Helloween
#16
Helloween - Helloween (2021)

[Obrazek: NzYtNzcxNi5qcGVn.jpeg]

Tracklista:
1. Out for the Glory 07:18
2. Fear of the Fallen 05:38
3. Best Time 03:35
4. Mass Pollution 04:14
5. Angels 04:42
6. Rise Without Chains 04:56
7. Indestructible 04:42
8. Robot King 07:07
9. Cyanide 03:29
10.Down in the Dumps 06:01
11.Orbit 01:04
12.Skyfall 12:11

Rok wydania: 2021
Gatunek: Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Andi Deris - śpiew
Michael Kiske - śpiew
Kai Hansen - śpiew, gitara
Micheal Weikath - gitara
Sascha Gerstner - gitara
Markus Grosskopf - gitara basowa
Dani Löble - perkusja
oraz
Jens Johansson - instrumenty klawiszowe


Dla wielu najbardziej wyczekiwana premiera roku tym razem w Japonii. HELLOWEEN nakładem Victor przedstawia 16 czerwca album zatytułowany po prostu "Helloween" i historia zatacza koło do roku 1985, gdy nikomu wówczas nieznany band z Hamburga zaprezentował się na mini LP pod tym samym tytułem.
Rok 2021 to także i Michael Kiske i Kai Hansen w składzie, uzupełnienie niezwykle ważne i ponownie przypominają się czasy triumfu i sławy z wieku XX. Miło, tym bardziej że o GAMMA RAY nic nowego nie słychać od lat. Potężna ekipa HELLOWEEN zaprosiła do współpracy znakomitego klawiszowca szwedzkiego Jens Johansson (DIO, RISING FORCE, STRATOVARIUS, RAINBOW) i chyba niczego więcej do szczęścia już nie potrzeba.

Zaczyna się to bardzo blado i miałko rozpoznawalnym jako HELLOWEEN Out for the Glory rozwlekłym i przeciąganym na siłę w ogranym już tysiące razy refrenie...
Potem próbują trochę mieszać typowe dla siebie speed power natarcia z łagodniejszymi rock/metalowymi partiami wokalnymi Derisa w Fear of the Fallen i tu zdecydowanie należy pochwalić pełną inwencji i  chemii grę tych trzech gitarzystów, ich wymienność funkcji i doprawdy dynamiczne ataki solowe i to nie jest grzeczne nudzenie trzech panów z IRON MAIDEN. Tak, ta kompozycja ma coś w sobie, taką ucieczkę od schematyzmu melodii typowego HELLOWEEN. Bardzo dobre to jest... nieoczekiwane. I prosty, rytmiczny, rock metalowy z power zębem Best Time też jest bardzo dobry. Świetna rytmika, potoczysty wielogłosowy refren z patentami pop music. Po prostu udane i chwytliwe granie z takimi dalekim echami chociażby Davida Bowie.
Och, jak w stylu amerykańskim, stadionowym, a zarazem także power niemieckim zdecydowanie i atrakcyjnie grają w Mass Pollution i jaki tu jest doskonały refren! I tak w ogóle się tu mnóstwo ciekawych rzeczy dzieje w tak krótkim przecież czasie. Mocarne basy Markusa wtórują popisom gitarzystów. Jest czego posłuchać!
HELLOWEEN gra inną muzykę niż można by oczekiwać także w Angels, takim metalu wielu źródeł, z pianinem w pewnym momencie, lekko progresywną konstrukcją, ciekawą melodią i artystycznym, aktorskim wykonaniem partii wokalnych. Jeśli komuś się to wydaje nieco zbyt pokomplikowane, to zaraz potem pojawia się bardzo dobry, szybki, melodyjny power metalowy Rise Without Chains ze świetnym refrenem, takim niby klasycznie helloweenowym, ale przecież nie i może dlatego lepszym. Indestructible to znowu bardziej uniwersalny power metal głównego nurtu, który pewnie mógłby się pojawić i na nowej płycie GAMMA RAY i jest dobrze w refrenach i po raz kolejny, tym razem apokaliptycznie w solowych pojedynkach gitarzystów. Dłuższy Robot King jest po prostu sprawnie odegranym power metalowym numerem z takim sobie refrenem i także część instrumentalna tym razem niczym nie ekscytuje. Cyanide z potężnymi wokalami Derisa to mieszanka surowszego power metalu w manierze amerykańskiej z bardziej europejskim lżejszym refrenem i tak w opcji dynamiki jak melodii wyszło to bardzo dobrze. Z pewnością największa gitarowa moc tego albumu i taka rozsądnie kontrolowana moc ej LP ubarwia. Down in the Dumps to najbardziej rozpoznawalne motywy muzyczne HELLOWEEN z czasów Kiske, choć tu dodano ognia i autentycznej mocy power metalu współczesnego i partie gitarowe są kruszące i dodają blasku dosyć już osłuchanym motywom, szczególnie zwrotek.
A na koniec kolos Skyfall poprzedzony instrumentalnym wstępem Orbit. Zaskoczenie, pozytywne zaskoczenie. Ostre power metalowe granie z doskonale się uzupełniającym duetem Deris & Kiske  w roli głównej i tak się przypominają stare dobre Keepery w tych klasycznych kolosach. Jest i speedowo i niemal space rockowo i wszystko w wyważonych dokładnie proporcjach. Gitarzyści mają pole do popisu, a ponadto jest kilka doskonale dobranych cytatów  rock metalowej klasyki (DEEP PURPLE !) oraz autocytatów gustownie i zagranych ze swadą i maestrią. Spójna, ciekawie opowiedziana historia. Wyborne basy Markusa Grosskopfa to dodatkowa ozdoba tej kompozycji.

Zaletą tego albumu jest produkcja. Mistrzowie Charlie Bauerfeind i Dennis Ward zrobili po prostu klasyczny niemiecki sound a la Helloween z dawnych lat, bez rozmydlania czy nadmiernego ciężaru, bez modern akcentów i udziwnień w planach dalszych. Czytelny, przyjemny dla ucha, uwypuklający maestrię wykonania sound idealny dla tych zaprezentowanych tu kompozycji.
Sześciu Głównych Bohaterów zaśpiewało i zagrało na bardzo wysokim poziomie i z wielkim zaangażowaniem, oraz chyba z poczuciem, że to co tu robią, jest bardzo dobre. A jest power metal bogatszy i zdecydowanie bardziej atrakcyjny niż to, do czego HELLOWEEN przyzwyczaił w ostatnich 15 latach. Jest to także album szukania nowej, lepszej drogi muzycznej, która na pewno została odnaleziona. Ortodoksyjni fani oczekujący być może kolejnego "Keeper"' mogą się poczuć z lekka rozczarowani, podobnie jak ci, którym fajnym wydawał się "My God-Given Right".
Mamy tu coś innego, choć ogólnie oczywiście duch klasycznego HELLOWEEN nad tym wszystkim polatuje.
HELLOWEEN powrócił po sześciu latach. Nie powrócił z pustymi rękami. Powrócił z bardzo dobrą muzyką i jest to album zdecydowanie godny uwagi nie z powodu szyldu, ale z powodu jego zawartości.


ocena: 8,5/10

new 16.06.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości