Chronomancy
#1
Chronomancy - Here & Now (2014)

[Obrazek: 111885-chronomancy-here-now.jpg]

tracklista:
1.The City of Time 01:26
2.Shining Blood 03:26
3.Black War 06:17
4.Baptized in Fire 04:37
5.Visions 04:47
6.Reincarnation 04:25
7.A Bard’s Dream 04:09
8.Bridge of Faith 04:10
9.Divine Command 05:21
10.The Ides of March 04:49

rok wydania: 2014
gatunek: power metal
kraj: Grecja

skład zespołu:
Yiannis Kobatsiaris - śpiew
Yiangos Sourbis - gitara
Vasilis "Tyrtaeus" Kamarinos - gitara
Thanos "Somber" Dogranlis - gitara basowa
Michalis Karamichalis - perkusja


CHRONOMANCY został założony w roku 2010 w Thessalonikach i jego wokalistą jest ten sam Yiannis Kobatsiaris, który zaśpiewał na pierwszej płycie ORION'S REIGN w roku 2008.
Sam album "Here & Now" ma ciekawa historię, bo został po raz pierwszy wydany, niezupełnie zgodnie z wolą zespołu, w roku 2012 przez grecką wytwórnię FM Records w brzmieniu demo. Grupa wydała go ponownie, nakładem własnym w  2014, zremiksowany i zremasterowany, i jest to wydanie oficjalnie uznawane przez zespół jako debiut.

Bardzo dobry, jak wiadomo, wokalista tu śpiewający jeszcze pewniej niż w ORION'S REIGN, solidni instrumentaliści i heroiczny power metal łączący cechy ELWING i WARDRUM, ogólnie bardzo reprezentatywny dla stylu preferowanego w Helladzie. CHRONOMANCY nie gra ani zbyt szybko, ani zbyt ciężko. Gdy nie gra zbyt epicko, prezentuje znakomity Baptized in Fire, z jednej strony bardzo dostojny, z drugiej z chwytliwą melodią i wybornym refrenem w stylu późnego INNERWISH.
Z bardziej epickich kompozycji na uwagę zasługuje bardzo dobry Shining Blood, ale już Black War jest co najwyżej dobry, w tym, co mają tu do powiedzenia, za długi i mało tu realnie heroicznego klimatu. Także dodatkowy wokal poboczny jest niezbyt dobry i mogłoby się z powodzeniem bez niego obyć. Kobatsiaris nie potrzebuje wsparcia w takich momentach.
Visions jest trochę amerykański i trochę niemiecki. Greckie rozumienie epickości jest tu wciśnięte między mocne surowe gitary z USA oraz manierę wokalną będącą dalekim echem hansenowskiego power metalu niemieckiego. W tej konwencji rycerskiego power metalu znacznie lepiej prezentuje się rasowy, helleński z podniosłym melodyjnym refrenem, najszybszy chyba na płycie Reincarnation. W A Bard’s Dream jest trochę za dużo bardów z BLIND GUARDIAN. Niedobrze, gdy Grecy muszą się inspirować akurat BLIND GUARDIAN, mając tak bogatą własną muzykę narodową, stanowiącą niewyczerpane źródło dla metalowych transpozycji. Album uzupełniają numery typowe dla rycerskiego power metalu Bridge of Faith, Divine Command, dobre i tylko. Lepszy jest z tej grupy zamykający album The Ides of March z pompatycznym refrenem, bardzo udanym i zapadającym w pamięć, który także świetnie by się prezentował na albumie z klasycznym epic heavy.

Wykonanie jest ogólnie bardzo dobre, skład wyrównany, ale brak tu prawdziwej indywidualności. Pojedynki i sola gitarowe są co najwyżej przyzwoite, brak tu finezji, a momentami zdarzają się zdecydowanie słabsze indywidualne popisy. Najlepiej prezentuje się doświadczony perkusista Michalis Karamichalis oraz grający na skrzypcach gość zespołu Nicolas Virtsionis. Świetna partia w Divine Command! Nie znam brzmienia z nieoficjalnego wydania tego albumu z 2012, ale to tutaj jest bardzo dobre. Klasycznie greckie, surowe w mocnych gitarach, perkusja potężna i przestrzenna, bas gniecie, a w pewnych momentach nawet bardzo i jedynie można podyskutować nad tym, dlaczego w solach i pojedynkach jedna z gitar gra zdecydowanie ciszej i jest lekko rozmyta. Jeśli to celowy zabieg, to niefortunny.
Tym albumem CHRONOMANCY nie wywrócił sceny greckiej do góry nogami. Podobną muzykę gra tam znacznie lepiej spora grupa innych zespołów. Jest to jednak solidna płyta, po której pojawił się jeszcze mini LP "Age Of Chivalry" w 2017, ale już bez udziału Karamichalisa, którego miejsce zajął Chris Zaproudis, a po nagraniu tego mini LP, Kyriakos Tsakalis

ocena: 7,5/10

new 24.01.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Chronomancy - Shadows In Atlantis  (2022)

[Obrazek: 994136.jpg?0049]

tracklista:
1.Rebirth 05:17
2.Dance of the Vampires 04:50
3.Pilgrims in a Foreign Land 04:30
4.The Voyager 04:38
5.Seven Deadly Kins 04:34
6.The Hunting Song 05:35
7.Magnum Opus 04:32
8.Thunderchild 05:18
9.Legions of Mist 05:29
10.Shadows in Atlantis 05:11
11.Up with the Phoenix 05:01

rok wydania: 2022
gatunek: epic power metal
kraj: Grecja

skład zespołu:
Chris Paschalidis - śpiew
Yiangos Sourbis - gitara
Vasilis "Tyrtaeus" Kamarinos - gitara
Thanos "Somber" Dogranlis - gitara basowa
Kyriakos Tsakalidis - perkusja
Mary Sypoula - instrumenty klawiszowe


Można śmiało powiedzieć, że jest to powrót po latach, bo od debiutu CHRONOMANCY minęło prawie osiem lat. Teraz 8 marca zespół przypomina o sobie drugim albumem "Shadows in Atlantis", którego wydawcą jest hiszpańska wytwórnia Fighter Records. Minęły lata, skład zespołu jest już także inny. Wokalista Yiannis Kobatsiaris odszedł w roku 2018, jego miejsce zajął
Chris Paschalidis z epic heavy/doom metalowego WISHDOOM, który od roku 2011 aktywności nagraniowej nie przejawia. Od 2017 jest także nowy perkusista Kyriakos Tsakalidis i ponadto grupa wzbogaciła się o grającą na instrumentach klawiszowych Mary Sypoyula.

Może przez te wykorzystywane tutaj od czasu do czasu instrumenty z arsenału folkowego (chyba raczej emulowane cyfrowo) jest pewne wrażenie obcowania z muzyką AIRGED L'AMH z pierwszego okresu, w nieco łagodniejszej, wygładzonej formie i na pewno to wrażenie dominuje w Rebirth. Od Chrisa Paschalidisa nie można oczekiwać więcej niż w WISHDOOM, więc niewiele. Jako wokalista heavy/doom oferował śpiew płaski i dosyć bezbarwny, a może nawet manierycznie męczący, jako wokalista w obszarach power metalu nie przekonuje tym bardziej. W procesie mixu wysunięty został dosyć wyraźnie do przodu i to jest jednak błąd, bo eksponowanie go nie prowadzi do niczego poza zniecierpliwieniem, gdy się go tak bez przerwy słucha. 
Tak, coś z AIRGED L'AMH w pracy gitar w granych w umiarkowanych tempach z lekkim drapieżnym akcentem i kilkoma gramami mroku w Pilgrims in a Foreign Land, który jest lepiej podany w wolnym, epickim niemal w manierze doom/heavy The Voyager, ale nie przekonuje w Seven Deadly Kins, Shadows in Atlantis, czy też romantycznym i poetyckim The Hunting Song. Nie chwyta, nie ma klimatu mimo wykorzystania para symfonicznego, gitary akustycznej i miejscami dark wokali. Dosyć standardowy melodyjny, heroiczny power metal z fanfarowymi klawiszami proponują w Dance of the Vampires, w Magnum Opus wprost nawiązują w umiarkowanie interesujący sposób do symfonicznego power metalu w odmianie włoskiej, ale ten podgatunek to nie jest jednak domena metalu greckiego. Po części także do tej kategorii odnosi się i Thunderchild, choć może jest bliższy temu co grał w dawnych latach KALEDON czy THY MAJESTIE, niż RHAPSODY. Bez ducha power metalowego i bez heavy/epic mocy rozwija się Legions of Mist i solidnie zrobiony jest tu tylko plan klawiszowo - symfoniczny, zaś sama melodia ginie w meandrach kilku skomplikowanych aranżacji. Z elementami rycerskiego folka zrobiony został Up with the Phoenix i tak mocno średnio się to sprawdza w połączeniu z black metalową perkusją, łagodnym refrenem i rozległymi klawiszami w fazie finałowej. Ta kompozycja podkreśla jeszcze jeden kontrowersyjny aspekt tego albumu - przesycenie kompozycji zbyt różnorodnymi, wziętymi z różnych gatunków metalu ornamentacjami i inkrustacjami aranżacyjnymi.

Wokalnie nie jest dobrze, gitarowo jakoś ten potencjał obu biegłych instrumentalistów wydaje się niewykorzystany do końca. Gdzie te solówki, te duety są niedokręcone do końca, oczekuje się czegoś więcej... Mówi się często o dumnej helleńskiej surowości soundu power i heavy metalowego. Tutaj to jest zrobione właśnie w taki sposób, ale gitary są zbyt suche, blachy jakoś nie dociągają do łechcącego miło ucho syczenia, dalsze plany mało wyraziste i klawisze zazwyczaj dobiegają jakoś mniej więcej z tego samego poziomu co gitary.
Sporo dobrych pomysłów muzycznych na epicki power metal, jednakże ogólnie tylko prawie dobrze zaprezentowanych. Na potężnej greckiej scenie heavy i power ten album jest wydarzeniem średniego tylko kalibru.


ocena: 6,9/10

new 7.03.2022

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Fighter Records.
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości