Steelpreacher
#1
Steelpreacher - Hellraiser (2011)

[Obrazek: R-8883251-1470751482-3318.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. The Dreamweaver 04:32
2. We want Metal (We want beer) 03:49
3. Give 'em hell 04:05
4. Forces of hell 05:26
5. Route 666 (re-recording) 04:51
6. To hell and back 04:23
7. Locked and loaded 04:32
8. Atlantean Dawn 04:18
9. Hellraiser 04:44
10. Bitchcraft 03:31
11. Heavy Metal Hunter (Metalucifer cover) 05:02

Rok wydania: 2011
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Jens "Preacher" Hübinger -śpiew, gitara
Muskel - bas
Hendrik Beerkiller - perkusja

"We want Metal, we want Beer ". Taka dewiza jest wizytówką tego zespołu, który działa od roku 2001 w niezmiennym składzie jako trio.
STEELPREACHER nigdy nie był traktowany do końca poważnie, chyba nawet przez samych członków i określenie pubowy heavy metal w odniesieniu do ich muzyki używane było bardzo często. Piwo i metal to thrash metalowy TANKARD, jednak w przypadku ekipy "Preachera" Hübingera to czysty heavy metal tradycyjny, bardzo niemiecki, ale i niepozbawiony zapożyczeń z anglosaskiej stylistyki gatunku.

Trzeba powiedzieć, że ich trzy poprzednie albumy wydane w latach 2002-2008 nie zawojowały im wysokiej pozycji i zazwyczaj traktowane były jako ciekawostka w wykonaniu wesołego bandu o niezbyt dużych umiejętnościach i możliwościach twórczych. Imprezowy, luzacki heavy metal pubów i barów do posłuchania w tle pomiędzy kolejnymi butelkami czy kuflami złocistego płynu.
"Hellraiser", wydany nakładem własnym w maju, nieco się różni od albumów poprzednich samym podejściem do zagadnienia kopiowania innych i co ciekawe to jest atut tej płyty.
STEELPREACHER gra niemal we wszystkich stylach wypracowanych głównie przez niemiecką czołówkę z ostatnich 30lat, wcale się z tym nie kryje i wyrywając z oryginałów mięsiste cytaty, odważnie buduje z nich swoje kompozycje. No fajnie grają ten cover heavy metal i "Atlantean Dawn" to taki chwytliwy RUNNING WILD, jakiego w ostatnich latach działalności Kasparek proponował bardzo mało."Bitchcraft" pewnie nie zajął by ostatniego miejsca na płytach MOTORHEAD z XXI wieku a "The Dreamweaver" to taki IRON MAIDEN, jakiego nie ma pewnie już ze 20 lat. Naturalnie w to wszystko wplecione są elementy najprostszego niemieckiego grubo ciosanego heavy i nie ma mowy o próbach podszywania się pod znane marki. Jest też i oczywiście granie z kręgu ACCEPT w "Give 'em hell"i tu podobnie jak w "Hellraiser" jest najwięcej z tego, co ten zespół grał wcześniej w przeważającej większości. Na płycie znalazł się zresztą także ich zapewne najbardziej znany numer "Route 666" pochodzący z debiutu i tym samym tytule i trzeba przyznać, że pod względem wykonania instrumentalnego ta nowa wersja prezentuje się dużo lepiej, choć Hübinger nadal w zasadzie śpiewać nie umie. Za to partie gitarowe, a zwłaszcza sola, są lepsze niż do tej pory a z całą pewnością Muskel i jego bas to najlepsze co można usłyszeć na tym LP w warstwie instrumentalnej. Zdecydowanie imprezowo do piwa podgrywają w "We want Metal, we want beer" z charakterystycznym krzyczanym chóralnym refrenem dla publiczności, ale próbują również nieco cięższego mroczniejszego heavy/power w "Forces of hell"i nawet wychodzi to im to nieźle, przy czym o jakieś oznaki oryginalności tu bardzo trudno, choć dobrze się tego słucha. Podobnie jak i "Locked and loaded" potoczystego i mięsistego heavy metalu z zaskakująco dobrymi gitarowymi motywami przełamującymi niemiecką przewidywalność. Jak zwykle STEELPREACHER dorzuca porcję ostrzej potraktowanego amerykańskiego glamu tym razem w "To Hell and Back", bo przecież w końcu grają dla rozrywki i zadowolenia konsumentów.

Konsumenci powinni być zadowoleni, bo grupie udało się nagrać dobrą płytę. Taką, której po raz pierwszy słucha się bez zażenowania i rozmyślania nad kondycją niemieckiego metalowego zaplecza. Taką z dobrymi kompozycjami, dobrze i pewnie zagranymi i z bardzo dobrym brzmieniem w każdym aspekcie ze wskazaniem na sekcję rytmiczną.
To heavy metal typowo niemiecki i do fanów lubiących granie tradycyjne z tego kraju z pewnością trafi.
To najlepszy jak dotąd LP zespołu i pierwszy, po przesłuchaniu którego można tym panom postawić skrzynkę piwa.



Ocena: 7,1/10

5.05.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Steelpreacher - Back from Hell (2021)

[Obrazek: 929318.jpg?0644]

Tracklista:
1. Here for the Beer 02:59
2. Back from Hell 03:50
3. Da Damn Booze 02:36
4. Wish You Were Beer 03:51
5. The Iron Calls 04:12
6. Beer Meat'n Metal 04:33
7. Rock for Your Life 03:09
8. Bad Things Never Last 04:44
9. Titanfall 06:05
10.Masters of the Underground 05:14

Rok wydania: 2021
Gatunek: heavy metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Jens "Preacher" Hübinger -śpiew, gitara
Andi the Wicked (Andreas Dötsch) - gitara
Muskel - gitara basowa
Hendrik Beerkiller - perkusja

Kto najbardziej sławi napoje wyskokowe w Niemczech? Poza TANKARD, rzecz jasna. Tak, oczywiście, STEELPREACHER. Co kilka lat, dosyć regularnie ta ekipa nagrywa nową płytę z kompozycjami ku chwale piwa (słusznie!) i mocniejszych napojów i teraz w maju 2021 prezentuje album "Back From Hell" wydany przez niedużą wytwórnię A Chance for Metal z Nadrenii Westfalii. Grupa w roku 2018 została wzmocniona przez drugiego gitarzystę Andreasa Dötscha (ex WOLFEN) i po raz pierwszy od początku istnienia prezentuje się jako kwartet.

Komiksowa okładka, zabawne, nieskomplikowane teksty i... udany klasyczny heavy metal.
Here for the Beer to otwarcie zmetalizowanym rokendrolem, rytmiczne hard'n'heavy z elementami stylu ZZ TOP i już jesteśmy zachęceni do spożycia piwka, albo nawet dwóch, a nawet trzech, bo zaraz potem atakują znakomitym classic heavy metalowym killerem tytułowym, dynamicznym, heroicznym i ze wspaniale galopującymi gitarami. Jednak co dwie gitary to nie jedna!
I konsumujemy "procenty" dalej w krótkim Da Damn Booze, chuligańskim rock/metalowym Da Damn Booze i czuć ten luz, czuć ten luuuz. Atmosfera niezobowiązującej zabawy wszechobecna. A przy tym jakie kapitalne odwołanie do korzeni rocka! I jeszcze raz to samo w szybkim Wish You Were Beer. No to już wszystko było w muzyce, ale jak fajnie się tego tu słucha w wykonaniu STEELPREACHER. W Beer Meat'n Metal nieco więcej podejścia southern i ta akurat kompozycja brzmi niespecjalnie ciekawie na tle innych, nadmiernie topornie i kanciasto. Rock for Your Life jest taki wystylizowany na amerykański arena metal i w tej konwencji wypada nieźle, a na pewno udane są tu sola obu gitarzystów. Przyjemniej się jednak słucha  spokojniejszego, trochę wolniejszego, ale bardzo rytmicznego Bad Things Never Last z udanym refrenem w opcji tradycyjnego heavy metalu.
Ponieważ jednak nie samym alkoholem człowiek żyje to w The Iron Calls mamy klasyczny bojowy heavy metal, jaki w Niemczech gra się z powodzeniem od 40 lat i jest dostojnie, i jak na STEELPREACHER nawet monumentalnie. Zdecydowanie słychać, że "Preacher" jest w bardzo dobrej formie, bo takie bardziej heroiczne numery nie zawsze mu w przeszłości wychodziły idealnie, tu zaś jest przekonujący. Także rycerski i heroiczny jest najbardziej rozbudowany Titanfall skonstruowany z wolniejszych i masywnych partii classic metalowych i szybszych o cechach power metalowych. A wszystko ciąży ku monumentalności partii centralnej oraz rozkwita w gitarowych natarciach solowych. Bardzo dobry utwór, gdzieś z obszarów i klimatów WIZARD.
Masters of the Underground jest swoistym utworem bonusowym, zwracającym uwagę na wydany w marcu przez A Chance for Metal DVD koncertowy, gdzie obok STEELPREACHER występują także DRAGONSFIRE i SECUTOR.

Wyborna jest realizacja. Jeśli gitary po prostu doskonale ryczą w teutońskim stylu, to perkusja jest już przepotężna z bębnami jak bojowe litaury (Beerkiller niszczy i dewastuje!). I przepyszny metaliczny bas słychać, choć mógłby być może jeszcze mocniej wyeksponowany.

Na piwko czy kieliszeczek ze STEELPREACHER? W roku 2021 jak najbardziej tak.


ocena: 7,8/10

new 9.05.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości