The Dogma
#2
The Dogma - A Good Day to Die (2007)

[Obrazek: R-4882109-1425753431-2236.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. The Beginning Of The End 00:59
2. A Good Day To Die 03:59
3. In The Name Of Rock 04:01
4. Bitches Street 03:37
5. She Falls On The Grave 04:55
6. I Hate Your Love 04:18
7. Autumn Tears 04:29
8. Ridin´ The Dark 04:12
9. Angel In Cage 04:18
10. Back From Hell 06:14
11. Feel My Pain 03:58
12. Bullet In My Soul 04:54
13. Christine Closed Her Eyes 04:12

Ropk wydania: 2007
Gatunek: Melodic power/gothic metal
Kraj: Włochy

Skład zespołu:
Daniele Santori – śpiew
Cosimo Binetti – gitara
Stefano Smeriglio – instrumenty klawiszowe
Steve Vawamas – bas
Marco Bianchella – perkusja


THE DOGMA niemal z marszu, po wydaniu swojego debiutu "Black Roses" rok wcześniej, zaprezentował drugi album nakładem Drakkar Records  w kwietniui trzeba powiedzieć, że przeszedł nietypową metamorfozę: nagle z grupy grającej melancholijnie, gotycko i wzniośle, stając się fabryką przebojów melodic power. Duch melancholii do końca nie uleciał, co słychać w A Good Day To Die, ale to już jest granie zdecydowanie nastawione na prostsze ukazanie niezmiernie atrakcyjnej melodii.

Łagodnie, bez tego szerokiego, symfonicznego planu drugiego. Za to Binetti w swoim żywiole w kapitalnych solach rockowych, a i głos żeński po prostu uprzyjemnia odbiór bez gotyckiego nadymania się i mroku. Festiwalu tego melodic power w średnim tempie ciąg dalszy w In The Name Of Rock i refren tak radiowy, jak tylko może być radiowy w muzyce melodic metal, czy raczej w hard rocku. Hard rock pojawia się w ich twórczości po raz pierwszy, ale to tylko potwierdza jak potrafią łączyć i mieszać gatunki z godną podziwu swobodą i gracją. W Bitches Street zaskakująca atrakcyjna mieszanka modern rocka i gothic metalu zaznaczonego w klawiszach, ale takich również nowoczesnych. Warto zauważyć, że i Daniele Santori jest upozowany na gniewnego rockmana i z dawnego melancholijnie, wzniośle śpiewającego wokalisty tu wiele nie pozostało. Najwięcej zapewne w She Falls On The Grave, gdzie od początku demolują chóry i rytmiczna gitara. Tu Santori wraz z zespołem wykorzystuje ten znakomity patent kilku stylów wokalnych z chórami w tle, który tak dobrze się sprawdził na debiucie. I Hate Your Love to znów trochę mroczna kompozycja z gatunku nowocześnie potraktowanego gothic metalu. Nowocześnie, bo jest tu dużo dynamiki modern rocka w gitarze i pięknej rockowej tradycji w solo. Dla gitarzysty wyrazy uznania za całokształt tego, co zrobił na tym albumie. Niby to, co gra i jak gra, nie do końca przystaje do pomysłu na granie modern, ale współgra to wybornie. Czasem pozwala sobie na porcję potężnych heavy metalowych riffów, jak w Ridin´The Dark, który jest najbliższy klasycznym power metalowym standardom, ale w zasadzie tylko w refrenie, który skądinąd doskonale by pasował do klasycznej bojowej power metalowej lub nawet heavy power metalowej płyty. Angel In Cage, kompletne zaskoczenie w postaci grania w stylu post grunge w symbiozie z żeńskimi delikatnymi wokalami i rockowym refrenem. No zadziwiająca kombinacja i bardzo przy tym to przebojowe. Back From Hell to już dosłownie wszystko, co tylko możliwe - i gotyk i symfonia i rock i romantyczny power metal. Połączenia takie zazwyczaj spotykane są w zespołach grających gothic/symfoniczny metal z mieszanymi wokalami tu jest jednak dodatkowo energetyczny kop i ten power się czuje w wykonaniu. Do tego pojawia się progresywne solo klawiszowe i mieszanka jest iście wybuchowa. Feel My Pain to znów popis w zakresie budowania romantycznego klimatu wszelkimi dostępnymi środkami, a przy tym jakże to agresywne wokalnie poza wysmakowanymi refrenami. Gitara dośpiewuje resztę, a gdy wchodzą operowe chóry, to już przechodzą samych siebie w tym barokowym bogactwie formy. Utrzymany w podobnym średnim tempie Bullet In My Soul utrzymuje równie wysoki poziom i słychać, że końcówka albumu ma upływać pod znakiem romantycznego grania. Klawisze w tle są chyba najlepsze na płycie, ładnie też kończy tę kompozycję gitara z chórami w tle. Album byłby niemal doskonały, gdyby nie dwa utwory. Te najspokojniejsze i istotne dla kształtu takiego LP, gdy już się pojawiają. Autumn Tears można określić delikatnie jako nużący i pozbawiony dobrej melodii. Ten utwór po prostu tu nie pasuje. Natomiast umieszczony na końcu symfoniczno - akustyczny Christine Closed Her Eyes jest tylko blado prezentującą się odpowiedzią na Maryann z debiutu. No zdecydowanie nie ta klasa, nie ten klimat i nie ten pomysł na romantyczne zakończenie.
Album tym razem nie tak ciężki gitarowo jak poprzedni, ale mocy jest wystarczająco, nawet zważywszy, że i perkusja już tu nie gra tak istotnej roli. Więcej klawiszy, dalsze plany zabudowane jeszcze staranniej niż poprzednio, sporo nowoczesnych rozwiązań aranżacyjnych, spotykanych częściej na płytach skandynawskich.

Wykonanie znakomite, a gitarzysty aż chce się słuchać jeszcze więcej, gdy już dochodzi do głosu w solówkach. Wokal Santori nieco inny niż poprzednio, bo bardziej tu robi za gotyckiego śpiewaka przebojów, ale z jaką klasą to wszystko robi!
Metamormofoza? Tak. Może nie całkowita, ale wyraźnie słyszalna. Nadal jednak granie specyficzne i frapujące.



Ocena: 9/10

24.04.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
The Dogma - przez Memorius - 27.06.2018, 18:32:15
RE: The Dogma - przez Memorius - 27.06.2018, 18:32:59
RE: The Dogma - przez Memorius - 27.06.2018, 18:33:41

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości