Tarantula
#1
Tarantula - Spiral of Fear (2010)

[Obrazek: R-3765500-1343512462-2279.jpeg.jpg]

tracklista:
1. Dark Age 04:00
2. Open Your Eyes 04:06
3. Shadows 03:20
4. Who You Really Are 03:46
5. Among Us 04:22
6. Spiral of Fear 03:48
7. Blind Ambition 03:00
8. Afterlife 03:52
9. Vultures 04:26
10. Hope 05:55

Rok wydania: 2010
Gatunek: power metal
Kraj: Portugalia

skład zespołu:
Jorge Marques - śpiew
Paulo Barros - gitara
Jose Aguiar - bas
Luis Barros - perkusja


TARANTULA ukąsiła po pięciu latach uśpienia albumem "Spiral of Fear" wydanym w listopadzie 2010. Ten zespół jest na pewno najważniejszym portugalskim bandem power metalowym, przy czym w tej odmianie metalu ten kraj nigdy się niczym nie wyróżniał.

Ukąszenie TARANTULI w tym przypadku nie jest ani bolesne, ani tym bardziej śmiertelne. Co więcej, jest gruncie rzeczy mało power metalowe. Suche brzmienie gitar, dużo elektroniki w tle, czasem nachalnie wysuwanej na plan pierwszy, nieco mechanicznie brzmiąca perkusja... i progresywne zagrywki, niemal wszędzie, w solach, w próbach łamania kompozycji i w stylu wokalnym. TARANTULA ambitna i dla wybranych? Trudno to powiedzieć o bardzo przeciętnym niemrawym otwieraczu Dark Age, gdzie jest i pozorny chłód i pozorny mrok a zewsząd wypełza nowomodna rock/metalowa dyskoteka. Ogólnie zespół postawił na klimat, nieco dziwny, w zasadzie mający wywoływać niepokój, co słychać w Open Your Eyes, ale te zaskakujące zestawienia riffów, interesujące są do momentu zaprezentowania refrenu, przemykającego, nie tyle bez echa, ile rozpraszającego tworzoną atmosferę. Podobny układ ma także Shadows. Cała płyta nie wyraża jednoznacznie, do jakiej stylistyki grupa się odnosi. Chłód i zdystansowanie szwedzkie, twarde granie gitarowe trochę niemieckie i trochę amerykańskie, południowego ciepła brak. Na pewno wyróżnia się Who You Really Are, gdzie granie jest prostsze, więcej konkretnego rytmu i melodii, jaka może się kojarzyć z BRAINSTORM czy SYMPHORCE sprzed kilku lat. Część instrumentalna jednak wskazuje na to, że tych ciągot modern progresywnych się jednak nie wyzbywają.
Amongs Us może by był fajną balladą, ale z pewnością nie w otoczeniu tego tła elektronicznego, zniekształcania głosu i zupełnie niezrozumiałej wycieczki na obszary nowocześnie podanego gothic rocka. W Spiral Of Fear TARANTULA przypomina, że była niegdyś sprawnym, choć mało porywającym zespołem grającym power metal.
Blind Ambition zupełnie bezstylowy z tymi ułożonymi chórkami, amerykańsko podaną melodią i powerowym brzmieniem i kolejnymi udziwnieniami stworzonymi w ramach zabawy elektroniką i jakoś da się zauważyć, że oni naprawdę nie bardzo wiedzą co chcą grać. Afterlife to próba zmierzenia się z modern podejściem do power metalu, odrobiną zła i mroku, ale i to nie chwyta, mimo że jest ratowane refrenem o muzycznym niemetalowym pochodzeniu. Vultures broni się w tej samej konwencji znacznie lepiej, co nie znaczy, że jest bardzo dobry. Po prostu tu im ten pomysł na urozmaicenia, także w refrenach i chórkach wyszedł lepiej niż wcześniej.
Na koniec niestety zanudzają bardzo w kolejnym utworze balladowym, zaczynającym się długo i niepotrzebnie z przetwarzaniem głosu wokalisty. Potem w połowie zupełnie się to rozmywa w rockowym songu z bardzo słabym tłem symfonicznym. Jeśli ta kompozycja miała ocieplić ten album na koniec, to zadania nie spełnia. Jest po prostu nudna i tyle.

TARANTULA ukąsiła słabiutko, to tylko ukłucie, lekko poszczypujące miejscami. Jad uwarzony według nowej receptury nie paraliżuje, nie wywołuje euforii ani stanów depresyjnych. Coś tu nie wyszło, bo to płyta dla nikogo w zasadzie. Szukający agresji i melodii nie znajdą tego, podobnie jak fani ekscytującego i niebanalnego modern grania mają do wyboru znacznie ciekawsze rzeczy.
Power metalem Portugalia nie stoi i potwierdza to także ten bardzo przeciętny album.


Ocena: 5/10

16.11.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Tarantula - Thunder Tunes From Lusitania (2021)

[Obrazek: 944517.jpg?5648]

tracklista:
1. The Voice Inside 04:21
2. The Flame Is Still Alive 03:39
3. Ray of Light 04:14
4. Naked Truth 04:40
5. In the Hands of Fate 04:35
6. Storm 03:37
7. You Can't Change Me 04:11
8. Where Do We Go from Here? 03:17
9. Broken Promises 04:06
10. Blame 05:20

Rok wydania: 2021
Gatunek: melodic progressive power metal
Kraj: Portugalia

skład zespołu:
Jorge Marques - śpiew
Paulo Barros - gitara
Jose Aguiar - gitara basowa
Luis Barros - perkusja

TARANTULA żyje. 1 maja 2021 nakładem Larvae Records grupa po dziesięciu latach milczenia przedstawiła następcę "Spiral Fear". Stary skład, nowa muzyka.

Nowa, ale nie oryginalna. I dobrze, że wzory tym razem przyszły ze Szwecji, bo najogólniej mówiąc mamy tu do czynienia ze stonowanym melodyjnym power i heavy metalem progresywnym, który można było usłyszeć w wykonaniu  ASSAILANT z Umeå oraz znacznie bardziej znanego CLOUDSCAPE. Te lekko modern potraktowane riffy występujące w takich utworach jak The Voice Inside czy The Flame Is Still Alive można odnieść oczywiście i do HARMONY chociażby, ale to jest esencja ASSAILANT właśnie i ta łagodna nieco romantyczna melodyka CLOUDSCAPE, gdzie nacisk na przebojowość jest, ale bez silenia się na radiową popularność. Delikatnie, nastrojowo, pastelowo jest w Ray of Light, ale już w Naked Truth gitarowo mimo wszystko ciężej i jest wreszcie zdecydowanie bardzo dobra melodia w opcji takiego bardziej modern melodic progressive. I kolejny udany, chwytliwy utwór to In The Hands Of Fate, rozmarzony, a zarazem dynamiczny w uporczywym riffowaniu. Tak, to taka kwintesencja killera w podgatunku, gdzie określenie killer ma specyficzne znaczenie. CLOUDSCAPE miał tylko kilka tak udanych utworów na swoich licznych albumach. Spokojnie i bezpiecznie żeglują w Storm w ramach obranej konwencji, dodając ciekawe solo gitarowe, natomiast w You Can't Change Me nieco eksperymentują w kierunku rozwiązań alternatywnych w ornamentacjach gitarowych, by potem skupić się na melodii, która jest przyjemna, mimo że podobnych było już w takim graniu bardzo wiele. Rytmicznie, bujająco bez szaleństw także w Where Do We Go From Here? choć tutaj chyba nieco lepszy refren by to ubarwił. Jeśli szukać najprostszej przebojowości i epatowania romantyzmem, to przoduje Broken Promises, warto jednak zwrócić uwagę, że i w tej kompozycji nie silą się łatwiznę popularnych list przebojów. Coś z typowo portugalskiego ciepła emanuje z Blame, ale i tu dominuje skandynawskie zdystansowanie szczególnie w ciekawie zaaranżowanej części instrumentalnej.

Te kompozycje nie są może zbyt skomplikowane technicznie, ale odegrane zostały z wielką swobodą i biegłością, czego należało oczekiwać od tak doświadczonej i zgranej ekipy. Bardzo dobrze zaśpiewał to także Jorge Marques, pokazując, że jest wokalista uniwersalnym. Brzmienie bez zbędnej ostrości, nieco cieplejsze niż w przypadku tego jak się podobną muzykę produkuje w Szwecji.
TARANTULA ukąsiła tym razem delikatnie, wsączając umiarkowanie toksyczny jad. Przyjemny, rozluźniający, niewymagający przyjmowania antidotum.


ocena: 7,3/10

new 2.08.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości