Satan's Empire
#1
Satan's Empire - Rising (2018)

[Obrazek: R-12916469-1544462069-6029.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Slaves of Satan 03:18
2.Shout it Out (Hail!) 05:35
3.Satan's Empire 04:12
4.Soldiers of War 07:45
5.Dragonslayer 05:22
6.Come Back 04:03
7.On the Road to Hell 05:46
8.Lucifer 06:19
9.Politician 05:53
10.Suicide Man 03:32

rok wydania: 2018
gatunek: heavy metal (NWOBHM)
kraj: Wielka Brytania

skład zespołu:
Derek Lyon - śpiew
Sandy McRitchie - gitara
Paul Lewis - gitara
Wayne Hudson - bas
Garry Bowler - perkusja


SATAN'S EMPIRE to kolejny przywrócony z niebytu zespół NWOBHM, działający aktywnie bardzo krótko na początku lat 80-tych, jednak bez sukcesów. Grupa pochodziła z Dundee w Szkocji, utrwaliła się tylko jednym nagraniem Soldiers Of War na słynnej kasecie "Lead Weight" wydanej przez Neat w roku 1981. Potem zupełnie ucichli i grupa oficjalnie została rozwiązana w roku 1988. Zespół został reaktywowany w roku 2017, tym razem w Londynie i na swojej płycie zaprezentował zarówno utwory z początkowego okresu działalności, jak i nowe, oczywiście wszystkie w nowych wersjach.

Ta grupa jest klasycznym przykładem Newcastle NWOBHM. Satanistyczne teksty, uporczywe riffowanie powtarzających się w kółko motywów, dosyć melodyjne refreny i wbudowany w to dosyć beznamiętny, chłodny głos wokalisty. Akurat Derek Lyon do czołówki śpiewających w tej manierze wokalistów nie należy, głos ma niespecjalny i w kliku utworach zaliczył pewną liczbę wpadek, które zdarzyć się nie powinny. Tym bardziej, że SATAN'S EMPIRE gra bardzo prostą muzykę. Archetypowy jest tu zwłaszcza Slaves of Satan. W kilku kompozycjach (Shout it Out (Hail!), Come Back, Lucifer) zbliżają się do SATAN, grając bardziej rozbudowane wątki, z większym wykorzystaniem potencjału gitarzystów, choć rzecz jasna, nie są oni tej klasy, co ci z SATAN. Udany jest chłodny, epicki Dragonslayer, z ciekawym basowym tłem, jednak tu słychać niedomagania głosowe wokalisty. Dynamiczne solo jest najlepsze na tym albumie. Mamy tu jeszcze On the Road to Hell  w stylu SAXON z obowiązkowymi motocyklami, czy też  mocny, agresywny, choć niezbyt szybki Politician.
Na płycie znalazła się także także ich "kultowa" kompozycja Soldiers Of War, o rycerskim charakterze, rozbudowana do prawie 8 minut, z epickimi momentami, w tym odgłosami bitwy, przyspieszeniami i mało czytelnymi solami gitarowymi.
Najlepsze kompozycje - chyba Come Back, która brzmi bardzo rasowo oraz Suicide Man trochę w motoryce przypominający nagrania z pierwszego LP ANGELWITCH.
Album wyprodukowany jest zgodnie z kanonami produkcji płyt z NWOBHM i bardzo dobrze.
Suche ostre gitary, wysunięty wokalista, grzmiąca perkusja (bardzo fajnie zrobiona - wystarczy posłuchać wstępu do Suicide Man), lekko cofnięty stosunkowo cichy bas (poza Politican, gdzie jest istotny na planie pierwszym).
SATAN'S EMPIRE przedstawił dobry zestaw kompozycji całkowicie osadzonych w realiach roku 1981 w Newcastle.
Solidna robota, bez fajerwerków, ale solidna. Surowość i pewne potknięcia nadają tej muzyce tylko dodatkowego autentyzmu.


ocena: 7/10

new 7.07.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Satan's Empire - Hail The Empire (2020)

[Obrazek: 830688.jpg?1004]

tracklista:
1.Warriors 04:57
2.Secrets 05:31
3.Rivers of Gehenna 04:41
4.Empire Rising 06:01
5.Hail the Empire 06:18
6.Storm on the Airwaves 04:56
7.Black 05:04
8.All Hallows Eve 04:17
9.Shadowmaker 06:15
10.New World 08:45

rok wydania: 2020
gatunek: heavy metal
kraj: Wielka Brytania

skład zespołu:
Derek Lyon - śpiew
Sandy McRitchie - gitara
Paul Lewis - gitara
Wayne Hudson - bas
Garry Bowler - perkusja

W marcu 2020 Dissonance Productions zaprezentowała drugi album SATAN'S EMPIRE.

W roku 2018 ten zespół był interesujący, bo wydobył ponownie na światło dzienne klasyczne granie NWOBHM z obszarów stylowych Newcastle. Tym razem zagrał niestety to, co zazwyczaj się nazywa "nudnym heavy metalem z UK" jaki grają liczne ekipy dawnej NWOBHM w dobie obecnej. Inne zespoły jednak dodają do tego zazwyczaj sporą dawkę klasycznego hard rocka, a SATAN"S EMPIRE gra po prostu klasyczny heavy metal. Taki jak grał w od lat JUDAS PRIEST. Nie byłoby to w ostatecznym rozrachunku złe, ale muzyka z tej płyty jest zupełnie pozbawiona energii. No po prostu całkowicie, i sztampowe, niby rycerskie kompozycje Warriors, Secrets, Rivers of Gehenna i Empire Rising są ospałe, pełne powtarzanych w kółko tych samych riffów w umiarkowanie wolnych tempach i ze słabo rozpoznawalnymi refrenami. Monotonia i szarzyzna, a do tego wpadki gitarzystów z kompletnie nieudaną solówką gitarową w Empire Rising. Są jakieś przebłyski nieco lepszego grania w niby hymnowym, i dosyć ciężko kroczącym Hail the Empire, ale klimat ogólnie słaby, a raczej go brak i ekipa wydaje się być bardzo znużona, a może nawet znudzona tym co tu robi. Słuchacz też i dopiero po pokrzepieniu się kawą można ruszać z tym dalej. Być może nieco lżejszego kalibru Storm on the Airwaves w zamyśle miał być metalowym scenicznym przebojem, ale na pewno takim jest. Męczą się tu strasznie próbując sławić Heavy Metal... Nic nie wnosi, poza fajną linią basu Black, zupełnie w głównej linii melodycznej pogubili się w niby "mroczniejszym" All Hallows Eve, a w Shadowmaker w dostojnym stylu epickim nie ma żadnego klimatu poza fragmentami refrenu. Całkowicie są bezradni, gdy przychodzi do elementów heroicznych. To zresztą słychać także w rozciągniętym ponad miarę New World z pierwszą częścią o poetycko - nostalgicznym charakterze i prog rockowym stylu rozgrywania tego i zupełnie do niej nie przystającej ciężkiej classic heavy metalowej części drugiej, gdzie może jest i w stylu starego JUDAS PRIEST, ale brakuje Tiptona i Downinga, by to sensownie zebrać w interesującą całość. Chociaż to i tak najlepsze, co zespół jest w stanie na tym LP zaproponować.

Kiepskie sola, wokalnie przeciętnie na granicy bezbarwnej poprawności i tylko perkusista Garry Bowler jako jedyny stara się tu ożywić te martwe kompozycje aktywną i momentami finezyjną grą. To za mało, nawet jeśli na plus dodać jeszcze dobre, klasyczne i wyraziste brzmienie w stylu brytyjskim. Klasyczny heavy metal wymaga albo pazura, albo zapadających w pamięć melodii, a najlepiej jednego i drugiego. Tu nie ma ani tego, ani tego i ta płyta jest po prostu bezbarwna i zupełnie pozbawiona własnej tożsamości.


ocena: 5,6/10

new 9.12.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości