Tad Morose
#1
Tad Morose - Undead (2000)

[Obrazek: R-6260505-1415018958-1022.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Intro 00:52
2. Servant of the Bones 04:55
3. Another Time Around 04:06
4. Where the Sun Never Shines 04:02
5. Order of the Seven Poles 04:46
6. Undead 03:40
7. No Tears in the Rain 04:29
8. Intro / Lord on High 05:51
9. Corporate Masters 03:20
10. No Wings to Burn 03:48
11. The Dead and His Son 05:41

Rok wydania: 2000
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Urban Breed - śpiew
Christer Andersson - gitara
Daniel Olsson - gitara
Anders Modd - bas
Peter Morén - perkusja

Album ten został wydany przez Century Media Records w październiku 2000 roku.
Jest to druga płyta TAD MOROSE z Urbanem Breedem, ale pierwsza, na której nastąpił zdecydowany zwrot w kierunku heavy power metalu bez progresywnego zacięcia i z ukierunkowaniem na stylistykę prezentowaną przez zespoły z USA. Z cała pewnością nie można jednak powiedzieć, że zespół kopiuje w prosty sposób styl amerykański. Tu się cały czas czuje Szwecję i szwedzki sposób rozgrywania tego rodzaju muzyki. Spokój, chłód, zdystansowanie i specyficzne rozpoznawalne brzmienie.

Specyficzne umiarkowane tempo jest tu także znakiem rozpoznawczym i to z "Servant of the Bones" jest wizytówką TAD MOROSE na tym i na następnych albumach. TAD MOROSE nie jest zespołem brutalnym i agresywnym. Łagodny wstęp do "Another Time Around" w jakiś sposób determinuje charakter tej kompozycji, epickiej bez mieczy a równocześnie niesamowicie klimatycznej. Ten klimat na albumie jest wzniosły, dumny, z lekka mroczny, co potęgują zwolnienia wypełnione zazwyczaj pięknymi solami gitarowymi albo łagodnymi ozdobnikami jak w smutnym i surowym "Where the Sun Never Shines" . Chłód w "Order of the Seven Poles" zbudowanym z długich wybrzmiewań, wolniejsze tempo i wtrącenia oscylujące w rejonach orientalnych, przebijające się również w solach. Dostojny mrok i fantastyczny śpiew Urbana Breeda. Ogromny zasięg ma ten jego głos, przeszywa w wyższych partiach, góruje nad masywnymi gitarami, nadaje ton i prowadzi. Wyśmienity wokalista, wprost stworzony do takiej muzyki, jaką tu prezentuje TAD MOROSE. "Undead" jest posępny, monumentalny w jakimś stopniu i zarazem rozpaczliwy i to także zasługa Breeda. Tu też można usłyszeć jak sekcja rytmiczna może niszczyć grając powściągliwie. Mistrzowsko to jest zrobione.
Pięknie rozwijają proste motywy, teoretycznie już wyeksploatowane jak w "Corporate Masters" i tylko może bardziej typowo power metalowy nieco lżejszy "No Wings to Burn" nie jest aż tak atrakcyjny jak pozostałe numery.
TAD MOROSE jest w tych umiarkowanych tempach klasą dla siebie. Uporczywe, nieubłagane, a zarazem uduchowione jest to granie w "No Tears in the Rain", a gdy przyspieszają w epickim "Lord on High", to także zachwycają zaskakująco jasnym i łagodnym melodyjnym refrenem, nieoczekiwanym po mrocznym intro do tej kompozycji.
Znakomite jest zakończenie tego albumu. Dostojny, zimny kroczący "The Dead and His Son" gdzieś w pewnym momencie łagodnieje, narasta epickość i rozbudowuje się plan drugi z pojawiającymi się tu i ówdzie klawiszami.

Ta płyta ukazała się w roku 2000. Od tego momentu i chyba właśnie od tej płyty datuje się ustalenie pewnych kanonów szwedzkiego heavy power metalu, opartego o średnie tempa, masywne gitary i uroczysty, posępny klimat. Tak potem próbowało w Szwecji grać wiele zespołów, ale jednak najlepszym okazał się TAD MOROSE.


Ocena: 9,2/10

26.09.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Tad Morose - Chapter X (2018)

[Obrazek: R-12096961-1528224522-1516.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Apocalypse 05:21
2.Come Morpheus 04:59
3.Deprived of Life 03:05
4.I Am Night 04:39
5.Leviathan Rise 04:41
6.Liar 04:51
7.Masquerader 03:49
8.Nemesis 04:25
9.Salvage My Soul 04:43
10.Slaves to the Dying Sun 03:32
11.Turn to Dust 03:23
12.Vaunt the Cynical 04:44
13.Where Stars Align 04:35
14.....Yet Still You Preach 03:42

rok wydania: 2018
gatunek: progressive heavy/power metal
kraj: Szwecja

skład zespołu:
Ronny Hemlin - śpiew
Christer "Krunt" Andersson - gitara
Kenneth Jonsson - gitara
Johan Löfgren - gitara basowa
Peter Morén - perkusja


Po raz trzeci TAD MOROSE z Hemlinem, po raz pierwszy  z nowym basistą Johanem Löfgrenem, starym kumplem Hemlina ze STEEL ATTACK. Demony Urbana Breeda dawno odpędzone, kontrowersje wokół  albumu "Revenant" wyciszone... Płytę wydała w czerwcu 2018 GMR Music Group ze Sztokholmu.

Muzyka TAD MOROSE nigdy nie była nie bardzo łatwa, ani bardzo przystępna. Poprzez swoją progresywność na wczesnym etapie działalności, z powodu ciężaru heavy power w latach 2000-2003.
Przyznaję od razu. Apocalypse mnie odrzuca z tej pierwszej opcji. Podobnie Come Morpheus, mimo mocy gitarowej z "Modus Vivendi". Może trzeba więcej takich potoczystych heavy power metalowych numerów jak Deprived of Life z kapitalnymi solami gitarowymi, tylko lepszych, jeszcze lepszych. Oczywiście, że jest zapotrzebowanie na takie granie, jak w progresywnie nieokreślonym Leviathan Rise, Liar czy też Masquerader, może jednak jak już, to posłuchać EVERGREY żeby już nie opuszczać muzycznych granic Szwecji. Pewne numery są po prostu słabe, słabe jak Where Stars Align. Epickie momenty na tym LP są po prostu żałosne w udawaniu epickości w progresywnym sosie (Masquerader, Slaves to the Dying Sun).
Jakiś jaśniejszy chwilami punkt to ponury Nemesis, chwilami... w tych momentach  gdy odzywa się pierwotna INMORIA i TAD MOROSE z "Undead". Przebłyski w klimatycznym heavy power Salvage My Soul. Hemlin nie jest moim zdaniem wokalistą na miejscu w takim graniu, zdecydowanie progresywnym. Jest płaski, jest przeciętny, jest nieinteresujący, jest irytujący w wysokich rejestrach. Jest słaby w I Am Night i nic tu mu nie pomogą chórki znacznie lepsze niż jego występ w tej kompozycji.
Najlepszy numer? Zapewne Turn to Dust i realnie monumentalny i niepokojący Vaunt the Cynical, ale tu naprawdę wracamy do TAD MOROSE  z początku XXI wieku. ....Yet Still You Preach ma zapewne za zadanie złagodzić to wszystko odrobiną ciężko podanej metalowej łagodności, ale ten wolny numer bardziej męczy niż uspokaja.
Co z tego, że wszystko zostało wykonane instrumentalnie na niezwykle wysokim poziomie TAD MOROSE, skoro ta muzyka nie jest kompozycyjnie dobra, ani jako heavy power klasyczny, ani jako progresywny. Ni wystarczy ując melodii na rzecz nieokreśloności i lekkiej nieprzewidywalności, by zaraz zachwycić.

Niezależnie ile razy by tego słuchać, to ta muzyka niczego nie oferuje więcej jak za pierwszym razem. Co więcej zaczyna irytować płaski , suchy sound całości, bo to na pewno nie jest krystaliczne mięso gitarowe. Być może znajdą się tacy, którzy krzykną "Rewelacja!, wspaniały szwedzki progresywny power Mistrzów!" jednak co powiedzą za pół roku, za rok ? "E, już tego nie pamiętam, nie słucham..."
Bo z tego albumu zapamiętać jest cokolwiek bardzo trudno.


ocena: 6/10


new 18.07.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Tad Morose - Matters of the Dark (2002)

[Obrazek: R-7152776-1434906596-8792.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Sword of Retribution 04:41
2. Matters of the Dark 03:32
3. Ethereal Soul 04:44
4. I Know Your Name 04:02
5. In the Shadows 04:36
6. Another Way 04:01
7. New Clear Skies 04:34
8. Riding the Beast 05:02
9. Reason of the Ghost 04:41
10. The Devil's Finger 04:16
11. Don't Pray for Me 04:48

Rok wydania: 2002
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Urban Breed - śpiew
Christer Andersson - gitara
Daniel Olsson - gitara
Anders Modd - gitara basowa
Peter Morén - perkusja


Pierwszy album TAD MOROSE z Urbanem Breedem był sensacją i w napięciu oczekiwano na drugi, który ekipa w spokoju przygotowywała w studio w rodzinnym Bollnäs.  Płytę wydała w styczniu 2002 niemiecka Century Media Records i po raz kolejny Szwedzi zadziwili praktycznie wszystkich.

Na sukces tego albumu złożyły się te same dwa czynniki, które zadecydowały o powodzeniu "Undead" - doskonały wokal Urbana Breeda oraz atrakcyjne i wysokiej klasy kompozycje.
Jest na tej płycie specyficzny, duszny klimat, to wszystko przygniata nie tylko mocnymi gitarami, ale całością konstrukcji kompozycji, zwalistych, masywnych i dołujących w odpowiednich momentach. Chłodne, posępne zwrotki kontrastują z melancholijnymi refrenami i pełnymi nostalgii solami gitarowymi i pod tym względem otwierający ten album Sword of Retribution jest wzorcowy dla tego LP. Wyborna riffowa dynamika wyróżnia Matters of the Dark, gdzie w duecie z Breedem zaśpiewał drugi Tytan Wokalu z Bollnäs - Charles Rytkönen z MORGANA LEFAY, i jest to heavy/power absolutnie dewastujący. Potem znowu melancholia, smutek, granie znacznie wolniejsze w odcieniach szarości w Ethereal Soul, by w rytmicznym I Know Your Name zwalić na słuchacza kolejną porcję stalowych riffów w oprawie melodyjnych wielogłosowych chórków. Potęga znamionuje epicki, zadumany In the Shadows i tu ujawnia się fantastyczne wyczucie zespołu w kompozycjach w takich umiarkowanych tempach, ale przecież w szybkim Another Way są fantastyczni, a przy tym są tu zdecydowanie bardziej pozytywnie nastawieni do świata w tej zadziornej i pełnej optymizmu melodii, kapitalnej, fantastycznej melodii zwrotek i refrenu! Bez wątpienia najbardziej epicko brzmi posępny New Clear Skies, z wysokimi wokalami Breeda we wzniosłym refrenie, choć tu największe wrażenie robią chyba pełne artyzmu jego mocniejsze zaśpiewy w zwrotkach.
Riding the Beast jest umiarkowany, rozważny, a zarazem dramatyczny w refrenie i ten utwór bardzo dobrze oddaje ogólny kierunek muzyczny TAD MOROSE po dołączeniu Urbana Breeda. Jest to także jeden z nielicznych utworów, gdzie znalazła się nieco wolniejsza liryczna partia instrumentalna, wsparta znakomitym solo gitarowym.Końcówka albumu jest najbardziej duszna i przytłaczająca za sprawą opartego na długich wybrzmiewaniach monumentalnego Reason of the Ghost, gdzie ponownie zaśpiewał z Breedem Charles Rytkönen i jest tu sporo z tych najbardziej przerażających kompozycji MORGANA LEFAY z połowy lat 90tych. Wrażenie to pogłębia utrzymany w podobnym klimacie The Devil's Finger.
Na zakończenie TAD MOROSE proponuje znakomity, bezwzględnie posuwający się do przodu chłodny Don't Pray for Me z ciekawymi partiami perkusji Petera Moréna i jednym z najlepszych refrenów na całej płycie. Jest jakaś magia w tej kompozycji, tak inna niż te magie w większości pozostałych utworów.

Po raz drugi mastering tego albumu powierzono Ulfowi Horbeltowi i nie robiąc żadnych eksperymentów zastosował on ten sam mocny, stalowy sound gitar i wyraziste, ale nie nadmiernie głośnie ustawienie sekcji rytmicznej.
Tym albumem TAD MOROSE ugruntował swoją pozycję jednego z liderów europejskiej sceny heavy/power metalowej, a Urban Breed coraz częściej był wymieniany w gronie czołowych wokalistów w klasie światowej.


ocena: 9,5/10

new 23.08.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Tad Morose - Modus Vivendi (2003)

[Obrazek: R-3346665-1326742389.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Anubis 03:54
2. No Mercy 04:14
3. Afraid to Die 05:28
4. Clearly Insane 03:49
5. Cyberdome 04:37
6. Take On the World 05:21
7. Mother Shipton's Words 04:03
8. Unwelcome Guest 04:02
9. Life in a Lonely Grave 07:15
10. When the Spirit Rules the World 04:33

Rok wydania: 2003
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Urban Breed - śpiew
Christer Andersson - gitara
Daniel Olsson - gitara
Anders Modd - gitara basowa
Peter Morén - perkusja


TAD MOROSE miał pomysły na porywający heavy/power. Miał ich tyle, że już w roku 2003 Century Media Records w listopadzie wydaje "Modus Vivendi".

Anubis rozpoczyna marsz przez las stalowych kolumn monumentalnych riffów TAD MOROSE... "Ancient" motyw przewodni jest ponury, a moc gitar przytłaczająca. Wypracowany przez TAD MOROSE styl rytmiki umiarkowanych temp sprawdza się tu idealnie, podobnie jak te posępnie przygniatające zwolnienia. Rozpaczliwa posępność to sól tego albumu. Mistrzowskie zagrywki gitarzystów uwypuklają to w dynamicznym, masywnym No Mercy z wysokimi pełnymi bólu wokalami Urbana Breeda i to wrażenie potęguje pełen podskórnego niepokoju Afraid to Die. Doskonałe dalsze plany wokalne wspierają tu Urbana, kruszącego mury głosem i trudno sobie wyobrazić ten album bez niego i bez jego umiejętności wydobywania Mroku w takich ognistych odcieniach. Praca gitarzystów jest równie perfekcyjna we wzajemnych oddziaływaniach jak na dwóch poprzednich albumach i te sola są ponadto jak małe dzieła sztuki same w sobie. Jak stalowa pięść wdziera się w umysł Clearly Insane w manierze amerykańskiej i tu nie biorą żadnych jeńców, a przecież jest w tym i jakaś taka lekkość, wynikająca z całą pewnością ze swobody wykonania.
Cyberdome to z pewnością kompozycja o najbardziej dusznej atmosferze, niemal elegijnym klimacie, pełnym refleksji i zadumy. Powoli się to toczy, jakby leniwie, obrazy przesuwają się jak we śnie, a pełne gitar akustycznych fragmenty tylko potęgują wrażenie nierzeczywistości... Piękne, po prostu piękne... Moc surowych stalowych riffów to Take On the World. To numer, gdzie TAD MOROSE robi po prostu swoje i tak tego robić nikt nie potrafił poza nimi. Tu są jedne z najbardziej wyróżniających się partii perkusyjnych Petera Moréna, co często umyka i umknęło i mnie za pierwszym czy drugim razem. Gwałtowny, pulsujący Mother Shipton's Words to przykład na bardziej melodyjną w power metalowym stylu kompozycję TAD MOROSE, odnoszącą się w refrenach do szwedzkiego, lżejszego power metalu heroicznego. W opcji "TAD MOROSE" jest tu moc ogromna i podobna realna przebojowość.
Post-apokaliptyczny wstęp do Unwelcome Guest wprowadza do kolejnej pełnej mocy i dramatyzmu chłodnej kompozycji, naznaczonej ciętymi riffami naprzemiennie z długimi wybrzmiewaniami. Wracamy niejako przez cały czas do Anubis...
Jakże niespodziewany i porażający jest symfoniczny wstęp do Life in a Lonely Grave. Jest to arcydzieło posępności w heavy/power metalu, a przecież wydawało się, że Cyberdome to granica, której przekroczyć tu się nie da... a przy tym ile kruchego romantyzmu w tym dramacie...
When the Spirit Rules the World jest zdecydowanie najbardziej epickim utworem z tego albumu, oczywiście bezpośrednio nawiązującym do Anubis w warstwie historycznej i motywach "ancient", a refren jest absolutnie doskonały pod względem melodii i niesamowicie nośny. Jest to jeden z najpiękniejszych refrenów jakie pojawiły się ze Szwecji ever. Cudowne...

Potężny szwedzki sound chłodnej stali po raz trzeci w niezmiennej formule stworzonej przez Ulfa Horbelta.
Album absolutnie doskonały i ultra klasyka metalu ze Szwecji.

To, co stało się z tym zespołem już praktycznie w roku 2004 jest nadal zagadką. Nagle coś runęło, w 2005 odchodzi Urban Breed i przez wiele lat poza nieustannymi zmianami składu i obietnicami nie dzieje się nic, zupełnie nic.


ocena: 10/10

new 16.09.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#5
Tad Morose - Revenant (2013)

[Obrazek: R-5496844-1397499147-6413.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Beneath a Veil of Crying Souls 04:07
2. Follow 04:11
3. Babylon 03:50
4. Within a Dream 04:06
5. Ares 05:02
6. Absence of Light 04:49
7. Death Embrace 04:37
8. Dance of the Damned 04:14
9. Spirit World 04:20
10. Timeless Dreaming 04:28
11.Millenium Lie 03:55
12.Gypsy 04:28

Rok wydania: 2013
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Ronny Hemlin - śpiew
Christer Andersson - gitara
Kenneth Jonsson - gitara
Tommi Karppanen - gitara basowa
Peter Morén - perkusja
oraz
Bino Rindestig - instrumenty klawiszowe


TAD MOROSE i STEEL ATTACK, dwa wybitne zespoły, których kariera załamała się w nagły i nieoczekiwany sposób.
W roku 2008 historia połączyła je poprzez osobę wokalisty STEEL ATTACK Ronny Hemlina, ale ci którzy już ostrzyli sobie zęby na kolejny killerski power metal ze Szwecji musieli poczekać aż do roku 2013, gdy Despotz Records ze Sztokholmu wydał w listopadzie "Revenant". Ze starego składu pozostali tu jeszcze Christer Andersson i Peter Morén, z dawnej muzyki praktycznie nic.

TAD MOROSE zagrał power metal. Po prostu power metal w dosyć chłodnej szwedzkiej manierze, gdzie nie ma ani heroizmu STEEL ATTACK, ani magii poetyckiej i kunsztownej mocy TAD MOROSE z Breedem. Niektórzy obwiniają Hemlina, że to on zepsuł ten album swoim śpiewem. Tymczasem Hemlin to nie jest Breed i zaśpiewał tak jak Hemlin, bardzo dobrze do tej muzyki, którą tu ekipa z Bollnäs zagrała. Nie mógł zrobić nic więcej do bezbarwnego i pozbawione pomysłu na cokolwiek power metalu "Revenant". To, że są tu echa zwalistego naporu riffowego z lat 2000-2003 i lżejsze refreny z określoną dawką melodyjności, to znaczy niewiele, bo te riffy są ułożone w ograne sekwencje, a melodie refrenów nieinteresujące. Beneath a Veil of Crying Souls, Follow, Babylon to substytut TAD MOROSE z Breedem, Babylon szczególnie, a jeszcze bardziej zapewne Within a Dream, którego posępny chłód jest markowany i tylko. Jakaś tak niemoc ogarnęła gitarzystów i to co grają, jest znacznie bardziej męczące niż intrygujące, ale to jest wina marnych melodii, a nie Hemlina...
Co mógł zrobić więcej w Ares, który zdecydowanie jest wzorowany na "ancient" stylistyce TAD MOROSE z przed lat dziesięciu, ale ileż można eksploatować ten sam motyw i do tego znacznie gorzej? Czasem się to dobrze zaczyna, jak w ponuro kroczącym Absence of Light, ale to po prostu dalej blade odbicie tego co było z Breedem. Jaki kompletny brak pomysłu na cokolwiek cechuje Death Embrace z kompromitującym refrenem, jak nieudolnie wykorzystano kolejny "ancient" motyw w Dance of the Damned... Jak roztrwoniono pewien potencjał dumnej melodii w Spirit World...
Od Timeless Dreaming do końca w Gypsy już nie grają niczego, czego by tu nie grali wcześniej. Trochę ryków wokalnych budzi z letargu przy słuchaniu ogranych riffów w średnich tempach, z nieraz zupełnie nieuzasadnionymi przyspieszeniami.
Wykonanie jest odtwórcze, bez pasji, sola przeciętne i nawet gra Petera Moréna poniżej oczekiwań.
Jedynie może samo brzmienie, mocno zbliżone do tego z lat 2000-2003, przypomina tamte czasy TAD MOROSE.

Ta płyta wygląda na taką, o których się mówi "została nagrana, bo kiedyś powinna"...
TAD MOROSE przypomniał o sobie nową płytą równo dziesięć lat po poprzedniej, ale powodu do chwały nie ma, oj nie ma.


ocena: 5,9/10

new 8.10.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#6
Tad Morose - St.Demonius (2015)

[Obrazek: R-7761451-1448226503-6690.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Bow to the Reaper's Blade 04:04
2. Forlorn 03:07
3. Where Ignorance Reigns 05:02
4. Remain 03:23
5. Black Fire Rising 04:20
6. Day of Reckoning 04:27
7. The Shadows Play 03:58
8. Darkness Prevail 04:27
9. Fear Subside 04:05
10.Dream of Memories 04:00
11.The World Is Growing Old 04:34
12.Your Own Demise 03:36

Rok wydania: 2015
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Ronny Hemlin - śpiew
Christer Andersson - gitara
Kenneth Jonsson - gitara
Tommi Karppanen - gitara basowa
Peter Morén - perkusja


Drugi album TAD MOROSE z Hemlinem jako wokalistą został wydany przez Despotz Records w sierpniu 2015 roku.

Można zaryzykować stwierdzenie, że tym razem TAD MOROSE zaprezentował wariację na temat " Diabolic Symphony " STEEL ATTACK z roku 2006 iw ten sposób niejako odświeżył i przypomniał styl heroicznego i nieco mrocznego power metalu, jaki w zasadzie nie zyskał w Szwecji konkretnej kontynuacji przez prawie dziesięć lat. Podobnie jak na tamtej płycie Hemlin jest w roli głównej z pełnymi rozmachu i dramatyzmu wokalami, górując nad ścianą gitar typową dla TAD MOROSE, ale przypominającą ścianę STEEL ATTACK, uformowaną przez Kjellgrena w roku 2006. Podobne tempa, podobne rozwiązania aranżacyjne, choć łagodniejszych fragmentów jest więcej, ale wrażenie jest bardzo podobne.
TAD MOROSE nie dąży do melodii łatwych i chwytliwych refrenów i tu raczej na plan pierwszy wysuwa się posępny i ponury klimat z dawką tajemniczości oddanej w epickiej i lekko teatralnej miejscami formie, z Hemlinem obsadzonym w roli głównej. Grupa gra power metal monolityczny, chłodny i mocny i jest to album masywny, zagrany z dużą riffową konsekwencją jak w Remain czy  Fear Subside i tylko z rzadka wykorzystują tu nowsze trendy w power metalu (Black Fire Rising).
Wolniejsze utwory zdecydowanie nawiązują do czasów Urbana Breeda (Day of Reckoning, Darkness Prevail, Dream of Memories) jednak te melodie, a zwłaszcza refreny, to jednak nie jest ten sam magiczny poziom oddziaływania. No może poza autentycznie demonicznym, mimo łagodnej przykrywki, The World Is Growing Old. Nawiązują także do STEEL ATTACK z Hemlinem, co słychać w The Shadows Play, ale to rok 2004 a nie 2006.
W końcówce zaskakują początkiem Your Own Demise i wydaje się, że na zakończenie dadzą kompozycję nieco lżejszego power metalowego kalibru, ale ostatecznie tak się nie dzieje. Trzeba jednak przyznać, że melodia jest w tym utworze bardzo wyrazista, podobnie jak solo. Ogólnie co do solówek są niezłe, ale jakoś po raz kolejny jakby obok melodii tych utworów.

Hemlin jest bardzo dobry i bardzo przekonujący i wszelkie utyskiwania, że on coś psuje manieryzmem, że to nie Urban Breed, i tak dalej, należy zdecydowanie odrzucić. Solidne, rozpoznawalne dla TAD MOROSE brzmienie to po raz kolejny zasługa masteringu Pera Ryberga, choć można odnieść wrażenie, że minimalnie zdjęta została ostrość gitar.
Trudno ten LP uznać za przebojowy, w rozumieniu przebojowości płyt z Breedem (ach te refreny!), jest także wtórny biorąc  pod uwagę wyraźne wpływy STEEL ATTACK z "Diabolic Sympohony". Jest to jednak płyta na poziomie bardzo do tego LP zbliżonym i ma bardzo podobną wartość muzyczną.


ocena: 8/10

new 4.12.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#7
Tad Morose - March of the Obsequious (2022)

[Obrazek: 1051773.jpg?3159]

tracklista:
1.March of the Obsequious 03:46
2.Witches Dance 04:51
3.Pandemonium 03:26
4.Phantasm 03:50
5.Dying 04:31
6.Escape 03:53
7.A Trail of Sins 03:49
8.A Quilt of Shame 03:24
9.Legion 03:57
10.This Perfect Storm 04:17

rok wydania: 2022
gatunek: heavy/power metal
kraj: Szwecja

skład zespołu:
Ronny Hemlin - śpiew
Christer "Krunt" Andersson - gitara
Markus Albertson - gitara
Tommi Karppanen - gitara basowa
Peter Morén - perkusja


Wrzesień to miesiąc premiery nowej płyty TAD MOROSE, która nieco wcześniej była prezentowana w wersji digital, a teraz na CD wydała ją wytwórnia GMR Music Group ze Sztokholmu.
W okresie od wydania płyty poprzedniej w roku 2018 w grupie zaszły spore zmiany, powrócił bowiem do składu Tommi Karppanen oraz gitarzysta Markus Albertson, który występował w TAD MOROSE w latach 2007-2012 lecz do tej pory nic z tą ekipą nie nagrał. Zastąpił on Kennetha Jonssona, który pożegnał się z kolegami w roku 2019, a w tym roku triumfalnie powrócił z nowym zespołem STARCHASER.

A TAD MOROSE powraca z nową muzyczną koncepcją, odległą od grania heavy/power metalu bez historii z LP "Chapter X". Okładka mówi bardzo wiele. Tak, jest mrocznie, jest posępnie, jest atmosfera duszna i gęsta potęgowana ciężkim, leciutko rozmytym soundem gitar i dostosowanym do stylu wokalem Hemlina i tak heavy/power metalu w Szwecji nikt na solidnym poziomie już dawno nie grał. Odrzucono progresywność, która w wydaniu TAD MOROSE była umiarkowanie interesującą może za czasów Kristiana Andréna oraz "A Mended Rhyme" i nigdy potem, i teraz mamy zwarty, monolityczny album z ponurym uporczywym graniem, opartym przy tym na wyrazistych melodiach. Takich bez heroizmu, bez silenia się na agresywną moc i bez ukłonu w stronę list przebojów w nudnych balladach. To heavy/power sugestywny, dramatyczny jak w March of the Obsequious i jeszcze raz należy podkreślić zbudowany na wybornym wokalu Hemlina. Utwór tytułowy to świetna, wyrazista wizytówka i muzyczne credo tej płyty. Duch średniowiecza unosi się nad rozgrywanym w umiarkowanym tempie Witches Dance, potrafią tu jednak i w tym średnim tempie rozerwać na strzępy w potężnym, ponurym Pandemonium i TAD MOROSE już dawno tak mocno nie przygniatał słuchacza gitarami do ziemi. Lekko rozpraszają ten gęsty mrok w nastrojowym songu Phantasm, łagodniej i wyżej zaśpiewanym przez Hemlina i jest w tym tak wiele poetyckiego uroku, a przecież cały czas grają heavy/power metal, wzmacniając wszystko w drugiej części i Mrok powraca. Dominuje w dosyć surowym Dying i jest dobrze, a tu nagle zaraz potem uderzają wybornym Escape, majestatycznym i rozdzierającym w melodyjnych gitarowych akordach. Moc! Moc pozostaje z TAD MOROSE w brawurowym, dumnym i heavy/power metalowo monumentalnym A Trail of Sins. Tu się nasuwa uwaga, że duet Andersson - Albertson to jest właśnie to, czego potrzeba było TAD MOROSE. Doskonałe zgranie, doskonałe sola, idealne wyczucie koncepcji i konwencji muzycznej tu zaprezentowanej. Grając wolno, wchodzą w psychodeliczne wyrażenie Mroku w A Quilt of Shame, a przy tym jak interesująco to ubarwiają bardzo melodyjnym refrenem, zapewne najbardziej na tym albumie rozpoznawalnym. Nie odpuszczają do końca i to uporczywe riffowanie w podniosłym Legion robi duże wrażenie, przy czym nie ma wątpliwości, jak wiele zrobił tu i we wszystkich utworach Hemlin i jest to najlepszy występ od lat. Zapewne najlepszy na tym albumie w łagodnej formie w zamykającym This Perfect Storm, zbudowanym na kontrapunkcie dewastujących ataków gitarowych i refleksyjnych fragmentów, gdzie rola główna przypada właśnie Hemlinowi.

Przy tak ciężkim i mrocznym graniu mastering jest wyjątkowo ważny. Tu zrobił go Mistrz Jonas Kjellgren i trudno sobie wyobrazić lepszy sound do przyjętej tu konwencji muzycznej.
TAD MOROSE był Wielki z Urbanem Breedem, teraz stał się Wielki z Hemlinem.


ocena: 9/10

new 16.09.2022
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości