Pertness
#1
Pertness - Metamorphosis  (2018)

[Obrazek: R-13083939-1547759388-3305.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Metamorphosis 04:38
2.Fortress 04:03
3.Words of Lies 03:50
4.Firestorm 03:31
5.Left Behind 04:57
6.I'm a Slave 03:32
7.Face to Face with Hell 03:27
8.Flying to the Sun 03:29
9.Waves of Pain 03:30
10.There's a Storm in my Mind 03:32

rok wydania: 2018
gatunek: heavy/power metal
kraj: Szwajcaria

skład zespołu:
Tom Schluchter - śpiew, gitara
Tom Zurbrügg - gitara
Märs Bühler - gitara basowa
Tobi Hari - perkusja

Przez pewien czas wydawało się, że PERTNESS się już nie pozbiera. Ostatecznie jednak w roku bieżącym znalazł się w końcu nowy perkusista Tobi Hari i grupa nagrała czwarty album, i zdążyła z jego premierą w grudniu 2018 nakładem Pure Steel Records.

Tytuł płyty mówi o metamorfozie, tej jednak w stylu muzycznym PERTNESS nie ma. Grają nadal rycerski heavy/power metal, z ciężkimi gitarami i łagodnymi epickimi wstawkami gitarowymi. Gdy im coś wychodzi, to wychodzi znakomicie, jak w Fortress i to jest z pewnością klasyk godny najlepszych numerów PERTNESS. Ciepły dramatyzm nie przestaje być cechą wyróżniającą ten zespół i łamią oni tym surowe, ponure podstawowe ataki gitarowo-wokalne w Words of Lies czy w Firestorm. Powracają także średniowieczne folkowe motywy w brutalnym Left Behind i utwór ten jest pod tym względem najbardziej złożonym, a przez to i jednym z najciekawszych na tej płycie. Czasem te mieszanki są dobrane niezbyt fortunnie, bo heavy/thrashowy I'm a Slave prezentowałby się lepiej bez tych fragmentów melodic speed power jakie tu są dodatkowo serwowane. Najbardziej zapadającym w pamięć numerem jest tu znakomity Face to Face with Hell z symfonicznym intro i krążącym motywem gitarowym, który stanowi tu oś podstawową atrakcyjnej melodii. Niewiele ustępuje mu rytmiczny (w niemal metalcore'wej rytmice!) rycerski Flying to the Sun z motywami celtyckimi oraz dostojnie galopujący i ładnie ubarwiony średniowiecznym folkiem Waves of Pain.
Epicki song balladowy z mocnymi gitarami There's a Storm in my Mind został tym razem umieszczony na końcu i jest to najlepsza tego typu kompozycja w dorobku PERTNESS. Męski, twardy numer bez nadmiaru słodzenia i z konkretnie przedstawioną opowieścią, także w warstwie muzycznej.

Wokale Toma Schluchtera są bardzo mocne, mocniejsze niż poprzednio, surowe i brutalne, przy zachowaniu tej dawki epickości w opowieści, jaką prezentował wcześniej. Sola gitarowe są nieskomplikowane i dobrze wmontowane, niekiedy w plany o charakterze elektronicznym, ambientowym. Tobi Hari gra dobrze, ale by to zauważyć, trzeba dobrze często natężać słuch, bo perkusja jest tu zrobiona trochę za cicho lub zbyt delikatnie do mocarnego soundu gitar.
Killerów, jakie serwował niegdyś PERTNESS, nie ma tu wiele, jednak album jest nadspodziewanie dobry i zdecydowanie trzyma poziom poprzednich. Co więcej, słychać, że zespół chce pokazać coś więcej niż riffową ścianę heavy/power i udaje mu się to praktycznie niemal w każdej kompozycji.
Dobrze, że PERTNESS wrócił i wzmocnił dosyć bezbarwną w ostatnim czasie szwajcarską scenę power metalową.

ocena: 8,4/10

new 19.12.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Pertness - Seven Times Eternity (2008)

[Obrazek: 28428_pertness_seven_times_eternity.jpg]

tracklista:
1.Doomed 02:10
2.Seven Times Eternity 03:55
3.Religious Liberty 03:51
4.Darkness and Fire 05:50
5.Frankenstein 05:20
6.Riders of Heaven Part 1 04:38
7.Riders of Heaven Part 2 04:08
8.Fairy of the Dawn 04:03
9.The World Is Grey 07:08
10.Angel of the Dark 03:51
11.Beowulf 04:25

rok wydania: 2008
gatunek: heavy/power metal
kraj: Szwajcaria

skład zespołu:
Tom Schluchter - śpiew, gitara
Tom Zurbrügg - gitara
Pet Biedermann - gitara basowa
Tobi Hari - perkusja

Klasyczny, rycerski heavy/power bez folkowych naleciałości nigdy nie był szwajcarską domeną, jeśli nie liczyć pewnych albumów EMERALD. PERTNESS z Berna istniał co prawda od roku 1993, ale przez bardzo długi czas grał coś innego i w zasadzie niskonakładowy CD "Seven Times Eternity", wydany nakładem własnym w 2007 roku, to była bardziej próba zwrócenia na siebie uwagi jakiejś wytwórni,niż realne zaistnienie na europejskiej scenie metalowej.
Ta próba się udała i w marcu 2008 znana wytwórnia Karthago Records w nowej szacie graficznej przedstawiła ten album szerokiej publiczności i ta na pewno tego nie żałuje.

PERTNESS gra heavy/power prosty i bojowy, nastawiony na mocne wyraziste refreny i zdecydowane ataki gitarzystów.
Może wstęp Doomed za wiele nie wyjaśnia, tym bardziej, że jest tu ten element symfoniczno - folkowy jaki ma tak duże znaczenie w przypadku SUIDAKRA, ale już w Seven Times Eternity melodyjnie się rozkręcają i w ich muzyce słychać echa RUNNING WILD i LONEWOLF, ale i innych grup, głównie niemieckich. Runningowy refren wyborny, podobnie jak szybkie gitarowe ornamentacje. Ogólnie bardzo dobre są chórki na tej płycie, a wokal główny, no cóż, trochę w stylu Kasparka w dyspozycji średniej z młodych lat. Warto tu dodać, że w tych chórkach wsparł ekipę z Berna sam Mark Sweeney z CRYSTAL BALL.

Znakomicie brzmią melodyjne dynamiczne kompozycje z mocnymi chórkami w refrenach takie jak Religious Liberty i tu się mieszają wpływy GRAVE DIGGER i LONEWOLF, choć jest tu więcej tego rock/metalowe szwajcarskiego wdzięku. Rzecz jasne to nie jest żadna SHAKRA czy GODIVA, to metal epicki, rycerski i heroiczny. A jak bardzo rycerski i epicki to słychać w dostojnym i miarowym Darkness and Fire niemal w stylu MANOWAR. Dzwony, potężny, monumentalny refren. Klasa!
Trochę takiego powszedniego heavy/power można niestety usłyszeć w Frankenstein zupełnie tu nie pasującym metal folkowymi wstawkami, po części z takim fundamentem został zbudowany także dwuczęściowy Riders of Heaven, trochę piracki i odrobinę tawernowy. To akurat dobra kompozycja, nieco wolniejsza i łagodnie bujająca w części pierwszej i nieco agresywniejsza w drugiej. Ogólnie, tu na pewno można odnaleźć inspiracje ALESTORM. Piracko, ale znacznie bardziej zdecydowanie nawiązują do tego także w solidnym Fairy of the Dawn i to taki piracki heavy/power z potoczystym refrenem. Pewne echa stylu hansenowskiego są słyszalne w dynamicznym i rytmicznym Angel of the Dark, przy czym bardziej w stylu GAMMA RAY, choć to jest również stylizowane na mocny bojowy song. Jednak zasadnicza galopada wyraźnie na wymienione inspiracje wskazuje.
Najbardziej rozbudowany jest okraszony symfonicznym wstępem The World Is Grey, tu jednak choć melodyjnie to grają twardo, w typowo niemieckim stylu, szybko, i nieco kanciasto, choć zgrabne sola nieco polerują tę kompozycję. Na deser otrzymujemy fantastyczny rycersko - heroiczny Beowulf, taki jaki grają jeden raz na kilka płyta mało znane, ale coś potrafiące grupy niemieckie z niższych lig. A może to coś w stylu MESSENGER z przed roku 2010?

Tom Schluchter sam ten album zrealizował i zapewne można by to zrobić lepiej i zabrzmieć bardziej rozpoznawalnie. A tak to sound typowy dla twardszego heavy/power z Niemiec, ale na pewno nie klasy GRAVE DIGGER czy REBELLION.

Solidny album Szwajcarów, który otworzył im drogę do większej, już międzynarodowej kariery.

ocena: 7,8/10

new 27.11.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Pertness - From the Beginning To The End (2010)

[Obrazek: 28429_pertness_from_the_beginning_to_the_end.jpg]

tracklista:
1.From the Beginning 03:40
2.Invisible Chains 05:00
3.Foggy Dew 02:48
4.Blood Rain 04:00
5.My Prophecy 04:36
6.Another Innocent Victim 04:01
7.The Legacy 05:34
8.Decline 04:17
9.Walk Alone 03:47
10.Remember Their Faces 06:10
11.The End 04:11

rok wydania: 2010
gatunek: heavy/power metal
kraj: Szwajcaria

skład zespołu:
Tom Schluchter - śpiew, gitara
Tom Zurbrügg - gitara
Pet Biedermann - gitara basowa
Chris Gutknecht - perkusja

W roku 2010 PERTNESS był już znanym nieco szerzej, a jego popularność wzrosła po wydaniu przez Karthago 1 kwietnia (!) 2010 albumu "From the Beginning To The End", na którym zagrał już nowy perkusista Chris Gutknecht.

PERTNESS ostrożnie operuje w epico - rycerskich obszarach zarezerwowanych dla EXCELSIS i SUDAKRA, zdecydowanie nie nadużywając elementów folk metalowych i te słychać tylko w pewnych rytmach i motywach, natomiast wokalnie to jest zbliżenie z SUIDAKRA, choć także z twardym niemieckim heavy/power spod znaku GRAVE DIGGER i REBELLION. To słychać w dobrych numerach From the Beginning, Invisible Chains, The Legacy, Decline, czy też krótkim i dynamicznym Foggy Dew z atrakcyjną melodią, po części oczywiście odnoszącą się do pirate metalu z okolic ALESTORM. Z pewnością w tym duchu najlepiej prezentuje się Remember Their Faces, choć są tu fragmenty chaotyczne, jak te z nadmiernie jednostajnie tłukącą perkusją.
Dobre sola i bardzo dobre jak poprzednio chórki, gdzie ponownie można usłyszeć Thomasa Winklera i solidne melodie, jest to jednak wszystko mniej atrakcyjne, niż kompozycje zespołów, do których się tu odnoszą. Trochę to niezgrabne i ociężałe w Blood Rain i My Prophecy, który się znakomicie zaczyna, ale to tylko kilkanaście sekund. Bardzo to powszedni i typowy heavy power i Walk Alone w podobnym stylu jest tylko niewiele lepszy, niespecjalnie się także spisali w tej konwencji w zamykającym album The End... W Another Innocent Victim pojawiają się elementy heavy/gothic i pod tym względem świetnie prezentuje się tu refren o melancholijnym ponurym charakterze.

Tom Schluchter po raz drugi sięgnął po wypróbowany na debiucie ostry i dosyć surowy sound gitar i zmian tu nie ma.
Taki zachowawczy album, z jednoznacznymi odniesieniami i jednak mniej interesujący od zdecydowanie bardziej świeżego debiutu.

ocena: 7/10

new 11.12.2019

NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Pertness - Frozen Time (2012)

[Obrazek: R-5034399-1382709865-6176.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Frozen Time 04:39
2.My Will Is Broken 04:43
3.Farewell to the Past 03:58
4.No More Messiah 03:51
5.Cold Wind of Death 04:36
6.I Sold My Remorse 03:52
7.The Last Survival 05:06
8.Lost in Time 04:04
9.Shadow Knights 05:11
10.The Eye of the Storm 03:57
11.The Star of the County Down (irish traditional) 03:13

rok wydania: 2012
gatunek: heavy/power metal
kraj: Szwajcaria

skład zespołu:
Tom Schluchter - śpiew, gitara
Tom Zurbrügg - gitara
Marcel Bühler - gitara basowa
Chris Gutknecht - perkusja

Trzecia płyta PERTNESS to "Frozen Time" wydana tym razem przez Pure Steel Records w listopadzie 2012.

Tym razem Szwajcarzy jakoś do końca chyba nie bardzo wiedzieli co właściwie chcą grać i wyszło to bardzo eklektycznie. Zasadniczo słychać heavy/power, ale tak stylowo rozproszony i nieciekawie ubarwiony elementami thrashowymi, classic metalowymi, a nawet stylem melodic modern, ze sens tej muzyki się po prostu zatraca. Zatraca, bo nie można nazwać Frozen Time i My Will Is Broken urozmaiconymi a jedynie stylowo eklektycznymi. To nie jest dobre granie. Pewne riffy pobrzmiewają jak modern szwedzki, a potem nagle to się zmienia w niby heroiczne granie  (Farewell to the Past) i tak to przebiega tu niemal cały czas w tych dosyć szybkich tempach i zazwyczaj uproszczonych melodiach. Nieciekawy woklal lidera Tom Schluchter, surowy, drapieżny i momentami w stylu extreme niczego tu nie wnosi, poza wrażeniem wzmacniania wrażenia grania siłowego. W sumie można by to uznać za w miarę interesujące, gdyby same melodie były lepsze, ale to wszystko motywy ograne, a w opcji modern spóźnione co najmniej o kilka lat.
Co jakiś czas wrzucają coś stylowo zupełnie innego jak heroiczny song w stylu EXCELSIS No More Messiah czy ostrzejszy przypominający SUIDAKRA  Cold Wind of Death, ale to tylko pogłębia wrażenie eklektyzmu i chaosu kompozycyjnego. Ponadto to nie są po prostu udane kompozycje. Sztywno podane, sztampowo wykonane. W tej kategorii I Sold My Remorse to już naprawdę totalne nieporozumienie, a zaraz potem jakieś mdłe odbicie chyba IN FLAMES  w The Last Survival. Po prostu słabe. I tak do końca tu nie ma niczego ciekawego, bo po raz kolejny toporne odzwierciedlenie EXCELSIS mamy w Lost in Time, prosty dosyć brutalny modern metal w Shadow Knights i w zasadniczej części kończy to The Eye of the Storm. Doskonałe podsumowanie, bo ten kawałek ma w sobie błędy muzycznej idei tego nieudanego albumu.

Brak pomysłów, stylistyczna nieoznaczoność, przeciętne, przestarzałe jak na taki rodzaj grania brzmienie, fatalne klawisze w stylu electronic modern. Po prostu nic w tej muzyce nie przykuwa uwagi nawet na krótki czas.
To się nie mogło podobać i chyba mało komu się podobało. Ten album wywołał w grupie długotrwały kryzys, który przełamany został dopiero w roku 2018 nowym albumem, nagranym już w nieco innym składzie.

ocena: 5,5/10

new 12.12.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości