Steel Attack
#1
Steel Attack - Where Mankind Fails (1999)

[Obrazek: R-3293027-1501196849-3867.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Dragon's Skull 05:47
2. Where Mankind Fails 04:11
3. Island of Gods 05:41
4. Heading For the Lair 04:47
5. Village of Agabha 04:31
6. The Furious Spirit of Death 03:21
7. The Creation Of Be-Lou (The Tragic Kingdom Part I) 08:01
8. The Awakening (The Tragic Kingdom Part II) 05:24
9. Thunder Knight 05:10
10. Forgotten Land 04:45

Rok wydania: 1999
Gatunek: power metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Steve Steel (Stefan Westerberg) - śpiew, bas
Dennis Vestman - gitara
John Allan Forssén - gitara
Andreas De Vera - perkusja
Petri Kuusisto - instrumenty klawiszowe (gościnnie)


Szwecja była krajem, który z melodyjnym rycerskim power metalem ruszył w końcu ubiegłego stulecia najodważniej. Tych zespołów pojawiło się wiele lepszych, gorszych, mniej lub bardziej długowiecznych. Jednym z nich był STEEL ATTACK o nazwie nawiązującej do najlepszych tradycji true grania lat 80-tych i kierowanej przez wokalistę i zarazem basistę Steve Steela, czyli Stefana Westerberga, który znany był również jako perkusista, grający w zespołach proponujących znacznie cięższą death i death thrashową muzykę.
Tu jest jednak szybki power metal w klasycznych klimatach Smoka I Miecza jaki zdominował przełom wieków w Szwecji i nie tylko tam. Zespół podpisał kontrakt z niemiecką wytwórnią AFM Records, która wydała debiut STEEL ATTACK w czerwcu 1999 roku.

Westerberg to znakomity perkusista, jednak jako wokalista się niczym nie wyróżnia. Siła głosu nieduża i przy dosyć ciężkich, ale i tak nie nadmiernie ciężkich gitarach, trochę ginie wśród nich.
Galopady, szybkie tempa, prosty rycerski klimat. Sporo w tym wczesnego BLIND GUARDIAN i tego melodyjnego speed metalu jaki popularny był w Europie w końcu lat 80-tych.
Dobre są te kompozycje ubarwione licznymi solami gitarowymi i jasnym przesłaniem muzycznym jak 'Dragon's Skull" czy "Where Mankind Fails" z bardzo melodyjnym refrenem i chórkami, bardzo lekkimi. Od czasu do czasu zwalniają nieco i pojawia się ostrzejszy wokal i nieco epiki "Island of Gods" z pewnymi rozwiązaniami w stylu VIRGIN STEELE.
Jednak Steve Steel to nie taka stal jak VIRGIN STEELE i choć grają zgrabny power metal, to klimat tych nagrań nie porywa.
Takie to dosyć podobne do siebie kompozycje i gdy pojawia się Heading For the Lair", to wydaje się, że już tu grali wcześniej. Zespół często nawiązuje to stylistyki grup amerykańskich poprzedniego dziesięciolecia, co słychać w niezbyt szybkim dumnym "Village of Agabha" i to najbardziej interesująca kompozycja z pierwszej części albumu, melodyjna, ale zarazem surowa w formie.
Wstępem do bardziej złożonej części drugiej płyty jest zgrabny, instrumentalny "The Furious Spirit of Death" o wyraźnych cechach neoklasycznych i zbudowany na zasadzie gitarowej opowieści. Bardzo dobrze to zostało gitarowo rozegrane, trzeba to przyznać. Jest tu też nieco instrumentów klawiszowych, których ogólnie na płycie niewiele i tylko gdzieś w pewnych momentach budują dodatkowy plan. Dwuczęściowy "The Tragic Kingdom" to próba zagrania bardziej epickiego i z większym rozmachem, jednak zespół nie wydaje się na to przygotowany. W efekcie mamy utwór bardzo melodyjny, pełen gitarowych ozdobników, wokalu budowanego na wzorcach symfonicznych, nieco muzycznego teatru, ale w ostatecznym rozrachunku, to taki co najwyżej dobry włoski flower power bez klawiszowych natarć i zagrany ciężej. Solówki jednak przedniej marki i tu klawisze są zupełnie niepotrzebne. Niezłe są dwa ostatnie utwory wolniejszy "Thunder Knight" i ultra szybki "Forgotten Land" z kolejnym, nieco przesłodzonym refrenem.

Ogólnie, dużo w tym wszystkim DRAGONFORCE tyle, że od czasu zwalniają poniżej granicy Mach1.
Brzmienie średnie, chyba że określona surowość była z góry zaplanowana, choć te bardzo łagodne chórki nieco temu przeczą. Obok gitarzystów na wyróżnienie zasługuje energiczna i pełna zapału gra perkusisty Andreasa De Vera, momentami może nawet zbyt energiczna...
W porównaniu z innymi zespołami startującymi równolegle, STEEL ATTACK wypada dobrze, na pewno lepiej, niż grający podobną muzykę ZONATA.
Płyta zapewniła zespołowi znaczące miejsce w grupie młodych szwedzkich power metalowych wilków i stała się przepustką do długoletniej owocnej kariery i sporego uznania słuchaczy.


Ocena: 7,7/10

23.10.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Steel Attack - Fall Into Madness (2001)

[Obrazek: R-2939347-1490345923-9114.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Fall Into Madness 04:22
2. The Beast 04:59
3. Guardians 04:13
4. Holy Swordsmen 05:28
5. Judgement Day 05:50
6. Wings of Faith 06:15
7. Clearing the Mind 04:34
8. Fireballs 04:31
9. Defender of the Crown 05:24

Rok wydania: 2001
Gatunek: power metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Steve Steel (Stefan Westerberg) - śpiew, bas
Dennis Vestman - gitara
John Allan Forssén - gitara
Roger Raw (Roger Enstedt) - perkusja
Petri Kuusisto - instrumenty klawiszowe (gościnnie)

Jest to druga płyta szwedzkiego STEEL ATTACK, na której zespół ponownie przedstawił power metal z kręgu rycerskiego fantasy. Tym razem zagrał już nowy perkusista Roger Enstedt z death metalowej ekipy WOMBBATH, tu przybierając pseudonim Roger Raw. Płyta została ponownie wydana przez AFM Records, w czerwcu 2001 roku.

Ukrywać się pod pseudonimami zespół nie musiał. To bardzo dobra płyta z power metalem mocniejszym, niż grała większość grup szwedzkich w tym czasie, zgranym duetem gitarzystów i energiczną sekcją rytmiczną. Wokalnie Steve Steel zrobił spory postęp, śpiewa pewniej i już nie jest zdominowany przez gęste gitarowe riffy gitarzystów, odpuszczających tu raczej rzadko. Szybkie, momentami bardzo szybkie granie na granicy speed metalu i dużo łagodnych w tym zagrań i wokali w refrenach. W "Fall Into Madness" nieco niebezpiecznie zbliżają się do stylu niemieckiego z rejonów GAMMA RAY i zresztą ogólnie ta płyta jest bliższa melodic power niemieckiemu. Grupa próbuje balansować na granicy mocniejszego grania i tworzenia prostych, wpadających w ucho melodii, udaje się to znacznie lepiej, niż na debiucie i to słychać w bardzo udanym "The Beast" czy mającym w sobie sporo rozmachu "Guardians". Atakują gitary z rzadka wspierane klawiszami i galopada w "Judgement Day" jest wyśmienita. Zespół wreszcie wypracował metodę ekspozycji doprawdy atrakcyjnych refrenów na tym albumie i tu nie można niczego zarzucić. Wolniejszy epicki "Holy Swordsmen" to znakomite długie wybrzmiewania gitarowe, uroczysty, chłodny klimat i to zdecydowanie utwór na tym albumie się wyróżniający.
Sola tym razem są nieco prostsze i bardziej wpasowane w główną melodię, nadal jednak obaj gitarzyści zadziwiają momentami czasem prostymi, a jakże dopracowanymi zagrywkami, jak w "Wings of Faith" czy podobnie "Clearing the Mind". Prosta recepta - rycerska melodia, ekspresyjne wykonanie i pewność siebie. Niezwykle pewny siebie jest STEEL ATTACK na tej płycie i odważnie gra te dopracowane, proste numery. Tym razem idealnie utrafili z zaczerpywaniem pomysłów z power metalu amerykańskiego i tu najbardziej to słychać w "Fireballs". Jednocześnie to jest sprytnie unowocześnione przez dodanie szczypty folkowych klimatów i typowych dla europejskiego stylu gęstych gitarowych faktur.
Na koniec zgrabny "Defender of the Crown" z najlepszym wokalnym popisem Westerberga.

Dynamiczny, atrakcyjny, rycerski power metal co ciekawe, ze spokojną, wyważoną grą death metalowego perkusisty. Z dużym wyczuciem gra i ta płyta perkusją przeładowana nie jest.
Brzmienie jest kapitalne. Jest po prostu wzorcowe w tych stalowych gitarach ostrych jak brzytwy, w ustawieniu sekcji rytmicznej i głośności wokalu.
Ta płyta należy do klasycznych albumów szwedzkiego power metalu.
Żyleta.

Ocena: 8,9/10

24.10.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Steel Attack - Carpe DiEnd (2008)

[Obrazek: R-3548347-1431265044-8782.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Carpe DiEnd 00:51
2. The Evil In Me 05:09
3. I Keep Falling 04:52
4. Holy Is Evil 05:02
5. Perpetual Solitude 04:35
6. For Whom I Bleed? 03:58
7. Angels 05:13
8. Entrance To Heaven Denied 04:35
9. Crawl 05:08
10. Never Again 04:34
11. Beyond The Light 04:30

Rok wydania: 2008
Gatunek: Power Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Ronny Hemlin - śpiew, instrumenty klawiszowe
John Allan Forssén - gitara
Simon Johansson - gitara
Johan Löfgren - bas
Peter Morén - perkusja


Na każdy zespół przychodzi chwila słabości. STEEL ATTACK, popularny i ceniony band power metalowy znany z bezkompromisowego i pełnego energii grania, przyszła ona w roku 2008 i na tej właśnie płycie, wydanej w lutym przez Massacre Records. Oczywiście czas zrobił swoje, skład jest tu inny niż na pierwszych albumach, ale czy zmiana perkusisty na dobrego przecież Petera Moréna ma jakiekolwiek odniesienie do drastycznego spadku poziomu w stosunku do chociażby poprzedniej płyty, "Diabolic Symphony", nagranej dwa lata wcześniej?

Otwarcie w postaci "The Evil In Me" to nieokreślona stylistycznie mieszanka power metalu z jakimiś próbami progresywnego rozgrywania, opatrzona absolutnie niestrawnym śpiewem Hemlina. Wzniosłość godna DIVINEFIRE czy innych bandów christian metalowych jest tu podana w karykaturalny sposób i można by to wszystko potraktować jako ponury żart gdyby nie to, że to jest zrobione absolutnie na poważnie. Tak jak i zaczynający się od charakterystycznych dla STEEL ATTACK riffów "I Keep Falling", który potem jest bombastyczny i pompatyczny w wokalu, ale nic tu nie jest doprowadzone do końca, bo gdy pojawia się odrobina klimatu, to zaraz dodawane są bezsensowne galopady, a tło klawiszowe zupełnie nie pasuje do ostrych przecież riffów. Solo gitarowe mdłe i zupełnie z innej bajki. No ma to być monumentalne, ma to nieść i zadumę i pewnie mrok, ale gdy Hemlin śpiewa po raz kolejny fatalnie w "Holy Is Evil" i wspierany jest przez chórki ni to symfoniczne, ni to gotyckie, to się nie trzyma kupy.
To jest największy problem tej płyty. Nie bardzo wiadomo, o co tu chodzi. Czy to ma być power metalowe ujęcie schematów metalu symfonicznego, czy eksperyment melodyjno-progresywny. "Perpetual Solitude" całkiem nieźle się zaczyna, jest tu coś z neoklasyki, przyzwoity refren, ale ogólnie to wszystko pochłania chaos, miotanie się od motywu do motywu. "For Whom I Bleed?" to coś na kształt hybrydy MORGANA LEFAY i MAGIC KINGDOM, ale i tu obiecujący początek rozmywa się w udziwnionych aranżacjach i tylko Hemlin się chyba po raz pierwszy nie kompromituje.
Jasne jest, że to nie jest album dla fanów stalowych ataków, tu jest postawienie na granie ambitniejsze... ale tylko w zamyśle. Wyłazi toporność, no wyłazi i wyziera z każdego kąta.
"Angels" to kontynuacja tego siłowego, nadętego grania i coraz bardziej nasuwa się myśl, że Hemlin jest tu najsłabszym ogniwem. Zresztą i sola gitarowe, jakie są tu prezentowane, w porównaniu z całym rozbuchanym nieraz tłem, są po prostu mało interesujące. "Entrance To Heaven Denied" to łagodniejsze w formie nieporozumienie, a "Crawl" jest kontynuacją grania z poprzednich kompozycji, pełną męczących riffów, źle dobranych klawiszy i straszenia mrokiem z plastyku. Samo brzmienie jest może i niezłe, tu realizacji Mike Weada trudno coś zarzucić, jednak chwilami sztuczne tworzywo się pokazuje tu i ówdzie. "Never Again" i "Beyond The Light" można nie słuchać, bo jest to samo, co wcześniej. Wszystko się zlewa, mieszają się te utwory w pamięci zrobione według jednego schematu, nieco rozjaśniane w refrenach, czasem obdarzone zaskakująco dobrym motywem czy riffem, który ginie w ogólnej nieokreśloności. Epicki symfoniczny power metal? Nie w tej formie i nie z takim wykonaniem.

Ten zespół i w tym składzie zadaniu zagrania takiej muzyki w sposób atrakcyjny nie sprostał. Zresztą, takie zestawienie STEEL ATTACK nagrało coś po raz ostatni.
Skład poszedł w rozsypkę, a tradycje STEEL ATTACK postanowiła podtrzymać ekipa złożona z tych, którzy tę grupę założyli i wyrobili jej określoną markę.


Ocena: 4.4/10

3.09.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Steel Attack - Predator of the Empire (2003)

[Obrazek: R-3548317-1334825797.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Predator of the Empire 05:18
2. Cursed Land 05:05
3. The Darkness 04:18
4. Point of No Return 04:54
5. Heavy Metal God 04:27
6. The Holy Sign 04:24
7. Arise 04:51
8. Nightmare 05:20
9. One Way to Heaven, One Way to Hell 05:21
10.Reality Unknown 05:45

Rok wydania: 2003
Gatunek: power metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Dick Johnson - śpiew
Dennis Vestman - gitara
John Allan Forssén - gitara
Patrick Späth - gitara basowa
Micke Stark - perkusja
oraz
Petri Kuusisto - instrumenty klawiszowe i gitara ("Point of No Return")


Po "Fall Into Madness" STEEL ATTACK startował już z pozycji o ugruntowanej pozycji. Trzeci album wydany został przez Arise Records w kwietniu 2003 roku. Tyle, że to już nie był ten sam STEEL ATTACK co dwa lata wcześniej. Ze starego składu zostali Vestman i Forssén, jest nowa sekcja rytmiczna oraz nowy wokalista Dick Johnson (z całą pewnością to tylko pseudonim). Jest jednak przede wszystkim skręt w kierunku stylistyki HAMMERFALL, co doskonale słychać w refrenach, gdzie jednak chórki są zdecydowanie słabsze.

Ewentualne speedowe zagrywki w stylu amerykańskim ustąpiły miejsca klasycznym power metalowym galopadom w motoryce europejskiej i pewne rzeczy są tu bardzo przejrzyste i przewidywalne, jak rozwinięcie openera Predator of the Empire. Ogólnie jest to granie raczej schematyczne, wyraźnie wzorowane na HAMMERFALL, zresztą wokalista ma głos podobny do Cansa, w nieco wyższych partiach wręcz bliźniaczo podobny. Te utwory mają dobre i bardzo rycerskie, heroiczne melodie, gdzieś miejscami zahacza to także o THE STORYTELLER, zresztą w Point of No Return gościnnie zagrał gitarzysta tego zespołu Fredrik Groth, w chórkach zaś można usłyszeć L-G Perssona. W tych chórkach jest także między innymi Johan Johansson czyli Glen Metal  z CRYONIC TEMPLE i Sebastian Olsson z tego zespołu, ale jednak mimo starań te chórki są jednak niższej klasy niż w HAMMERFALL.
Oprócz analogii do HAMMERFALL nasuwają się także porównania do CRYONIC TEMPLE, zwłaszcza w utworach nieco wolniejszych z dramatycznymi gitarami jak Cursed Land, czy też bardziej tradycyjny heavy metalowym Point of No Return, zagranym nie za szybko, miarowo i w smutnym epickim klimacie. Ozdobą tej kompozycji jest wyborny zapadający w pamięć refren oraz doskonałe sola wszystkich gitarzystów który tu wzięli udział.
Jak zbliżają się do HAMMERFALL to słychać w rytmicznym i przebojowym Heavy Metal God, przy czym jeśli się dobrze przysłuchać, to tak podobnie już zaczyna się przebijać do światowej czołówki DREAM EVIL. Tak, gdzie jest większa szybkość i speedowe inklinacje, to STEEL ATTACK jest znakomity, porywający i dewastujący  jak w heroicznym The Darkness, ponadto w takich numerach ożywia się bardzo dobry perkusista Micke Stark. Tak jak w również zagranym z wielką energią The Holy Sign. Bez wątpienia największym killerem z tego albumu jest słynny Arise, z fantastycznymi po prostu zwrotkami o potężnym ładunku rycerskiego power metalu i przebijającej przez to wszystko dumy. Byłby to killer absolutny, gdyby nie nieco zbyt trywialny refren, który jest po prostu za prosty dla tej kompozycji.
Oczywiście można, a nawet trzeba stawiać na równi z nim Nightmare i tu naprawdę też trzeba podziwiać uroczysty i bojowy charakter całości. Ogólnie druga połowa tej płyty jest lepsza niż pierwsza, bo i kolejny szybszy numer (choć pod HAMMERFALL) One Way to Heaven, One Way to Hell jest również bardzo dobry, no a Reality Unknown to oczywiście jeden z nieśmiertelnych hitów STEEL ATTACK, kipiący monumentalną pompatyczną stylistyką power metalu i ozdobiony tym niezapomnianym refrenem. No i sola oraz ozdobniki gitarowe... Zresztą znakomite są na całej płycie.

Generalnie to są bardzo dobre kompozycje, klasowe, rasowe w rycerskim stylu, jednak jest wrażenie zbyt dużych zapożyczeń od innych grup szwedzkich. Samo wykonanie wyśmienite, przez wszystkich bez wyjątku zaś Dick rokuje tu wybornie, jako nowa gwiazda sceny szwedzkiej. Może i nie jest to zbyt oryginalne wszystko, ale be z słabych punktów, a kilka razy podrywa i nawet porywa. Mastering zrobił Mistrz Peter In de Betou i pewne rzeczy sa tu wykorzystane z soundu stosowanego przez niego dla death metalu i melodic death,  z czego najwięcej jest tu w mocarnym basie, głębi gitar i może w z stylu brzmienia blach, świetnie zrobionych w wysokich tonach.
Nowy skład rokował wyśmienicie, ale co z tego, gdy STEEL ATTACK nie potrafił ustabilizować tego składu po raz kolejny...
Jeszcze w tym samym roku odeszli Dick Johnson, Patrick Späth i Dennis Vestman, i zespół trzeba było budować na nowo.
Znakomity Dick Johnson nie pojawił się już potem w żadnym innym metalowym zespole.


ocena: 9/10

new 16.10.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#5
Steel Attack - Enslaved (2004)

[Obrazek: R-3137613-1501267046-5780.jpeg.jpg]

Tracklista:
1.Gates of Heaven 05:29
2. Out of the Flames 04:46
3. Forsaken 06:13
4. Bless My Sins 05:23
5. Immortal Hate 05:09
6. Son of a Thousand Souls 05:12
7. Enslaved 04:17
8. Voices 04:43
9. When You Dream 04:50

Rok wydania: 2004
Gatunek: power metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Ronny Hemlin - śpiew
Johan Jalonen Penn - gitara
John Allan Forssén - gitara
Anden Andersson - gitara basowa
Micke Stark - perkusja
oraz
Danne Forslund - instrumenty klawiszowe


W roku 2004 po kolejnym trzęsieniu ziemi w składzie STEEL ATTACK, w grupie pojawiło się trzech nowych członków oraz nowy sesyjny klawiszowiec. Zapewne najbardziej rozpoznawalną postacią z tych nowych jest wokalista Ronny Hemlin, choć  gitarzysta Johan Jalonen Penn w tym samym roku zapisał się w historii metalu nagrywając płytę w zjawiskowym i niepowtarzalnym ASPERITY. Tu jednak tworzy potężny gitarowy duet Johnem Allanem uwiecznionym na płycie "Enslaved" wydanej przez Arise Records w październiku 2004 roku.

STEEL ATTACK bardzo daleko odszedł do rycerskiej stylistyki płyt poprzednich i tym razem zaprezentował power metal mocniejszy i ostrzejszy, gdzie melodie zeszły nieco na plan dalszy, czy też może stały się bardziej uniwersalne, cokolwiek to znaczy... Wyraźne są wpływy takiego bardziej siłowego power metalu amerykańskiego nowszych czasów, ale także dużo to ma wspólnego z power metalem BRAINSTORM. Hemlin dysponuje głosem mocnym, lekko dramatycznym w partiach wyższych i bez problemu radzi sobie z pokonaniem mocarnej gęstej ściany gitar, które w większości atakują ciętymi riffami w power/thrashowej manierze. Kompozycje są raczej monolityczne, przetykane ostrymi solówkami i więcej melodii pojawia się zazwyczaj tylko w refrenach, śpiewanych przez Hemlina w trochę manieryczny sposób. Te refreny są na swój sposób heroiczne i dramatyczne, ale z drugiej strony także dosyć naiwne, jak chociażby w Bless My Sins. Warto także zwrócić w tej kompozycji na ciekawą oniryczną partię o prog rockowym charakterze, ale takich momentów na tym LP nie ma wiele.
Zasadniczo przeważa power metal chłodny (Voices, Gates of Heaven, Out of the Flames) i nieco cieplejszy może tylko w refrenie Son of a Thousand Souls. Jakieś ślady progresywniej podanej neoklasyki można odnaleźć w pełnym wysokich wokali Enslaved, ale to średnia jakość w gatunku, choć partia instrumentalna jest tu znakomita i świadczy o zgraniu i kunszcie gitarzystów.

Żadnych ballad, żadnych klimatycznych songów, żadnych wolnych epickich walców. W tej ostrej power metalowej konwencji trudno czegoś podobnego oczekiwać, ale jakiegoś większego zróżnicowania na pewno.
Brzmienie ukształtował Peter In de Betou i to surowy stalowy sound bardziej typowy dla thrashu i melodic death metalu, niż euro power metalu, o ile w ogóle można ten album do tego gatunku zaliczyć.
Szybko, ostro, monolitycznie, także i nowocześniej niż na płytach poprzednich. Jednak czy lepiej, to kwestia bardzo sporna. Ta płyta mocno podzieliła fanów STEEL ATTACK i część z nich nie mogła darować grupie tak poważnej zmiany stylu, obwiniając o to w dużej mierze, a niesłusznie, Hemlina. Realnie na to patrząc, to same kompozycje są co najwyżej dobre i ratuje je właśnie znakomita gra gitarzystów i wokale Hemlina, choć nie w każdym przypadku.
Jedni fani poczuli się zawiedzeni, przybyło innych. Wkrótce STEEL ATTACK nagrał kolejną płytę.

ocena: 7,3/10

new 15.11.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#6
Steel Attack - Diabolic Symphony (2006)

[Obrazek: R-5600399-1431265541-3563.jpeg.jpg]

Tracklista:
1.Diabolic Symphony 04:18
2. Dead Forever 04:58
3. Shallow Seas of Hatred 03:55
4. Dreaming 04:47
5. Embraced by Fear 04:34
6. Invisible God 04:43
7. Sanctimonious 04:01
8. Haunting 03:58
9. Show Me the Way 03:57
10.Winter Hell 03:55
11.I Bow My Head in Shame 05:10
12.The Other Side 03:46

Rok wydania: 2006
Gatunek: power metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Ronny Hemlin - śpiew, instrumenty klawiszowe
Johan Jalonen Penn - gitara
John Allan Forssén - gitara
Anden Andersson - gitara basowa
Tony Elfving - perkusja
oraz
Jonas Kjellgren - instrumenty klawiszowe


W roku 2005 nastąpiła w STEEL ATTACK zmiana na stanowisku perkusisty w związku z odejściem Mike Starka, który dopiero w 2013 pojawił się w STARBLIND. Do nagrania nowej płyty zaproszony został jako klawiszowiec słynny Jonas Kjellgren, choć główne partie tego instrumentu nagrał tym razem sam Hemlin. Efektem sesji nagraniowych w Black Lounge Studios był album "Diabolic Symphony" wydany przez Massacre Records  w kwietniu 2006 roku.

Tym razem STEEL ATTACK przedstawił bardziej epicki i heroiczny power metal niż na płycie poprzedniej, mocny, ale mniej agresywny i nie tak mroczny, a ogólnie stojący pomiędzy amerykańską a europejską wizją power metalu głównego nurtu.
Położony został większy nacisk na wyrazistość melodii, jednak na pewno nie takich, jakie proponowały HAMMERFALL czy THE STORYTELLER. STEEL ATTACK pozostaje pod wodzą Hemlina chłodny i surowy, aczkolwiek sound został bardzo dopracowany i jest swoisty, nieco bardziej ugładzony w stosunku do albumu poprzedniego. Jego twórcą jest oczywiście Jonas Kjellgren i warto zauważyć, że pozostał on tu przy brzmieniu tradycyjnym, bez modern domieszek, których przecież nie brakowało w jego macierzystym SCAR SYMMETRY.
Epicki styl power metalu STEEL ATTACK jest wymagający uwagi w ramach odbioru mocnych riffów i skomplikowanych nieraz aranżacji, ogólne wrażenie jest przygniatające i te kompozycje stanowią swoisty monolit średnich i średnio szybkich temp. Hemlin jest ustawiony w niezbyt wysuniętej pozycji w stosunku do gitar, ale jego zdecydowany wokal o pewnej dozie agresji jak i poprzednio stoi ponad ostrym soundem. Słychać to zwłaszcza w utworach wolniejszych i bardziej posępnych jak Shallow Seas of Hatred, Embraced by Fear, Invisible God, Show Me the Way gdzie grupa zbliża się do formy przekazu TAD MOROSE z Urbanem Breedem. Bardzo dobrze prezentują się najszybsze kompozycje, z przeszywającymi gitarami, kruszącymi akordami i pełnym heroizmu wokalem Hemlina jak Dreaming, ale także wolniejszy I Bow My Head in Shame, gdzie wiele wątków muzycznych udało się skupić na małej przestrzeni muzycznej i nadać temu chłodny, melancholijny klimat.
STEEL ATTACK raczej unika podejścia progresywnego, ale można je wychwycić  w Sanctimonious i w Winter Hell, podobnie stylu łagodnego i balladowego, choć jest i melancholijna, lżej zagrana kompozycja Haunting, ale ona jest w kilku miejscach wzmocniona do poziomu mocy innych utworów na tym albumie.

Ogólnie dużo mocnego grania z godnym szacunku stylem wokalnym Hemlina i bardzo dobrą grą gitarzystów. Album wzbudził spore zainteresowanie, w tym także fanów power metalu w odmianie amerykańskiej, padały tez porównani do TAD MOROSE. Mimo to ta płyta nie wpłynęła jakoś znacząco na pojawienie się kolejnych grup grających w tym stylu w Szwecji. Zresztą i sam STEEL ATTACK odszedł od takiego grania na kolejnej i ostatniej płycie "Carpe DiEnd" wydanej w roku 2008.


ocena: 8,2/10

new 4.12.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości