Kingcrown ex Öblivïon
#1
Öblivïon - Resilience (2018)

[Obrazek: R-11610510-1528204217-4279.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Spectral Warrior 01:35
2.Honor and Glory 05:14
3.In the Arms of a Queen 05:14
4.Bells from Babylon 03:38
5.Shine in My Galaxy 04:20
6.I Thought I Was a King 05:30
7.Evil Spell 04:44
8.Punished by the Crowd 04:47
9.Facing the Enemy 04:05
10.The Race Is On 04:20
11.Dreamers, Believers 06:37

rok wydania: 2018
gatunek: heavy/power metal
kraj: Francja

skład zespołu:
Joe Amore – śpiew
Steff Rabilloud – gitara
Florian Lagoutte – gitara
Markus Fortunato –gitara basowa
David Amore – perkusja


Gdy bracia Amore opuścili NIGHTMARE założyli w roku 2015 właśnie ten zespół. W składzie znaleźli się otrzaskani na metalowej scenie francuskiej weterani, w tym Stéphane Rabilloud, który też miał swój epizod w NIGHTMARE w latach 1999-2001. Debiutancka płyta została wydana przez grecką wytwórnię Rock of Angels Records  w lutym.

Generalnie, jeśli chodzi o muzyczną zawartość albumu, należało oczekiwać albo tego samego co grali w NIGHTMARE, albo też zupełnie czegoś nowego. Mamy tu i to, i to.
Jest heavy power metalowa potęga NIGHTMARE, ale jest tu również inne podejście do melodii, do konstrukcji kompozycji i jednak odmienny klimat. Jest zaskakująco, nadspodziewanie dobrze. Ten brutalny teutoński układ riffów NIGHTMARE stał się bardziej przejrzysty, urozmaicony, klawisze to teraz symfoniczne ornamentacje, gdzieś tam napominające patenty ADAGIO, a melodiach zdecydowanie więcej jest patosu, epiki i podniosłego nastroju.
Z drugiej strony jednak OBLIVION nie schodzi na pozycje REBELLION czy LONEWOLF. Jest tu taka francuska wysmakowana subtelność, która odróżnia chociażby ADAGIO od zespołów włoskich i ten metal OBLIVION gdzieś w bardzo dalekich planach ma ambicje na progresywność, oczywiście w zakresie nieprzełamującym dominującej roli epickiej rycerskości. Robota gitarzystów jest wspaniała. Niby nie grają niczego oszałamiającego techniczne, nie jest heavy power speedowy, jednak jest to agresywne i bardzo przemyślane granie, nie dla zdemolowania słuchacza, a raczej zbudowania świetnego, chwilami podniosłego, a chwilami nostalgicznego, melancholijnego klimatu. Joe Amore wypadł po prostu rewelacyjnie. Przeszywa przestrzeń jak trzecia gitara, śpiewając zdecydowanie w manierze "Rippera" Owensa i jest niesamowicie przekonujący w swoim artystycznym przekazie. David Amore jakby odetchnął zrzuciwszy pewne sztywne ramy narzucone w stylistyce NIGHTMARE i gra zarówno z wyczuciem, jak i bardzo finezyjnie, a Fortunato udowadnia, że jest jednym z najlepszych francuskich metalowych gitarzystów basowych doby obecnej. Wiele kompozycji oczarowuje i nie chodzi  tu tylko o umieszczony na końcu przepiękny wysublimowany i dostojny Dreamers, Believers, czy niezwykle przemyślany w mnóstwie wprowadzonych tu smaczków niemal power symfoniczny, delikatny I Thought I Was a King. Bardzo atrakcyjny jest także ten klasyczny typowy epicko-rycerski heavy power. Jest tu zarówno sporo patentów amerykańskich jak i śladowe elementy neoklasyki oraz energia zespołów niemieckich.Wspaniale prezentuje się Honor and Glory, z fantastycznymi atakami gitarzystów i łamaniem tempa, choć innym niż słychać było w NIGHTMARE oraz dumny In the Arms of a Queen. Zachwyca szybszy Bells from Babylon z mocno zapadającym w pamięć refrenem, czy chłodne Shine in My Galaxy i Evil Spell w estetyce Malmsteen/Owens, a także wybornie pociągnięty głosem przez Amore Punished by the Crowd i dramatycznie zaśpiewany przez niego Facing the Enemy w zmiennych tempach i genialnymi momentami z basem w roli głównej i neoklasycznymi akcentami. Szybki, miażdżący gitarami The Race Is On w najlepszej tradycji amerykańskiej dopełnia całości.

Absolutna sensacja i niespodzianka. Perfekcyjna produkcja, wspaniałe melodie, inteligentnie podane i niesamowity "ripperowski" Amore. OBLIVION moim zdaniem to obecnie najlepszy zespół heavy power metalowy we Francji, grupa klasy światowej.
A raczej KINGCROWN, bo tak ten zespół został przemianowany po nagraniu tego LP.


Ocena: 9,7/10


new 9.07.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Kingcrown - A Perfect World (2019)

[Obrazek: R-14423247-1587964165-3472.jpeg.jpg]

tracklista:
1.The Flame of My Soul 04:34
2.Qumrân Caves 03:54
3.In the Sky of Athens 03:47
4.The Human Tide 04:00
5.Over the Moon 04:06
6.The End Is Near 04:36
7.Golden Knights 04:47
8.Sad Song for a Dead Child 04:28
9.Soundtrack of My Existence 03:36
10.A Perfect World 04:34
11.Over the Moon (acoustic ) 04:25 (bonus track)

rok wydania: 2019
gatunek: heavy/power metal
kraj: Francja

skład zespołu:
Joe Amore – śpiew
Steff Rabilloud – gitara
Florian Lagoutte – gitara
Markus Fortunato – gitara basowa
David Amore – perkusja

W roku 2019 OBLIVION zmienił nazwę na KINGCROWN. W listopadzie 2019 wydał pod tą nazwą swoją drugą płytę "A Perfect World". Album nagrany został w tym samym składzie co poprzedni, oczywiście z Joe Amore jako wokalistą i zaprezentowany przez grecką wytwórnię Rock of Angels Records.
Tyle suchych, historycznych faktów.

W metalowej muzyce tworzy się od pewnego czasu nowa jakość. Tworzy się trend, w ramach którego melodyjny heavy/power metal ma nacisk położony na "melodyjny", bo słuchacze mają chyba już dosyć siłowego łomotu power metalowego, który poza mocą ryczących gitar oferuje niewiele. Tworzy się nurt pełnej ciepła, mocnej melodyjnej muzyki i THE FERRYMEN jest dobitnym przykładem, jak to robić na najwyższym poziomie. Drugim takim przykładem jest KINGCROWN.
Na tym albumie Francuzi po raz drugi prezentują heavy power melodyjny, dojrzały w formie i na pewno bardziej surowy niż chociażby THE FERRYMEN, choć część melodii jest niebywale urzekających, tak jak ta z openera The Flame of My Soul. Podobnie wysmakowana melodia, pełna rozmachu w refrenie to The End Is Near i jeszcze na dodatek te ornamentacje neoklasyczne. Jakie to w gruncie rzeczy jest francuskie! Zresztą i Soundtrack of My Existence, nawiązujący do muzycznej filozofii ADAGIO, jest takim metalem, jaki tworzą w zasadzie tylko Francuzi. I tylko ci najlepsi. Majestatyczne tempa, w oddali perfekcyjne chóry. Zniszczenie w monumentalnym stylu! Albo ta balladowa kompozycja Over the Moon. Znakomita! Zresztą, także akustyczna wersja bonusowa jest równie interesująca. A najlepsze jest to, że to jest tak bardzo amerykańskie jak SKID ROW. To jest tak głęboko zakorzenione w pewnej tradycji, minionej już niestety, że aż wzrusza i przypomina czasy, gdy się było młodym i takie numery leciały jeszcze z kasetowych magnetofonów. Piękny "Powrót do Przeszłości".
Inna rzecz, że Qumrân Caves, In the Sky of Athens, to muzyka nieco posępniejsza, o pewnym akcencie epickim i emanuje tą mocą jaką prezentował EIDOLON, choć w bardziej przystępnej i mniej agresywnej formie. Heavy/power w czystej postaci, ale w postaci szlachetnej, co bardzo wyraźnie się słyszy w The Human Tide. Jest tu i duma i zdecydowanie w prezentacji melodii. No i Joe Amore jako wzorcowy przykład zadziornego i jednocześnie dostojnego głosu prowadzącego to wszystko. Jest i tu, i na całej płycie jeszcze coś. Dyskretny plan klawiszowy, który bardzo to wszystko wzbogaca. Ponadto, na pewno jest i element progresywny, taki przystępny, bez pokrętności, zrozumiały i wzbogacający w zasadzie każdą z kompozycji. Tu wyróżnia się Golden Knights i gitary pulsują w nad wyraz interesujący sposób, a refren jest niespodziewanie odmienny i z kolejną znakomitą melodią. Posępny, a zarazem hipnotyzujący epickim wykorzystaniem orientalnego motywu Sad Song for a Dead Child to wyborna kontynuacja tego progresywnego stylu. Jakie gustowne sola są tu zagrane!
A na koniec jeszcze balladowo rozpoczynający się A Perfect World, nostalgiczny na początku, a potem potoczysty w dynamicznym graniu, i po raz kolejny mocno bujają w refrenie.  Tak przy okazji, wszyscy tu na tej płycie grają wyśmienicie, ale sola gitarzystów to prawdziwa jej ozdoba.

Realizacja wysublimowana, niezbyt ostre brzmienie, choć chyba jakby było ostrzejsze i głębsze w gitarach, to efekt były jeszcze lepszy.
Czy to jako OBLIVION, czy jako KINGCROWN, to ta ekipa gra doskonały heavy/power metal. Po raz drugi pokaz w tym stylu na najwyższym światowym poziomie. Wyrazy najwyższego uznania!


ocena: 9,5/10

new 2.11.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Kingcrown - Wake Up Call (2022)

[Obrazek: a2622006368_16.jpg]

tracklista:
1. Wake Up Call 04:51
2. The End Of The World 03:53
3. Story Of Mankind 03:39
4. Lost Foreigner 03:51
5. One With Earth 04:12
6. To The Sky And Back 03:18
7. The Awakening 04:36
8. A New Dawn 03:54
9. Gone So Long 03:32
10. City Light 03:53
11. Fire Burns Again 03:58

rok wydania: 2022
gatunek: heavy/power metal
kraj: Francja

Jo Amore - śpiew
Bob Saliba - gitara, gitara akustyczna
Ced Legger - gitara
Seb Chabot - gitara basowa
David Amore - perkusja


W roku ubiegłym doszło w tym zespole do wielkich zmian personalnych i ostatecznie bracia Amore musieli pozyskać do współpracy nowych muzyków. Pojawili się Bob Salba i Seb Chabot z GALDERIA oraz Ced Legger ze szwajcarskiego heavy metalowego HEADLESS CROWN, rozwiązanego w 2019. W nowym składzie nagrany został album "Wake Up Call", którego premierę wydawca Rock of Angels Records planuje na 25 marca.

Zazwyczaj tytułowa kompozycja jest swoistą wizytówką tego, co grupa ma zamiar zaprezentować całościowo, często też bywa nieco lżejszą, bardziej rockowo przebojową, by przyciągnąć słuchaczy spoza ścisłego grona metalowców. Tutaj niestety Wake Up Call jest mało interesującym w melodii utworem z pogranicza power i heavy metalu. Jakoś to inaczej brzmi niż muzyka z pierwszej płyty zespołu (i OBLIVION), słychać, że to nie są ci sami potężnie grający gitarzyści. Prosta gra Szwajcara, Bob Saliba poszukujący swojego miejsca w stylistyce raczej stanowiącej rezultat funkcjonowania w GALDERIA, czyli innej manierze wykonawczej, niż oczekiwany masywny heavy/power... Kilka razy Salba zagrał udane sola, zasadniczo jednak to nieco niski jak na niego poziom i w innych z kolei brakuje czytelności. Gdy grają realnie lżej i niemal ocierają się o hard'n'heavy w The End of the World, rokendrolowy zadzior jest mało porywający. Balladowy Lost Foreigner jest słaby. Po prostu. Także w tym, jak się potem rozwija w kategorii melodic rock. Nieco to ratuje solo gitarowe... A New Dawn to taki GUN BARREL w słabszej wersji z lepszych płyt i markowaniem tego na power metal. Dobre, niech będzie, że dobre. Epicki heavy/power wychodzi tu lepiej i na pewno potoczysty galopujący Story of Mankind jest kapitalny w zwrotkach, ale refren jego poziomu nie osiąga. Co ważne, w takim repertuarze najlepiej wypada Jo Amore, który chociażby w openerze się specjalnie nie popisał. Świetnie się zaczyna od bojowego ataku riffowego One With Earth, ale co jest potem? Refren radiowy średnich lotów, zupełnie poza heroiczną konwencją motywu głównego. Jo jakiś taki rock/metalowo ożywiony, nieszczery w tym wszystkim. Przelatują heavy metalowe z domieszką hard rocka i niewysokich lotów rycerskości To the Sky and Back oraz toporny w konstrukcji The Awakening. Po co tu Amore tak krzyczy? Przy pianinie też krzyczy niepotrzebnie w Gone So Long, a może i potrzebnie, bo ta kompozycja nic nie wnosi do romantycznego Ogrodu Metalowej Łagodności. Zupełnie nieudany utwór. Potem mocniej, ale też zupełnie bez pomysłu w rock/metalowym City Light i na koniec Fire Burns Again. To tak jakby MANOWAR. No jakby...

Trochę bez wiary wykorzystuje tym razem swój perkusyjny zestaw David Amore...
Mix i mastering zrobił Roland Grapow. Jest to sound na pewno lżejszy niż ten 2019. Jest także czytelny, neutralny i nie wzbudzający szczególnych emocji.
Nie tędy droga. Może nie ten skład... Powszednie, oklepane granie heavy i power metalu. Rozczarowanie, rozczarowanie i to spore.


ocena: 6,2/10

new 9.03.2022

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Rock of Angels Records.
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości