10.07.2018, 18:41:52
Black Seal - Black Seal (2018)
tracklista:
1.Intro 00:38
2.Black Seal 04:10
3.Faith 03:58
4.River of No Return 04:35
5.War 05:29
6.Hail to the Bastards 04:32
7.Thousand Names 04:55
8.Coming Home 04:41
9.World Is Dead 05:44
10.Prelude to Destruction 01:22
11.Rage of the Gods 04:40
12.Die 03:59
rok wydania: 2018
gatunek: heavy/power metal
kraj: Hiszpania
skład zespołu:
Daniel Maestro - śpiew
Daniel Iranzo - gitara
Fernando Guzmán - gitara
Juan Campayo - gitara basowa
Jesús Marco - perkusja
Bliżej nieznany do tej pory zespół z Saragossy, powstały na gruzach lokalnej WOLFHEART, który przedstawił swój pierwszy album w maju 2018 nakładem Rock-CD Records.
Daniel Iranzo - gitara
Fernando Guzmán - gitara
Juan Campayo - gitara basowa
Jesús Marco - perkusja
Bliżej nieznany do tej pory zespół z Saragossy, powstały na gruzach lokalnej WOLFHEART, który przedstawił swój pierwszy album w maju 2018 nakładem Rock-CD Records.
Można by powiedzieć kolejny debiut z Hiszpanii, kraju, gdzie zespołów heavy metalowych jest bez liku i wciąż pojawiają się nowe.
Debiut, ale jaki! Co za potęga i rozmach w graniu heavy power, jakie rozerwanie ram niemieckiej kwadratowości, skandynawskiego precyzyjnego chłodu i amerykańskiej maniery amelodyjności. Ten zespół to po prostu objawienie w chłodnym ponurym power heavy z minimalnymi ozdobnikami progresywnymi, totalnie zgrana maszyna do utrzymywania słuchacza w nieustannym napięciu. Skąd się biorą tacy fantastyczni wokaliści, o takim zasięgu głosu jak ma Daniel Maestro? Rewelacja po prostu i tyle.
Tu jest epika i historia opowiedziana jak w teatrze niemal, spójna muzycznie i w ramach konwencji tworzącej klimat duszny i mroczny jednocześnie. Podkreślam po raz drugi, w ogromnej przestrzeni muzycznej. Gitarowe riffy kruszą mury, a jednocześnie nie męczą ani przez chwilę. Niekiedy pojawiają się genialne partie basu, często przy okazji brutalnych wstawek wokalnych dozowanych jednak z wielkim umiarem. Moc w bojowych chórkach, nie mających jednak nic wspólnego z graniem rycerskim. Te chwilowe zmiany tempa, zwiastowane zazwyczaj innym tempem sekcji rytmicznej i wywołującej reakcję gitarzystów są niezwykłe i bardzo rzadko spotykane. Sola są epickie, rozpaczliwe, polatujące ku niebu, ultra czytelne w przekazie, bez jednego zbędnego dźwięku. BLACK SEAL gra heavy power inteligentny, zmuszający do myślenia, zmuszający do uważnego słuchania i jeśli chodzi o mnie, to wychwyciłem tylko jedną niedużą rysę w postaci Thousand Names, ale tylko w pierwszej części tej kompozycji, bo druga z narracją i wybuchowym solem po prostu poraża.
Debiut, ale jaki! Co za potęga i rozmach w graniu heavy power, jakie rozerwanie ram niemieckiej kwadratowości, skandynawskiego precyzyjnego chłodu i amerykańskiej maniery amelodyjności. Ten zespół to po prostu objawienie w chłodnym ponurym power heavy z minimalnymi ozdobnikami progresywnymi, totalnie zgrana maszyna do utrzymywania słuchacza w nieustannym napięciu. Skąd się biorą tacy fantastyczni wokaliści, o takim zasięgu głosu jak ma Daniel Maestro? Rewelacja po prostu i tyle.
Tu jest epika i historia opowiedziana jak w teatrze niemal, spójna muzycznie i w ramach konwencji tworzącej klimat duszny i mroczny jednocześnie. Podkreślam po raz drugi, w ogromnej przestrzeni muzycznej. Gitarowe riffy kruszą mury, a jednocześnie nie męczą ani przez chwilę. Niekiedy pojawiają się genialne partie basu, często przy okazji brutalnych wstawek wokalnych dozowanych jednak z wielkim umiarem. Moc w bojowych chórkach, nie mających jednak nic wspólnego z graniem rycerskim. Te chwilowe zmiany tempa, zwiastowane zazwyczaj innym tempem sekcji rytmicznej i wywołującej reakcję gitarzystów są niezwykłe i bardzo rzadko spotykane. Sola są epickie, rozpaczliwe, polatujące ku niebu, ultra czytelne w przekazie, bez jednego zbędnego dźwięku. BLACK SEAL gra heavy power inteligentny, zmuszający do myślenia, zmuszający do uważnego słuchania i jeśli chodzi o mnie, to wychwyciłem tylko jedną niedużą rysę w postaci Thousand Names, ale tylko w pierwszej części tej kompozycji, bo druga z narracją i wybuchowym solem po prostu poraża.
Gra gitarzystów wyborna, także w solach, którymi czarują i opowiadają dodatkowe historie.
Ciężko doprawdy coś wyróżnić specjalnie ponad ten wysoki, równy poziom. Powalające przejścia od gitary akustycznej do pancernych riffów w World Is Dead...
Produkcja - rewelacja. Ciężko znaleźć równie dopasowaną brzmieniowo sekcję rytmiczną do głębokich, a zarazem ostrych gitar.
Bardzo dobry przykład mrocznego, ponurego heavy power. Godny uwagi debiut z Saragossy, stylistycznie czasem w odbiorze trudny i hermetyczny.
Ocena: 8,9/10
Ciężko doprawdy coś wyróżnić specjalnie ponad ten wysoki, równy poziom. Powalające przejścia od gitary akustycznej do pancernych riffów w World Is Dead...
Produkcja - rewelacja. Ciężko znaleźć równie dopasowaną brzmieniowo sekcję rytmiczną do głębokich, a zarazem ostrych gitar.
Bardzo dobry przykład mrocznego, ponurego heavy power. Godny uwagi debiut z Saragossy, stylistycznie czasem w odbiorze trudny i hermetyczny.
Ocena: 8,9/10
new - 10.07.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"