Tyrant Eyes
#1
Tyrant Eyes - The Sound of Persistence (2011)

[Obrazek: R-7945116-1452180016-3020.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Another Ray of Light 05:16
2. Beginning of the End 04:34
3. No Way No Limit 04:12
4. Gravitation 04:36
5. Infraction 04:53
6. Ingratitude 03:38
7. Physicalli Alive 03:13
8. Born Criminal 04:59
9. Green Tiny Monsters 04:05
10. Friendship 06:00

Rok wydania: 2011
Gatunek: melodic/heavy metal/power metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Claudius Bormuth - śpiew
Marcus Amend - gitara
Jürgen Bormuth - instrumenty klawiszowe
Max Lassmann - bas
Sascha Tilger - perkusja

Ten zespół w latach 2000-2003 nagrał dwa albumy z lekko zaprawionym thrashem power metalem i potem wskutek zmian kadrowych na wiele lat ucichł. Powrócił dosyć nieoczekiwanie w marcu 2011 z wydanym nakładem własnym nowym albumem, z nowym wokalistą i w nieco odmienionej formule muzycznej, jednak nie na lepsze.

Poprzednio był to sprawny, aczkolwiek pozbawiony indywidualnych cech zespół power metalowy, tu zaś zaczął się bawić w kombinacje heavy metalowe z drapieżnym wokalem, którego może tak nie słychać w melodic metalowym "Another Ray of Light", ale fatalnie wypada w mixie thrashu i hard rocka w "Beginning of the End", czy chropawym rockowym niby przeboju "Green Tiny Monsters". Nie ten głos do takiej muzyki. Zresztą, stylistycznie ta płyta sięga szeroko i jest tu też mdła rockowa ballada "No Way No Limit" rozwijająca się w dosyć kompromitujący metal lokalnych rozgłośni radiowych z okropnymi chórkami i melodic power metal niskich lotów w "Gravitation". Zupełnie nie przekonuje ten nowy śpiewak, dodatkowo wspierany przez innych członków grupy, w pełnych dysonansów wokalach pobocznych. Klawisze prymitywne, pianino bez duszy... Tło klawiszowe w brutalnym power metalowym "Infraction" pełnym ryków Claudiusa Bormutha bez wyrazu i gdzieś na zbyt dalekim planie. Gdyby znaleźć kogoś, kto się jakoś wyróżnia, to tylko perkusista Sascha Tilger, który w roku 2000 zagrał na debiucie znanej ekipy DESPERADOZ. Także sola gitarowe są w większości bez wyrazu, bojaźliwe i schowane gdzieś w głębi. Jak w niby przebojowym rockowym "Ingratitude". Trochę siebie sprzed lat zespół przypomina w ostrzejszym "Physicalli Alive", gdzie jednak znów wpakowany został bezradny refren, oraz surowym bardzo szybkim momentami "Born Criminal".
Romantyzmem z językiem niemieckim powiewa w balladzie "Friendship", gdzie wokal jest zupełnie inny i nawet dobry, a i sam numer ma w sobie coś wciągającego w tym dramatycznym przekazie. Jeden jedyny raz pianino radzi sobie na dobrym poziomie, a chórki nie rażą prymitywizmem. To jednak za mało, aby ten album uznać za choćby przyzwoity. To mierna płyta, bezstylowa i bez konkretnego pomysłu na metal. Jeśli takim pomysłem było mieszanie melodic metalu z niemieckim piwnym heavy i ubarwianie tego speedem, thrashem i powerem w jaskiniowej formie, to ten eksperyment się nie powiódł.

Do tego samo brzmienie pozostawia wiele do życzenia i ten LP nie został poddany masteringowi z należytą starannością. Głośność poszczególnych instrumentów jest nieprzemyślana, a gitara burczy.
Tego powrotu po kilku latach milczenia TYRANT EYES do udanych zaliczyć niestety nie może.



Ocena: 3,5/10

13.03.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości