Urban Tales
#1
Urban Tales - Diary Of A No (2007)

[Obrazek: R-3780141-1344122795-8583.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Prison Inside 04:00
2. In Purity 03:54
3. The Rise 05:09
4. Youll Never Know 05:12
5. Fade Away 04:25
6. Stronger 05:16
7. Fall 03:54
8. Crawl 04:16
9. Until I Died 04:11
10. Farewell 03:45
11. Urban Tale...The End (bonus track) 03:54

Rok wydania: 2007
Gatunek: Gothic Metal
Kraj: Portugalia

Skład zespołu:
Marcos César - śpiew
Sérgio Osório - gitara
João Matias - bas
Tiago Alpendre - perkusja
Nuno Alex - instrumenty klawiszowe

Portugalski URBAN TALES ze swoim debiutem wydanym przez grecką Burning Star Records we wrześniu 2007 pojawił się nagle i znikąd. Gothic metal z męskim wokalem wydawał się gatunkiem do cna wyeksploatowanym zarówno w schematyzmie kompozycji, jak i możliwościach zaskoczenia atrakcyjnymi melodiami, które stopniowo stawały się już tylko kalką z kalki.

Portugalia to jednak kraj, gdzie granie klimatyczne stale ujawnia jakieś nowe talenty i URBAN TALES potwierdził to zdecydowanie.
 Ta płyta jest tym bardziej wartościowa, że trzyma się ram gatunku, wąskich ram i nie jest naznaczona wpływami innych gatunków metalu ani innych form elektrycznego czy elektronicznego, dokładniej mówiąc, grania. Jest to płyta z muzyką prostą, pozbawioną udziwnień i zagraną szczerze przy równoczesnym braku nacisku na komercyjną przebojowość radiową. Nie oznacza to wcale, że ta muzyka do radia się nie nadaje. Nadaje się, jest miła, ciepła i odprężająca i w pewnym stopniu stanowi odpowiedź na to, jak zagrać w stylu HEAVENWOOD sprzed 10 lat, ale w znacznie bardziej przyjemny dla spragnionego melodii ucha sposób. "Diary Of A No" to pewnego rodzaju zwarta opowieść, wzbogacona o efekty słuchowiskowe. Jest i telefon, i odgłos zamykanych drzwi, i kłótnia kochanków... jest jednak przede wszystkim ogromna porcja romantycznego gothic metalu, wyładowanego po brzegi emocjami zawartymi w melodiach granych w wolnych i średnich tempach. Wszystko bardzo proste, gitarowe, podbarwiane klawiszami w pewnych miejscach i wyrazistym basem. Gdy wydaje się, że już nic lepszego niż otwierające ten LP "Prison Inside" i "Tales In Purity" zdarzyć się tu nie może, nagle pojawia się "The Rise" ze wspaniałym, powtarzającym się motywem w tle i żeńskim dodatkowym wokalem, przechodzącym w duet i Portugalczycy już nie odpuszczają do samego końca tego albumu. Niesamowity spokój i łagodnie podana paleta emocji emanuje z tej płyty, nawet gdy wokal staje się ostrzejszy, przechodzący chwilami w coś na kształt screamo, gaszonego jednak niemal natychmiast przez śpiew typowy dla albumów gothic rockowych. Kłótnia w "You'll Never Know" rozmywa się w delikatnych klawiszach i znów nastaje jedność w przepięknym, mieszanym duecie. Wspaniały romantic gothic metal, jakiego jeszcze chyba wcześniej nie było. W "Fade Away" nawiązują trochę do fińskiego stylu, głównie do ENTWINE czy też H.I.M., jest tu jednak to południowe ciepło i kolejny bardzo romantyczny refren. Wspaniale wypada song "Stronger" z piękny tłem i pełnym emocji wokalem Cesara. Jest tu nawet delikatna partia rapowa, przypominająca, że to są Miejskie Opowieści, ale przede wszystkim są pastelowe barwy, tak jak i w "Fall" z echami PARADISE LOST z albumu " One Second" i utkanym ze słonecznej melancholii refrenem. Ten pogodny smutek dominuje też w "Crawl" z przebojowym gothic rockowym refrenem i tym razem pięknie przeplatają się dwa głosy męskie z niemal symfonicznym drugim planem, który tu wszędzie ma ogromne znaczenie. Jakże ładne jest też to proste solo gitarowe, które opowiada część historii. W "Until I Died" pojawia się odrobina mroku i niepokoju i bardzo dużo smutku jest tym razem. Bardzo dużo. Tak jak i w "Farewell", łagodnym, ale na swój sposób i patetycznym. "Urban Tale... The End" żegna i czas spędzony z tą muzyką to chwile zadumy i wzruszeń i może nawet przemyśleń nad własnymi przeżyciami...

Piękny, łagodny album z portugalskim, romantycznym gothic rock/metalem. Piękna opowieść o miłości, samotności, duchowych rozterkach i o tym, że nadzieja nigdy nie ginie i nie przemija...


Ocena: 9.8/10

29.09.2007
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Urban Tales - Loneliness Still Is The Friend (2011)

[Obrazek: R-3780154-1344122973-2658.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Silent Cries 04:35
2. Other Side 03:57
3. Stand Alone 04:04
4. Fly Away 03:36
5. Crying 05:20
6. Celebrate Nothing 03:18
7. Another Day 03:46
8. Cold 04:25
9. Goodbye /Despair (pt I) 04:20
10. Celebrate Nothing (edit version) 03:00

Rok wydania: 2011
Gatunek: Heavy/Gothic Metal
Kraj: Portugalia

Skład zespołu:
Marcos César - śpiew
Joao Maia - gitara
Joao Coroa - gitara
Tiago Borges - gitara basowa
Joao Coelho - perkusja
Jon Van Dave - instrumenty klawiszowe

URBAN TALES pojawił się nagle na scenie heavy /gothic metalu swoim debiutem z 2007 roku i od razu wzbudził ogromne zainteresowanie. Ich muzyka, którą można określić jako romantic melodic heavy gothic metal łączyła w sobie wpływy takich zespołów, jak ENTWINE czy SENTENCED z ciepłą melancholią i klimatem, jaki potrafią wytworzyć tylko zespoły portugalskie.
Na nową płytę trzeba było jednak poczekać kilka lat i tylko singiel, promujący to wydawnictwo, ukazał się znacznie wcześniej, przy czym nie robił specjalnych nadziei na możliwość powtórzenia sukcesu albumu poprzedniego. Ostatecznie płyta ukazała się w marcu 2011 pod szyldem Compact,  faktycznie nakładem własnym.

Na nowej płycie URBAN TALES, w nowym składzie, obrał nieco inny kierunek. Pozostając w obrębie gatunku heavy gothic, tym razem element romantyczny odsunął nieco na plan dalszy i naszpikował swoje kompozycje przebojowością, jaka cechowała płyty SENTENCED z drugiej połowy lat 90-tych. Jednocześnie jednak nie przekroczył granicy wtórnej, rockowej radiowej przebojowości, jaka cechuje znaczną część wydawnictw ostatnich lat w tym gatunku i te niezwykle atrakcyjne melodie są wciąż pretekstem do ukazania wizji heavy gothic według URBAN TALES, specyficznej i rozpoznawalnej. Gdyby szukać analogii na poletku portugalskim, to ten LP jest w znacznej mierze bardziej przebojowym odpowiednikiem płyty "Swallow" HEAVENWOOD z roku 1998. Podobny klimat, nieco zbliżony styl realizacji całości.
Album, jak na dzisiejsze standardy, nie jest długi. Po odliczeniu bonusowej wersji "Celebrate Nothing" pozostaje 35 minut, przy czym singlowy "Stand Alone" publikowany był wcześniej. Trochę zaskakujące jest również zakończenie płyty w postaci "Goodbye/Despair pt I". Klimat, recytacja, ponad cztery minuty malowania dźwiękiem, który jednak mało przystaje do zawartości tego LP i może by nie dziwił na albumie MOONSPELL czy A DREAM OF POE, ale tu chyba to zestawienie z resztą jest zbyt kontrastowe. Ten utwór ewentualnie mógłby kończyć "Diary Of A No". Na nowej płycie klimat jest jednak trochę inny. "Silent Cries" można by jeszcze odnieść do debiutu. Łagodna, wysmakowana, wyciszona heavy gothic kompozycja z tym z charakterystycznym, manierycznym wokalem Cesara i znakomitymi backing vocalami, które na tym albumie w każdym miejscu są najwyższej próby. Ciepło, nostalgicznie uczuciowo i bardzo melodyjnie. Te melodie są w zasadzie proste jak w "Other Side", ale nośność tej kompozycji jest niesamowita. Tak się powinno grać atrakcyjny, energiczny heavy/gothic w najbardziej klasycznym z możliwych dla gatunku tempie. Ten numer ma dużo cech wspólnych z nagraniami LACRIMAS PROFUNDERE z ostatniego albumu z 2010 roku. Kapitalnie to zostało zrobione i te zagrywki gitarowe w nieskomplikowanym riffie, zniewalające wdziękiem. Na albumie dominują sola proste, czytelne, oparte o motywy główne kompozycji, w żadnym miejscu nie przedłużane na siłę. Zwartość tych utworów jest jednym z najważniejszych atutów. Jasny i roztańczony "Fly Away" z nowoczesnymi klawiszami, przytulny i potoczysty, z ulotnym duchem romantycznym. "Crying " jest nieco dłuższy, spokojny, łagodny, wyciszony i doprawdy ta melodia chwyta za serce. Wzrusza i jest autentyczna w tym wzruszeniu. Tu też zastosowano ciekawe rozwiązania planu drugiego, opartego o głosy klawisze... Piękna elegancja w melancholii. "Celebrate Of Nothing" zaaranżowany dosyć nowocześnie w tle, z dwoma wokalami, nakładającymi się w pewnych miejscach to klasyczny przykład, jak można nawiązać do swoich początków. Znów kłótnia, to już było, ale tym razem to bunt młodego człowieka przeciw światu, jaki widzi wokół siebie. "Another Day" to hit nad hity. Po prostu. Dla takich kawałków się właśnie słucha muzyki heavy/gothic. Majstersztyk, gdzie efekt uzyskano najprostszymi środkami. No refren jest zabójczo chwytliwy. Killer! Na dokładkę "Cold" w średnio wolnym tempie, jakby leniwy, a przy tym słoneczny, rozmarzony i taki refren, jaki tu jest wykorzystany to idealne podsumowanie stylu URBAN TALES.

Pięknie to jest zagrane, oszczędnie, a każdy dźwięk ma swoje dokładnie przemyślane miejsce. Portugalski ciepły sound z lekko cofniętą sekcją rytmiczną, Cesar na planie pierwszym i do realizacji brzmienia żadnych zastrzeżeń mieć nie można.
Podobno już się nie da nagrać nic ciekawego w gatunku heavy/gothic. Tak przynajmniej wygląda to w Finlandii. Oczywiście nieprawda. W Niemczech LACRIMAS PROFUNDERE, w Szwecji SHADOWGARDEN, w Portugalii URBAN TALES. Wszystkie znakomite, a Portugalczycy w 2011 będą raczej nie do pobicia.
Wyśmienity album, potwierdzający potencjał i wartość tej grupy.


Ocena: 9.4/10

7.03.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości