Xcel
#1
Xcel - Deliver This Dream (1986)

[Obrazek: R-4948410-1478772291-5226.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Deliver The Dream 03:00
2. The Vision 03:36
3. I'll Make It Someway 04:17
4. Hold Your Faith 03:25
5. King Of Fools 04:31
6. Teaser 03:30
7. Beware The Night 03:43
8. Last Ride Of Ichabod Crane 05:13

Rok wydania: 1986
Gatunek: Power Metal
Kraj: USA

Skład zespołu:
Kevin Luke - śpiew
Kevin Cox - gitara
Barry Duncan - gitara
Peter Voight - bas
Dag Gabourel - perkusja

Zespół ten, założony w 1985 pochodzi z Teksasu z niedużego miasta Port Arthur, wydał tylko ten jeden LP nakładem Tri Records z Memphis, rozpadł się już w 1987 i pozostaje praktycznie zupełnie nieznany.

Jednak gdy raz się posłucha ich płyty, to z pewnością jedna rzecz zapada w pamięć na bardzo długo.
To głos wokalisty Kevina Luke. Niezależnie od tego, że grupa gra power metal w stylu amerykańskim, raczej typowy, niezbyt szybki, ale energiczny z dosyć ostrymi gitarami, to chyba równie delikatnego głosu w power metalu z USA szukać by długo, no może poza niektórymi grupami christian metalowymi. To głos bardzo miękki, wysoki naturalnie i te super wysokie zaśpiewy w jego wykonaniu są niezwykłe, a przy tym nie męczą uszu piskami produkowanymi przez rzeszę innych śpiewaków operujących w górnych rejestrach. Potrafi ubarwić nawet takie raczej blade utwory jak "Deliver The Dream", "Hold Your Faith" czy "Teaser" zagrane zupełnie bez prawdziwego power metalowego zacięcia. Z tych zagranych średnio szybko numerów najlepiej prezentuje się rytmiczny "Beware The Night" i tu te partie wysokie są doprawdy niesamowite. Bardziej dostojnym w tym wolniejszemu "The Vision" umie on nadać wymiar epicki w takim łagodnym "anielskim" stylu. Ten głos sprawdza się także w balladowym songu "I'll Make It Someway" z przestrzennymi delikatnymi partiami gitarowymi, a szczególnie niezwykle brzmi w "King Of Fools" kompozycji z bardzo typową dla christan metalowych grup wzniosłą melodią poprowadzoną w umiarkowanym tempie. W zaprezentowanym na końcu "Last Ride Of Ichabod Crane" jest duża porcja rycerskiego metalu stanowiącego połączenie stylu amerykańskiego i NWOBHM w takiej łagodniejszej hard rockowo epickiej formie z nastrojową częścią instrumentalną, ale niezbyt dobrze wpisaną w całość.

Reszta składu to poprawni instrumentaliści, jednak bez polotu i w pewnym sensie cofnięci są wszyscy do tyłu, podgrywając wokaliście, na którym tu spoczywa cały ciężar koncentrowania uwagi słuchacza. Poprawne tradycyjne sola, poprawna lekko ugrzeczniona gra sekcji rytmicznej.
Produkcyjnie płyta uwydatnia walory wokalisty i jego słychać wybornie, tuszuje natomiast poczynania reszty grupy i to błąd, bo mocniejsze brzmienie jednak by tu wcale nie zaszkodziło.

Album jednego aktora, który niestety nie pojawił się potem na metalowej scenie. Tym razem szkoda, bo w otoczeniu lepszych muzyków i w lepszych kompozycjach mógłby poruszyć serce niejednego miłośnika wysokich wokali w metalowej muzyce.


Ocena: 7/10

20.09.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości