Magnum
#1
Magnum - On A Storyteller's Night (1985)

[Obrazek: R-1360644-1212775474.jpeg.jpg]

tracklista:
1. How Far Jerusalem (6:26)
2. Just Like An Arrow (3:22)
3. On A Storyteller's Night (4:59)
4. Before First Light (3:52)
5. Les Morts Dansant (5:47)
6. Endless Love (4:30)
7. Two Hearts (4:24)
8. Steal Your Heart (3:59)
9. All England's Eyes (4:47)
10. The Last Dance (3:43)

Rok wydania: 1985
Gatunek: Melodic Heavy Metal/Hard Rock
Kraj: Wielka Brytania

Skład zespołu:
Bob Catley - śpiew
Tony Clarkin - gitara, śpiew
Mark Stanway - instrumenty klawiszowe
Wally Lowe - bas, śpiew
Jim Simpson - perkusja

Po ukazaniu się albumu "The Eleventh Hour" (1983) dla zespołu nadeszły ciężkie czasy.
Clarkin zachorował i z tego powodu odwołano większość zaplanowanych występów. Wytwórnia Jet nie była też zadowolona z wyniku sprzedaży ostatniego albumu. Naciskała na nagranie nowego, lepszego zanim wygaśnie zainteresowanie zespołem. Ponieważ Clarkin był praktycznie twórcą całego repertuaru, było to w zasadzie niemożliwe. Próby przygotowania materiału na nową płytę przez Catley'a wywołały dodatkowy rozdźwięk między członkami grupy. Odszedł perkusista Kex Gorin i dopiero po jakimś czasie udało się pozyskać do współpracy Jima Simpsona. Nasilił się także konflikt z Jet wokół sprawy kontraktu, co w końcu zaowocowało pożegnaniem się wytwórni z zespołem.
Dopiero w drugiej połowie roku 1984, gdy Clarkin w zasadzie powrócił do zdrowia i okazało się, że grupa może liczyć na sporą liczbę zakontraktowanych koncertów i sytuacja w MAGNUM nieco się ustabilizowała. W roku 1985 udało się też podpisać umowę z wytwórnią FM RECORDS na nagranie kolejnego albumu, który ukazał się jeszcze w tym samym roku.

Ukazał on nieco inne oblicze zespołu. Zaczęli grać nieco ciężej, z większą pewnością siebie i mocniejszym brzmieniem sekcji rytmicznej, co w znacznej mierze było zasługą Simpsona. Clarkin bardziej przyłożył się też do stworzenia hitów na miarę nieśmiertelnych Sacred Hour i The Spirit i efektem tego były dwie znakomite, rozbudowane kompozycje How Far Jeruzalem i Les Morts Dansant - podniosłe, wyważone i pełne wewnętrznej emocji, dodatkowo wzbogacone rozbudowanymi partiami klawiszowymi. How Far Jeruzalem to niewątpliwie jedna z najbardziej epickich kompozycji metalowych lat 80tych, natomiast w Les Morts Dansant Bob Catley po prostu przeskoczył sam siebie. Takie wokale, naelektryzowane emocjami nie trafiają się często na płytach z melodic metalem. Te dwa utwory i oczywiście tytułowy, wywołujący u mnie wciąż wzruszenie On A Storytellers Night to największe hity z tego LP, numery, bez których nie obywał się żaden koncert. On A Storytellers Night musiał po prostu stać się hitem, bo Clarkin w znacznej mierze odniósł się tu po prostu do patentu Sacred Hour. A takie rockmetalowe hymny w wykonaniu MAGNUM są po prostu genialne. I jak cudownie zaśpiewał to Catley...
Album uzupełniały prostsze, bardziej hard rockowe kompozycje Just Like An Arrow, Before First Light, Two Hearts oraz ballada przy pianinie Last Dance, zagrane z pasją, polotem i elegancją. Swobodne, wyważone partie gitarowe Clarkina były tu uzupełniane klawiszami Stanway'a, który nigdy dotąd nie grał tak dobrze. Szczególnie zapada w pamięć wyborny refren z rytmicznego Two Hearts. Mankamentem albumu jest jednak umieszczenie na nim kilku utworów odstających, niestety, poziomem od reszty...
Na plus należy zaliczyć bardzo dobrą produkcję i przestrzenne, jasne brzmienie.
Zgranie zespołu jak zwykle perfekcyjne. Pierwszy album MAGNUM, który można uznać za bardzo dobry i kompletny pod każdym względem.
Słuchacze docenili ten album - sprzedawał się bardzo dobrze, a numer tytułowy stał się wielkim hitem. Jednocześnie MAGNUM powoli stawał się jednym z ulubionych brytyjskich zespołów koncertowych, a liczba zaproszeń na coraz większe imprezy muzyczne zaczęła przekraczać możliwości realizacji.
Po nagraniu tego albumu Jim Simpson odszedł do sławniejszej formacji UFO, a do MAGNUM na bardzo długie lata dołączył Mickey Barker.

Ocena: 8/10

new 2.07.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Magnum - Vigilante (1986)

[Obrazek: R-6915805-1429437123-2830.jpeg.jpg]

tracklista:
1. Lonely Night (3:48)
2. Need A Lot Of Love (4:37)
3. Sometime Love (4:27)
4. Midnight (4:08)
5. Red On The Highway (4:12)
6. Holy Rider (5:18)
7. When The World Comes Down (5:20)
8. Vigilante (5:30)
9. Back Street Kid (5:03)

Rok wydania: 1986
Gatunek: Melodic Heavy Metal/Hard Rock
Kraj: Wielka Brytania

Skład zespołu:
Bob Catley - śpiew
Tony Clarkin - gitara, śpiew
Mark Stanway - instrumenty klawiszowe
Wally Lowe - bas, śpiew
Mickey Barker - perkusja


Popularność płyty "On A Storyteller's Night" przyniosła zespołowi poza niezliczonymi zaproszeniami na koncerty także długoterminowy kontrakt z uznaną, dużą wytwórnią Polydor. 
Polydor sypnął groszem i w doskonale wyposażonym studio, pod okiem Rogera Taylora z QUEEN jako producenta, powstał album "Vigilante".

Clarkin stanął przed bardzo trudnym zadaniem jako kompozytor. Słuchacze oczekiwali hitów co najmniej na poziomie tych z LP poprzedniego, a wytwórnia wyważonego materiału, który trafiłby w gusta szerszej rockowej publiczności. MAGNUM, żeby sprostać tym oczekiwaniom, musiał po prostu czymś zadziwić. No i zadziwił.
Jeśli numer On A Storyteller's Night był niesamowity, to co można powiedzieć o When The World Comes Down? Owszem, tworzyli potem inne piękne rockmetalowe hymny, ale czegoś równie nieprawdopodobnie poruszającego i podniosłego, pompatycznego i eleganckiego zarazem już moim zdaniem nie nagrali. Koncertowe wersje zagrane z heavy metalową mocą po prostu rzucają na kolana. Tym megakillerem zwrócili wytwórni wyłożone środki z nawiązką. Tym jednym. Jednak Clarkin na tym nie poprzestał. Bo przecież szybszy, rytmiczny Vigilante, zaśpiewany emocjonalnie przez Catley'a to killer absolutnie klasy Sacred Hour. Kto raz usłyszy refren z Vigilante ten... A kto raz usłyszy Need A Lot Of Love... MAGNUM miał w swoim dorobku sporo hard rockowych numerów, bujających i zagranych z porażającą elegancją i pewnością siebie, jednak moim zdaniem Need A Lot Of Love to zupełnie nowa jakość.
Wymiatacz koncertowy, a przecież na pozór taki łagodny.  Tyle że na koncertach MAGNUM dawał po prostu heavy metalowego czadu i rozgrywany szybciej i energiczniej Need A Lot Of Love wprawiał tłumy w ekstazę. Tak czy inaczej, piękna melodia, piękny śpiew Catley'a i wspaniała aranżacja całości.
Trochę słabszy od wspomnianych wyżej jest hard rockowy, miękki Back Street Kid z grzmiącą perkusją Bakera, który jak na debiutanta w zespole spisał się doskonale. Niestety, reszta kompozycji rozczarowuje jako zestaw nieraz dosyć banalnych i mało wyrazistych rockowych numerów zagranych świetnie, ale pozbawionych większej muzycznej wartości. Nie starczyło Clarkinowi po prostu sił i pomysłów.

Produkcja Taylora oszałamiająca. Wspaniała wieloplanowość, doskonale ustawiony Catley, klawisze dosłownie dookoła głowy i sekcja rytmiczna, grzmiąca, potężna, z ciepłym głębokim basem, kotłami i syczącymi blachami. Co ciekawe, Taylora można usłyszeć na tej płycie jako wokalistę wspomagającego w Sometime Love i nieśmiertelnym When The World Comes Down.
Album jest nierówny. Gorsze kawałki są gorsze niż na płycie poprzedniej, ciągną w dół.
Z drugiej strony jednak mamy oszałamiająca produkcję, natchnionego Catleya, i trzy kapitalne numery. By posłuchać ich na żywo, armia fanów szturmowała stadiony i hale koncertowe. Teraz to już MAGNUM było gwiazdą i to inni prosili o możliwość ich supportowania.

Ocena: 7,7/10


new 2.07.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Magnum - Wings Of Heaven (1988)

[Obrazek: R-2531883-1485094763-6980.jpeg.jpg]

Traclista:
1. Days Of No Trust (5:23)
2. Wild Swan (6:15)
3. Start Talking Love (3:36)
4. One Step Away (4:39)
5. It Must Have Been Love (5:16)
6. Different Worlds (4:39)
7. Pray For The Day (3:45)
8. Don't Wake The Lion (10:34)

Rok wydania: 1988
Gatunek: Melodic Heavy Metal/Hard Rock
Kraj: Wielka Brytania

Skład zespołu:
Bob Catley - śpiew
Tony Clarkin - gitara, śpiew
Mark Stanway - instrumenty klawiszowe
Wally Lowe - bas, śpiew
Mickey Barker - perkusja

MAGNUM na fali. MAGNUM idzie za ciosem i prezentuje album "Wings Of Heaven", wydany ponownie przez Polydor.

MAGNUM stoi na twardym gruncie i pozwala sobie nawet na ponad dziesięciominutową elegancką i stonowana kompozycję Don't Wake The Lion z elementami progresywnymi, zaaranżowaną podobnie jak robił to nieco później ROYAL HUNT. Dobra rzecz, ale tylko dobra. Od MAGNUM oczekuje się czegoś innego. Mega hitów i super killerów koncertowych.
Tym razem Clarkin wybrnął z tego w nieco inny sposób. Nie ma może hymnu rockmetalowego na miarę When The World Comes Down, ale jest Days Of No Trust, fantastycznie bujający, ciepły i optymistyczny. Forma Catley'a wyborna, zresztą nie tylko w tej kompozycji. Jest jakiś luz, w tym co zrobili na tej płycie. Jakby zupełnie bez obciążeń bawią się tymi świetnymi i bardzo dobrymi rockowymi  kompozycjami. Kapitalna produkcja. Jak ten bas mruczy i jak syczą blachy. Gitara Clarkina ma tym razem nieco nowocześniejsze brzmienie i jest ustawiono w kliku płaszczyznach, w zależności od potrzeb aranżacyjnych. Łagodne, utkane z emocji, ale przecież dynamiczne i miejscami ostre kompozycje w rodzaju Wild Swan czy Different Worlds to już nie są wypełniacze dla super hitów. Czy super hitem jest Start Talking Love utrzymany w stylistyce i tempach Need A Lot Of Love? Może nie, ale to MAGNUM pełną gębą i z najwyższej półki wykonawczej. Niewątpliwie najbardziej znany z tej pyty jest song Pray For The Day i to on wszedł do stałego repertuaru koncertowego. Tym razem coś pośredniego pomiędzy hymnem i balladą ze wspaniałym drugim planem i refrenem, który co ciekawe jest w melodii słabszy od tej ze zwrotek.
Jak zwykle trochę jest na tym albumie rockowych wypełniaczy w rodzaju It Must Have Been Love, który realnie pretenduje na hymn rockmetalowy, jednak brak mu tego elementu, który stawiał kropkę nad i w When The World Comes Down. Jest jednak także niedoceniana i często pomijana milczeniem perełka One Step Away. Dynamika i rytmika, zwłaszcza w refrenie wybitnie bujająca, a do tego niepozbawiona metalowego pazura. Ozdobniki gitarowe skromnego jak zwykle Clarkina doskonałe.

Bardzo dobra i przemyślana płyta, gdzie Clarkin z lekka ucieka przed komercyjnym podejściem do muzyki MAGNUM. Mega hit koncertowy - oczywiście Pray For The Day.
Najlepszy kawałek? Wyłamię się i powiem - One Step Away.

Ocena: 8,1/10

new 2.07.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Magnum - Goodnight L.A. (1990)

[Obrazek: R-2500330-1326041811.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Rockin' Chair (4:10)
2. Mama (4:34)
3. Only A Memory (7:04)
4. Reckless Man (3:11)
5. Matter Survival (4:19)
6. What Kind Of Love Is This (4:35)
7. Heartbroke and Busted (3:37)
8. Shoot (3:34)
9. No Way Out (3:59)
10. Cry For You (3:57)
11. Born To Be King (5:33)

Rok wydania: 1990
Gatunek: Melodic Heavy Metal/Hard Rock
Kraj: Wielka Brytania

Skład zespołu:
Bob Catley - śpiew
Tony Clarkin - gitara, śpiew
Mark Stanway - instrumenty klawiszowe
Wally Lowe - bas, śpiew
Mickey Barker - perkusja

Koniec lat 80tych. MAGNUM u szczytu sławy i potęgi nagrywa swój trzeci album dla Polydor, album wysokobudżetowy, starannie promowany i dopieszczony w najdrobniejszych szczegółach. Wytwórni tak bardzo zależało na wypuszczeniu kolejnego magnumowego potwora, że do współpracy przy tworzeniu repertuaru dokooptowani zostali ludzie spoza zespołu, z twórcą mega hitów Ballardem  na czele.
Znamienne jest jednak, że żadna z trzech kompozycji, w których maczał palce Ballard (Rockin' Chair, Matter Survival i No Way Out) nie była muzycznie wybitna, aczkolwiek wsparty potężną promocją singiel "Rockin' Chair" osiągnął Top 40 w UK i wszedł na stałe do repertuaru koncertowego. Produkcją płyty zajął się Keith Olsen i to dzięki niemu autentyczne killery i hity z tej płyty brzmią tak wybornie. Bo takowe kompozycje są i Clarkin po raz kolejny ujawnił swój talent do tworzenia rzeczy, które wstrząsnęły światem i ściągnęły tłumy na niezliczone koncerty. Sam tytuł płyty jest nieco przewrotny. MAGNUM uwielbiany w Europie i Azjii nigdy nie zdobył większej popularności  w USA, gdzie glam zawsze wygrywał na stadionach z elegancją zmetalizowanego AOR.

Album ten rozpoczyna, a jakże, Rockin' Chair, ale potem jest już tylko lepiej i fantastycznie.
Mama, z wykorzystaniem gitary akustycznej, to wspaniały, kroczący numer z metalowym pazurem i zacięciem rozegrany w średnim tempie i klasycznym złagodzonym refrenem gdzie wyraźniej zaznaczone są klawisze. Ciekawe, że momentami Catley manierą śpiewania przypomina tu Roberta Planta z LED ZEPPELIN. Only A Memory jest po prostu przepiękny, kto wie może nawet chwilami bardziej poruszający niż inne rockmetalowe hymny MAGNUM. Przeszywający ładunek emocji jest tym numerze zawarty, a krystaliczne chórki wspierają hipnotyzującego głosem Catley'a. Magia! Potem szybszy, niemal powermetalowy Reckless Man, którego koncertowe wersje wyrywały drzewa z korzeniami.What Kind Of Love Is This to nowocześnie zaaranżowany kawałek, napisany przez Clarkina wspólnie z Vallance, gdzie melodia  refrenu budzi po prostu zdumienie i całość w każdej chwili ciągnie do ekspozycji tego właśnie elementu.
A potem potężnie buja superelegancki Heartbroke and Busted! Wszystko co najlepsze w MAGNUM po prostu! No i jak można się nie zachwycić kolejną wariacją na temat Sacred Heart, czyli Shoot. Trochę ten utwór jest niedoceniony wśród tych najznakomitszych kompozycji Clarkina i koniecznie muszę podkreślić - to jeden z najwartościowszych muzycznie numerów MAGNUM.
Ostatnia część albumu jest słabsza. Born To Be King z powodzeniem mógłby się na tym LP nie pojawić, ale ratuje sytuację Cry For You łagodny song rockmetalowy w stylistyce AOR.

Roger Taylor wyprodukował wybornie "Vigilante"? Tak, ale to zrobił tu z dźwiękiem Olsen, to jest po prostu nie do pojęcia. Po prostu trzeba posłuchać tego brylantu pod względem produkcji. Wspaniałe kompozycje doczekały się po raz kolejny wybitnej oprawy.
Forma muzyków i Catley'a wyborna. Precyzja i elegancja wykonania, pewność swego i niesamowity luz.

Album promowany był na światowym tournee w tym samym roku. W Wielkiej Brytanii osiągnął TOP 10, w kilku innych krajach zawędrował jeszcze wyżej. Sama trasa koncertowa uwieczniona została na nieśmiertelnym albumie live "The Spirit" z 1991.
To dwupłytowe wydawnictwo pokazało co z MAGNUM dzieje się na koncertach, jak przeobrażają się w hipnotyzujący tłumy metalowy zespół i jak brzmią na żywo wersje ich największych hitów.

Ocena: 8,5/10

new 1.07. 2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#5
Magnum - Sleepwalking (1992)

[Obrazek: R-3069324-1327258574.jpeg.jpg]

tracklista:
1. Stormy Weather  4:42
2. Too Much to Ask  5:00
3. You're the One  3:45
4. The Flood  6:03
5. Broken Wheel  3:59
6. Just One More Heartbreak  4:10
7. Every Woman, Every Man  4:07
8. Only in America  4:01
9. Sleepwalking  5:39
10. Prayer For a Stranger  4:21
11. The Long Ride  6:55

rok wydania: 1992
gatunek: melodic heavy metal/hard rock
kraj: Wielka Brytania

skład zespołu:
Bob Catley - śpiew
Tony Clarkin - gitara, śpiew
Mark Stanway - instrumenty klawiszowe
Wally Lowe - bas, śpiew
Mickey Barker - perkusja

Jeszcze więcej MAGNUM, jeszcze więcej! Wszyscy domagali się więcej i Crakin przystąpił do pisania nowych kompozycji, które znalazły się na wydanym przez EMI LP "Sleepwalking" z 1992 roku.
Ludzie czasem oczekują od twórców niemożliwego i nie wiem czemu ta bardzo dobra płyta nie cieszyła się takim uznaniem jak poprzednia. Nie można przecież powiedzieć, że nie zawierała killerów na miarę tych najsłynniejszych, co więcej aranżacyjnie niektóre z kompozycji z tej płyty bija na głowę te niezapomniane hity MAGNUM z lat poprzednich.
Bardzo dobre misterne gitarowo, wieloplanowe spokojne rozpoczęcie w postaci Stormy Weather... Pięknie malowane emocje, piękne plany klawiszowe, pięknie bas punktuje... Albo słoneczny, optymistyczny song You're the One. Ileż w nim oprócz wspaniałych harmonii wokalnych oraz gitarowych ornamentacji pozytywnej energii i elegancji. Tylko MAGNUM tak gra.
Perfekcyjne w każdym calu są kompozycje o pewnych cechach progresywnych, jak porażający The Flood (Red Clouds War). Przeszywający refren, w stylu najpotężniejszych hymnowych refrenów grupy ever. Maestria łagodnego monumentalizmu. Pięknie brzmi także Every Woman, Every Man, bardzo elegancki, zdecydowanie rockowo zbudowany i... no chórki i wielogłosowe harmonie wokalne. Te są po prostu fenomenalne w wykonaniu całego zespołu. No i saksofon, o którym jeszcze wspomnę później. Tu leniwy, jazzowy niemal...

Do grupy klasycznych hymnów rock/metalowych należy przepięknie zrobiony i zaśpiewany przez Catley'a z ogromnym wyczuciem Broken Wheel. Tysiąc Ton Wzruszeń. Tytułowy Sleepwalking być może rozpoczyna się dosyć niewinnie, ale to co zrobili dalej, w refrenie i fragmentach instrumentalnych, to klasa światowa. Zdecydowanie. Krążąca gitara z motywem przewodnim refrenu zrobiona naprawdę po mistrzowsku. Jest to jeden z najbardziej nośnych refrenów MAGNUM w całej karierze zespołu.
Saksofon... Może nie tylko on, może jeszcze magiczna aura melodii umieszczonego na końcu numeru The Long Ride powoduje, że jest to najbardziej zapadający w pamięć utwór z tego LP. Magiczny, niezapomniany The Long Ride i te zbudowane na misternych zagrywkach gitarowych partie saksofonu... I przeszywający spokój gdy Catley śpiewa. Jak on to śpiewa, jak wspaniale...
Zdarzało mi się odpalać tę płytę tylko po to, by z dziesięć razy posłuchać tylko The Long Ride... Ten dialog saksofonu i gitary na końcu jest magiczny.
Oczywiście i tym razem grupa nie ustrzegła się miałkich rockowych wypełniaczy (Too Much to Ask, Just One More Heartbreak, czy nudnawa ballada Prayer For a Stranger). Także Only in America jest tylko dobrym, wyważonym kawałkiem na jazzrockowej podbudowie o przeciętnej sile rażenia. Jednak wokale, w tym poboczne, są być może najlepsze na całym albumie.

Catley jest w wyśmienitej formie. Bezbłędny śpiew w każdej skali, każdej sytuacji iw każdym momencie. Perfekcja Mistrza Boba! Praca gitar wysmakowana, wysublimowana, w ścisłym powiązaniu z subtelnymi klawiszami. Baker w życiowej formie (partie z The Flood!), intuicyjnie idealny bas Lowe.
Realizacja tej płyty jest wzorcowa, być może także to najstaranniej wyprodukowany album MAGNUM. Precyzja i pietyzm, z jakim spece od mixu i masteringu podeszli do realizacji poszczególnych instrumentów i ustawienia głosu Catley'a są godne najwyższego uznania.
Dlaczego to nie był kolejny druzgocący sukces MAGNUM ? Nie wiem... Szkoda...

ocena: 8,8/10

new 15.11.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#6
Magnum - Rock Art (1994)

[Obrazek: R-2918222-1469394607-7200.jpeg.jpg]

tracklista:
1. We All Need to Be Loved  4:59
2. Hard Hearted Woman  3:50
3. Back in Your Arms Again 5:59
4. Rock Heavy 4:00
5. The Tall Ships 5:13
6. Tell Tale Eyes 4:54
7. Love's a Stranger 5:15
8. Hush-A-Bye Baby 4:52
9. Just This Side of Heaven 4:25
10. I Will Decide Myself 4:18
11. On a Christmas Day 7:03

rok wydania: 1994
gatunek: melodic heavy metal/hard rock
kraj: Wielka Brytania

skład zespołu:
Bob Catley - śpiew
Tony Clarkin - gitara, śpiew
Mark Stanway - instrumenty klawiszowe
Wally Lowe - bas, śpiew
Mickey Barker - perkusja

Choć album "Sleepwalking" nie odniósł takiego sukcesu, jak się spodziewano, to grupa przystąpiła do nagrywania kolejnej płyty, którą wydała EMI.

I tym razem Clarkin musiał w pewnym stopniu ustąpić wobec wymagań wytwórni i na płycie znalazło się kilka błahych rockowych numerów przeznaczonych dla radia (Hard Hearted Woman, Tell Tale Eyes, Just This Side of Heaven i nieco lepszy I Will Decide Myself), które jak zwykle obniżały ogólną wartość albumu. A ten zawiera kilka znakomitych kompozycji, znamionujących klasę Clarkina jako kompozytora, choć w zasadzie żadna z nich nie osiągnęła tak wysokiego statusu i popularności, jak najsłynniejsze hity MAGNUM.
Do brylantowych numerów MAGNUM na tym LP należy bez wątpienia przecudowny, elegancki The Tall Ships, zagrany z niebywałą gracją i nastrojowo w klasycznym hymnowym tempie MAGNUM. Nie jest to jednak typowy pomp-rockowy hymn MAGNUM, co słychać w niezwykle pastelowym refrenie. No i ponadto jest to utwór praktycznie pozbawiony elektryczności.
Bujający, zadziorny, oparty na bluesowej i reggae motoryce Rock Heavy po prostu wywołuje ciarki na plecach. Co zacięte riffy gitarowe i oszczędnie dawkowane, powalające wielogłosowe harmonie wokalne oraz przejście do "nostalgicznych" klasycznych riffów i melodii zespołu. Absolutny rock- metalowy killer! W zawody z nim może iść klubowy, kabaretowy czy jak go tam nazwać Hush-A-Bye Baby, gdzie nie tylko pianino jest fantastyczne, ale i śpiew Boba Catley'a po prostu zniewalający. Po prostu brak słów... Bardzo to wysmakowane, oj bardzo.
Czym byłaby płyta MAGNUM bez łagodnego rockowego romantycznego numeru, ornamentowanego klawiszami?  Takim jest tu piękny Love's a Stranger z niesamowitym klasycznym dla MAGNUM refrenem z bezbłędnymi chórkami. Ekstraklasa!
Ponieważ w ramach takiego prostszego rockowego i melodic metalowego grania zespół zawsze potrafił zrobić coś wyrastającego ponad poziom radiowego zapychacza, to tym razem bawi wymagającego słuchacza pełnymi ekspresji i porywających refrenów We All Need to Be Loved. Nowoczesna oprawa, niezwykle przekonujące wykonanie, pełne wdzięku sola gitarowe Clarkina. Tym razem zabrakło na płycie prawdziwego humnowego hita w rodzaju When The World Comes Down. Bardzo ładny, refleksyjny i bardzo inteligentnie skonstruowany utwór Back in Your Arms Again nie jest niestety w stanie wypełnić tej luki. Tego uroczystego hymnu bardzo tu brakuje.
Album zamyka nieco smutny i w jakiś sposób elegijny, rozbudowany On a Christmas Day. To kompozycja pochodząca z obszarów muzycznych Days Of No Trust i Don't Wake The Lion, bardzo dobra, ale jednak pozostawiająca pewne poczucie niedosytu...

Realizacja dźwięku jest niezwykle wysublimowana, po prostu tego trzeba posłuchać samemu.
Tytuł tego albumu staje się zrozumiały, gdy się pozna te najpiękniejsze kompozycje i doceni ich realną artystyczną wartość. Tak, bez wątpienia Rock Art, choć liczba tych, którzy się na tym poznali była ponownie mniejsza, niż oczekiwał zespół i wytwórnia EMI. W związku z tym, że płyta w Wielkiej Brytanii osiągnęła zaledwie 57 pozycję, EMI z MAGNUM kontraktu nie przedłużyło. Odwołana została także większość planowanej trasy koncertowej. MAGNUM popadł w kłopoty finansowe i we wrześniu 1995 Clarkin zdecydował o rozwiązaniu zespołu. Reszta ekipy nie chciała się  z tym pogodzić i próbowano nawet zorganizować skład z innym gitarzystą, te plany jednak spełzły na niczym.
17 grudnia 1995 MAGNUM dał ostatni pożegnalny koncert i został rozwiązany.
Ponieważ jednak historia kołem się toczy, to w marcu 2001 roku Catley i Clarkin postanowili reaktywować MAGNUM i grupa ta istnieje do dziś, nagrywając regularne kolejne płyty. To już jednak inna, rockowa historia.

ocena: 8/10


new 6.07.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości