Hammer King
#1
Hammer King - Poseidon Will Carry Us Home (2018)

[Obrazek: R-12678508-1539892147-9267.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Poseidon Will Carry Us Home 03:22
2.The King Is a Deadly Machine 04:08
3.Battle of Wars 03:55
4.7 Days and 7 Kings 04:35
5.Warriors of Angelhill 04:01
6.Where the Hammer Hangs 05:06
7.Last Rites 00:37
8.Glorious Night of Glory 04:22
9.Locust Plague 02:42
10.At the Mercy of the Waves 04:29
11.We Sail Cape Horn 07:08

rok wydania: 2018
gatunek: epic heavy metal/power metal
kraj: Niemcy

skład zespołu:
Patrick Fuchs (Titan Fox V) - śpiew, gitara
Tilmann Ruby (Gino Wilde) - gitara
Kalle Keller (K.K. Basement) - gitara basowa
Volker Schick (Dolph A. Macallan) - perkusja

Po raz trzeci "Rycerze z Saint-Tropez" założyli zbroje, przypasali miecze i opowiedzieli nową historię z Młotem w tle, spisaną i utrwaloną przez Cruz del Sur Music i ujawnioną światu 5 października 2018. IVORY NIGHT z Patrickiem Fuchsem na czele nadal się świetnie bawi w swoim drugim, "true " wcieleniu HAMMER KING.

Dobrze bawi się także słuchacz i to już po raz trzeci. Trzecia płyta to często generalny sprawdzian wartości zespołu, ale przecież HAMMER KING nie musi nikomu niczego udowadniać i dlatego to taki fajny zespół. To co inni robią ze śmiertelną powagą, ono robią na luzie, korzystając ze swojego wieloletniego doświadczenia z grania bardziej skomplikowanej muzyki w IVORY NIGHT.
Otwarcie w postaci Poseidon Will Carry Us Home jest wspaniałe i pompatyczne, bardzo true i bardzo w stylu MAJESTY, a przy tym te chórki w refrenach robione przez cały zespół wykonane są genialnie i to prawdziwy majstersztyk! Z wielką swobodą rozgrywają prosty, rytmiczny The King Is a Deadly Machine, nieco stylu heroicznego METALIUM, w Battle of Wars słychać stary dobry RUNNING WILD w takiej nieco bardziej wygładzonej formie, z tego pirackiego okresu. W 7 Days and 7 Kings prezentują bardzo szlachetny niemiecki power metal rycerski jaki chyba grał tylko GALLOGLASS jeśli chodzi o tę lekkość i elegancję. Świetny krużgankowy refren, bez wchodzenia w akustyczne granie! Dziwne głosy ze wstępu do Warriors of Angelhill  zapewne się niejednemu dobrze kojarzą, a sam numer to świetnie przerysowany, niemal płaczliwy epic power, przy czym trzeba naprawdę głowy, by zrobić do tego taki chwytający za serce refren. Potem bardzo dobry, zwłaszcza w refrenie, Where the Hammer Hangs pełen gitarowych natarć i epickiego "ooooo". Może Last Rites jest króciutki, ale to tak potrafi śpiewać a capella przy dzwonach? No, najwyżej VAN CANTO. Glorious Night of Glory jest po prostu niszczący jako mocniejsza pieśń barda, oczywiście cały refren jest żartem, ale jakie to zgrabne i przekonujące. Brawo Fuchs! Tu się POWERWOLF kłania! Krótki Locust Plague to taki CUSTARD podmalowany i na sterydach - kapitalnie zrobiony! At the Mercy of the Waves ocieka epickością, wzniosłym śpiewem Fuchsa i spokojnym gitarowym rytmem kłusującego rumaka. Refren oczywiście zmusza do chwycenia za flamberg albo za claymore. Miazga! Warto zginąć z takim refrenem na ustach i to taki refren, jaki onegdaj grywał TWISTED TOWER DIRE.
Zwieńczenie to długi epicki numer We Sail Cape Horn w morskich klimatach, pirackich, ale i łagodnych w taki sposób w jaki to kiedyś proponował niesłusznie niedoceniony SOLAR FRAGMENT albo THE ARMADA. Taka opowieść wieczorna z wtórującą w tle gitarą i naprawdę kasparkowego pirackiego grania tu są ledwie śladowe ilości. Oczywiście, ponieważ to jest o Przylądku Horn, to się to wszystko potem bardziej dramatycznie rozkręca.

Sola Ruby i Fuchsa, a zwłaszcza ich unisono i duety są przecudownej urody, bardzo finezyjne, zaś sekcja rytmiczna udaje, że nie jest finezyjna i nabija bojowe proste rytmy w manowarowym stylu. Solidna produkcja, może tylko mogłoby to wszystko być zrobione nieco ciężej, a tak odnosi się wrażenie soundu IVORY NIGHT. Odrobina więcej true mięsa metalowego... Chociaż bas  jest przepotężny. Żart nie żart, liczy się muzyka, a tu HAMMER KING miażdży jednym uderzeniem różne napinające pierś i muskuły ultra poważne zespoły.
Niszczący swobodą wykonania i pomysłami na melodie album "Rycerzy z Saint-Tropez"!

ocena: 9,9/10

new 31.10.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Hammer King - Kingdom of the Hammer King (2015)

[Obrazek: R-7328684-1439024890-2329.jpeg.jpg]

tracklista:
1.(I) Kingdom of the Hammer King 05:31
2.I am the King 03:36
3.Aderlass; The Blood of Sacrifice 03:49
4.Chancellor of Glory 05:43
5.(II) I Am the Hammer King 04:51
6.Blood Angels 03:26
7.Visions of a Healed World 04:31
8.Figure in the Black 04:47
9.We Are the Hammer 04:21
10.(III) Glory to the Hammer King 07:17

rok wydania: 2015
gatunek: epic heavy metal/power metal
kraj: Niemcy

skład zespołu:
Patrick Fuchs (Titan Fox V) - śpiew, gitara
Tilmann Ruby (Gino Wilde) - gitara
Kalle Keller (K.K. Basement) - gitara basowa
Volker Schick (Dolph A. Macallan) - perkusja

Dziś to oczywiście żadna tajemnica, ale w roku 2015 wiele osób zastanawiało się co to za ekipa z francuskiego miasta Żandarma kryje się pod tymi pseudonimami. Oczywiście, osoby bardziej obeznane z niemiecką sceną power rozpoznały głos Patricka Fuchsa z IVORY NIGHT. Ten zespół był, owszem rozpoznawalny, jednak zawsze pozostawał w drugim szeregu i ostatecznie w 2015 został rozwiązany, a raczej przekształcony w HAMMER KING, band grający true heavy/power metal, aczkolwiek w żartobliwej raczej formie. Doświadczenia w tej mierze nie brakowało, bo Patrick Fuchs występował także cover bandzie MANOWAR oraz współpracował z ROSS THE BOSS.

HAMMER KING bawi już samymi tytułami kompozycji i zarówno King jak i Hammer to elementy centralne i podstawowe, jednak w dużej mierze to taki żart ostrożny i nieco zachowawczy. Nie chodzi o robienie muzycznych wygłupów stylu NANOWAR OF STEEL, które wcale nie są zabawne, ale tak jakoś sztywno to tu wszystko przebiega, wśród nieraz dosyć monotonnego riffowania i refrenów, które  w opcji radosnego true trudno uznać ze eksplozywne. Tak się toczy przyjemnie dla ucha, ale bez większych emocji zestaw zagranych w umiarkowanych tempach i mocno w manierze niemieckiej kompozycji (I) Kingdom of the Hammer King, I am the King i dopiero Aderlass; The Blood of Sacrifice wyrywa z pewnego odrętwienia wspaniałym motywem przewodnim gitary, monumentalnym i kruszącym. Potem jednak nieoczekiwany klimat zostaje niestety zburzony lekkim i naiwnym heavy refrenem.
Dostojne i miarowe tempo Chancellor of Glory oraz pewne cechy stylu IVORY NIGHT (tak, tak!) prowadzą do uroczystego refrenu, który się na tej płycie zdecydowanie wyróżnia. Dobrze się HAMMER KING prezentuje w prostych galopujących dostojnie kompozycjach o lekko komercyjnym, radiowym zabarwieniu jak (II) I Am the Hammer King, czy przypominającym kompozycje MAJESTY Visions of a Healed World. Trochę surowiej jest w Blood Angels, bardziej na poważnie i już od razu jest to bardzo powszedni metal niemiecki z elementami power/thrashowymi. Z kolei także mocniejszy Figure in the Black jest znacznie lepszy choć nie udało się dodać do tego stosownego do charakteru riffów ze zwrotek refrenu. We flagowym We Are the Hammer grają sympatyczny melodic heavy metal w tradycji lat 80tych, bardzo niemieckiej tradycji, ale czy publiczność zaśpiewa jak należy refren z Fuchsem? zamyka ten album najdłuższy (III) Glory to the Hammer King, podsumowujący sprawy Młota w łagodny sposób w części pierwszej i mocniej oraz bardziej epicko w drugiej. Może trzeba było jednak bardziej rozbudować część drugą, a z pierwszej wykroić więcej heroicznego klimatu. Ogólnie to wyszło tak sobie, średnio, choć zakończenie tej kompozycji jest godne porównania z barbarzyńskimi finałami MANOWAR.

Ekipa ex IVORY NIGHT jest grupą muzyków bardzo kompetentnych, tu jednak, na tej płycie, ułatwia sobie dodatkowo zadanie grając rzeczy prostsze niż wcześniej. To oczywiście nie jest żaden minus.
Mocne klarowne brzmienie jest typowo niemieckie, nagraniami zajmował się David Vogt (Charles Greywolf) z POWERWOLF i pod tym względem jest bardzo dobrze, choć może jak na taki epic heavy, to jest to trochę zbyt sterylne. Jeśli HAMMER KING chciał w jakiś sposób wejść w obszary luźniej potraktowanego heavy i power po jakich się porusza POWERWOLF, to zabrakło tu jednak inwencji twórczej. Solidny, melodyjny heavy metal to jednak za mało, by autentycznie porwać.
Przynajmniej jeszcze nie tym razem...

ocena: 7,6/10

new 26.11.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Hammer King - King Is Rising (2016)

[Obrazek: R-9610670-1488558628-7481.jpeg.jpg]

tracklista:
1.King Is Rising 04:58
2.Last Hellriders 02:50
3.For God and the King 03:22
4.Warrior's Reign 04:21
5.Reichshammer 04:16
6.Kingbrother 04:02
7.Battle Gorse 03:32
8.Kill the Messenger 03:47
9.The Hammer Is the King 03:44
10.Viva la King 04:46
11.Battalions of War 03:13
12.Eternal Tower of Woe 05:52
13.Our Fathers' Fathers 04:16

rok wydania: 2016
gatunek: epic heavy metal/power metal
kraj: Niemcy

skład zespołu:
Patrick Fuchs (Titan Fox V) - śpiew, gitara
Tilmann Ruby (Gino Wilde) - gitara
Kalle Keller (K.K. Basement) - gitara basowa
Volker Schick (Dolph A. Macallan) - perkusja

Jest to druga płyta HAMMER KING, wydana w listopadzie 2016 roku przez Cruz del Sur Music.

Choć grupa nadal gra epicki, rycerski metal, to tym razem jest nieco ciężej i dominuje heavy/power oraz energiczny power metal w manierze niemieckiej nawiązujący mocą  do BRAINSTORM, SINBREED i innych grup z tego kręgu. Podstawą są jednak nadal melodie i ta z otwierającego tę płytę King Is Rising jeszcze zdecydowanie nawiązuje do stylu z debiutu. Miarowy, klasyczny heavy metal. Potem jednak zaczyna dochodzić do głosu heavy/power w miarowych, masywnych i utworach z heroicznymi refrenami w Last Hellriders, For God and the King czy też w wolniejszym, bardziej dostojnym, ale jednak nieco słabszym i z lekka ospałym Warrior's Reign. Ten solidny heavy/power przypomina w znacznej mierze MAJESTY, jednak poziom epickiej chwytliwości jest nieco mniejszy. Mocniej, bardziej zdecydowanie gitarowo atakują w Reichshammer przy tej okazji jednak trzeba zauważyć, że dodatkowe wysokie wokale na tej płycie nie są szczególnie udane i jeśli to ma być nawiązanie do stylistyki USPM, to niezbyt trafione. Z tych masywniejszych szybszych numerów wyróżnia się dynamiczny Battle Gorse, nieskomplikowany, ale bardzo wyrazisty w gitarowym natarciu.
W Kingbrother i Eternal Tower of Woe nawiązują do nieco bardziej klasycznego stylu heavy z lat 80tych, po raz kolejny akcentując bojowy i rycerski refren i po raz kolejny jest bardzo dobrze, ale pozostaje jakieś uczucie, że można z tego byłoby wyciągnąć jeszcze więcej. Podobnie klasyczny jest udramatyzowany w warstwie wokalnej Kill the Messenger i to jedna z najlepszych melodii na tym albumie. Sztandarowy dla zespołu The Hammer Is the King wyszedł trochę trywialnie jako taki typowy niemiecki heavy/power jakich wiele i ten numer raczej rozczarowuje. Podobnie niezbyt udał się dosyć toporny Viva la King. Battalions of War w prosty sposób nawiązuje do power metalu z kręgu BRAINSTORM i jest to dobry kawałek, bardziej surowy od pozostałych i z ostrzejszymi gitarami jednak odróżniający się od ogólnego stylu tego albumu.

Bardzo dobre są chórki zespołu na tej płycie, natomiast można mieć uwagi do niezbyt wyrafinowanych solówek. Tych jest nawet mniej niż można by oczekiwać od dwóch gitarzystów i jakoś bez fontanny pomysłów to jest grane, trochę tak, by po prostu zagrać coś między refrenami.
Album wyprodukował  Benjamin Buss czyli  Matthew Greywolf z POWERWOLF, a mastering zrobił znany niemiecki inżynier dźwięku Dennis Köhne i album ma brzmienie soczyste w gitarach oraz selektywne w sekcji rytmicznej. Sound można ogólnie uznać za bardzo dobry, a na pewno najlepiej wypadł tu bas.
W sumie po raz drugi HAMMER KING nagrał solidny album w niemieckiej tradycji, ale po raz drugi czegoś zabrakło by uznać go za bardzo dobry.

ocena 7,9/10

new 17.12.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Hammer King - Hammer King (2021)

[Obrazek: a2972417820_16.jpg]

tracklista:
1.Awaken the Thunder 04:05
2.Baptized by the Hammer 04:02
3.Onward to Victory 04:21
4.Hammerschlag 03:21
5.Atlantis (Epilogue) 06:00
6.We Are the Kingdom 03:50
7.Into the Storm 03:39
8.Ashes to Ashes 04:10
9.In the Name of the Hammer 04:43
10.Kings of Kings 06:47
11.Holy (Outro) 00:45

rok wydania: 2021
gatunek: epic heavy metal/power metal
kraj: Niemcy

skład zespołu:
Patrick Fuchs (Titan Fox V) - śpiew, gitara
Tilmann Ruby (Gino Wilde) - gitara
Gladius Thundersword - gitara basowa
Volker Schick (Dolph A. Macallan) - perkusja


Z nowym basistą HAMMER KING przedstawia swój czwarty album, wydany w czerwcu przez Napalm Records i zatytułowany po prostu "Hammer King".

Grupa podąża nadal drogą Króla i Młota i oczywiście zestaw tytułów kompozycji jest logiczną kontynuacją przyjętej od początku stylistyki, trochę celowo niepoważnej, choć w opcji muzycznej potraktowanej jak najbardziej na serio. Znakomity album poprzedni pokazał, że w ograniczonej pewnymi ramami gatunkowymi stylistyce można stworzyć, opierając się o chwytliwe melodie, prawdziwe arcydzieło, powtórzenie tego jednak w roku 2021 okazało się trudne.
To co ma Hammer w tytule, czyli Baptized by the Hammer, In the Name of the Hammer i Hammerschlag okazały się po prostu słabszymi kopiami Młotów z 2018 roku, a ponadto jeśli się czerpie inspiracje z RUNNING WILD, jak w In the Name of the Hammer, to chyba należałoby wybrać ciekawsze motyw i riffy. Jakoś ta kompozycja zupełnie nie przekonuje... W Hammerschlag zaśpiewał gościnnie Andreas Fritz Johannes Geremia czyli Gerre z TANKARD i tak trochę ten twardy, piwny heavy metal (ale nie thrash) tu słychać i jest solidnie, z pewnością także za sprawą gitarowej roboty drugiego gościa, czyli belgijskiego gitarzysty Isaaca Delahaye z EPICA. No tak, solidnie, ale to tak bardziej jest granie w stylu STEELPREACHER i innych prostolinijnych heavy metalowych bandów z Niemiec.
Muzyka z roku 2019 tak nie do końca zdradzała, że HAMMER KING, tu grupa z Niemiec, była mocno uniwersalna w stylu i przekazie. Tu ten germański, teutoński metal jest znacznie bardziej wyczuwalny. Słychać taki brak świeżych pomysłów i jest to maskowane zwiększoną mocą i energią heavy/power i bardziej dramatycznym wokalem Fuchsa w takich po prostu tylko dobrych utworach, jak Awaken the Thunder czy We Are the Kingdom z umiarkowanie chwytliwymi refrenami i uproszczonymi partiami instrumentalnymi. HAMMER KING w tej kategorii heroicznego heavy i heavy/power przegrywa jednak w tym roku pod względem atrakcyjności z WIZARD. W Into the Storm znowu nieco najbardziej klasycznych riffów RUNNING WILD, ale choć są to riffy z kategorii tych najbardziej dynamicznych, to rozlazły refren tej kompozycji zupełnie psuje efekt pędu i metalowego ataku.
Czasem grają wolniej i mroczniej, wcielając się w band classic heavy epic Onward to Victory i tu akurat wychodzi im to na dobre, bo ta patetyczna kompozycja, pełna ostrych mocnych akordów, bojowych litaurów perkusji, gustownych chórków i z ciekawym solem Gino Wilde wyróżnia się tutaj, jako coś odmiennego w stosunku do dotychczas prezentowanej muzyki.
Atlantis jest oczywiście bezpośrednim nawiązaniem do albumu "Poseidon Will Carry Us Home" i to bez wątpienia nawiązaniem godnym tamtej płyty. Znakomita aranżacja, kilka motywów poza pełnym morskiego uroku refrenem także jest bardzo wysokiej klasy, a w części instrumentalnej, gdy lekko przyspieszają, są tym HAMMER KING z najlepszych swoich kompozycji. Do tego ten misterny wielogłosowy finał. Świetne! Po raz kolejny zachwycają w bardziej brytyjskim stylowo Ashes to Ashes i to jest autentyczny killer, tym większy że zagrany bez epatowania teutońską mocą i jeśli wrócić do kwestii uniwersalności muzycznej HAMMER KING, to ta kompozycja jest dobitnym przykładem, że jednak można. Można także w Kings of Kings takim lekko skłaniającym się ku estetyce MANOWAR, przy czym jednak refren mógłby być jeszcze bardziej epicki i majestatyczny. Za to zakończenie zdecydowanie heroiczne!

Patrick Fuchs śpiewa bardzo dobrze, co zresztą jest wyeksponowane w procesie mixu i zdecydowanie na niego się tu stawia w utworach i mniejszym ładunku atrakcyjnej melodii. Sporo tu sam ubarwia śpiewem pełnym inwencji. Bezbłędna realizacja, doskonałe brzmienie z wyrazistymi partiami gitary i perkusji, przy czym ogólnie jest to sound nieco ostrzejszy niż na "Poseidon Will Carry Us Home" i bliższy "King Is Rising".
Album jest udany, ale nierówny. Utwory bardzo wysokiej klasy sąsiadują z po prostu powszednim graniem heroicznego heavy/power w niemieckim stylu, jakiego ostatnio wiele.


ocena: 7,9/10

new 13.06.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#5
Hammer King - Kingdemonium (2022)

[Obrazek: 1046269.jpg?3354]

tracklista:
1.Invisible King 04:17
2.Pariah Is My Name 04:40
3.We Shall Rise 05:17
4.Live Long, Die Nasty 04:29
5.The 7th of the 7 Kings 06:13
6.Kingdemonium 04:31
7.Other Kingdoms Fall 05:23
8.The Four Horsemen 05:25
9.Guardians of the Realm 04:36
10.Age of Urizen 07:38

rok wydania: 2022
gatunek: epic heavy metal
kraj: Niemcy

skład zespołu:
Titan Fox V (Patrick Fuchs) - śpiew, gitara
Tilmann Ruby (Gino Wilde) - gitara
Gladius Thundersword (Daniel Schwerter) - gitara
Günt von Schratenau (Günter Auschrat) - gitara basowa
Dolph A. Macallan (Volker Schick) - perkusja


Günt von Schratenau nowy basista HAMMER KING i nowa płyta wydana w sierpniu przez Napalm Records.

Tak się trochę obawiałem teutońskiej powtórki z roku 2021 i grania bardziej siłowego niż heroicznego, ale na szczęście jest inaczej. Brzmienie jest lżejsze, takie stylizowane na lata 80te (Jacob Hansen, Jacob Hansen!), melodie także nawiązują do tamtych czasów i mamy tu po prostu wyjątkowo udany NWOTHM, w pewnym sensie zbliżony do lepszych dokonań MAJESTY, choć jakiegoś szczególnego kopiowania MANOWAR tu nie ma. No, ale jest gitara prowadząca i solówka Rossa The Bossa w Guardians of the Realm, mocnym gitarowo, epickim utworze z chórami i dawką amerykańskiego twardszego przekazu epickiego w manierze MANILLA ROAD.
A na początku świetne classic metalowe hity w rycerskim stylu Invisible King i Pariah Is My Name z nośnymi refrenami. I zaraz potem ten dewastujący metalowy hymn bojowy We Shall Rise. Jaki majestat, jaka duma true metalu! Moc, i podwójna moc gitar w tym miarowym, nieubłaganie kroczącym motywie głównym. Piękne sola, po prostu piękne i poruszające. I znowu nie szybko w nostalgicznym, ale w pełni classic metalowym Live Long, Die Nasty i tak ten dramatyzm narasta aż do wspaniałego refrenu, dumnego i zarazem bardzo chwytliwego.
The 7th of the 7 Kings... No, jeśli gdzieś MANOWAR odcisnął swoje piętno, to tu na pewno. Wstęp w zasadzie akustyczny zdradza niewiele, potem epicki hard rock i dociskają w refrenie kapitalnie i aż to ocieka manowarowym heroizmem! I tak wzrusza, tak wzrusza stalowe serca starych fanów true grania! Dynamiczny i classic metalowo uniwersalny jest znakomity tytułowy Kingdemonium, a prawdziwa metalowa duma to majestatyczny Other Kingdoms Fall z wybornymi partiami metalicznego basu i dostojnie opowiedzianą historią. I chóry, chóry! Czterech jeźdźców z okładki pojawia się w The Four Horsemen i galopują dewastując wszystko na swojej drodze. Wyborny classic heavy metal zbudowany z najbardziej tradycyjnych pomysłów i motywów gitarowych w epickim tradycyjnym metalu, kolejny wielki hit z tej płyty. I zgodnie z niepisaną tradycją na koniec najdłuższy epicki Age of Urizen. Bronią się świetną wysmakowaną aranżacją i atakują kruszącymi riffami, przy czym gitary wydają się być najcięższe na tym albumie. I amerykański VISIGOTH od razu przychodzi na myśl. Jaki patos, jaki refren heroiczny, jakie dewastujące zagrywki całego bez wyjątku zespołu. Granitowy pomnik true heavy metalu! Zniszczenie!

Bardzo dobrze śpiewa Titan Fox V, swoim głosem, bez siłowania się z demonami Seiferta czy Boltendahla, dużo tym razem dopracowanych solówek, takich sensownych, treściwych, podkreślających charakter i klimat tych kompozycji. Ładne partie basowe Günta von Schratenau, który gra tu z podobnym zaangażowaniem jak w swej pierwszej macierzystej formacji THE NEW BLACK. Mocarne chórki, prawdziwe chórki wojowników, bojowa perkusja z litaurami.

HAMMER KING już dawno przestał być metalowym żartem i ciekawostką. Jest czołówką classic NWOTHM z Niemiec i ta płyta rozwiewa wszelkie wątpliwości, które mogły się pojawić przy okazji albumu z roku ubiegłego. Tym razem True Metalowa Potęga!


ocena: 10/10

new 20.08.2022
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#6
Hammer King - König und Kaiser (2024)

[Obrazek: 1205455.jpg?2112]

tracklista:
1.Hailed by the Hammer 04:57
2.The Devil Will I Do 04:15
3.König und Kaiser 04:01
4.Future King 04:41
5.Kingdom of Hammers and Kings 04:20
6.War Hammer 04:49
7.Divided We Shall Fall 04:29
8.Kings of Arabia 05:12
9.I Want Chaos 03:45
10.Gates of Atlantia 07:37

rok wydania: 2024
gatunek: epic heavy/power metal
kraj: Niemcy

skład zespołu:
Titan Fox V (Patrick Fuchs) - śpiew, gitara
Gino Wilde (Tilmann Ruby) - gitara
Günt von Schratenau (Günter Auschrat) - gitara basowa
Dolph A. Macallan (Volker Schick) - perkusja

Bez Gladiusa Thundersworda, już jako kwartet, HAMMER KING przygotował kolejną porcję epickich metalowych songów i Królach i Młotach i 22 marca 2024 zaprezentuje nowy album po raz kolejny w ramach kontraktu z wiodącą austriacką wytwórnią Napalm Records.

Od HAMMER KING oczekuje się grania heroicznego, epickiego, bojowego i monumentalnego, choć przecież od początku istnienia tej grupy jego członkowie traktując swoje obowiązki śmiertelnie poważnie, jednak tak naprawdę do końca poważni nie byli. Kapitalny album poprzedni postawił przed nimi zadanie jakże trudne, by ten sukces powtórzyć.
I tak niby po prostu bardzo dobrze się zaczyna w klasycznym ich stylu Hailed by the Hammer, ale jak pojawia się ten pełen patosu, majestatyczny refren, to już słychać, że to grupa z wybornymi pomysłami w wydawać by się mogło ogranych epickich motywach. Refreny to potężna broń na tej płycie i kolejny znakomity pojawia się w power metalowo zagranym The Devil Will I Do. Akurat tytułowy, miarowy i nieco posępny König und Kaiser zyskuje właśnie dzięki temu refrenowi, który akurat został zaśpiewany po niemiecku. Tego nie udało się powtórzyć w Future King i jest to jedna ze słabszych od lat kompozycji HAMMER KING, taki typowy niemiecki rycerski metal bez historii. Także Divided We Shall Fall w podobnej manierze, choć lepszy, jest jednak jakiś taki ostrożny i zachowawczy. Lepiej, na pewno lepiej brzmi Kingdom of Hammers and Kings z echami MANOWAR z monumentalnymi aranżacjami, także w chórkach i na planie drugim. Syreny alarmowe rozpoczynają War Hammer i tu znowu taki twardszy heavy/power z pewnymi zapożyczeniami ze stylistyki amerykańskiej i pomysłami sięgającymi lat 80tych i pewnie najbliżej tu do JAG PANZER. Spokojnie poprowadzony został tym razem refren, lekko wygładzając raczej surowy charakter tego utworu. Trzeba przyznać, że nie tylko w tym numerze w wysokich partiach Titan Fox V prezentuje się znakomicie. Arabskie ornamentacje w miarowym, zagranym w średnim tempie Kings of Arabia mają ostatecznie znaczenie drugoplanowe i to w sumie kolejny kroczący rycerski heavy power, na po prostu bardzo dobrym poziomie niemieckim, lecz nie światowym tym razem. Potoczysty I Want Chaos jest tu najbardziej zwarty, najwięcej tu szybkich ataków gitarowych i dużo heroizmu, jednak przecież HAMMER KING nagrywał w takich muzycznych obszarach utwory, gdzie chęć chwycenia za miecz była znacznie większa. I na koniec najdłuższy Gates of Atlantia, niezbyt szybki i także tylko miejscami autentycznie ekscytujący. Na pewno refren (po raz kolejny!) tu stanowi wartość dodaną i na pewno wybornie rozegrana gitarowo część instrumentalna, ale te zwrotki, ni to sentymentalne, ni to romantyczne, to już niekoniecznie.

Nagrywał Charles Greywolf z POWERWOLF, mix i mastering wykonał Mistrz Jacob Hansen. Nienaganna  produkcja na światowym poziomie, z jakiej słyną albumy wydawane przez Napalm Records.
Jest bardzo dobrze, HAMMER KING to bezsprzecznie niemiecka czołówka w takim metalu, lecz czegoś tu całościowo zabrakło. Chyba jakiejś świeżości spojrzenia na temat.


ocena: 8,5/10

new 21.03.2024

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Napalm Records
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości