Stratovarius
#1
Stratovarius - Fright Night (1989)

[Obrazek: R-1366638-1447152046-8183.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Future Shock 04:35
2. False Messiah 05:20
3. Black Night 03:43
4. Witch-Hunt 03:23
5. Fire Dance 02:21
6. Fright Night 08:13
7. Night Screamer 04:48
8. Darkness 06:58
9. Goodbye 01:12

Rok wydania: 1989
Gatunek: power metal/neoclassical metal
Kraj: Finlandia

Skład zespołu:
Timo Tolkki - śpiew, gitara
Jyrki Lentonen - bas
Tuomo Lassila - perkusja
Antti Ikonen - instrumenty klawiszowe


Być może SARCOFAGUS był pierwszym fińskim zespołem, który nagrał płytę, być może OZ był pierwszym, którego album zdobył popularność za granicą, być może TAROT był pierwszym fińskim zespołem, który zawędrował do Japonii.
Jednak fiński melodyjny metal będzie w ramach swoich ugruntowanych początków powszechnie postrzegany przez pryzmat STRATOVARIUS, zespołu istniejącego nadal i nadal cieszącego się niesłabnącym zainteresowaniem.
Założony w roku 1984 przez muzyków, którzy obecnie są z tym bandem w zasadzie nie kojarzeni, jak i wiele innych zespołów z Finlandii musiał poczekać na swój debiut płytowy dosyć długo i nagrał go w składzie już nowym. Znalazł się w nim nieznany jeszcze bliżej wokalista i gitarzysta Timo Tolkki, który jak się potem okazało, stał się jego mózgiem i motorem napędowym przez wiele kolejnych lat. Album "Fright Night", poprzedzony przyjętym z zainteresowaniem singlem "Future Shock", ukazał się w 11 maja 1989 i od tego dnia rozpoczyna się długotrwała i owocna działalność nagraniowa tego zespołu.

"Fright Night" zawiera muzykę z pogranicza heavy metalu tradycyjnego i power metalu z pewnymi elementami neoklasycznymi i wyraźnymi inspiracjami twórczością HELLOWEEN co słychać chociażby w refrenie "Future Shock".
Tolkki śpiewa na tym albumie bardzo słabo, bez wyrazu i ospale. Jest to najsłabszy element tego albumu. Na gitarze gra znacznie lepiej i solówki, jakie prezentuje, wykazują zarówno biegłość techniczną, jak i dosyć szerokie spojrzenie na możliwości wykorzystywania neoklasyki w metalu. To można zauważyć we wstępie do wolniejszego, dostojnego songu o cechach epickich i progresywnych z wykorzystaniem potężnych efektów perkusyjnych, motywu orientalnego i nastawienia na monumentalność. "Black Night" ma zdecydowanie charakter power metalowy i to bardzo udana kompozycja, energiczna i ostro zagrana. Za taką można też uważać melodyjny "Night Screamer" zniszczony niestety wokalnie. Bardziej speed metalowy charakter ma z kolei "Witch-Hunt" surowy numer z surowym wykorzystaniem neoklasycznych ozdobników i wybuchowych solówek. W tytułowym najdłuższym "Fright Night" zespół wprowadza na początku atmosferę grozy i tajemniczości, jednak numer ten rozwija się jako zagrany w umiarkowanym tempie utwór melodic power metalowy bez specjalnej historii i z fatalnym wokalem Timo. Są tu pewne elementy symfoniczne, bardzo nieśmiałe i dużo gitarowych popisów niezbyt przystających jakoś do całości. Znacznie dojrzalszy jest pod względem kompozycyjny mroczny i smutny "Darkness", mający pewne cechy power metalu amerykańskiego lat 80tych i dobrze rozplanowane rozległe tło.
Płyta zawiera także dwie niedługie kompozycje instrumentalne - sprawiający wrażenie niedokończonego szkicu "Fire Dance" i skromnego "Goodbye" akustycznego na koniec.

Brzmieniowo płyta ma dużo cech wspólnych z tradycyjnym heavy metalem tego okresu, z mocną perkusją syczącą blachami i równie mocnym basem. Produkcja jest klarowna, ale pewne lekkie przybrudzenie i surowość soundu są słyszalne. Na tym albumie zwraca uwagę bardzo dobra gra sekcji rytmicznej jako sekcji i w oddzielnych indywidualnych epizodach no naturalnie wyborna gra Timo Tolkki. Jego wokal jest jednak na tyle nieatrakcyjny, że utwory zamieszczone na tym LP, mimo niewątpliwej wartości, nie prezentują się dobrze.
Jest to pierwszy i ostatni album z basistą Jyrki Lentonenem, który niebawem zespół opuścił.
Album mimo niedostatków wzbudził spore zainteresowanie, niebawem także poza Finlandią, co otworzyło ekipie STRATOVARIUS drogę do dalszej kariery międzynarodowej.


Ocena: 6,5/10


10.05.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Stratovarius - II / Twilight Time (1992)

[Obrazek: R-2540239-1362944834-1868.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Break the Ice 04:41
2. The Hands of Time 05:36
3. Madness Strikes at Midnight 07:20
4. Metal Frenzy 02:20
5. Twilight Time 05:51
6. The Hills Have Eyes 06:19
7. Out of the Shadows 04:10
8. Lead Us Into the Light 05:46

Rok wydania: 1992
Gatunek: Power Metal
Kraj: Finlandia

Skład zespołu:
Timo Tolkki - śpiew, gitar, bas
Antti Ikonen - instrumenty klawiszowe
Tuomo Lassila - perkusja

Druga płyta STRATOVARIUS ukazała się początkowo w Finlandii w niezbyt dużym nakładzie pod skromnym tytułem "II" i nagrana została w równie skromnym trzyosobowym składzie, bez etatowego basisty, którego tu zastąpił sam Timo Tolkki. Wkrótce jednak płyta została wydana ponownie pod nowym tytułem "Twilight Time" i z nową okładką, znajdując szerokie grono nabywców i bijąc rekordy popularności w Japonii. W tym też kraju pojawiła się kolejna wersja tego LP w roku 1993.

Muzycznie ten album stanowił kontynuację fascynacji Tolkkiego melodyjnym power metalem, ale jest to płyta cięższa i ze znacznie lepszym wokalem Timo, który to w znacznej mierze zdyskredytował debiut tego zespołu. STRATOVARIUS gra mocniej, w jakiś sposób nawiązując do power metalu amerykańskiego w mrocznym i zagranym w umiarkowanym tempie "Break the Ice", wykorzystując śmielej instrumenty klawiszowe we wstępach i w tłach nieco szybszego z nutką neoklasyki "The Hands of Time" czy też bardziej typowym melodic power metalowym "Out of the Shadows" z drobnymi naleciałościami HELLOWEEN w refrenie. Gitarowa robota Tolkki jest znakomita i jest to na tym albumie dojrzały wirtuoz potrafiący w solach tworzyć własne klimaty i opowieści nie zawsze nawiązujące do muzyki klasycznej. Sprawdził się także jako basista, choć ten instrument w przeciwieństwie do debiutu nie pełni już tak istotnej roli.
Album wypełniają utwory po części mocno ponure i tajemnicze, wśród których najbardziej reprezentatywnym jest "Madness Strikes at Midnight" nieco rozjaśniony w wysoko zaśpiewanym refrenie. Atmosfera grozy generowana jest także w udany sposób we wstępie do "The Hills Have Eyes" zdominowanym przez dzwony i rozwiniętym jako kompozycja o epicko progresywnym charakterze. Takim jest nawet instrumentalna miniatura "Metal Frenzy". W rozgrywanym w lekko zmiennych tempach "Twilight Time" STRATOVARIUS prezentuje power metal refleksyjny, smutnawy i niepozbawiony pompatyczności wolniejszych fragmentach. Tak tez kończy się ten album w balladowym songu z gitarą akustyczną "Lead Us Into the Light" i dostojnym nokturnowym rozwinięciem.

Płyta jest dojrzałym dziełem zespołu, który tu jednoznacznie określa swój styl jako power metal oderwany od tradycyjnego heavy metalu i co istotne, od dominującej w tym czasie estetyki niemieckiej. Ciekawie brzmieniowo zrealizowany album pełen niuansów i niedopowiedzeń w tłach, dosyć mocny w gitarze chłodnej i głęboko brzmiącej. Także perkusja jest bardziej stonowana i podporządkowana gitarze i ten swobodny samodzielny Tuomo Lassila z debiutu został lekko schowany w ogólnym soundzie.

Album nastrojowy, z lekka posępny i nienastawiony na prostą melodic powerową przebojowość.
Płyta zdobyła uznanie fanów i w 1993 grupa rozpoczęła przygotowywanie kolejnego albumu.


Ocena: 8/10

10.05.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Stratovarius - Dreamspace (1994)

[Obrazek: R-8547724-1463821384-9382.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Chasing Shadows 04:38
2. 4th Reich 05:49
3. Eyes of the World 05:57
4. Hold on to Your Dream 03:34
5. Magic Carpet Ride 04:49
6. We Are the Future 05:20
7. Tears of Ice 05:15
8. Dreamspace 05:58
9. Reign of Terror 03:29
10. Thin Ice 04:23
11. Atlantis 01:08
12. Abyss 04:59
13. Shattered 03:30
14. Wings of Tomorrow 05:08

rok wydania: 1994
gatunek: progressive power metal
kraj: Finlandia

Skład zespołu:
Timo Tolkki - śpiew, gitara
Jari Kainulainen - bas
Tuomo Lassila - perkusja
Antti Ikonen - instrumenty klawiszowe
Sami Kuoppamäki - perkusja( 3, 4, 6, 7 i 13)


Przystępując do nagrywania trzeciej swojej płyty, STRATOVARIUS nie był już zespołem anonimowym, co więcej cieszył się ogromną popularnością w Japonii, a i w Europie patrzono na niego z dużymi nadziejami. Początkowo grupa rozpoczęła prace nad nowymi kompozycjami w trzyosobowym składzie, po pewnym czasie jednak dołączył basista Jari Kainulainen i Tolkki już na nowym LP na tym instrumencie nie zagrał. Nie obyło się bez problemów, bo poważna kontuzja rąk uniemożliwiła perkusiście Tuomo Lassila dograć wszystkich partii i w kilku kompozycjach zastąpił go awaryjnie Sami Kuoppamäki.
Album ukazał się w pierwszych miesiącach 1994 roku i zawierał bogaty zestaw czternastu kompozycji, w tym jednej instrumentalnej miniatury "Atlantis".
Na płycie dominują utwory melodyjnej odmiany power metalu zagrane w szybkich tempach i pewną nienachalną dawką akcentów neoklasycznych. Refreny są ciepłe i proste podobnie jak znakomite bez wyjątku sola gitarowe Timo. Niestety, od strony wokalnej nie pokazał się on z dobrej strony. Wyraźne braki techniczne, słabe górki, beczenie i meczenie to poważne niedomagania, które obniżają ogólną wartość tych kompozycji.
To słychać już w otwierającym "Chasing Shadows" i to słychać niestety na całej płycie, chociażby w "We Are the Future". Trochę słychać i tego niemieckiego hansenowskiego grania w łagodniejszej i bardziej wygładzonej formie, gdzie typowe refreny są skrywane wśród wolniejszych ciepłych fragmentów instrumentalnych, jak to ma miejsce w "Hold on to Your Dream".
Album zawiera kilka nastrojowych, nieco melancholijnych kompozycji, które można odnieść do płyty poprzedniej jak "4th Reich" z marszową perkusją i lepszym wokalem Timo, niż można by się spodziewać. W takich utworach, gdy nie musi nadmiernie wysilać się w wysokich partiach i współzawodniczyć ze swoją gitarą, wypada tu znacznie lepiej. Łagodny rozmarzony klimat zespół buduje także w melodic metalowym pozbawionych cech power metalowych "Eyes of the World", czy też poetyckim "Dreamspace" z rozległym refrenem i dodatkowymi efektami głosowymi tworzącymi nastrój sennego koszmaru. Podobne rozwiązania zastosowane zostały w nieco eksperymentalnym "Thin Ice" i wstępie do "Abyss". Te środki wyrazu w połowie lat 90tych były dosyć często stosowane przez zespoły metalowe w różnych gatunkach i miały na celu stworzenie dodatkowego klimatu środkami pozamuzycznymi.
Na uwagę zasługują pełne emocji sola i jak zwykle od strony gitarowych solówek album oczarowuje finezją. Stonowany zestaw uzupełnia pastelowy song balladowy "Tears of Ice".
STRATOVARIUS wpina w "Magic Carpet Ride" orientalne "ancient" ozdobniki i motywy, próbuje także ubarwiać ten numer małą porcją klawiszowej parasymfoniki. To przykład utworu nieco odmiennego, ale tylko nieco, bo i tu wprowadzony został typowy melodic metalowy refren.
Ekipa Timo gra jednak zupełnie bezbarwny heavy metal w średnim tempie w "Reign of Terror" i taki sobie szybki power metal w amerykańskiej manierze w "Shattered", ale z typowo europejską częścią instrumentalnej.
Album zamyka"Wings of Tomorrow" z optymistycznym motywem otwierającym i miękkim rockowym rozwinięciem w jakiś sposób kojarzącym się z QUEEN, tyle że niestety nie ma tu Mercury'ego.

Ogólnie mamy do czynienia z wyjątkowo profesjonalnie zrealizowanym albumem, doskonale zagranym przez wszystkich, włącznie z zaproszonym perkusistą i zawierającym zestaw przeciętnie atrakcyjnych kompozycji. Nie jest to także album stylistycznie jednorodny, sięga bowiem z jednej strony do doświadczeń nastrojowego grania z "II" z drugiej zaś zaczyna nawiązywać do kształtującego się stylu wesołego radosnego power metalu generowanego w Niemczech, choć w bardziej wysublimowanej i zawoalowanej formie.
STRATOVARIUS w dobie kryzysu melodyjnych odmian metalu skutecznie wypełnił częściowo powstałą pustkę i po sukcesie tego LP mógł w spokoju myśleć o nagrywaniu kolejnego.


Ocena: 7,4/10

11.05.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Stratovarius - Polaris (2009)

[Obrazek: R-3271857-1325974879.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Deep Unknown 04:28
2. Falling Star 04:33
3. King of Nothing 06:43
4. Blind 05:28
5. Winter Skies 05:50
6. Forever Is Today 04:40
7. Higher We Go 03:47
8. Somehow Precious 05:37
9. Emancipation Suite I: Dusk 06:57
10. Emancipation Suite II: Dawn 03:40
11. When Mountains Fall 03:12

Rok wydania: 2009
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Finlandia

Skład zespołu:
Timo Kotipelto - śpiew
Matias Kupiainen - gitara
Lauri Porra - bas
Jörg Michael - perkusja
Jens Johansson - instrumenty klawiszowe


Tak oto nadeszła chwila, gdy STRATOVARIUS pojawił się z nową płytą, w składzie, w którym zabrakło już ostatniego z Ojców Założycieli. Debiut "Fright Night" dzieli od tej płyty przedział dwudziestu długich lat, album poprzedzający to także, jak na burzliwy rozwój gatunku, dosyć odległe dzieje i wypada chyba spojrzeć na "Polaris" bez uprzedzeń i odniesień do tego, co było kiedyś. Stwierdzenia typu "to już nie jest STRATOVARIUS" są w pewnym stopniu słuszne, bo nie jest to grupa w zestawieniu, jakie tworzyło zręby fińskiego melodic power, nie ma tu Tolkkiego i jego kompozycyjnego podejścia.
Czy jednak zmieniło się aż tak wiele? Zespół pozostał w kręgu melodic power, jest Timo Kotipelto, wpierany w backing vocalach przez grupę innych powerowych gardeł lokalnej sceny, ze szczególnym uwzględnieniem Tony Kakko z SONATA ARCTICA.
Jest granie fińskie w gatunku, rozpoznawalne i dosyć typowe, mimo że znaczną część kompozycji przygotował tu nowy basista, Lauri Porra. Kotipelto dołożył pod tym względem od siebie niewiele i tu przynajmniej odpada argument, że to jego kolejna solowa płyta pod ekskluzywnym szyldem.

Płytę otwiera zupełnie bezbarwne granie w "Deep Unknown", muzycznie produkt masowego melodic power bez przebojowości, autorstwa Kupiainena, z zacięciem lekko progresywnym i jedynie ten krótki fragment instrumentalny zasługuje tu na umiarkowaną pochwałę.
Nieźle zaczynający się "Falling Star" to ostatecznie tylko przyzwoity melodic metal, ułożony w formie i śpiewie. Te rozpoczęcia są intrygujące jak w "King of Nothing", ale ten marsz z początku nie prowadzi dalej niż tylko w rozległe, mało czytelne klawisze i bezbarwny śpiew Kotipelto. Miał być chłód, jest raczej smutek, aż nadmierny w części drugiej i może lepiej takie granie pozostawić specom od doom death i smutnego gothic.
Gdyby zaśpiewał na tym LP ktoś inny, to może taka muzyka, jaka została tu przedstawiona, nabrałaby rumieńców, bo boski Timo nie bardzo umie się sensownie odnaleźć w tradycyjnej, powerowej galopadzie "Blind". Inna rzecz, że tu za bardzo nie ma się w co angażować, bo to trywialny i słaby kawałek. Balladowy "Winter Skies" wskazywałby raczej na późny SONATA ARCTICA, toczy się to w leniwym tempie z pianinem, kilkoma ciekawymi riffami, ale podobnych, zimowych kołysanek pojawiło się już tyle, że ta jedna mogłaby spokojnie nie powstać.
No i wreszcie energiczny power metal w "Forever Is Today" z dynamiczną współpracą gitary i klawiszy i jak się mentalnie wyłączy Timo, to jest to sensowne, wesołe granie z HELLOWEEN w tle na dobrym poziomie. Jest tu też znakomite solo gitarowe i mam nieodparte wrażenie, że cała ta ekipa lepiej gra niż komponuje. Chłodne, melodyjne, progresywne pogrywanie w manierze szwedzkiej w "Higher We Go" spaskudzone kolejnym tuzinkowym, radosnym refrenem, natomiast "Somehow Precious" odstręcza nadmiernym udawanym i wystudiowanym generowaniem klimatu i jest nachalnie elegijny. Trudno też za udany uznać dwuczęściowy "Emancipation Suite", w sumie 10 minut grania, stanowiącego dosyć bladą próbę odwołania się do stylistyki Elementów.
Na koniec okropna ballada "When Mountains Fall" z gitarą akustyczną, tłem symfonicznym i klawiszami. Rzecz totalnie nieudana.

No cóż, pochwał tu padło mało, bo pochwalić tu nie ma za co. Na pewno nie za nieciekawe kompozycje o dużym rozrzucie stylistycznym. Instrumentalnie to jest odegrane bardzo dobrze, nowy gitarzysta się tu prezentuje okazale, słychać, że potrafi więcej, niż można zaprezentować w miałkich w większości kompozycjach. Michael to perkusista dynamiczny i heavy powerowy, tu specjalnie, poza kilkoma szybszymi numerami, nie ma okazji się wykazać, tym bardziej że sporą część elementów rytmicznych spełniają tu plumkające miarowo instrumenty klawiszowe, których brzmienie jest przy tym niezbyt ciekawe. Ogólnie jednak sama produkcja jest na bardzo wysokim poziomie, ta płyta pod tym względem należy do lepiej wyprodukowanych w roku 2009.
Brzmieniowe opakowanie kryje jednak bardzo przeciętną muzykę, niestety z pretensjami i zadęciem na bycie czymś ambitnym. Ambitnie gra wiele zespołów, dobry melodic power metal coraz mniej.
STRATOVARIUS w odmienionym składzie miał szansę udowodnić, że Tolkki nie jest potrzebny jako motor napędowy. Nie bardzo się to udało.


Ocena: 5.5/10

16.05.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#5
Stratovarius - Elysium (2011)

[Obrazek: R-2773541-1306286171.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Darkest Hours 04:11
2. Under Flaming Skies 03:52
3. Infernal Maze 05:33
4. Fairness Justified 04:21
5. The Game Never Ends 03:54
6. Lifetime In A Moment 06:39
7. Move The Mountain 05:34
8. Event Horizon 04:24
9. Elysium 18:07

Rok wydania: 2011
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Finlandia

Skład zespołu:
Timo Kotipelto - śpiew
Matias Kupiainen - gitara
Lauri Porra - bas
Jörg Michael - perkusja
Jens Johansson - instrumenty klawiszowe


Druga płyta STRATOVARIUS bez Timo Tolkkiego pilotowana była EP "Darkest Hours", wydaną w listopadzie 2010 roku i można już było sobie na jej podstawie wyrobić skromną opinię co do zawartości całej płyty. Okładki nawiązywały do siebie, ta z "Elysium" wydanego przez earMUSIC w styczniu jest oczywiście już optymistyczna, ale sama muzyka nie napawa optymizmem. Powoli chyba nieaktualne staje się określanie tego, co gra STRATOVARIUS terminem melodic power metal, przynajmniej rozumianego jako zbiór melodyjnych, wpadających w ucho galopad z przebojowymi refrenami.

Finowie chcą jakby w jeszcze bardziej wyrazisty sposób powrócić do rozwiązań z Elementów i ostatecznie można odnieść wrażenie, że wszystko, co tu zostało zaprezentowane, jest tylko preludium i przygrywką do tytułowego "Elysium", który zapewne mógłby trwać i 25 minut, a może nawet dłużej. No zadziwiająca to kompozycja, bo stanowi pewną opowieść z przesłaniem, ale w formie jest tylko zlepkiem wszelkich możliwych stylów melodyjnego metalu, od typowego melodic power, poprzez neoclassical, po typowe zagrywki metalu progresywnego, a nawet i rocka. Zlepek, bo mimo pozornego logicznego ciągu w rozwoju narracyjnym, muzycznie jest to co najwyżej zbiór pomysłów, z których można by wykroić jeszcze jakiś niedługi albumik. Ogólnie jednak ducha w tym nie ma i ta opowieść, gdy dobiega końca, nie pozostawia żalu, że to ostatni rozdział.
Słuchając pozostałych kompozycji, nasuwa się wniosek, że ekipa nieco bardziej przemyślała element atrakcyjności tych utworów pod względem melodii. "Darkest Hours", znany z EP, musiał naturalnie stanowić choć częściowo stratovariusową zachętę i w przybliżeniu przynajmniej odpowiadać gustom starych fanów. To się po części udało. Ten numer jest dobry, choć nie wysuwa się ponad poziom tych średnich utworów zespołu z dawnych lat. Natomiast "Under Flaming Skies" jest bardzo dobry i, co ciekawe, ten energiczny power metal ze zwrotek wypadł dużo lepiej niż standardowy refren z kolejnymi nieciekawymi, wysokimi wokalami Kotipelto. Pompatycznie rozpoczynający się "Infernal Maze" zaczyna się tak zupełnie niepotrzebnie, bo dalej jest oparta na neoklasycznym fundamencie galopada z dobrym refrenem, która wstydu zespołowi nie przynosi, ale specjalnym powodem do dumy też nie jest, jeśli porównać to na przykład z nagraniami VIRTUOCITY, żeby nie wychodzić poza Finlandię. Nie zabrakło podniosłego nudzenia z chórami w "Fairness Justified" i strasznej helloweenowej kompozycji "The Game Never Ends", mogącej ucieszyć chyba tylko najbardziej zagorzałych fanów niemieckiego speed melodic power. Tu jedynie klawiszowy nowoczesny pasaż zasługuje na uwagę. Mroczny, zbudowany na mocnym basie, kroczący "Lifetime In A Moment" mógłby z powodzeniem znaleźć się na "Polaris", mógłby także stanowić uzupełnienie kompozycji "Elysium", bo sposób prowadzenia tu całości jest oparty na tym samym schemacie, co w kolosie. To, że STRATOVARIUS w nowym składzie nie jest w stanie sklecić poruszającego, spokojnego melodic metalowego numeru pokazuje zupełnie blady "Move The Mountain", zaś że trudno w jest też zagrać coś bardzo szybkiego i przykuwającego uwagę - "Event Horizon". Coś tu znów kombinują z neoklasyką, coś z dialogami klawiszy i gitary i może te właśnie dialogi są najlepszym, co oferuje ten album.

Timo śpiewa na swoim normalnym, irytującym poziomie, zwłaszcza w wysokich partiach i nadal pozostaje pytanie, jakby to wyglądało z wokalistą, trzymającym się niższych rejestrów. Bardzo dobra, momentami wirtuozerska robota instrumentalistów, wśród których wyróżniłbym Jensa Johanssona. Wypadł znacznie ciekawej niż na "Polaris", oferując sporo zagrywek neoklasycznych, nowoczesnych, trafnie dobranych i brawurowo wykonanych.
Brzmienie tej płyty jest po prostu niesamowite i jeśli ktoś uważał "Polaris"za szczyt możliwości realizacyjnych w tego rodzaju metalu, to "Elysium" zmieni jego punkt widzenia w tej kwestii. Pojęcia sound krystaliczny i idealnie dobrany nie oddają tego, jak to wszystko brzmi, a już ustawienie sekcji rytmicznej, zwłaszcza basu, jest kapitalne.
Trudno jednak zachwycać się samym brzmieniem, skoro kompozycje nie porywają i są bardzo średnie. Próba połączenia tradycyjnego melodic power i progressive metalu zaowocowała albumem, który chyba nie zadowoli w pełni nikogo.


Ocena: 6.1/10

12.01.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#6
Stratovarius - Fourth Dimension (1995)

[Obrazek: R-2978968-1456258145-4636.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Against the Wind 03:48
2. Distant Skies 04:10
3. Galaxies 05:01
4. Winter 06:32
5. Stratovarius 06:22
6. Lord of the Wasteland 06:10
7. 030366 05:47
8. Nightfall 05:09
9. We Hold the Key 07:53
10. Twilight Symphony 07:00
11. Call of the Wilderness 01:30

rok wydania: 1995
gatunek: melodic power metal
kraj: Finlandia

Skład zespołu:
Timo Kotipelto - śpiew
Timo Tolkki - gitara
Jari Kainulainen - gitara basowa
Tuomo Lassila - perkusja
Antti Ikonen - instrumenty klawiszowe


W roku 1994 Tolkki zdecydował się skoncentrować na gitarze i rozpoczął poszukiwania wokalisty, z którym przygotowana miała być nowa płyta. Wybór padł na młodego Timo Kotipelto z Lappajärvi, który odebrał staranne wykształcenie muzyczne w konserwatorium w Helsinkach. Nagrany z nim został album "Fourth Dimension", wydany przez T&T Records w kwietniu 1995 roku.

Muzyka zawarta na tej płycie zdecydowanie odróżniała się od tego, co było na poprzedniej i dla wielu stanowiła ogromne zaskoczenie. Koltipelto śpiewa wysoko w oprawie szybkich riffów o ogromnej melodyjności, refreny są nośne i chwytliwe, a Tolkki gra znakomite, pełne werwy i wirtuozerii sola wspierany przez zdecydowany i nieraz masywny plan klawiszowy Ikonena. Sekcja rytmiczna gra z ogromną precyzją i dynamiką i jest to po prostu nowy styl, który przeszedł do historii pod nazwą europower metal.  Bardzo zgrabne są te kolejne kompozycje Against the Wind pełne zapadający w pamięć motywów. Bardzo dobry Against the Wind, a po nim jeden z największych hitów STRATOVARIUS do dziś, czyli Distant Skies. Fenomenalne wykonanie, a do tego ekstraklasa wokalna Timo. Wyborny przykład ultra eleganckiego melodic power.
W Galaxies pojawiają się prototypowe fanfarowe klawisze, które stały się encyklopedycznymi oraz ten uroczysty typ narracji, delikatnej w lekko progresywnym i melancholijnym stylu. W znacznej mierze zdominował on na lata styl STRATOVARIUS w tego typu kompozycjach, choć na pewno ma korzenie w stylistyce "Dreamscape". Także wolny, pełen dramatyzmu Winter to wyraz tych starszych fascynacji muzycznych Tolkki, przy czym drugi Timo w niesamowity sposób oddał tu klimat i to popis śpiewu aktorskiego na najwyższym poziomie.

Instrumentalna kompozycja Stratovarius, pełna basowej i gitarowej ekwilibrystyki to swoisty neoklasyczny łącznik pomiędzy dwiema częściami albumu i ta druga rozpoczyna się od epickiego power metalowego Lord of the Wasteland i można powiedzieć, że STRATOVARIUS wyprzedził tu NOCTURNAL RITES i HAMMERFALL. Wspaniały refren i wspaniałe gitarowe natarcia! Zniszczenie epickie! 030366 to miarowe tempa z wbijającym w ziemię basem na planie pierwszym, dumna epickość w chłodnym stylu i numer ten rozkręca się dosyć długo, ale na nieoczekiwane niemal industrialne rozwinięcie zdecydowanie warto poczekać. W Nightfall z gitarą akustyczną STRATOVARIUS wraca do bardziej konwencjonalnego grania melodic power, z progresywnym szlifem i łagodnymi onirycznymi wokalami Timo. Taki wyznaczający pewne drogi na przyszłość balladowy numer...
Ostatnia część płyty to dwa rozbudowane, pełne rozmachu utwory, z których pierwszy, najdłuższy na płycie We Hold the Key wyrasta z melancholijnego klimatu kompozycji poprzedzającej i jest znacznie smutniejszy, niż by to wynikało z fanfarowych klawiszy na wstępie. Natomiast Twilight Symphony to klasyk nad klasyki, pełen inwencji, smyczków, klawiszy i neoklasyki podanej w dyskretny sposób, ale zarazem czuje się tu wpływ muzycznego teatru i swobodnego przemieszczania się w obszary od melodic power do progressive metal.

Produkcja i mix to oczywiście Timo Tolkki, a mastering Mika Jussila. Absolutnie wzorcowy sound w gatunku, wyznaczający trendy i nieco dziwi, że po kilku latach poważono się na remastering.

Album ten ma olbrzymie znaczenie historyczne, jest bowiem zapewne pierwszym tak jednoznacznie wyrazistym przykładem melodic power metal w europejskim stylu, z wysokimi wokalami, obszernymi klawiszami i specyficznym tempem. Ta muzyka stała się wzorem dla setek innych zespołów, które, choć nie od razu, poszły tym śladem i osiągnęły nieraz popularność STRATOVARIUS, albo i większą. Jest to także album, który ugruntował sławę i pozycję Tolkki w mainstreamowej metalowej świadomości, a także początek wielkiej kariery Timo Kotipelto.



ocena: 9/10

new 5.03.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#7
Stratovarius - Episode (1996)

[Obrazek: R-467830-1401801444-7085.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Father Time 05:02
2. Will the Sun Rise? 05:06
3. Eternity 06:56
4. Episode 02:01
5. Speed of Light 03:03
6. Uncertainty 05:59
7. Season of Change 06:57
8. Stratosphere 04:52
9. Babylon 07:09
10. Tomorrow 04:52
11. Night Time Eclipse 07:58
12.Forever 03:06

rok wydania: 1996
gatunek: melodic power metal
kraj: Finlandia

Skład zespołu:
Timo Kotipelto - śpiew
Timo Tolkki - gitara
Jari Kainulainen - gitara basowa
Jörg Michael - perkusja
Jens Johansson - instrumenty klawiszowe

Chociaż album "Fourth Dimension" wzbudził ogromne zainteresowanie, to jednocześnie nie wszystkim członkom zespołu nowy kierunek wydawał się właściwy i odeszli perkusista Tuomo Lassila i klawiszowiec Antti Ikonen. Grupa została jednak wzmocniona dwiema sławami i dołączyli Szwed Jens Johansson (DIO, JOHANSSON, YNGWIE MALMSTEEN RISING FORCE) oraz Niemiec Jörg Michael (AXEL RUDI PELL, RUNNING WILD) i STRATOVARIUS stal się zespołem międzynarodowym.
Timo Tolkki dosyć szybko przygotował materiał na nowy album, który wyczekiwany z duzym napięciem został wydany w kwietniu 1996 roku przez T&T Records i w Japonii przez Victor.

Chociaż zasadniczo STRATOVARIUS cały czas pozostaje w tu w obszarach melodyjnego power metalu o wizerunku jaki został zbudowany w "Fourth Dimension", to jednak ta płyta ma dosyć zróżnicowany charakter i ujawnia wpływy szersza niż tylko uznawane w gatunku jako fińskie. W szybkich i bardzo wysoko zaśpiewanych przez Kotipelto Father Time i Tomorrowzdecydowanie słychać keeperowskie wpływy HELLOWEEN zwłaszcza w refrenach i chyba nikt w tym czasie w tak udany sposób nie przypomniał czasów HELLOWEEN z Kiske, gdy przecierali szlaki w speed/melodic power.
Gra Timo jest wirtuozerska i to słychać w wybornych solach w każdej praktycznie kompozycji. W instrumentalnych Episode nawiązuje do melancholijnej tradycji Blackmore'a w RAINBOW, w Stratosphere gra neoklasycznie w konwencji RISING FORCE, choć nie tak egoistycznie jak Malmsteen. Zresztą, być może z sprawą Johanssona jest tu sporo nawiązań do twórczości Malmsteena z wczesnego okresu i z pewnością wspaniałym przykładem takiej muzyki jest fenomenalny epicki i zbudowany na orientalnym "ancient" motywie Babylon, zaśpiewany z wielką maestrią przez Kotipelto, dostojny i obudowany chórami i monumentalnym planem klawiszowym z porywającym i porażającym solem Tolkki. I na pewno także brawurowy Speed of Light, który stał się po latach wzorem dla wielu zespołów grających neoclassical power metal. Ultra klasyka! Jeśli mówić tu o STRATOVARIUS monumentalnym i heroicznym to oczywiście trzeba wymienić przepiękny w epickiej łagodności Eternity, z elementami symfonicznymi i niesamowitym motywem głównym w stylu neoklasycznym, do którego śpiewa ekstatycznie Kotipelto.
Trochę niefortunnie album kończy się baśniową kołysanką o folkowym zabarwieniu i to taki trochę bardzo mocno ugładzony BLIND GUARDIAN... Także wolniejszy i dosyć mocny w gitarowych partiach Uncertainty wydaje się kompozycją o nieco zmarnowanym potencjale. Ładna melodia, nostalgia, sentymentalizm i zaduma, ale chyba czeka się tu na coś więcej, szczególnie w mało wyrazistym wbrew pozorom refrenie. Z kolei Season of Change, początkowo dosyć pastelowy i chłodny jako coś na kształt ballady zdecydowanie nabiera barw w części drugiej i to jedne z najpiękniejszych minut tej płyty ze zniewalającym planem klawiszowym.
Ten najbardziej odwzorowujący styl z płyty poprzedniej dynamiczny power metal z energiczną gitarą jako elementem głównym słychać tu Will the Sun Rise? ze świetnym, pełnym rozmachu refrenem i wyborną neoklasyczną ornamentacją w części instrumentalnej. I ten pojedynek Tolkki - Johansson na pewno przeszedł do historii metalu. Bardzo ważne miejsce na tej płycie zajmuje najdłuższy Night Time Eclipse, dosyć delikatna kompozycja o melancholijnym klimacie i udanym połączeniu elementów neoklasycznych i progresywnych. Na pewno wyrwała ona wpływa na tworzenie w późniejszych latach podobnych kompozycji przez Keskinena w KENZINER i VIRTUCITY. Ten przepiękny krążący neoklasyczny motyw przewodni. Fińska szkoła neoclassical metalu!

Zagrali wirtuozi i wykonanie jest doskonałe, bez zarzutu. Można dodatkowo pochwalić ekspresyjną i urozmaiconą grę Michaela. Album wyprodukował i zmiksował Timo Tolkki,a mastering wykonał oczywiście Mika Jussila w Finnvox Studio w Hesinkach. Archetypowe fińskie brzmienie melodic power wyznaczające trendy po dziś dzień i po dziś dzień stosowane zazwyczaj z powodzeniem.
Jeden z klasycznych albumów europower metalowych, i płyta definitywnie ugruntowująca pozycję STRATOVARIUS jako grupy o znaczeniu ogólnoświatowym.


ocena: 9,5/10

new 4.01.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#8
Stratovarius - Visions (1997)

[Obrazek: R-467847-1529268889-6877.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. The Kiss of Judas 05:49
2. Black Diamond 05:39
3. Forever Free 06:00
4. Before the Winter 06:07
5. Legions 05:43
6. The Abyss of Your Eyes 05:38
7. Holy Light 05:45
8. Paradise 04:27
9. Coming Home 05:36
10. Visions (Southern Cross) 10:15


rok wydania: 1997
gatunek: melodic power metal
kraj: Finlandia

Skład zespołu:
Timo Kotipelto - śpiew
Timo Tolkki - gitara
Jari Kainulainen - gitara basowa
Jörg Michael - perkusja
Jens Johansson - instrumenty klawiszowe

"Episode" był absolutnym hitem i w muzycznej formule STRATOVARIUS nie tzreba było niczego zmieniać. Pozostało tylko nagrać płytę z  utworami w dokładnie takim stylu iz takimi jak w roku poprzednim killerami. W kwietniu 1997 T&T Records wydaje "Visions" nazywany czasem drugą częścią Trylogii 1996-1998.
A może wydaje za szybko? Może trzeba było pewne rzeczy dokładniej przemyśleć? Ale cóż, fani oczekiwali iw końcu to także przecież biznes i interes...

Perfekcyjne wykonanie przez instrumentalistów (potęga instrumentalnego Holy Light jest niezaprzeczalna) i oczywiście wyśrubowane wokale Timo Kotipelto, ale same kompozycje są jednak nie tej klasy co na "Episode". Niby to samo, niby zestaw podobnie rozłożonych akcentów  stylistycznych, ale jednak to już ten kaliber, to już nie jest to samo melodic power metalowe zniszczenie i dewastacja.
Jeden wielki killer oczywiście jest i to nieśmiertelny Black Diamond, zdecydowany, masywny, z pięknym barkowym wstępem i pełnym elegancji rozwinięciem. Tak, prawdziwy Czarny Diament melodic power europejskiego schyłku XX wielu. Nie za wiele zbyt wysokich kiskepodobnych wokali poza fenomenalnym refrenem także na plus. Z HELLOWEEN nadal coś  jest i dobrze, że tego z Keeperów, a nie z epoki Derisa.. Bardzo dobre są (szczególnie w refrenach) melodie Paradise oraz w może nieco bardziej jednak fińskim Legions. W kilku kompozycjach grają bardziej klimatycznie, wolniej i budują pewien dramatyzm ubarwiony coraz śmielszymi elementami melodic progressive. Tak zresztą zaczynają utworem The Kiss of Judas i kończą kolosem Visions (Southern Cross) jakiego jeszcze w ich karierze nie było, początkowo w stylistyce melodic power, ale z czasem nabierającego progresywnego charakteru z neoklasycznym rysem ogólnym, by w drugiej części stać się to miejscami elegijnym, a na zakończenie pompatycznie epickim. Z całą pewnością jest to utwór bardzo dobry, choć nie genialny, ma jednak ogromne znaczenie jako pierwowzór takich rozbudowanych utworów heroicznych w Europie. Oczywiście w formie prostszej niż podobne kompozycje RHAPSODY. No i oczywiście The Abyss of Your Eyes, w dużym stopniu odpowiednik The Kiss of Judas, tyle że refren jest tu kapitalny, a partie klawiszowe choć proste - urzekające.
Istotne są ballady, udane bo nie odchodzące w kierunku radio oriented rocka i Coming Home ujmuje uroczystą atmosferą, gitarami akustycznymi i delikatnym wokalem Timo i piękna partią końcową. Emocje, emocje... Tych nie brak także w smutnym i nostalgicznym Before the Winter, gdzie muzyka stanowi w znacznej mierze tylko plan dla wyrażenia wysokich umiejętności Timo Kotipelto, który tu zaśpiewał nawet powyżej oczekiwań.

Tak czy inaczej mniej pędu, mniej speed power, mniej popisów Timo Tolkki i jednak mało tych ekscytujących zagrywek Jensa Johanssona. Tego najbardziej szkoda. Także sekcja rytmiczna ma do powiedzenia mniej niż poprzednio i Michael tego swojego atomowego stylu napędzania całości może użyć tylko kilka razy i z największym powodzeniem w Black Diamond.
Piękna realizacja soundu oczywiście w Hesinkach u Mika Jussila i jest to klasyczne brzmienie STRATOVARIUS z planem klawiszowym przesuniętym lekko do przodu, syczącą blachami perkusja i niebywale wyrazistym basem. No i jest przestrzeń, a to już zasługa mixu Mistrza Mikko Karmila.

Choć pewna stylistyczna zmiana jest tu już słyszalna to grupa zyskała chyba więcej zwolenników niż straciła i sukces był po raz kolejny ogromny. Tyle, że jednak te utwory nie są tak ekscytujące jak na "Episode".

ocena: 8,5/10

new 7.03.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#9
Stratovarius - Destiny (1998)

[Obrazek: R-873481-1506964919-1036.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Destiny 10:15
2. S.O.S. 04:15
3. No Turning Back 04:22
 4. 4000 Rainy Nights 06:00
5. Rebel 04:16
6. Years Go By 05:14
7. Playing with Fire 04:15
8. Venus in the Morning 05:35
 9. Anthem of the World 09:31
10. Cold Winter Nights 05:13

rok wydania: 1998
gatunek: melodic power metal
kraj: Finlandia

Skład zespołu:
Timo Kotipelto - śpiew
Timo Tolkki - gitara
Jari Kainulainen - gitara basowa
Jörg Michael - perkusja
Jens Johansson - instrumenty klawiszowe

W październiku 1998 T&T Records wydaje kolejny album STRATOVARIUS - "Destiny".

Przeznaczeniem zespołu było zadowolić fanów zachowując jednocześnie image grupy spoza nurtu radiowego mainstreamowego rock/metalu. Dlatego elementy symfoniczne i progresywne odgrywają w nowych kompozycjach ważną rolę. Już na początku albumu znajduje się ponad 10 minutowy kolos Destiny z chórem chłopięcym  Cantores Minores, który jednak po długim wstępie ustępuje miejsca mocnej gitarze i wysokim wokalom Kotipelto. Tak na dobrą sprawę to tu słychać wpływy wczesnego HELLOWEEN i Finowie na poważnie biorą się za podbijanie Niemiec. Ten refren, tak...
No, a potem symfonicznie, smyczkowo, pompatycznie  i dostojnie w łagodnym stylu, jak po latach grać będzie podobne songi AVANTASIA. Na razie to oni jednak przecierają szlaki, także w stonowanym fińskim melodic power z samplami w rytmicznym S.O.S. jakże archetypowym za kilka lat dla tego kraju i piękne solo gra Tolkki, który tu ogólnie się jakoś bardziej przykłada do tego aspektu niż na albumie poprzednim.
Nie zapominają o swojej potężnej broni czyli speed/melodic power w No Turning Back i tu oczywiście poza wysokimi pełnymi energi wokalami Tiomo jest miejsce na tak lubiane dialogi gitary i klawiszy. Neoklasyczny początek Rebel jest wyborny, to ten STRATOAVIUS realnie porywający maestrią i kolejne kosmiczne solo i dialog z Jensem Johanssonem! Trochę szkoda, że takiej muzyki jest tu w sumie tak mało... Kapitalne zakończenie, pełne barokowego patosu!
4000 Rainy Nights jest łagodny, skromny w formie, nostalgiczny, i w jakimś stopniu wyznacza kolejny kierunek zespołu, choć jeszcze nie tego albumu. Dobre, ale jednak jakoś mało metalowe mimo wszystko. Jeśli romantycznie i poetycko to na pewno bardziej przemawia do serca pełen dramatyzmu Years Go By z płaczącą gitarą Timo. I klasa w heroicznym, pełnym mocy power metalu Playing with Fire ze słynnym, niezapomnianym refrenem. I po raz kolejny Timo dewastuje w nazbyt krótkim solo! I nieco bardziej skomplikowany, zbudowany z kilku wątków i smyczkowych ornamentacji na swój sposób smutny Venus in the Morning. STRATOVARIUS przyszłości... Anthem to jakby druga część Destiny, także niemal dziesięć minut symfonizacji podniosłych, neoklasycznych stylizacji wykorzystywanych potem przez KENZINER i VIRTUOCITY i budowanie spokojnego klimatu w power metalowych rytmach w części zasadniczej. Coś z tych słynnych kolosów HELLOWEEN, coś z Keeperów zdecydowanie w refrenach. Wirtuozerskie partie instrumentalne w części instrumentalnej nie pozwalają się nudzić, choć może i ta kompozycja jest odrobinę za długa.
Wydanie europejskie zawiera jakby poza głównym nurtem muzycznym stylowy, elegancki europower metalowy Cold Winter Nights, co ciekawe bliższy konwencji szwedzkiej niż typowo fińskiej, jeśli się na to spojrzy z obecnej perspektywy czasu.
Mistrzowskie, pełne siebie wykonanie znamionuje ogromne zgranie zespołu, instrumentalne popisy niejednokrotnie absolutnie z ekstraligi zagrywek STRATOVARIUS.

Ponieważ jest to album o światowym znaczeniu eksportowym to produkcja (w tej roli Timo Tolkki) jest wymuskana i wyśmienita przez Mistrzów Mika Jussila, Mikko Karmila i Pauli Saastamoinen. W pełni ukształtowany i rozpoznawalny sound STRATOVARIUS i nic dziwnego, że potem, a właściwie do dziś, mówię "brzmi jak STRATOVARIUS z Destiny".
"Episode", "Visions" i w końcu "Destiny", zamyka triumfalny pochód STRATOVARIUS w drugiej połowie XX wieku.


ocena: 8,8/10

new 9.03.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#10
Stratovarius - Infinite (2000)

[Obrazek: R-1021112-1530757159-8376.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Hunting High and Low 04:08
2. Millennium 04:10
3. Mother Gaia 08:18
4. Phoenix 06:13
5. Glory of the World 04:53
6. A Million Light Years Away 05:20
7. Freedom 05:03
8. Infinity 09:22
9. Celestial Dream 02:30

rok wydania: 2000
gatunek: melodic power metal
kraj: Finlandia

Skład zespołu:
Timo Kotipelto - śpiew
Timo Tolkki - gitara
Jari Kainulainen - gitara basowa
Jörg Michael - perkusja
Jens Johansson - instrumenty klawiszowe


W roku 1999 STRATOVARIUS dołączył do rodziny zespołów stanowiących o potędze wytwórni Nuclear Blast i w lutym 2000 ukazał się album "Infinite". Skład bez zmian, ogromna liczba gości w chórach i chórkach, w tym także z pierwszego szeregu metalowej sceny fińskiej (Marco Hietala), ale także wschodzące i na razie nikomu nie znane przyszłe gwiazdy (Pasi Rantanen). Do tego mnóstwo smyczków.

Jeśli traktować ten LP jako logiczną kontynuację stylu z trzech poprzednich albumów, to jest to kontynuacja wyjątkowo zachowawcza i bezpieczna. Dwa najdłuższe utwory Mother Gaia i Infinity to takie po prostu dobre kolosy (prawie) ze standardowymi dla melodic power z progresywnymi inklinacjami partiami instrumentalnymi, symfoniką raczej stonowaną i w sumie skromną i chórami, które też specjalnie niczym nie zachwycają. Romantyczny i chwilami dramatyczny wokal Timo lepiej prezentuje się w Mother Gaia i ogólnie ten numer się tu jakoś wyróżnia starannością aranżacyjną.
Dużo jest grania pod publiczność niemiecką, niestety także w ramach gorszej opcji radosnego power metalu HELLOWEEN (Hunting High and Low, Glory of the World), a Freedom to nawet coś na kształt zwiastowania naiwnego grania... FREEDOM CALL. Sprawnie to wszystko grają, ale już wyraźnie brak pomysłu na killery i hity. Nawet te zwykle porywające dialogi gitarowo-klawiszowe są po prostu tylko dobre i zachwycają tym bardzo rzadko. Z drugiej strony jest tu jeden z najpiękniejszych motywów przewodnich STRATOVARIUS w słynnym Millenium i jest znakomity refren, i wyśrubowane solo Timo Tolkki, i ta kompozycja zdecydowanie wyrasta ponad ogólny poziom tego albumu. Jest tu zupełnie nieudany Phoenix, który nie nosi w sobie ani dobrych cech melodic power, ani progressive power. No i A Million Light Years Away, rytmiczny, spokojny, przyjemny i wypolerowany w rock metalowych klimatach. I taki znamienny dla niedalekiej już przyszłości.
Bezbarwne zakończenie, w niby balladowym Celestial Dream, pozostawia spory niedosyt.

Chyba nawet brzmienie tego albumu, zrealizowane oczywiście przez ekipę Finnvox Studio z Mika Jussila na czele, jest gorsze niż "Destiny". Tak, na pewno gorsze, bo w pewnym stopniu ukierunkowane na styl niemiecki, na pewno w szybszych pozbawionych orkiestracji i chórów utworach. Poprawność i rutyna to wizytówka "Infinite", co nie znaczy, że płyta nie cieszyła się popularnością.

Rok 2000. Millenium. I chyba tylko tak naprawdę to.
Grupa chyba zauważyła ogarniający ją syndrom wypalenia twórczego. Na kilka lat przycichli pracując nad nową muzyczną formułą.


ocena: 7,5/10

new 10.03.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#11
Stratovarius - Elements Pt.1 (2003)

[Obrazek: R-2661098-1328866890.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Eagleheart 03:50
2. Soul of a Vagabond 07:22
3. Find Your Own Voice 05:13
4. Fantasia 09:56
5. Learning to Fly 06:22
6. Papillon 07:01
7. Stratofortress 03:26
8. Elements 12:01
9. A Drop in the Ocean 06:50

rok wydania: 2003
gatunek: melodic power metal/progressive symphonic rock
kraj: Finlandia

Skład zespołu:
Timo Kotipelto - śpiew
Timo Tolkki - gitara
Jari Kainulainen - gitara basowa
Jörg Michael - perkusja
Jens Johansson - instrumenty klawiszowe


Ekipa STRATOVARIUS myślała, kombinowała do końca roku 2002 i wykombinowała...
Dużo wykombinowała, bo w styczniu 2003 Nuclear Blast wydaje PIERWSZĄ część dzieła "Elements", które, jak oczekiwał zapewne zespół, wstrząsnęło światem. Tyle, że w przeciwieństwie do drinków Jamesa Bonda, świat był i wstrząśnięty i zmieszany.

Główny ciężar spoczywa na tym albumie na trzech długich, rozbudowanych utworach o cechach power metalu, melodic progressive i symfonicznego rocka, czyli Soul of a Vagabond, Fantasia i najważniejszy w tym wszystkim Elements. O nieudolności kompozycyjnej i po części wykonawczej napisano już przez lata sążniste elaboraty. Słabe, nudne, rozwlekłe eklektyczne granie, co gorsza są tu wyborne pomysły w pewnych momentach, ale całkowicie zmarginalizowane i ten zmarnowany potencjał boli tym bardziej. Przerysowanego dramatycznie, a jednocześnie bombastycznego i przesłodzonego wokalu Timo wszędzie pełno, poza Stratofortress, który jako instrumentalny cytat z klasyki muzycznej jest zupełnie nieinteresujący.
Sam początek albumu, czyli Eagleheart, jest nieco mylący, bo ugrzeczniony melodic power w takim stylu właśnie zaczął wchodzić na metalowe salony, przede wszystkim za sprawą grup szwedzkich, chociażby INSANIA. W sumie gdyby nie denerwujące tym razem wysokie zaśpiewy Timo, to i typowo helloweenowy i niemiecki, ale naznaczony dawnym speed/power stylem STRATOVARIUS utwór Find Your Own Voice można by uznać za bardzo dobry. Przynajmniej tutaj dialog gitara-klawisze jest na dawnym poziomie. Bardzo pod HELLOWEEN zagrany został Learning to Fly i dobrze, że pod ten dawny z Kiske. Tyle, że wkładu własnego tu STRATOVARIUS praktycznie nie ma. No tak, a na koniec jeszcze raz zawstydzający rock symfoniczny song jak z filmu animowanego A Drop in the Ocean, gdzie Kotipelto po prostu nie daje się słuchać. Szum morza od połowy utworu to balsam na zbolałe uszy i po prostu można odetchnąć po tym, co tym razem zafundował słuchaczom STRATOVARIUS.

Co więcej, Mika Jussila tym razem zaserwował mastering gładki, pastelowy, płaski, odpowiedni może do tych bezbarwnych kolosów, ale do mocniejszych kompozycji już nie. Nieprzypadkowo chyba pojawiła się w roku 2009 zremasterowana wersja tej płyty, gdzie przywrócony został "klasyczny" sound tego zespołu z poprzednich płyt.

Artystyczna porażka. A przecież będzie i Część Druga i to jeszcze w tym samym roku.


ocena: 5/10

new 11.03.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#12
Stratovarius - Elements Pt.2 (2003)

[Obrazek: R-708844-1359905752-8974.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Alpha & Omega 06:38
2. I Walk to My Own Song 05:03
3. I'm Still Alive 04:50
4. Season of Faith's Perfection 06:09
5. Awaken the Giant 06:37
6. Know the Difference 05:39
7. Luminous 04:49
8. Dreamweaver 05:53
9. Liberty 05:02

rok wydania: 2003
gatunek: melodic power metal
kraj: Finlandia

Skład zespołu:
Timo Kotipelto - śpiew
Timo Tolkki - gitara
Jari Kainulainen - gitara basowa
Jörg Michael - perkusja
Jens Johansson - instrumenty klawiszowe


Druga część "Elements" ukazała się jeszcze w tym samym roku co pierwsza, w październiku 2003 oczywiście także nakładem Nuclear Blast.

Niespodzianki nie było, choć ogólnie album jest bardziej stylistycznie różnorodny. Główny ciężar położony został jednak jak poprzednio na utwory dłuższe, formalnie rozbudowane w manierze progresywnej, refleksyjne, pastelowe i niestety, niezbyt interesujące jak Season of Faith's Perfection, czy też Dreamweaver. Umiarkowanie przyciągające uwagę partie instrumentalne są schematyczne w zastosowaniu instrumentów klawiszowych i ich interakcji z nacechowanymi biegłością wykonania solami gitarowymi Tolkki, i w sumie nie wnoszą one wiele w pastelowe melodie i układne refreny. Plusem jest to, że tym razem nie ma rozciągniętych w nieskończoność kolosów w połowie pozbawionych realnej muzycznej treści. Początek jest udany, bo Alpha & Omega, ma charakter łagodnie epicki, rozwija się znakomicie w potężnym refrenie w patetycznym, monumentalnym stylu.  W kierunku HELLOWEEN z Kiske zmierza zdecydowanie w refrenie I Walk to My Own Song i poprawnie, choć bez zacięcia rozgrywają ten niemiecki power metal także w bardzo przeciętnym Know the Difference, choć klawiszowe neoklasyczne ozdobniki są tu wyborne.
Najbardziej zaskakujący i odmienny jest na tym LP Awaken the Giant, ciężki, epicki w stylu BLACK SABBATH Martin Era i gdyby cofnąć się w przeszłość, to podobne utwory można by znaleźć tylko na "II". Znakomity, mroczny klimat, mocne akcentowanie w wolnym tempie, kruszący sond gitary. Coś zupełnie innego, niż reszta i doprawdy znakomita kompozycja.
Zdecydowanie bardziej w stylu STRATOVARIUS z drugiej polowy lat 90tych brzmi najlepszy na płycie I'm Still Alive, z atrakcyjną melodią i radosnym refrenem, no i jest tu pełna finezji partia gitarowo-klawiszowa, jakiej się w przypadku tego zespołu w szybkich kompozycjach słucha zawsze z dużą przyjemnością. Fakt, w tym czasie INSANIA ze Sztokholmu grała taki radosny skandynawski melodic power metal chyba jednak lepiej.
Luminous to bezbarwne melodic metalowe nudzenie, a o songu w najgorszej nadętej tradycji AVANTASIA lepiej w ogóle nie wspominać.

Mix i mastering oczywiście wykonano w Finnvox w Helsinkach, ale tym razem jako inżynier dźwięku odpowiedzialny za mastering jest wymieniony nie Mika Jussila a Pauli Saastamoinen. Sound bardziej klasyczny dla albumów z lat 90tych niż "Elements Part 1" w wersji pierwotnej.
Jest to na pewno płyta lepsza niż część pierwsza, ale to nie znaczy, że dobra. Ogólne wrażenie jest takie, że to zbiór utworów po części tylko odpowiadających muzycznej filozofii "Part1" dopełnionych pomysłami wyciągniętymi gdzieś z zakurzonej szuflady. Paradoksalnie, to one podnoszą wartość tej płyty.


ocena: 6,3/10

new 20.03.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#13
Stratovarius - Stratovarius (2005)

[Obrazek: R-1023079-1506944817-1099.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Maniac Dance 04:35
2. Fight!!! 04:03
3. Just Carry On 05:28
4. Back to Madness 07:43
5. Gypsy in Me 04:28
6. Götterdämmerung (Zenith of Power) 07:13
7. The Land of Ice and Snow 03:05
8. Leave the Tribe 05:42
9. United 07:02

rok wydania: 2005
gatunek: melodic power metal
kraj: Finlandia

Skład zespołu:
Timo Kotipelto - śpiew
Timo Tolkki - gitara
Jari Kainulainen - gitara basowa
Jörg Michael - perkusja
Jens Johansson - instrumenty klawiszowe


Kontrakt z Nuclear Blast nie został przedłużony i kolejna płyta STRATOVARIUS została wydana przez prężnie rozwijającą się w tym czasie brytyjską (!) wytwórnię Sanctuary Records z Londynu.

Wytwórnia jest brytyjska a muzyka... niemiecka, przynajmniej w znacznej części. Rzecz jasna nie zabrakło również pastelowej, czy raczej mdłej kompozycji o cechach balladowych The Land of Ice and Snow w stylu animowanego epic i jest to coś w rodzaju pomysłu BLIND GUARDIAN w krzywym zwierciadle. Tylko Kotipelto da się tu słuchać. Nie da się go jednak słuchać z napuszonym songu Back to Madness, zupełnie bezstylowym i jeśli to ma być coś z epickiej progresji, to dobrze, że jest tylko jeden taki kawałek na tej płycie. Narracje, wrzaski wariatów, pianino, i tylko fajny jest to występ tenora Petri Bäckströma.
W sumie Niemcy i to w formie topornej, prymitywnej i prostackiej, jak zawstydzający power/hard'n'heavy Maniac Dance i dużo, dużo HELLOWEEN z epoki Derisa w marnych Just Carry On, Gypsy in Me i trochę tylko lepszym, mroczniejszym i bardziej siłowo zagranym Fight!!! W po części heroicznym Leave the Tribe są dobre momenty, jest pewien ustabilizowany klimat tajemniczy i lekko mroczny, oraz najlepsze chórki ogólnie jednak poza wyrazistym refrenem (co ciekawe przypominającym wzniosłe refreny (NARNIA) i dramatycznym, wybornym solo Timo Tolkki to także po prostu poprawna, lepiej opracowana od innych kompozycja. Götterdämmerung (Zenith of Power) - tu jakoś nie bardzo wiadomo, co chcą grać i czy to ma być heavy epic w umiarkowanych tempach, czy power o cechach progresywnych. Zmarnowany potencjał, bo całościowo to nie jest interesujące. I na koniec zawstydzający United brzmiący jak bezzębna wersja podobnych songów z true metalowym refrenem w wykonaniu niemieckiego MAJESTY. To jest wykonane bardzo dobre oczywiście, ale nieszczerość sięga poziomu późnego AVANTASIA.

Album ten nagrywany był w różnych lokacjach, w tym w USA a mastering tym razem wykonał Mistrz Svante Forsbäck w Szwecji. Chyba tylko do niego jednego nie można mieć tu żadnych pretensji.
Ta płyta jest kompletną porażką artystyczną STRATOVARIUS, czy może raczej samego Timo Tolkki jako twórcy większości kompozycji. Nic nie jest na wysokim poziomie, nic nie zachwyca, są momenty, fragmenty, ledwie naszkicowane interesujące idee porozrzucane bez ładu i składu po prawie wszystkich utworach. Oryginalności prawie żadnej, a to co wzięte z Niemiec - wzięte nie stąd, skąd warto było coś wziąć.

Dla wszystkich słuchaczy power metalu, poza wąską grupą hard fanów, którzy się podoba cokolwiek, by ten zespół nie nagrał, album ten był kompletnym rozczarowaniem i poddany został miażdżącej krytyce. Był to zapewne jeden z powodów narastającego rozdźwięku w ekipie, który w roku 2008 nieomal doprowadził do jego rozpadu. Timo Tolkki zabrał wówczas cały materiał przygotowany na kolejną płytę i wydał go pod szyldem nowej grupy pod nazwą REVOLUTION RENAISSANCE. Jari Kainulainen odszedł już  w roku 2005, a  w 2006 zrezygnował także ze współpracy z Timo w KOTIPELTO, w 2007 dołączając na trzy lata do szwedzkiego EVERGREY.
Ostatecznie STRATOVARIUS poradził sobie bez Timo Tolkki, otwierając nowy rozdział w historii zespołu pozyskaniem nieznanego wówczas gitarzysty Matiasa Kupiainena z Helsinek.


ocena: 4/10

new 21.03.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#14
Stratovarius - Nemesis (2013)

[Obrazek: R-4317091-1367314204-5644.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Abandon 04:52
2. Unbreakable 04:37
3. Stand My Ground 04:14
4. Halcyon Days 05:30
5. Fantasy 04:19
6. Out of the Fog 06:58
7. Castles in the Air 06:02
8. Dragons 04:04
9. One Must Fall 04:28
10.If the Story Is Over 06:06
11.Nemesis 06:33

rok wydania: 2013
gatunek: melodic power metal
kraj: Finlandia

Skład zespołu:
Timo Kotipelto - śpiew
Matias Kupiainen - gitara
Lauri Porra - gitara basowa
Rolf Pilve - perkusja
Jens Johansson - instrumenty klawiszowe


W roku 2012 odchodzi z zespołu Jörg Michael i trochę szkoda, że potem poza HEAVATAR jakoś mało było już słychać o tym fantastycznym perkusiście. Zastąpił go znany ze STATUS MINOR, 0.45 SOLUTION i innych zespołów Rolf Pilve i to z nim nagrany został kolejny album "Nemesis" wydany przez earMUSIC w lutym 2013 roku.

Pewna zmiana jest także w muzyce, czy może raczej w samej konstrukcji albumu. Zrezygnowano z super kolosa na miarę Elysium i grupa proponuje kompozycje krótsze, nasycone treścią melodic power z wyraźnymi wpływami progresywnymi w aranżacjach i zmianach tempa, często z refrenami zaskakującymi odrębnością od głównych linii melodycznych samych kompozycji. Gitara Kupiainena jest momentami bardzo mocna i wchodzi na terytoria estetyki heavy/power chociażby w Abandon. Ogólnie jednak umieszczone w pierwszej części albumu kompozycje w tym stylu Stand My Ground są tylko dobre, a Halcyon Days rozczarowujący, i to po raz kolejny w historii zespołu rozczarowujący z powodu niewłaściwej ekspozycji najlepszych motywów muzycznych. Roztrwoniony potencjał. Miękki gładki melodic metal w Fantasy ma naiwny choć może niektórych urokliwy refren w stylu AVANTASIA i trudno ten numer uznać za osiągnięcie w ramach gatunku. Nawet tutaj grupa nie powstrzymała się od akcentów progresywnych w krótkiej części instrumentalnej.
No tak, jest w tej pierwszej części płyty jeden hit i to Unbreakable, piękna nastrojowa, zwiewna kompozycja z budowanym przez klawisze i chóry nastrojem i pełnym wdzięku i elegancji refrenem. Oczywisty hit i także dla samego STRATOVARIUS, który umieścił go jako tytułowy na pilotującym właściwy LP mini albumie "Unbreakable". No i ta fantastyczna partia pulsującej gitary w stylu EVERGREY!
Centralne miejsce zajmuje najdłuższy Out of the Fog, melodyjny i dający nadzieję na pewną epickość po części wstępnej i zwrotkach, generalnie jednak skrojony według quasi progresywnego schematu przyjętego na tej płycie, dodatkowo z pewnymi folkowymi ornamentacjami w części finałowej. Castles in the Air to więcej chórów, więcej wyważonego klimatu, doskonałe zwrotki i znowu jakoś nie potrafią tego wzmocnić i refren wydaje się miałki pastelowy oraz patetycznie przerysowany. A przecież solo w tej kompozycji jest wspaniałe, po prostu dewastujące i Matias pokazuje w nim autentyczny kunszt. Co z tego jednak, skoro klawisze są tak zachowawcze, nieinteresujące...
Dragons to standardowa fińska kompozycja melodic power ze smokami w tle, którą można by przypisać DREAMTALE i paradoksalnie jest to bardzo dobry utwór zdecydowanie zapadający w pamięć. W One Must Fall wracają do stylistyki cechującej pierwszą część płyty i błysku w tym nie ma, natomiast If the Story Is Over zdecydowanie nawiązuje do poetyki "Elements", a wydawało się że wraz odejściem Tolkki ten etap został zamknięty. Tak raczej przeciętnie, ale ten monumentalny i patetyczny fragment instrumentalny jest bardzo dobry. Nemesis zamyka to skromnie, bez monumentalizmu, ogniskując w sobie wszystkie główne idee muzyczne, jakie grupa chciała na tej płycie przedstawić.

Znakomity Unbreakable, fragment If the Story Is Over,  fenomenalne solo gitarowe w Castles in the Air - te trzy momenty podnoszą ciśnienie na "Nemesis". Poza tym to jest po prostu dobra płyta z melodyjnym power metalem o inklinacjach progresywnych o po raz kolejny wyśmienitym brzmieniu, po raz kolejny z Finnvox. Mika Jussila Arcymistrz!
Lepsza, na pewno jest to lepsza niż płyta "Elysium" ale po prostu tylko dobra.

ocena: 7,3/10

new 22.03.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#15
Stratovarius - Eternal (2015)

[Obrazek: R-7516383-1443201356-6901.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. My Eternal Dream 06:04
2. Shine in the Dark 05:05
3. Rise Above It 04:26
4. Lost Without a Trace 05:28
5. Feeding the Fire 04:12
6. In My Line of Work 04:19
7. Man in the Mirror 04:43
8. Few Are Those 04:11
9. Fire in Your Eyes 04:15
10.The Lost Saga 11:39

rok wydania: 2015
gatunek: melodic power metal
kraj: Finlandia

Skład zespołu:
Timo Kotipelto - śpiew
Matias Kupiainen - gitara
Lauri Porra - gitara basowa
Rolf Pilve - perkusja
Jens Johansson - instrumenty klawiszowe

We wrześniu 2015 earMUSIC wydaje ostatni jak na razie LP STRATOVARIUS zatytułowany "Eternal".

"Etrenal" to starannie zrealizowana płyta z masteringiem Mika Jussila i udziałem dużej liczby gości w chórkach i wokalach pobocznych, a jednocześnie album bardzo zachowawczy i bezpieczny. Niemieckich wpływów praktycznie tu nie ma, o jakichś nawiązaniach do HELLOWEEN można zapomnieć i jest to melodic power prosty, mainstreamowy z nastawieniem na przebojowość refrenów rozmieszczonych w utworach o tempach średnio szybkich i co należy jeszcze raz podkreślić, aranżacyjnie nieskomplikowanych. Oczywiście poza umieszczonym na końcu kolosem The Lost Saga, gdzie melodic progressive jest elementem zasadniczym, ale niestety na poziomie bardzo przeciętnym i wykonawczo interesującym tylko w bardzo ograniczonym zakresie. Takie kompozycje z nadętymi refrenami i pompatyczną fantasy otoczką grupa grała już wcześniej i czasem nawet lepiej. Ogólnie końcówka albumu jest rozczarowująca, jeśli dodać tu nudny i nieudany balladowy song Fire in Your Eyes. Od My Eternal Dream do Few Are Those mamy tu festiwal fińskiego melodic power głównego nurtu, eleganckiego i zarazem przyjaznego rozgłośniom radiowym. Podobne tempa, podobna stylistyka melodii, praktycznie bez elementów neoklasycznych (poza wyraźniejszymi w My Eternal Dream) i bardziej rozbudowanych fragmentów instrumentalnych i realnie STRATOVARIUS staje w jednym szeregu z SONATA ARCTICA i DREAMTALE.    
Matias Kupiainen gra tu wiele bardzo dobrych solówek, te jednak nie zawsze wydają się w pełni dopasowane do charakteru kompozycji i czasem jest to korzystne, gdy łamie ogólny schematyzm utworów. Taki schematyzm jest w porządku, jeśli kompozycje mają zdecydowanie chwytliwe melodie i wybijające się ponad poziom refreny. Tu jest z tym różnie i w większości to po prostu dobre melodie i dobre refreny doświadczonej w tworzeniu takich rzeczy muzyków, czasem urokliwie naiwne stylu DREAMTALE (Rise Above It) i tylko dwa razy trafiają z refrenami w dziesiątkę - w In My Line of Work i w Shine in the Dark. Poza tym bardzo ostrożne i zachowawcze, momentami rzemieślnicze granie melodic power metalu, z absolutnie poprawnym, ale jednak nic ponadto, wokalem Timo.

Taka po prostu dobra płyta jakże zasłużonego zespołu.
Po roku 2015 zespół praktycznie działalności nagraniowej nie przejawiał i tak długiej przerwy pomiędzy nowymi albumami w historii zespołu jeszcze nie było. Pozostaje mieć nadzieję, że kolejna płyta się jeszcze pojawi i oby była na miarę tych z latach największej chwały STRATOVARIUS.


ocena: 7,3/10

new 28.03.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości