NovaReign
#1
NovaReign - Legends (2018)

[Obrazek: R-11618165-1519505789-9331.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Call On the Storm 06:58
2.Mace of A Fist 10:11
3.Beyond the Cold 05:58
4.Heavy Heart 05:10
5.Skyline 08:57
6.To Wander the Stars 02:24
7.The Builder 05:22
8.Black As the Dead of Night 08:44
9.Legends 09:26

rok wydania: 2018
gatunek: melodic power metal
kraj: USA

skład zespołu:
David Marquez - śpiew
Danny Nobel - gitara
Balmore Lemus - gitara
Moizilla Galvez - gitara basowa
Paul Contreras - perkusja

M-Theory Audio wydał w lutym pierwszy album NOVAREIGN.
Apologeci amerykańskiego grania doszukują się w debiucie tego zespołu z Los Angeles jakiegoś nowego dobrego zespołu grającego metal progresywny. Tymczasem mamy do czynienia z czymś w rodzaju włoskiego KALEDON z paskudnym męczliwym wokalistą i kapitalnym perkusistą Paulem Contrerasem.

Ogólnie zespół radośnie pędzi do przodu napędzany dwoma speedowymi gitarami, czasem posiłkując się IRON MAIDEN w tle, jak w Mace of A Fist i obraca się w kręgach zbliżonych do rycersko epickich. Nie można odmówić gitarzystom dobrych umiejętności i grają sola technicznie zaawansowane, lecz w większości zupełnie bezsensowne. To co można by uznać za elementy pseudo progresywne, to granie w kółko tego samego przez minutę lub dwie, chyba tylko, by sztucznie wydłużyć czas trwania i tak już rozciągniętych ponad miarę kompozycji.
Byłoby to wszystko jeszcze strawne na miarę KALEDON i podobnych włoskich grup, gdyby nie wyjący i tracący oddech w końcu wokalista i ohydne jarmarczne klawisze, którymi na szczęście nie katują zbyt często.W tworzeniu melodii brak inspiracji. Wszystko do siebie podobne, a podjazdy pod AVANTASIA (tak!) w sosie neoklasycznym w Heavy Heart to totalna kompromitacja. W Skyline suche speed thrashowe riffowanie miesza się ze słodko-ostrymi zaśpiewami Marquez i ogólnie tworzy to męczącą zupełnie niesłuchalną papkę. W nieco wolniejszym The Builder jakieś przebłyski bardziej tradycyjnego grania rycerskiego, ale naprawdę na poziomie wczesnego KALEDON, co najwyżej.
Dwa ostatnie kolosy po prawie 10 minut wymagają sporo cierpliwości w dobrnięciu do końca. Speedowe oklepane riffy, fatalnie zrobione kroczące fragmenty gitarowe, przerysowane sola...

To słabizna, nuda i amatorszczyzna kompozytorska, dodatkowo zamulona słabą produkcją, eksponująca tylko perkusję i to chyba jedyny pozytywny moment w tym wszystkim. Gitary ustawione paskudnie, jak w jakimś speed thrashowym zespole, bas suchy gdzieś tam ginie w ich tle. Wyjec niesłusznie wysunięty do przodu.
Doprawdy, jak się już czymś takim pomęczyć, to raczej graniem takiego speed power melodic z rycerzami w tle Made In Italy.
Po prostu słabo i tylko oczko w górę za grę perkusisty.

ocena: 4/10

new 15.07.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości