Spirits of Fire
#1
Spirits of Fire - Spirits of Fire (2019)

[Obrazek: R-13289987-1551470835-1496.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Light Speed Marching 04:33
2.Temple of the Soul 06:24
3.All Comes Together 05:46
4.Spirits of Fire 06:43
5.It's Everywhere 05:23
6.A Game 07:19
7.Stand and Fight 03:54
8.Meet Your End 05:08
9.Never to Return 04:28
10.The Path 07:16
11.Alone in the Darkness 05:54

rok wydania: 2019
gatunek: heavy metal/heavy/power metal
kraj: USA

skład zespołu:
Tim "Ripper" Owens - śpiew
Chris Caffery - gitara
Steve DiGiorgio - gitara basowa
Mark Zonder - perkusja

W roku ubiegłym metalowy światek zelektryzowała wiadomość o utworzeniu nowej super grupy, w skład której weszli amerykańscy metalowi giganci Tim "Ripper" Owens, Chris Caffery, Steve DiGiorgio i Mark Zonder. Trudno sobie chyba wymarzyć bardziej gwiazdorski skład...
Już w lutym 2019 roku Frontiers Records przedstawiła album "Spirits of Fire" zawierający ponad godzinę muzyki Arcymistrzów. Cza spędzony z ta płytą to czas stracony.

Płyta zawiera muzykę z pogranicza tradycyjnego heavy metalu i heavy/power w manierze amerykańskiej i  w obu tych kategoriach nie można tu znaleźć ani jednej kompozycji, którą można by uznać za bardzo dobrą i może co najwyżej jedną, którą od biedy można by zaliczyć do dobrych (Light Speed Marching), oczywiście pod warunkiem, jeśli nie mamy specjalnie dużych wymagań wobec painkillerowego stylu JUDAS PRIEST.
Pozostałe numery są w mniejszej lub większej mierze wyrazem kompozycyjnej nieudolności lub po prostu niedbałości w tym kluczowym dla odbioru muzyki aspekcie. Doprawdy szkoda miejsca na opisywanie tego co tu można usłyszeć, aczkolwiek wypada wspomnieć kompromitujący balladowy song Alone in the Darkness z jęczącym romantycznie "Ripperem", czy barowo-kotletowy A Game, z elementami southern rocka, po którym (a raczej w trakcie), pubowi konsumenci powinni rzucać w orkiestrę pustymi butelkami po piwie. Caffery w pewnych kompozycjach próbuje czasem dodawać zupełnie nie pasujące tu zagrywki progresywne (All Comes Together), co nie zmienia faktu, że uratować numerów o charakterze heavy/power się nie udało, bo są po prostu nudne i słabe.
Nie słyszałem jeszcze by Caffery by w tak marnej formie jako gitarzysta i grał (poza kilkoma solówkami) takie nieciekawe, prostackie rzeczy. DiGiorgio, być może najinteligentniejszy i najbardziej kreatywny bas metalowy świata tu sobie coś plumka w tle i praktycznie nie istnieje jako muzyk, Zonder stuka i puka w średnio ospały sposób, nabijając zazwyczaj najprostsze rytmy.
Tim "Ripper" Owens to oddzielny rozdział. W styczniu nic nie pokazał w THE THREE TREMORS, w lutym skompromitował się w SPIRITS OF FIRE. Nie pamiętam, by ten wspaniały wokalista był w tak słabej formie i śpiewał z takim wysiłkiem, tak bezbarwnie i tak matowo. Ktoś mógłby powiedzieć - "no cóż , lata lecą", ale to nie jest żadne wytłumaczenie. Warto tu przypomnieć chociażby Carla Sentance z PERSIAN RISK, który też już należy do "starszej młodzieży", a głos ma coraz lepszy i dewastuje wszelkie obiekty w rock/metalowej manierze. Drogi "Ripperze", jak się jest bez formy, to nie należy stawać przy mikrofonie.

Całości obrazu nędzy dopełnia marna produkcja z rozmytą, pozbawioną głębi i mocy gitarą Caffery'ego, mulącym basem i perkusją z plasteliny. Na to wszystko nałożony jest w jednym planie matowy głos Owensa. Dramat produkcyjny.
Od takiego składu należało oczekiwać co najmniej bardzo dobrej płyty, okraszonej popisami słynnych instrumentalistów i chociaż paroma killerami w obranej stylistyce. Tymczasem nie ma tu literalnie nic i jest to nie tyle rozczarowanie co kompromitacja.
Takie sławy nie mogą sobie pozwolić na tworzenie podobnych koszmarków.
Absolutnie odradzam.


ocena: 2,5/10

new 25.02.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Spirits of Fire - Embrace the Unknown (2022)

[Obrazek: NDItMTQ0Mi5qcGVn.jpeg]

tracklista:
1.A Second Chance 04:54
2.Resurrection 05:44
3.Wildest Dreams 04:22
4.Into the Mirror 04:41
5.Embrace the Unknown 05:17
6.My Confession 05:12
7.Sea of Change 06:25
8.Shapes of a Fragile Mind 04:54
9.Hearts in the Sand 05:42
10.House of Pain 06:01
11.Remember My Name 04:30
12.Out in the Rain 07:15

rok wydania: 2022
gatunek: progressive heavy metal/heavy/power metal
kraj: USA

skład zespołu:
Fabio Lione - śpiew
Chris Caffery - gitara
Steve DiGiorgio - gitara basowa
Mark Zonder - perkusja


Duża, duża zmiana w składzie amerykańskiej "supergrupy". Miejsce "Rippera" zajmuje w 2021 inny gigant Fabio Lione i to jego można usłyszeć na drugim albumie SPIRITS OF FIRE, wydanym w połowie lutego przez Frontiers Records.

A Second Chance... druga szansa jednak nie wykorzystana i toporny heavy metal z debiutu się powtarza, i niestety także Lione zamiast pozostać sobą, staje się drugim Owensem, a przynajmniej twardym amerykańskim wokalistą heavy/power. Nic ciekawego. Resurrection... niestety takie zmartwychwstanie nikogo nie jest w stanie nawrócić... Słabiutki bezmelodyjny Into the Mirror nic tu wnosi, a Wildest Dreams to coś na kształt mixu stylu BLACK SABBATH Martin Era i IRON MAIDEN i co ciekawe, Fabio tu podchodzi wokalnie na obszary Dickinsona. To nadal nic lub niewiele ponadto... Czyżby taka ekipa nie była w stanie stworzyć atrakcyjnej heavy metalowej kompozycji w klasycznym stylu? Potrafi i lekko tylko progresywnie zakręcony, o specyficznym klimacie i z zagrywkami zaczerpniętymi także z groove metalu tytułowy Embrace the Unknown jest bardzo dobry, co więcej, to pierwszy refren, gdzie Fabio wyczynia te cudeńka, których się od niego oczekuje i jest w końcu Moc! Od tego momentu wraca nieco wiary, że dalej się to potoczy po dobrych torach. Melodic progressive metal zagrany w My Confession to mistrzowskie połączenie romantycznego i dramatycznego wokalu Lione i gitary Chrisa Caffery, grającego hipnotyzujący i bez przerwy pozostający w centrum uwagi motyw główny. Piękny refren, piękne solowe ozdobniki gitarowe. Poetycki klimat, nostalgiczny wydźwięk to Sea of Change i znowu Fabio w roli głównej, po części łagodny, po części surowy i jest dobrze, ale chyba zabrakło pomysłu na wypełnienie tych ponad sześciu minut, bo partie instrumentalne takie sobie, z krążącymi, pełnym artyzmu wykonania solami lekko rozczarowujące.
Potem powrót do heavy metalu klasycznego dla USA i dla pierwszej części albumu i kilka solidnych riffów z początku Shapes of a Fragile Mind zostaje zmarnowanych do momentu, gdy powtarzają się w mało czytelnym w sumie solo. Znów nic ciekawego... No, ma pomysły Caffery na te zgrabne riffy, ale Hearts in the Sand podobnie jak utwór poprzedni rozmywa się w pseudo progresywnych aranżacjach i ostatecznie to ten nijaki heavy metal amerykański i na nic tu ekspresyjne wokale Lione w dosyć wysokich rejestrach się nie zdają. Schematyzm. Schematyczny jest skrojony podobnie House of Pain, do tego marna melodia, a silenie się na przebojowość w refrenie nie wyszło. W drugiej części, niby poetyckiej, to jest miejscami zupełnie w tych momentach nieudane. Epickość niby także tu umieszczają, ale taką sobie, mocno przeciętną i ograną. Pod koniec wracają ponownie do romantycznego stylu w Remember My Name z wykorzystaniem gitary akustycznej, ale wyszło dosyć bezbarwnie, jak na refleksyjny song i tylko ta gitara zapada  pamięć. W tym samym duchu, choć mocniej, zagrany został na koniec Out in the Rain i te mocne, drapieżne partie wokalne przy wsparciu gitary robią tu największe wrażenie, także w związku z drugim para symfonicznym planem.

Nie ma tu specjalnie miejsca na popisy znakomitej sekcji rytmicznej i grają w uproszony (jak na swoje możliwości) sposób, raczej bryluje Caffery momentami zachwycając, ale i zdradzając nieraz oznaki rutyniarskiej ostrożności. Lione znakomity, gdy jest po prostu sobą. Płytę wyprodukował Aldo Lonobile z SECRET SPHERE i w ostatnich kliku latach sporo działa jako producent, tu jednak mamy do czynienia z tradycyjnym amerykańskim brzmieniem kojarzonym z Caffery. Solidny, ale pospolity sound klasyczny heavy metalu.
No jest to album zdecydowanie lepszy niż debiut, ale czy sukcesem można nazwać wycofanie się w tym co lepsze na pozycje TRANS-SIBERIAN ORCHESTRA?


ocena: 6,8/10

new 18.02.2022
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości