Stormwind (Swe)
#1
Stormwind - Resurrection (2000)

[Obrazek: R-4358360-1457893762-9458.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Phoenix Rising 01:22
2. Ship of Salvation 04:58
3. Souldance 05:01
4. Seven Seas 05:25
5. Passion 04:13
6. Blinded Eyes 04:19
7. Symphonia Millennialis 08:49
8. Samuraj 04:55
9. Holy Land 06:47

Rok wydania: 2000
Gatunek: Melodic/Neoclassical Power Metal
Kraj: Szwecja

Thomas Vikström - śpiew
Thomas Wolf - gitara
Andreas Olsson - bas
Patrik Johansson- perkusja
Kaspar Dahlqvist - instrumenty klawiszowe


Drugi krążek zespołu z Thomasem Vikströmem jako wokalistą zawierał 9 kompozycji zdradzających wyraźną fascynację Wolfa dokonaniami Yngwiego oraz tradycjami europejskiego hard rocka i AOR. Grupą zainteresowała się słynna wytwórnia Massacre Records i to ona wydała ten LP w lipcu 2000 roku. Ekipę zasilił wówczas nieznany jeszcze basista Andreas Olsson, który niebawem zasłynął w takich grupach jak NARNIA, DIVINEFIRE, ROB ROCK czy potem ROYAL HUNT.

Otwierające album intro "Phoenix Rising" nie mówi jeszcze wiele, ale następny "Ship Of Salvation" jest już sztandarowym przykładem obranego przez zespół stylu. Doskonała melodia w malmsteenowskim stylu i w tradycyjnej neoclassical konwencji z wybornymi klawiszami o progresywnym charakterze pokazuje spore możliwości grupy.
Następny to "Souldance" bardziej w stylu tradycyjnego melodic metalu z wpadającym w ucho chwytliwym refrenem.
"Seven Seas" to pozostanie w kręgu prostej melodii i tu jak dla mnie mały zgrzyt. Mamy bowiem do czynienia z ugrzecznionym, ugłaskanym i politycznie poprawnym praktycznie poprockowym numerem przy pianinku, słodkim i romantycznym a przy tym jednak mało atrakcyjnym. O ile wiem, utwór ten w swoim czasie cieszył się pewnym powodzeniem w stacjach radiowych i chyba zdobył nawet jakieś wyróżnienia, jednak dla metalowej braci jest chyba jednak zbyt układny.
Nieciekawe wrażenie szybko zaciera następny "Passion" w stylu podobny do "Ship Of Salvation", ale z wyraźnymi wpływami MAJESTIC, chyba też przez umiejętne rozplanowanie i wykorzystanie instrumentów klawiszowych. "Blinded Eyes" też wyróżniają progresywne klawisze i bardzo sympatyczna melodia w konwencji melodic metal.
Najdłuższym utworem na płycie jest prawie 9-minutowa "Symphonia Millennialis". Ten instrumentalny utwór z pogranicza metalu progresywnego i neoklasycznego charakteryzuje wielowątkowość, wewnętrzne urozmaicenia i ciekawa kulminacja. Wydaje mi się jednak, że ta próba przemycenia na płytę nieco bardziej skomplikowanej i trudniejszej muzyki nie do końca jest udana. Fani melodyjnego neoklasycznego grania (jak ja) nie bardzo są zainteresowani podobnymi utworami, a zwolennicy progresywnych dźwięków słyszeli z pewnością znacznie lepsze rzeczy w tym rodzaju. Gdyby ze dwa, trzy motywy z tego utworu wykorzystane zostały do stworzenia oddzielnych kompozycji myślę, że album na tym zyskałby bardziej.
Kolejnym utworem jest przepiękny, utrzymany w stylu melodic metal "Samurai", gdzie bardzo słyszalne są wpływy RAINBOW, a jednocześnie utwór brzmi nowocześnie i świeżo.
Album zamyka "Holy Land" zbudowany na zeppelinowskich riffach zagranych w stylu Malmsteena, w średnim tempie i z niezwykle udanymi dialogami gitary i klawiszy.

Podsumowując - wpadające w ucho udane melodie, eleganckie wykonanie. Vikstrom jak zwykle nie zawodzi – słychać, że i w grupie Yngwie Malmsteena znalazłby bez problemu swoje miejsce. Wolf, co prawda może wirtuozem na miarę Yngwiego nie jest, ale gra bardzo dobrze i bez wysuwania się na pierwszy plan za wszelką cenę. Dahlquist fantastyczny - robi robotę wyborną, podobnie zresztą jak parę lat później w DIONYSUS. Znaczenie instrumentów klawiszowych w STORMWIND jest bardzo duże i stanowią one nie tyle tło dla gry gitarzysty ile element równorzędny, świetnie uzupełniający neoklasyczne zagrania Wolfa. Sekcja rytmiczna sprawna i dopasowana do całości. Brzmienie raczej łagodne, produkcja dobra, ale nie najwyższej marki.
Killery – „Ship Of Salvation”, „Souldance”, „Passion”, „Samurai”.



Ocena: 8,2/10

20.06.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Stormwind - Reflections (2001)

[Obrazek: R-4010972-1457947270-2594.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Genesis 01:12
2. War of Troy 04:15
3. The Man Behind the Iron Mask 03:54
4. Reflections 05:12
5. Illusion 04:54
6. Golden Tears 05:45
7. Queen of Nine Days 04:48
8. Dynasty 04:27
9. Assassin of Honour 04:35
10. Ramses 06:08

Rok wydania: 2001
Gatunek: Melodic/Neoclassical Power Metal
Kraj: Szwecja

Skład:
Thomas Vikström - śpiew
Thomas Wolf - gitara
Andreas Olsson - bas
Patrik Johansson - perkusja
Kaspar Dahlqvist - instrumenty klawiszowe


Jest to piąty album STORMWIND, wydany przez Massacre Records w roku 2001, a niebawem także w Japonii przez Avalon.

Także i tym razem otrzymaliśmy solidną dawkę melodic neoclassical metal, zagraną jednak jeszcze energiczniej i z większą pewnością siebie.
Po intro "Genesis" słyszymy doskonały epicko brzmiący" War Of Troy" w malmsteenowskim stylu z wybornym wokalem Vikstroma. Kolejny "The Man Behind The Iron Mask" to również znakomity numer w średnich tempach w konwencji neoclassical z dużą dawką klawiszy i zapadającą w pamięć melodią. Tytułowy "Reflections" moim zdaniem tylko dobry, zahaczający o typowy AOR i melodic metal nieco przymula, choć wykonanie oczywiście bez zarzutu. "Illusion" z kolei bardzo przypomina styl Yngwiego z czasów LP "Eclipse" i nawet solo gitarowe Wolfa jest tu wyraźnie stylizowane na pana M. W łagodnych klimatach, z akustycznym wstępem i solem gitarowym mamy "Golden Tears". Tu Vikstrom śpiewa delikatnie i nastrojowo, a całość przywodzi na myśl "Rainbow Eyes" RAINBOW. Także w utworze "Queen Of Nine Days" mamy znów przepiękną melodię i numer ten nosi wyraźne wpływy MAJESTIC, zresztą także w partiach klawiszowych. Podobnie jest w przypadku "Dynasty", ale ten numer nieco słabszy od poprzedniego. "Assassin Of Honour" skonstruowany bardzo zgrabnie i byłby niewątpliwie tu wielkim killerem, ale niestety refren trochę mało ciekawy... Zamykający album "Ramzes" to coś dla miłośników starożytnych klimatów i... LED ZEPPELIN, bo główny motyw ma coś w sobie z "Kashmir". Uważam jednak, że ten akurat utwór, w zamyśle mający wieńczyć dzieło jest na tym albumie najmniej udany.

W sumie od strony wykonania wszystko bez zarzutu, dobra klarowna produkcja. Kolejny udany album Szwedów, łączący dobre wysmakowane melodie z eleganckim wykonaniem. Po raz kolejny Kaspar Dahlqvist klawiszami buduje nie tylko tło dla gry Wolfa, który tu pokazuje szerszy wachlarz zagrywek niż poprzednio oraz bardziej kunsztowne popisy neoklasyczne. Vikstrom naturalnie po raz kolejny prezentuje swoje niezaprzeczalne walory jako wokalista i jak zawsze jest pierwszoplanową postacią.

Udana kontynuacja stylu z płyty poprzedniej. Killlery – „War Of Troy”, „The Man Behind The Iron Mask”, „Golden Tears”, „Queen Of Nine Days”.


Ocena: 8,4/10

20.06.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Stormwind - Rising Symphony (2003)

[Obrazek: R-3048924-1332364852.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Rising Symphony (01:06)
2. Touch the Flames (04:19)
3. Eyes of Change (04:49)
4. Strangers From the Sea (04:58)
5. River of Love (04:53)
6. White Man (cover QUEEN) (04:24)
7. Flyer (04:05)
8. Streets of Prishtine (04:45)
9. Excalibur (05:45)
10. Venezia (01:38)

Rok wydania: 2003
Gatunek: Melodic/Neoclassical Power Metal
Kraj: Szwecja

Skład:
Thomas Vikström - śpiew
Thomas Wolf - gitara
Andreas Olsson - bas
David Wallin - perkusja
Kaspar Dahlqvist - instrumenty klawiszowe, pianino


Ostatni studyjny album zespołu został wydany przez Massacre Records w Europie a niebawem, w kwietniu, także w Japonii przez Avalon.

Żadnych eksperymentów tu nie mamy. STORMWIND pociągnął schemat zaproponowany na dwóch poprzednich płytach i po raz kolejny próba zakończona sukcesem.
Album otwiera intro "Rising Symphony", po którym otrzymujemy "Touch The Flames" będący rewelacyjną miksturą neoklasyki w malmsteenowskiej oprawie z wyraźnymi jednocześnie wpływami RAINBOW. Kolejny, "Eyes Of Change" to popis klawiszowy Dahlquista oraz znów nieco Y.M i dosyć udane chórki. "Strangers From The Sea" z gotyckim średniowiecznym klimatem znakomity, chociaż albo powinien być dłuższy, albo mieć nieco krótszy wstęp. Żal gdy się kończy. "River Of Love" - dobry cukierkowy numer radiowy, ckliwy i sentymentalny, lepszy niż umieszczony na płycie"Resurrection". a utrzymany w podobnym stylu "Seven Seas". Gdyby jednak tego utworu nie było na płycie, to bym się za bardzo nie pogniewał. W bardziej dynamicznych kompozycjach grupa wypada znacznie ciekawiej. Za to "Flyer" przypomina najznakomitsze utwory AT VANCE i jest brawurowo odegrany w neoklasycznej eleganckiej manierze.
Na tym albumie jest też coś, co wprawiło mnie w osłupienie - kapitalny, niemetalowy "Street Of Prishtina", gdzie pop lat 80tych jest sensem i istotą w przepięknej melodii poskładanej z tego co w tej muzyce najlepsze. Wreszcie "Excalibur" - lekko epicki, lekko tradycyjnie metalowy - bardzo dobra melodia i wyborna gitara Wolfa.
A no i oczywiście mamy cover - jest to utwór zespołu QUEEN i w moim przekonaniu wybór nie był trafny. Ani Vikstrom nie ma tu stosownych walorów głosowych, ani też samo instrumentalne wykonanie nie jest porywające, ot raczej rzecz odegrana i tyle. Wszystko kończy się miniaturą instrumentalną o Wenecji.

Podsumowując - chyba najlepszy album (jeśli kogoś nie zraża Prishtina) tej grupy, wykonany z polotem i energią. Bardzo dobre brzmienie, elegancja i pewność siebie. Tym razem już po raz ostatni świetny śpiew Vikströma w bardzo dobrej oprawie gitarowo -klawiszowej. Dahlqvist również i na tej płycie pokazał dużą klasę i inwencję.
Niestety na tym kończy się chyba historia tego zespołu - obecnie panuje cisza, a muzycy zaangażowani w ten band zaczęli robić coś innego.
Jeden z bardziej niedocenianych i mniej znanych zespołów z kręgu neoklasycznego melodyjnego grania, choć w swoim czasie popularny w różnych częściach świata, w tym w Japonii.



Ocena: 8.8/10

22.06.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Stormwind - Heaven Can Wait (1999)

[Obrazek: R-7482293-1477783898-9875.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Shang Ri-La 01:01
2. Eye of the Storm 04:34
3. She 04:52
4. Heaven Can Wait 07:32
5. Mountain of Zion 04:37
6. Magic Night 05:37
7. Forever Free 05:29
8. Marco Polo 04:09
9. Ashes in Your Hands 04:49
10.Caelum Expectare Potest 02:34

Rok wydania: 1999
Gatunek: Melodic/Neoclassical Power Metal/Progressive
Kraj: Szwecja

Thomas Vikström - śpiew
Thomas Wolf - gitara, gitara basowa
Patrik Johansson - perkusja
Kaspar Dahlqvist - instrumenty klawiszowe


W roku 1999 Wolf dokonuje przełomowej i rewolucyjnej zmiany w swoim zespole STORMWIND, zwalnia cały skład i odchodzi od flirtu z publicznością AOR/Hard rock w kierunku muzyki inspirowanej muzyką Yngwie Mamlsteena, zwłaszcza z okresu "Eclipse". Płyta "Heaven Can Wait" ukazuje się jako jedna z ostatnich nakładem małej niemieckiej wytwórni Digital Dimension oraz w Japonii (Dreamchaser), gdzie z miejsca zyskuje ogromna popularność.

Trudno się temu dziwić, bo Wolf zrobił krok we właściwym kierunku. W końcu należycie wykorzystał swój niesamowity gitarowy talent i grając inaczej, niż Malmsteen zdołał stworzyć własny, niepowtarzalny styl kompozycji, o rockowym zabarwieniu, a jednocześnie bez wyraźnych cech komercyjnych, choć z elementami AOR i hard rocka.
To,ze poza tym pojawił się tu Thomas Vikström, to niemal połowa sukcesu. Ten wokalista jest stworzony do takiej muzyki, a dodatkowo jest tu w bardzo dobrej dyspozycji wokalnej. Pięknie meisza Wolf meloic metal z power metalem  w potężnym gitarowo Eye of the Storm i jest to pierwsza z serii podobnych stylowo kompozycji, jakie nagrał STORMWIND w latach następnych. Dużą rolę Wolf nadał także klawiszom, bogatym i nieco progresywnym i świetny Kaspar Dahlqvist gra tu momentami porywające rzeczy.
Motywy AOR bardzo gustownie obudowuje power metalem malmsteenowskim w She i można powiedzieć, że poniekąd wchodzi na obszary lekko progresywne, o wielkim ładunku przebojowości. Duże wrażenie robi dramatyczny i rozbudowany Heaven Can Wait, będący czymś więcej niż prostą kompozycją melodic power i jest to pewnego rodzaju drogowskaz dla szwedzkich grup grających progresywny melancholijny power metal jak HARMONY, chociażby. Inny rodzaj melancholijnej epiki proponuje w zadumanym Mountain of Zion z elementami orientalnymi i tu nieco przypomina grupy amerykańskie takie jak RING OF FIRE czy ARTENSION w tym tworzeniu klimatu w wolnych tempach i akcentowaniu na mocniejsze podniosłe refreny. Bogate aranżacje, doskonałe sola i majestat melodyjnej refleksyjnej kompozycji... No i Vikström... Ten jest świetny także w łagodnym rockowym songu Magic Night oraz w eleganckim, ale trochę zbyt pastelowym melodic power metalowym Forever Free. Wolf nie zostawia całkowicie swoich fanów AOR i w tym gatunku zaprezentowany został gustowny Ashes in Your Hands o sporej dynamice i bardzo wyważonej wycyzelowanej melodii. Tu mamy klasyczne wspólne akcentowanie gitary i instrumentów klawiszowych oraz wypolerowany refren.
Wolf gra na tym albumie fenomenalnie. Jego shred jest bogaty, nieszablonowy, prowadzi wysmakowane pojedynki i dialogi  z klawiszami, a pełnię swoich umiejętności ukazuje w instrumentalnym, pełnym pasji i maestrii Marco Polo. Warto tu także zauważyć wysublimowane wykorzystanie smyczków i pianina.
A całość spinają operatica wokale Malin Sallhag w Shang Ri-La i Caelum Expectare Potest. Znakomicie jest zrobione!

Album ten został wyprodukowany niezwykle starannie, ma piękny sound z nieco ostrzejszą, niż można by się spodziewać gitarą i wybornym ustawieniem wokalu na planie pierwszym.
STORMWIND zaprezentował muzykę atrakcyjną, ale chyba nieco za bardzo Wolf przesunął tym razem punkt ciężkości od komercji do progresji. Chwilami ten LP jest nieco trudny i grupa zapewne to zauważyła, obniżając nieco ciężar gatunkowy już na kolejnej płycie.


ocena: 8/10

new 21.09.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości