StormWarrior
#1
StormWarrior - StormWarrior (2002)

[Obrazek: R-5035140-1391546069-7456.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. The Hammer Returneth (intro) 00:33
2. Signe of the Warlorde 03:39
3. Sons of Steele 04:14
4. Bounde by the Oathe 03:45
5. Deceiver 04:13
6. The Axewielder 04:51
7. Deathe by the Blade 04:52
8. Thunderer 05:22
9. Iron Prayers 04:58
10. Defenders of Metal 05:02
11. Chains of Slavery 08:14

Rok wydania: 2002
Gatunek: Melodic Speed Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Lars Ramke - śpiew, gitara
Scott Bölter - gitara
Jussi Zimmermann - bas
Falko Reshöft - perkusja

Ta grupa powstała w roku 1998 w Hamburgu i wydała swój s/t debiut w roku 2002 nakładem miejscowej wytwórni Remedy Records.

Thunder Axe, Scythewielder, Black Sworde, Doomrider i... Kai Hansen w roli producenta dokonali spustoszenia tym debiutanckim albumem, który przeszedł do legendy i stał się w zasadzie niedoścignionym wzorem dla innych grup, które próbowały połączyć miecz i błyskawicę w jedno w graniu epickim, rycerskim, ale naładowanym ogromną dawką energii powermetalowej. Dwóch gitarzystów w nieustannym natarciu, bezwzględnym i bez szczędzenia i rannych jeńców, przy czym Bölter niestety po raz pierwszy i ostatni, a to najbardziej pasujący i rozumiejący Ramcke gitarzysta, jaki coś nagrał ze STORMWARRIOR.
Wszyscy w chórkach i bojowych okrzykach i nawet to, że Ramcke żadnym tam wokalistą nie jest, w niczym nie przeszkadza. Szczerze, surowo, melodyjnie i bardzo niemiecko, co tym razem też na plus wraz z prostymi solami granymi głownie przez Ramcke. Drobią tymi gitarami, siekają na drobne kawałki precyzyjnymi uderzeniami miecza. Podniośle, ale i bez nadmiernego patosu w "Sons of Steele" i "Bounde by the Oathe". Tempo zawrotne, energia, a przy tym bezbłędne utrzymywanie klimatu rycerskiej bitwy cały czas. Bez przestojów, bez dłużyzn - "Deceiver" brutalniejszy i ponury jak okrwawiony topór, kontynuacja w "The Axewielder", a potem morderczy "Deathe by the Blade" z dodatkowym solem w wykonaniu Dirka Schlächtera, który pomagał przy produkcji tej płyty w Studio Hansena w Hamburgu. Seria solówek w tej kompozycji po prostu niesamowita. Sekcja rytmiczna niezmordowana i brawa dla perkusisty przed wszystkim choć i metaliczny bas sieje zniszczenie w tle ściany gitar, bardzo zresztą szczelnej. Niedobitki oszołomionych nieprzyjaciół na tym polu bitwy rozpędza nieco wolniejszy "Thunderer", ciężki i mocno akcentowany (no i te blachy!), a potem po uderzeniu gromu "Iron Prayers", ze wspaniałą epicką rycerską melodią i znów na najwyższych obrotach. Gdy wydaje się że już nie dokona takiego zniszczenia, a tu zaraz następuje "Defenders of Metal" z najbardziej ostrym wokalem i kawalkadami gitarowych riffów w stylu RUNNING WILD na sterydach.
Na koniec jeszcze "Chains of Slavery" z Kai Hansenem w roli głównej (gitara i śpiew), gdzie łączy się napakowana GAMMA RAY z tym specyficznym stylem STORMWARRIOR i bitwa zostaje zakończona miażdżącym zwycięstwem.

Popioły, zgliszcza i okaleczone ciała pokonanych wrogów.
Niesamowity debiut i analogii w europejskim power metalu znaleźć trudno. 
Absolutna klasyka.


Ocena: 10/10

23.09.2007
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Stormwarrior - Northern Rage (2004)

[Obrazek: R-8315893-1459197253-4156.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. And The Northewinde Bloweth 02:38
2. Heroic Deathe 05:37
3. Valhalla 03:49
4. Thy Laste Fyre 03:49
5. Welcome Thy Rite 04:18
6. Ódinn's Warriors 04:15
7. Bloode Eagle 04:30
8. Sigrblót 05:30
9. To Foreign Shores 03:55
10. Lindisfarne! 08:42

Rok wydania: 2004
Gatunek: Heavy/Speed/Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Lars Ramcke - śpiew, gitara
David Wiczorek - gitara
Jussi Zimmermann - bas
Falko Reshöft - perkusja


Drugi LP dumnych, niemieckich metalowców pod wodzą Thunder Axe wydany przez Remedy Records z Hamburga w czerwcu 2004 to to prosta jazda na dwie gitary, speed heavy metal z elementami power, pełna bitewnego zgiełku ,pojedynków na solówki i nawalającej sekcji rytmicznej. A nowym drugim gitarzystą jest David Wieczorek czyli Lightning Blade, który dołączył w roku 2003.

Kto tam szuka jakiegoś GAMMA RAY, to niech nie szuka, IRON SAVIOR też nie ma. To takie obiegowe opinie tych, co ten LP słyszeli raz w samochodzie. Jest tu bardziej powerowy RUNNING WILD, za to i jest Ramcke, śpiewający podobnie jak Kasparek, w sensie czarującej nieudolności. Ramcke więcej krzyczy niż śpiewa, ale w tym bitewnym zgiełku taka maniera jest jak najbardziej na miejscu. Kompozycje na jedno kopyto, czasem nie bardzo wiadomo, który numer akurat leci, ale Odyn, Valhalla i reszta rzeczy istotnych jest i to się liczy. Brzmieniowo bardziej wygładzona płyta od debiutu, na szczęście Kai Hansen ograniczył się tylko do produkcji i hansenizmów jako takich brak, poza kilkoma gitarowymi zagraniami i niewielkim wspomaganiem w chórkach. Ciekawie ustawiony wokal, jakby na jednej linii z gitarami. No, może bas trochę potężniejszy by się przydał. Za to perkusja szybka, gęsta, często prowadząca nawet atak gitar. Mocny element płyty.
Galopady, solówkii grane szybko i bardzo szybko, a zwolnień prawie nie ma, poza "Sigrblót" i gdzieś tam jeszcze przez krótkie momenty. "Lindisfarne!" mógłby być jeszcze bardziej monumentalny. Tu ta ciągła galopada nieco przydługa, za to wyborne wieńczące album zakończenie. Raz pozwolili sobie na nieco bardziej heavy lajtowe podejście w "Odinn's Warriors", jest bardzo dobrze, ale bez bojowego, surowego pędu i to powoduje, że stawiam ten numer trochę niżej. Ewentualnie refren w "To Foreign Shores" odstaje od pozostałych, a przyznać należy, że refreny są tu niszczące, chwytliwe i bojowe.

Dynamicznie jest i metalowo na tym albumie, i tak ma być. Proste, melodyjne granie dla fanów epickości na wysokich obrotach, pełne pędu i komiksowo ujętej historii.


Ocena: 9.5/10

23.09.2007
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Stormwarrior - Heading Northe (2008)

[Obrazek: R-3255393-1412080000-3941.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. And the Horde Calleth for Oden 00:38
2. Heading Northe 04:20
3. Metal Legacy 04:22
4. The Holy Cross 07:18
5. Iron Gods 04:01
6. Ragnarok 04:15
7. The Revenge of Asa Lande 05:15
8. Remember the Oathe 03:33
9. Lion of the Northe 06:38
10. Into the Battle 03:50
11. And the Valkyries Ride 01:10

Rok wydania: 2008
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Lars Ramcke - śpiew, gitara
Alex Guth - gitara
Yenz Leonhardt - bas
Falko Reshöft - perkusja


STORMWARRIOR w latach 2002-2004 podbił serca miłośników bitewnego rycerskiego grania dwoma speed power metalowymi albumami, wypełnionymi gitarowymi atakami, Mieczem, Honorem i Krwią Wojowników. Sensacyjnie rozwijająca się kariera zespołu jednak nagle została wyhamowana, skład ulegał zmianom, a o nowej płycie wspominano, że "będzie". Ostatecznie pojawiła się dopiero teraz, w lutym 2008, nakładem wytwórni Dockyard 1 Records założonej przez Pieta Sielcka, jak zwykle przy wsparciu największych tuzów melodic power metalowej sceny niemieckiej i z nowym gitarzystą, Guthem, który miał stanowić wzmocnienie dla natarć Ramcke. Bas przejął związany z IRON SAVIOR Leonhardt, tytuły kompozycji jak zwykle posiadały staroangielską formę i wydawało się, że wszystko potoczy się na tym albumie jak poprzednio, bo w przypadku STORMWARRIOR zasada Nihil Novi ucieszyłaby najbardziej.
Wyszło to w praktyce jednak trochę inaczej.

Ten album owszem, w swej treści jest bezpośrednią kontynuacją poprzednich, jednak forma uległa pewnej zmianie.
Do tej pory STORMWARRIOR był melodyjny, ale surowy, z lekka nieociosany, Ramcke jako wokalista niezbyt wysokich lotów sprawdzał się w tej formule War Cry znakomicie, teraz jednak doszło do wygładzenia, dopieszczenia brzmienia i, co tu dużo mówić, zespół po prostu wszedł w główny nurt melodic power z rycerzami w tle. Gdzieś się ta autentyczna bojowość ulotniła, klimat się zmienił na łagodniejszy, a Guth jednak wsparcia ogniowego Ramcke nie dał. STORMWARRIOR wyszedł jakby do szerszego grona słuchaczy melodic power i dowodem tego jest mainstreamowy numer "Metal Legacy", gdzie sławienie metalu zostało przedstawione prostymi środkami i w sposób, w jaki to robi pewnie jeszcze ze sto innych niemieckich zespołów.
Zresztą już sama kompozycja tytułowa "Heading Northe" to przyjemny speed melodic power, ale jak na granie naprawdę rycerskie to jest po prostu zbyt piosenkowe i za miękkie. To zwłaszcza słychać w refrenie i tych rockowych chórkach, jakie się tam pojawiają.
Ogólnie to te kompozycje w szufladce melodic speed power są bardzo dobre. Przyczepić się do czegoś trudno i takiej płyty pierwszy z brzegu zespół nie nagra.
Niemniej efekty z początku "The Holy Cross" w sumie niewiele wnoszą w samą rycerskość tej kompozycji. Tego tu wiele nie słychać i tak w zasadzie ten album to taka mieszanka nieco wcześniejszego WIZARD, IRON SAVIOR i GAMMA RAY oraz zespołów znanych mniej, ale grających podobnie. Jest to zarzut o tyle, że STORMWARRIOR zatracił swoją rozpoznawalność. Gra bardzo dobre kawałki, ale rozmył się po prostu w głównym nurcie. W bardzo nastawionym na melodie graniu najlepiej prezentuje się "Iron Gods", paradoksalnie podpadający w pewnym stopniu pod RUNNING WILD chwilami, a większym jeszcze stopniu pod IRON SAVIOR z pierwszych płyt. "Ragnarok" poza tytułem nic z faktycznego podejścia muzycznego do tego tematu nie ma. Nie ma ducha.  Próba jego wywołania to "The Revenge Of Asa Lande". Ta wolniejsza, bardziej dostojna kompozycja, wymagająca jednak pewnej wokalnej mocy i siły głosu, a tej Ramcke po prostu nie posiada. Epickość, uzyskana w chórach i fajnych riffach rozpływa się w tym dosyć płaskim śpiewie. Epicki heavy metal chyba powinni sobie darować, choć ta kompozycja stanowi cenne urozmaicenie tego LP. Te galopadki z "Remember The Oathe" przypominają tamte z płyt poprzednich, ale nadmiar ułożenia i ugrzecznienia tego jest słyszalny. Ten miecz jest stępiony i nie zadaje należytych obrażeń. To samo odnosi się do jakby trochę surowszego "Lion Of The Northe", gdzie jednak ten bardzo typowy refren ciągnie znów w dół. Ponadto ten utwór jest odrobinę za długi, w części wypełnionej solami dzieje się bowiem niewiele w sumie. W pełni natomiast satysfakcjonuje w przyjętej konwencji zwarty, dumnie poprowadzony gitarowym motywem głównym "Into The Battle". Bardziej nastawiona na klasyczny rycerski heavy metal kompozycja wypaliła jak należy.

Ramcke gra na tym albumie na swoim poziomie, prezentuje dużo szybkich solówek, a nawet bardzo szybkich, natomiast jakoś na temat Gutha nie umiem nic powiedzieć. Nie istnieje albo za mało słuchałem tej płyty. Za to bas Leonhardta kapitalny. Takich partii basowych jeszcze nie rozgrywał i tu dodatkowo ładnie wyeksponowany sieje zniszczeje, czasem nawet jako postać pierwszoplanowa. Reshöft stara się jak może to wszystko napędzić w stylu albumów poprzednich i to również na plus, bo daje to dobry efekt.
Wydaje mi się, że ingerencja Hansena w sferze produkcyjnej poszła tu za daleko. Brzmienie jest znakomite, klarowne, głębokie i zgranie całości dopieszczone, ale chyba aż za bardzo. Trochę prymitywizmu i brudku dźwiękowego wcale by nie zaszkodziło. To zaś brzmi jak elegancki produkt i autentyzm rycerskiego, mitologicznego metalu gdzieś przez to cierpi.
Bardzo dobry album w kategorii niemiecki speed melodic power, równy i ułożony, ale to już nie jest "ten" STORMWARRIOR.


Ocena: 8/10

22.02.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Stormwarrior - Heathen Warrior (2011)

[Obrazek: R-2956165-1309025102.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. ...Og Hammeren Haeves Til Slag... 0:44
2. Heathen Warrior 4:59
3. The Ride Of Asgard 4:39
4. Heirs To The Fighte 5:21
5. Bloode To Bloode 4:26
6. Fyre & Ice 4:11
7. The Returne 5:19
8. Wolven Nights 4:46
9. Ravenhearte 3:19
10. The Valkyries Call 4:46
11. And Northern Steele Remaineth 6:00

Rok wydania: 2011
Gatunek: Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Lars Ramcke – śpiew, gitara
Alex Guth – gitara
Yenz Leonhardt – bas, śpiew
Hendrik Thiesbrummel – perkusja


Wokół tego albumu, nagranego już z nowym perkusistą Hendrikiem Thiesbrummelem działo się wiele dziwnych rzeczy. Premiera była przesuwana chyba z pół roku, podawane informacje o kompozycjach i oprawie graficznej były skąpe i sprzeczne i ten LP jakby znienacka pojawił się 27 maja nakładem Massacre Records. Mixem i masteringiem zajął się ponownie Tommy Hansen i to był chyba błąd.

To co w kwestii brzmienia przesunęło STORMWARRIOR na pozycje głównej linni melodic power metalowych grup akceptowalnych przez mainstreamowych słuchaczy, tym razem poniekąd pokonało sam zespół. Ugładzone brzmienie gitar, ugrzeczniony i wypolerowany Ramcke oraz dużo wolnej przestrzeni wewnątrz kompozycji, której nie bardzo umieli wypełnić.
Kompozycje niby niedługie, ale dziurawe, pozbawione zagęszczonych faktur gitarowych i zazwyczaj wypełnione solówkami gitarzystów. Te solówki to chyba najbardziej zapadający w pamięć składnik tego LP, gdzie same kompozycje zdradzają poważny kryzys twórczy.
Nie robiący nikomu krzywdy ugrzeczniony i celujący w bardzo szeroki target słuchaczy Heathen Warrior jest w znacznej mierze wizytówką tego albumu. W The Ride Of Asgard jest tylko gorzej, bo wchodzą w tle słodziutkie chórki o rock niemal stadionowy udający metal przy okazji szyblich i nudnawych solówek. Śpiew Ramcke beznadziejny celujący w radio i w nic ponadto. W radio celuje także wypolerowany, świecący cekinami Heirs To The Fighte, niby rycerski, ale w gruncie rzeczy wykonany z tworzywa sztucznego.
Ogólnie to zarówno miecze jak i topory są na tym LP wykonane z ebonitu czy czegoś podobnego. Nawet bas spłaszczony do płytkiego mruczenia, ponadto chwilami Leonhardt gra jakby sam dla siebie, nie oglądając się na innych. Kompozycje są zbudowane z kliku riffów granych naprzemiennie i wykorzystywanych zaraz ponownie w kolejnym kawałku. Fyre & Icead to taki koronny przykład, jak upadli nisko wykorzystując stare patenty z pierwszych albumów i obracają w niwecz wyrywając zęby. The Returne to piosenkowa wariacja na temat GAMMA RAY. Zastanawia także to jednostajne tempo jakby zupełnie zapomnieli jak się gra szybciej i to się tyczy właściwie wszystkich utworów na tym LP. Owszem zagrali szybciej, a nawet bardzo szybko w Ravenhearte, ale basik w tle, potworne chórki i jednostajnie waląca perkusja to wszystko co mają tu do zaoferowania. The Valkyries to prostu słaby pozbawiony inwencji tuzinkowy heavy metal. Wolven Nights to "hit" na miarę "hitów" jakie zaserwował JUDAS PRIEST na "Turbo". Czyżby oba albumy celowały w tę samą publiczność?

Album zamyka nudny And Northern Steele Remaineth, stanowiący doskonałe podsumowanie tego, co się dzieje, czyli praktycznie tego, że nie dzieje się nic. Co najwyżej mamy tu próbę wdrapania się gdzieś na jakieś miejsce radiowej, rzecz jasna, listy przebojów rocka. Bezsensowne sola podkreślają mizerię tego wszystkiego.
Rockowa ekipa udaje rycerzyków. Chyba tyle.


Ocena: 4,4/10

new 15.07.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#5
Stormwarrior - Thunder & Steele (2014)

[Obrazek: R-5349552-1481506862-1547.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Thunder & Steele 03:36
2. Metal Avenger 03:41
3. Sacred Blade 03:57
4. Ironborn 04:48
5. Steelcrusader 04:13
6. Fyres in the Nighte 03:41
7. Die by the Hammer 04:36
8. Child of Fyre 04:37
9. One Will Survive 06:19
10. Servants of Metal 04:55

Rok wydania: 2014
Gatunek: Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Lars Ramcke – śpiew, gitara
Alex Guth – gitara
Yenz Leonhardt – gitara basowa
Jörg Uken – perkusja
oraz
Piet Sielck - gitara ("Servants of Metal")


Jeszcze raz STORMWARRIOR z Pietem Sielckiem jako producentem i specem od brzmienia pod flagą Massacre Records zaatakował w w styczniu 2014. Coś trzeba było zmienić, coś poprawić w stosunku do poprzedniego nieciekawego albumu.
Plastykowy metal trzeba było przekuć na coś innego...

Thunder & Steele jako numer otwierający wnosi niewiele, ot dobry, żywo zagrany numer typowy dla wczesnych lat działalności zespołu (ale nie "Stormwarrior" A.D.2002), więc już jakiś tam postęp jest. W Metal Avenger i w One Will Survive STORMWARRIOR spotyka DRAGONFORCE  z czasów, gdy szybkość dla Brytyjczyków była najważniejsza, a Sacred Blade nosi wszelkie znamiona przeboju dla metalowej młodzieży i refren rozprasza dobre wrażenie wstępnych riffów...
To, że gra się szybciej, wcale nie oznacza, że gra się lepiej. Ironborn jest miły dla ucha, ale cierpi na to, na co i onegdaj cierpiały gorsze kawałki DRAGONFORCE - chaos w zwrotkach i naiwny muzycznie refren. Ponadto ani Guth, ani Ramcke to nie Herman Li i te dialogi i starcia gitarowe nie są tu atrakcyjne.Im dalej to idzie, tym większe jest wrażenie, że plastyk został powleczony sreberkiem udającym metal. To znaczy, owszem metal tu jest, lecz doprawdy niskich lotów jeśli chodzi o kompozycje i średnich w wykonaniu. Ugładzone, pozornie tylko true granie w Steelcrusader tylko to potwierdza. Co więcej, doskonałe wejście w Fyres in the Nighte zostaje momentalnie zniszczone w ohydnym refrenie z "łooooo ". Ostro, szybko, niby bojowo w Die by the Hammer, ale to ma tyle wspólnego z rycerskich graniem, co wyroby ludowe z egzotycznych wiosek sprzedawane żądnym pamiątek turystom.
Nieautentyczne, nieszczere, sztuczne i nawet bez realnie przebojowych melodii granie.
Pogrążają się w kanciastym Child of Fyre rozgrywanym setki razy na wyprodukowanych własnym sumptem albumach lokalnych grup z niemieckiej prowincji. Servants of Metal to próba nawiązania do pierwszej płyty, momentami nawet udana, jednak nie można mówić, że w pełni, bo pocukrowane to jest i wypolerowane na błysk, i nic tu nie pomaga gitarowe wsparcie Sielcka.

Ramcke na poziomie kilku poprzednich płyt, zresztą wokalnie od niego wymagać za wiele nie można, natomiast można wymagać od Yenza Leonhardta i te jego natarcia basowe są bardzo dobre. Na tym albumie zagrał nowy perkusista Jörg Uken pozyskany z NIGHTFALL i ten oczywiście pokazał najwyższą klasę w tych speedowo rozpędzonych kawałkach.
Brzmieniowo Sielck postawił na mocny bas i wyrazistą perkusję oraz stosunkowo mocne gitary, ale o relatywnie miękkim brzmieniu. Ogólnie uśredniony sound typowy dla współczesnych produkcji robionych w renomowanym studio, by je potem sprzedać w w dużych ilościach w opakowaniu "prawdziwy heavy metal".
Kompozycje nie przykuwające uwagi, sztampowe nawet jak metal niemiecki, poprawne, rzemieślnicze wykonanie.
Płyta na pewno lepsza od poprzedniej, ale realnie to metalowa szarzyzna z DRAGONFORCE w tle, i to wcale nie z tym najlepszym.

ocena: 6,5/10

new 12.11.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#6
Stormwarrior - Norseman (2019)

[Obrazek: R-14436112-1574499245-5743.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. To the Shores Where We Belong 02:02
2. Norsemen (We Are) 04:53
3. Storm of the North 05:43
4. Freeborn 05:01
5. Odin's Fire 06:11
6. Sword Dane 04:35
7. Blade on Blade 05:27
8. Shield Wall 05:05
9. Sword of Valhalla 11:19

Rok wydania: 2019
Gatunek: Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Lars Ramcke – śpiew, gitara
Björn Daigger – gitara
Yenz Leonhardt – gitara basowa
Falko Reshöft – perkusja


Wydarzenie istotne, ważne, znaczące. STORMWARRIOR powraca z nową płytą po pięciu latach naznaczonych przede wszystkim zmianami osobowymi. Yenz Leonhardt zrezygnował, potem w roku bieżącym jednak powrócił, odszedł Guth, którego w 2015 zastąpił Björn Daigger, gitarzysta raczej niespełniony, bo szerzej znany tylko z występu na jednej płycie MAJESTY w 2006 roku. Zapewne największą radość fanom sprawił Falko Reshöft, który usiadł za bębnami po dziesięciu latach nieobecności.
STORMWARRIOR nadal znaczy wiele na scenie niemieckiej i nowy album "Norseman" został pod koniec listopada wydany przez słynną wytwórnię Massacre Records.

Ekipa pod wodzą Larsa Ramcke, a chyba przede wszystkim on sam, miała pięć lat na przemyślenie pewnych rzeczy w swojej muzyce. Oczywiście, jeśli ktoś nie ma wielkich wymagań i wystarczy, by było o wikingach oraz szybko melodyjnie i ostro do przodu, to na pewno będzie zadowolony, bo ta płyta w zasadzie niczym się od poprzedniej nie różni. Tyle, że tak grać można znakomicie lub po prostu tak sobie, a STORMWARRIOR gra tu tak sobie, powtarzając wszystkie błędy i niedociągnięcia z 2014 roku. 
Kto nie ma wielkich wymagań i jakiś większy wkład twórczy nie jest mu potrzebny, to będzie pewnie zadowolony. Taki melodyjny, heroiczny power speed jaki gra STORMWARRIOR, ma swoje ograniczenia i jest zrozumiałe, że w opcji aranżacyjnej czy ogólnej struktury utworów pewne rzeczy muszą się powtarzać, muszą być fundamentem. Na tym fundamencie jednak można postawić atrakcyjne melodie, porywające refreny, interesujące, inteligentne sola i wokal, który byłby w stanie odwrócić uwagę od określonej monotonii czy jakichś niedoróbek technicznych. Niestety, Ramcke śpiewa bardzo przeciętnie, może nawet gorzej, niż na płycie poprzedniej i gdyby nie chórki, to zabrzmiałoby to jeszcze mniej przekonująco. Sola gitarowe i tym razem pełne pędu, ale treści nie za wiele, wirtuozerii też nie ma, a jakiegoś powiązania z głównymi melodiami przez udane ornamentacje - też nie za wiele. Björn Daigger to solidny gitarzysta, jednak nie tej klasy co Guth, który jednak więcej od siebie dawał w tych solach i pojedynkach z Ramcke.
Intro To the Shores Where We Belong jest udane, z dawką określonej treści i klimatu, ale zaraz potem STORMWARRIOR pędzi do przodu w generycznym do bólu Norsemen (We Are), z lawiną riffów napakowanych na małej przestrzeni na granicy czytelności. Tak to trochę wygląda, jakby tą lawiną STORMWARRIOR chciał odwrócić uwagę od pospolitości melodii. Ta uwaga dotyczy w zasadzie całej płyty. Schemat jest jeden, szlifowany od lat, ale zamiast udoskonalenia mamy efekt rutyny, niemal mechanicznego przekazu najbardziej ogranych patentów STORWARRIOR wymyślonych przez Ramcke na przestrzeni okresu istnienia zespołu. W niektórych kompozycjach przemyka kilka pomysłów na nieco lepsze melodie (Freeborn, Odin's Fire, Sword Dane), ale albo to refren jest tuzinkowy, albo znowu na dobry refren trzeba czekać cierpliwie przebijając się przez takie sobie ataki gitarowe w zwrotkach. Pewne rzeczy są zrobione bardzo naiwnie, jak część instrumentalna Blade on Blade, choć sama kompozycja ma w sobie pewien niewykorzystany do końca potencjał.
Ponad 11 minut Sword of Valhalla to okazja do zrobienia czegoś trochę inaczej, wzbogacenia, urozmaicenia, zaskoczenia czymś w przyjętej konwencji. Melodia jest jednak tuzinkowa i powszednia nawet dla tej płyty, może trochę sola w części instrumentalnej lepsze, niż w innych kompozycjach i ogólnie ta część instrumentalna ma pewną wyższą klasę, podobnie jak zakończenie, w znacznym stopniu nawiązujące do intro.
Mix i mastering robił Piet Sielck i to nie zachwyca. Oczywiście, decydują życzenia zespołu, a Piet pokazał na tegorocznej płycie IRON SAVIOR, że nie zapomniał jak się pracuje nad obróbką materiału w studio. Tu gitary jakieś takie rozmyte, wokal cofnięty i wbity w tę gitarową ścianę, wszystko ściśnięte w jednym wąskim planie, mało prawdziwa perkusja, choć akurat Falko Reshöft jest tu najlepszy ze wszystkich instrumentalistów.

To, że STORMWARRIOR gra szybko i sprawnie, nie czyni tego zespołu na tej płycie atrakcyjnym. Na pewno lepiej posłuchać prawdziwego speed power w heroicznej otoczce, także z tego roku. Ogólnie, to taka męcząca muzyka, zupełnie bezrefleksyjna w natłoku riffów i mówię to z perspektywy porównania nie z rockowymi albumami z gitarą akustyczną, ale z death/thrashowym albumem DEMOLITION HAMMER "Epidemic of Violence" z 1992 roku, który męczył znacznie mniej.
STORMWARRIOR znowu powraca jako brat DRAGONFORCE, tyle że w łodziach Wikingów i to jest granie niestety naiwne. Nie chciałbym powiedzieć, że może celowo takie, bo infantylizacja heavy metalu w mainstreamie postępuje coraz szybciej i produkt, bo trudno tu w przypadku tego LP mówić o metalowej sztuce, musi się sprzedać coraz szerszej rzeszy słuchaczy, niekoniecznie pełnoletnich i niekoniecznie mających pojęcie o tym, czym jest dobra muzyka.
Tu muzyka jest przeciętna i pewnie trzeba będzie poczekać jeszcze następne pięć lat na coś bardziej kreatywnego ze strony tej jakże zasłużonej ekipy.


ocena: 6,5/10

new 30.11.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości