Booze Control
#1
Booze Control - Forgotten Lands (2019)

[Obrazek: R-13318062-1553356926-4770.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Forgotten Lands 03:54
2.Attack of the Axemen 04:41
3.The Nameless 04:09
4.Of the Deep 05:05
5.Spellbound 04:03
6.Slaying Mantis 03:57
7.Playing with Fire 04:09
8.Thanatos 04:19
9.Doom of Sargoth 04:23
10.Cydonian Sands 08:08

rok wydania: 2019
gatunek: heavy metal
kraj: Niemcy

skład zespołu:
David Kuri - śpiew, gitara
Jendrik Seiler - gitara
Steffen Kurth - gitara basowa
Lauritz Jilge - perkusja

Dziesięciolecie istnienia zespołu BOOZE CONTROL zaznaczył wydaniem nowej, czwartej płyty, która ukazała się w lutym nakładem Gates Of Hell Records z Włoch. Oczywiście nieprzypadkowo, bo BOOZE CONTROL nadal gra ten neotradycyjny heavy metal z kręgu NWOGHM co zawsze.
BOOZE CONTROL, grając od samego początku w niezmiennym składzie, nie chce, albo po prostu nie umie niczym zaskoczyć.
Gdyby kompozycje z tej płyty przemieszać z tymi z debiutu, to praktycznie nie byłoby słychać żadnej różnicy. Ten sam chłopięcy, słaby głosik Davida Kuri, te same lekkie, bzyczące gitary, ten sam styl układu kompozycji...
Grają dłużej od FORENSICK, nagrali swoją pierwszą płytę wcześniej niż BLACKSLASH, a nie ma ich muzyce żadnego postępu.
Tu nie chodzi o to, by nagle zaczęli grać grindcore, ale ile można wykorzystywać w kółko dokładnie te same patenty, proponować tak podobne do siebie melodie, w większości w heroicznym stylu rycerskim z takim sobie, zazwyczaj co najwyżej dobrymi refrenami i zazwyczaj gorszymi od melodii zwrotek. Jak zwykle to, co najlepsze, dają na początku i Forgotten Lands jest bardzo dobry w tej rytmice NWOBHM z lat 80tych, podobnie jak zgrabny, bujający Attack of the Axemen, który mimo naiwnej melodii refrenu jest chyba na całej płycie najlepszy. The Nameless ma prawie taką samą melodię i tylko refren jest dużo gorszy, wręcz nieudolnie zrobiony, ale to się już w przypadku BOOZE CONTROL zdarzało niejednokrotnie.
Jak zwykle, gdy próbują grać nieco bardziej surowo i w nieco odmiennej rytmice, prezentują taki strawny heavy metal, trochę w amerykańskim stylu jak w Of the Deep. Jeśli słychać zdecydowanie epicki, rycerski heavy jak  w Spellbound, Doom of Sargoth czy Playing with Fire, to jest to tylko blade odbicie grania, chociażby TWISTED TOWER DIRE. W tej kategorii najlepiej prezentuje się Thanatos, chociaż i tu bawią się w te swoje niespecjalnie ciekawe urozmaicenia.
W dynamicznym, niemal speed metalowym fragmentami Slaying Mantis ewidentnie słychać, że ta grupa nie powinna grać takich rzeczy, bo nie ma mocy ani w wokalu, ani w gitarach, by to mogło poruszyć mocniej słuchacza i amerykańskie wysokie zaśpiewy Davida Kuri niczego tu nie polepszają. Ciekawe, czy tytuł tej kompozycji jest grą słowną nawiązującą do nazwy słynnego zespołu PRAYING MANTIS? Zazwyczaj grupa coś interesującego daje na sam koniec i tym razem to osiem minut Cydonian Sands, gdzie słychać IRON MAIDEN z XXI wieku (wstęp) i epickość amerykańską w rozwinięciu. Takie to jest dobre po prostu, i tylko.

BOOZE CONTROL jest grupą grającą sprawnie, ale od zawsze bez polotu, słychać, że wypracowali swój określony styl, ale kurczowe trzymanie się pewnego schematu nie pozwala się im wzbić ponad status rzemieślniczej ekipy, nagrywającej dobre płyty i niepotrafiącej wyrwać się z zaklętego kręgu schematyzmu i skostniałej konwencji. Mogliby być skostniali, gdyby atrakcyjność i chwytliwość melodii była na miarę oczekiwań, ale tak nie jest od samego początku, a na pewno już od albumu "Heavy Metal" z 2013 roku. Tym razem jest z tym nieco lepiej niż zazwyczaj, ale to nadal za mało, by uznać ten album za bardzo dobry.

ocena 7,4/10


new 27.02.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości