola uznać za wysokiej klasy.
Sound jest przeciętny, ostry, przerysowany. To słychać w gitarach zupełnie nieprzystających do ciepłych, lekko melancholijnych kompozycji. Więcej głębi, więcej ciepła by się przydało. Za to bardzo dobra realizacja instrumentów klawiszowych i pianina.
Debiut tego zespołu był jednak mimo różnych niedociągnięć ciekawszy.


ocena: 6,5/10

new 3.08.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Soul of Steel - Rebirth (2019)

[Obrazek: R-14573465-1577399594-5599.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Dracarys 01:31
2. Oblivion 05:18
3. Brothers in Arms 06:18
4. Sailing to My Fate 05:10
5. Blessing in Disguise 03:50
6. The Devil’s Bride 05:30
7. A Margin of Life 06:05
8. It's My Turn 05:36
9. Trail of Death 08:24
10.Perfect Illusion (Lady Gaga cover) 02:51

Rok wydania: 2019
Gatunek: melodic power metal
Kraj: Włochy

skład zespołu:
Gianni Valente - śpiew
Nicolas Coppola - gitara
Salvo De Stratis - gitara
Alessandro Saracino - gitara basowa
Lorenzo Chiafele - perkusja
oraz
Andrea De Paoli - instrumenty klawiszowe


Na długie lata o SOUL OF STEEL ucichło, ale żyją i nagrali trzeci album "Rebirth" (znaczący tytuł...) wydany przez Revalve Records we wrześniu 2019 roku. Zmiany w składzie są rewolucyjne, bo nowi są obaj gitarzyści oraz basista, brakuje klawiszowca, a wszyscy nowi to postacie to tej pory bliżej nieznane.

Na początku jest niezłe symfoniczne intro Dracarys, na końcu sympatycznie zagrany cover Lady Gaga (no tak, niestety...), natomiast zasadnicza zawartość tego albumu to kompozycje długie, jakie ta grupa lubi grać od roku 2013.
Progresywnie, dynamicznie i melodyjnie się to rozpoczyna w Oblivion i tak można by powiedzieć bardziej zdecydowanie power metalowo niż kiedyś. Może i ta melodia nie jest nazbyt oryginalna, ale to jest chwytliwe i dobrze podane. Słychać tu sporą ochotę do gry oraz to, że nowi gitarzyści wiedzą, o co tu chodzi. Grają bardzo dobrze i w tej kompozycji i w pozostałych. Ponadto może się podobać Valente. Jakby "zmężniał i wydoroślał" i to mocny wokal, bardzo dobry technicznie. Dobra, powiem wprost - Valente śpiewa po prostu wspaniale w przekroju całego albumu.
Jest tu także gość honorowy i jest nim oczywiście jak zwykle Roberto Tiranti, który gościnnie dewastuje w Brothers in Arms  w towarzystwie Marco Basile z DGM, którym przygrywa Simone Mularoni też z DGM oraz na klawiszach sam Andrea De Paoli (ex LABYRINTH). Co tu dużo mówić, po prostu to jest bardzo dobre, bardzo dobre w przebojowym, nowoczesnym potraktowaniu progresywnego power metalu. Momentami ta ekipa tu po prostu miażdży!
SOUL OF STEEL jest przebojowy, jest przebojowy w przyjemny nienachalny sposób w pełnych rock metalowego feelingu numerach Sailing to My Fate, o bogatych aranżacjach zgrabnych partiach instrumentalnych. To samo można powiedzieć o nieco bardziej dramatycznym, krótkim i zwartym Blessing in Disguise, po którym następuje pełen uroku, ciepły i poruszający The Devil’s Bride. Tego się słucha wybornie, to samo płynie w głąb duszy. Och, A Margin of Life jest fenomenalny. Co za melodia, co za swoboda w tym umiarkowanie szybkim graniu, jak wewnętrzna siła w tym tkwi i jaka pewność siebie przebija. Miazga! Potem znowu niebywała nastrojowość It's My Turn... Po prostu piękne, po prostu piękne... I jeszcze więcej nastroju i perfekcji w tworzeniu klimatu w Trail of Death. Coś niebywałego po prostu, słucha się tego zapartym tchem od pierwszej do ostatniej sekundy. Co ciekawe raczej mało to włoskie, to raczej coś skandynawsko - amerykańskiego. Zresztą czy to takie ważne? Ważne, że to jest majstersztyk i tyle.

Brzmienie tej płyty jest po prostu fenomenalne. Absolutny majstersztyk w połączeniu tradycyjnego soundu włoskiego z nowocześniejszymi trendami, pełna perfekcja w realizacji planów dalszych, kapitalne ustawienie gitar basu i perkusji i do maksimum wykorzystane możliwości uwypuklenia zalet wokalu Valente. No i kto zrobił taki sound? Tak, tak, wiadomo kto, ten Mistrz, który tu skromnie podgrywał na gitarze Tytanom w Brothers in Arms. To jest jednak Geniusz Soundu!
Tak się przez lata podśmiewano z SOUL OF STEEL, że to zespół słaby, zespół bardzo dalekiego zaplecza, a tu wracają i prezentują doskonały power metal, który w pełni zadowolić może fanów włoskiego, lekko progresywnego, a przy tym bardzo chwytliwego i przebojowego grania, zagrany w bardzo pewny siebie sposób z ogromną wprawą i technicznie bez zarzutu (kolejni znakomici gitarzyści się we Włoszech ujawnili!).
Godny polecenia album z muzyką wysokiej klasy, przywracający wiarę, że z Italii nadal można spodziewać się dobrej metalowej muzyki spoza zaklętego kręgu najbardziej zasłużonych ekip.
Piękne "Odrodzenie" SOUL OF STEEL.


ocena: 9,8/10

new 21.09.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości