Sacred Leather
#1
Sacred Leather - Ultimate Force (2018)

[Obrazek: R-11617870-1519502102-3253.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Ultimate Force 04:05
2.Watcher 04:59
3.Power Thrust 04:04
4.Dream Searcher 08:17
5.Master is Calling 04:43
6.Prowling Sinner 05:49
7.The Lost Destructor / Priest of the Undoer 09:32

rok wydania: 2018
gatunek: heavy metal
kraj: USA

skład zespołu:
Dee Wrathchild (Dustin Boltjes) - śpiew
JJ Highway (Josh Shrontz) - gitara
Carloff Blitz (Carl Byers) - gitara
Magnus LeGrand (David Jaggar) - gitara basowa
Jailhouse - perkusja

W lutym 2018 rzymska wytwórnia Cruz del Sur Music wydała debiut istniejącego od kilku lat zespołu amerykańskiego SACRED LAETHER.
Co to właściwe jest SACRED LEATHER  z Indianapolis?
Dee Wrathchild to Dustin Boltjes z thrashmetalowego SKELETONWITCH, który jakiś czas temu opuścił. Tu postanowił porzucić perkusję i skrzyknąwszy kumpli z rodzinnego miasta zaśpiewać  w heavy metalowej ekipie. Należy podkreślić, heavy metalowej w wąskim tego słowa znaczeniu. SACRED LEATHER wprost odwołuje się do herosów amerykańskiej sceny metalowej takich jak LIEGE LORD, OMEN czy HEXX. Chyba HEXX tu najwięcej...

Ogólnie to jest tu dużo dobrej muzyki w starym stylu i bardzo dobry wysoki emocjonalny wokal Boljesa. Emocjonalny, to dobre słowo, bo bardzo dobrze zaprezentowała w długim łagodnym metalowy songu Dream Searcher. Bardzo solidna robota gitarzystów w zamaszystym killerze Ultimate Force, który byłby ozdobą każdej metalowej płyty z lat 80 tych  made in USA. Świetny refren, bijący po uszach bas i speedowa narracja VICIOUS RUMORS, czy też wracając do Europy, JUDAS PRIEST. Wysoko zawodzący Boltjes momentami wchodzi na terytoria Erika Adamsa z MANOWAR. Gitarzyści, znani dotąd z bardziej ekstremalnego grania wycinają na tym albumie piękne archaiczne solówki, nie tylko w Ultimate Force, ale i w lekko manowarowym Watcher w tempach HEXX oraz surowszym, na modłę LIEGE LORD/HELSTAR zrobionym Power Thrust. Master is Calling to znów rytmiczny numer może wydający się trochę blady z początku, jednak rozkwitający w nośnym epickim refrenie. Jest tu także najlepsze chyba  na tym LP solo (drugie) no i grzmiąca perkusja chwilami na planie pierwszym. Prowling Sinner jest znakomity pod każdym względem. Zwłaszcza w tej umiarkowanie speedowej motoryce, gdzieś w dalekim planie napędzanej najwcześniejszym IRON MAIDEN.
Jedynie końcówka nieco rozczarowuje  w nazbyt minimalistycznym The Lost Destructor / Priest of the Undoer. W takim czasie można było zaproponować coś więcej. Solo przychodzi zbyt późno, surowy chłód topnieje topnieje zbyt wolno... Samo zakończenie jednak monumentalne, godne tych, które monumentalnie i dramatycznie kończyły nieraz najlepsze albumy klasyki z USA z tego okresu.

Panowie z SACRED LEATHER wiedzą co grają i jak to należy zagrać. Pełny oldschool! Może to całkowicie wtórne, ale nie szukajmy nowinek na siłę i nie wstawiajmy ich tam gdzie są zbędne. Pierwsza płyta classic heavy metalowców z Indianapolis jest bardzo dobra, jest szczera w muzycznym przekazie i szczera w brzmieniu zrobionym dokładnie w stylu amerykańskich albumów z połowy lat 80tych. Melodyjne granie, bez napinania się, bez nadmiernej surowości, wykorzystujące atuty Mistrzów i starające się uniknąć ich błędów i niedociągnięć.
Dla jednych to muzyka wspomnień z młodości, dla innych odkrycie być może nieznanych obszarów heavy metalu.
Godna polecenia płyta.


Ocena: 8,3/10

new 13.07.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości