Sin Starlett
#1
Sin Starlett - Throat Attack (2012)

[Obrazek: R-4552647-1368169192-2563.jpeg.jpg]

1.Headed by the Hexx 06:11
2.Relentless Assault 06:03
3.Edge of the World 04:27
4.Just When the Riot Begins 04:38
5.Heavy Invaders 06:04
6.Blood in the Streets 04:11
7.Knights of the Past 04:52
8.Rockin' Through the Night 04:55
9.Vindicator, Ribcagebreaker 04:13
10.Crystal Elegy 02:00
11.Beholders of the Claw 04:42

rok wydania: 2012
gatunek: power metal
kraj: Szwajcaria

skład zespołu:
Elias Felber - śpiew
Jan Horat - gitara
Reno Meier - gitara
Pascal Werth - gitara basowa
Elias Burri - perkusja
oraz:
Thomse Weber - pianino (1,10)


To druga płyta formacji SIN STARLETT z Lucerny, na której grupa prezentuje klasyczny dla Szwajcarii power metal z elementami klasycznego heavy metalu, tym razem z nowym perkusistą Eliasem Burri.  Wydana została w grudniu 2012 przez francuską wytwórnię Emanes Metal Records.

Chciałoby się zapytać, "czemu nie z nowym wokalistą?"
Zespoły szwajcarskie grające power metal to zazwyczaj dosyć średnie kompozycje i bardzo dobrzy wokaliści, którzy ciągną wartość tych kompozycji w górę. Tu jest odwrotnie i Feiber w wielu przypadkach niweczy dynamiczną i energiczną grę gitarzystów głosem płaskim, bezbarwnym i, co więcej, momentami śpiewa chyba do zupełnie innej muzyki.
Owszem, ubarwia on to wszystko różnymi formami wokalnej ekspresji, ale to zabieg zupełnie zbędny, bo muzyka jako taka broni się sama i to nawet dosyć skutecznie. Nieskomplikowane riffowo numery w stylu Headed by the Hexx, Heavy Invaders, czy też Blood in the Streets takie trochę nowocześnie "bojowe" są zrobione ciekawie, dzieje się w nich więcej niż można by się spodziewać, ale niestety wokal zdecydowanie psuje korzystne wrażenie. W Vindicator, Ribcagebreaker słychać to szczególnie wyraziście, bo doprawdy śpiewanie pod Byforda z lat 80 tych nie bardzo tu się sprawdza. W Rockin Through the Night trochę szwajcarskiego hard'n'heavy spod znaku KROKUS i chyba zupełnie niepotrzebnie...
Znakomicie (w kwestii instrumentalnej) prezentuje się bardzo szybki i melodyjnie ekspresyjny Relentless Assault, czasem jednak zespół wkracza na te obszary niby dobrego, ale niczego niewnoszącego grania power metalu w średnio szybkim tempie jak w Edge of the World czy w Beholders of the Claw. Knights of the Past pulsuje riffami typowymi dla NWOBHM i jest to najbardziej bujający rockiem numer na tym albumie. Jest sporo podobieństw w muzyce SIN STARLETT do takich szwajcarskich grup jak EMERALD czy PERTNESS z ostatniego okresu jednak na przykład Just When the Riot Begins  brzmi jak skrzyżowanie PRIMAR FEAR i starego SAXON i jest to udane połączenie stylu niemieckiego i brytyjskiego zresztą podobnie jak Blood in the Streets, gdzie jest sporo zapożyczeń stylistycznych od painkillerowego JUDAS PRIEST.

Gra gitarzystów jest daleko od wirtuozerii, ale solidna i można na tym LP usłyszeć kilka bardzo porządnych solówek gitarowych. Jest to także udany występ nieoszczędzającego się perkusisty Elias Burri. Produkcja jest dobra, ale mogłaby być jednak lepsza. Gitary brzmią ostro i dosyć surowo, ale gdyby dodano im więcej ciężaru, całość dużo by zyskała. Bardzo dobrze brzmi natomiast perkusja, ale bas niestety został już zrealizowany nieinteresująco.
SIN STARLETT to dobry zespół, ale jak to bywa na ogół w przypadku grup szwajcarskich, zawsze jest jakieś "ale"...


ocena: 7,6/10

new 6.08.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Sin Starlett - Digital Overload (2016)

[Obrazek: R-8769251-1468385099-3132.jpeg.jpg]

1.Electric Expander 05:30
2.Tear Down the Halls 05:18
3.Force and Thunder 06:41
4.Digital Overload 04:28
5.Savage Nightshifts 06:40
6.The Last Straw 05:40
7.Righteous Saviours 04:59
8.Sideway Warriors 08:44

rok wydania: 2016
gatunek: heavy metal/power metal
kraj: Szwajcaria

skład zespołu:
Elias Felber - śpiew
Jan Horat - gitara
Reno Meier - gitara
Lukas Marti (Cliff Lightyear)- gitara basowa
Elias Burri - perkusja


Trzecia płyta SIN STARLETT i wreszcie Felber wziął się w garść i można go posłuchać bez wstydu na tym LP, wydanym w marcu 2016 roku przez Emanes Metal Records.

Oni się wszyscy wzięli w garść i sola gitarowe są doskonałe, wyraziste i z pięknym feelingiem na tle tnących jak brzytwy szwajcarskich klasycznych gitar power metalowych. Co do Felbera... No po prostu przyjął taki styl, jaki Halford zaprezentował w kompozycji Rapid Fire oraz wziął coś z Byforda, z pewnymi odstępstwami i po prostu stał się mocnym, heavy metalowym punktem zespołu. Do tego nowy basista Cliff Lightyear śmiało sobie poczyna na średnio wyeksponowanym planie dla niego przeznaczonym i ekipa gra bardzo solidny tradycyjny heavy metal, ni to w tradycji brytyjskiej klasyki, ni to KROKUS, i ogólnie pomijając już szufladkowanie, bardzo w wielu momentach atrakcyjny.
Taki atrakcyjny jest tu na pewno dynamiczny i metalowo przebojowy, prosty Electric Expander, natomiast kompletnie dewastują w Tear Down the Halls i tu jest coś z SAXON z najdawniejszych czasów w sposobie riffowania, gdy Brytyjczycy twardo trzymali się jeszcze reguł NWOBHM. Fenomenalny kawałek po prostu!

Force and Thunder ma  balladowy początek, potem  narasta epicko w stylu TANK  z potężnym metalicznym basem i ostatecznie to mix TANK i SAXON, w ogólnie bojowej i dynamicznej stylistyce. Ta dynamika w swej prostocie na tym albumie zachwyca i tak jest w Digital Overload i to zasługa przede wszystkim gitarzystów. Horat i Meire grają te ograne przecież riffy z bezczelnością i niezachwianym przekonaniem o słuszności tego co robią i są fantastyczni. Moc, po prostu moc i ultra brytyjski feeling z dawnych dobrych czasów. Tak jest to także zrobione także w Righteous Saviours, ale tu melodia jest bardziej uniwersalna, a zestawienie twardych zwrotek z melodic metalowym refrenem bardzo dobre.
Oni się po prostu dobrze bawią tym razem, grają zdecydowanie to, co im w duszy gra i jak orkan przechodzą do "painkillerowego" heavy/power metalu w Savage Nightshifts z wystudiowaną elegancją idąc do przodu w tym właśnie stylu.
Momentami są zupełnie nieobliczalni i w The Last Straw rock metalowego pogrywania w łagodnych nostalgicznych obszarach nagle przechodzą do porywającego heavy metalu heroicznego, gdzie gitarzyści grają w stylu Tipton/Downing i są równie zgrani. Album wieńczy długi epicki utwór Sideway Warriors rozpoczynający się od gitar akustycznych, by następnie przeistoczyć się rozdzierającego na strzępy "painkillerowego" potwora z rycerskim refrenem, chórkami i halfordowym wokalem Felbera i pełnymi delikatnej melancholii wolnymi partiami. Zniszczenie!

Szwajcarski styl realizacji jest powszechnie znany. Klasyczne "sharp & clear" z mocarnym po prostu basem i wysuniętym do przodu wokalistą. Tak jest i tutaj i jest to zrobione na najwyższym poziomie. Gitary to żyleta!
Jest to album, jaki mógłby nagrać JUDAS PRIEST, gdyby zostało im odrobinę prawdziwej ikry. Jest to także album deklasujący i zawstydzający całą niemrawą scenę NWOBHM doby współczesnej, zasadniczo prezentującej rock/metal do słuchania w pubie przy kuflu piwa. Z przeciętnego bandu drugiej ligi SIN STARLETT przekształcił się w Classic Metal Monster.


ocena: 9,8/10

new 28.09.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Sin Starlett - Solid Source of Steel (2022)

[Obrazek: MjEtNTM2OC5qcGVn.jpeg]

1.Solid Source of Steel 06:27
2.Rule or Obey 07:33
3.Straight & Ready 05:49
4.Streetlight Domino 04:34
5.Struck Down 07:33
6.Blessed by the Shot 05:20
7.Righteous Saviours 04:59
8.Sideway Warriors 08:44

rok wydania: 2022
gatunek: heavy metal
kraj: Szwajcaria

skład zespołu:
Elias Felber - śpiew
Jack Tytan - gitara
Reno Meier - gitara
Christoph Widmer - gitara basowa
Elias Burri - perkusja


Po sporej przerwie SIN STARLETT przedstawia w nieco zmienionym składzie swój czwarty album w lutym 2022. Wydawcą jest niemiecka wytwórnia Metalizer Records.

Tak jakoś niemrawo się to rozpoczyna długim utworem tytułowym rycersko galopującym, ale bez wiary i chyba tylko to solo w stylu IRON MAIDEN przykuwa tu uwagę... Niepokojący jest styl śpiewania Felbera, wysoki, z drażniącymi falsetami i to nie jest już ten szwajcarski Halford z roku 2016. Dynamizmu brak i słychać, że tu nie gra już Jan Horat. Wyjątkowo przeciętny początek, a dalej jest, poza jednym wyjątkiem, tylko gorzej. Rozciągają ponad miarę Rule or Obey i Struck Down, a tu się nic nie dzieje. Nudne, ograne melodie głównego nurtu heavy metalu, może więcej nawet SAXON niż JUDAS PRIEST. Bezbarwne, bez polotu granie i co gorsza w kilku utworach to po prostu marna kopia stylu KROKUS, gdy ta grupa w dawnych czasach grała ostrzej. Trochę melodyjnego pogrywania romantyczo-sentymentalnego w solach Struck Down to za mało, po prostu za mało. Straight & Ready pełza po obrzeżach klasowego szwajcarskiego hard'n'heavy (KROKUS, GOTTHARD), Blessed by the Shot jest trywialny, jak wypełniacze na płytach SAXON od lat czterdziestu i może tylko Felber śpiewa nieco lepiej niż w innych utworach.
Wyjątek to Streetlight Domino i to nie całościowo, bo tu jest po prostu kapitalny główny motyw gitarowy, jest dynamizm z roku 2016, ale w ostatecznym rozrachunku zabrakło zdecydowanie zapadającej w pamięć melodii. Niby heroicznie, ale do czasu tego łagodnego fragmentu ckliwie rockowego i wszystko się sypie, zamiast podbudowywać klimat.
Nie rozczarowuje po pełnym ognia i mocarnych riffów początku Waves of Hamartia, rycerski i gitarowo rozegrany najlepiej ze wszystkich. Takiego stylu SIN STARLETT słucha się z przyjemnością i można nawet przymknąć ucho na ten śpiew Felbera. Szkoda, że zakończenie w postaci niby bojowego Iron Stamina jest takie powszednie i bezbarwne.

Przeciętne brzmienie, z może nawet za głośną perkusją, bardzo przeciętne kompozycje, kontrowersyjne po części wykonanie. Ogromny regres w stosunku do roku 2016. Jeśli zespół w pewnym stopniu wrócił do swoich korzeni, to nie był to dobry ruch.


ocena: 6,5/10

new 23.02.2022
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości