Imago Imperii
#1
Imago Imperii - Fate of a King (2019)

[Obrazek: R-14087154-1567600535-5285.jpeg.jpg]

tracklista:
1.The Tapestry 01:46
2.Saxon Warriors 04:47
3.Kingdom's United 04:41
4.Fate of a King 05:46
5.The Landing 01:08
6.Battle at Stamford Bridge 05:57
7.Conqueror 05:43
8.Marching for Hope 04:17
9.King's Nightmare 02:45
10.Harold Rex 08:58
11.End of an Era 05:33

rok wydania: 2019
gatunek: epic/power metal
kraj: Włochy

skład zespołu:
Fabio Guarnieri (Gwarner) - śpiew
Luca Fortini - gitara
Michele Manderioli - gitara basowa
Alessio Monacelli (Iskandar) - perkusja
Giovanni Esposito (Ivanhoe) - instrumenty klawiszowe

IMAGO IMPERII istnieje od roku 2011 jako projekt Gwarnera i Ivanhoe, jednak jak do tej pory przedstawił jedynie zbiory pozbawionych stylu i zawstydzających amatorskich nagrań z pogranicza power i symfonicznego metalu z epickim zacięciem.
Tym razem zorganizowany został kompletny skład, dwaj liderzy nie posiłkują się już muzykami sesyjnymi, a nowi członkowie mają określony staż w niezbyt znanych grupach lokalnych, ale jednak go mają...
Album ten jest konceptualną opowieścią historyczną o najeździe Normanów na Anglię przez Normanów w roku 1066 i upadku istniejących tam wówczas królestw anglosaskich. Ciekawostką jest fakt, że tę samą tematykę podjął wcześniej inny włoski zespół grający symfoniczny epicki power metal - THY MAJESTIE na płycie "Hasting 1066" (2002).
Od razu słychać, że od czasu beznadziejnego dzieła "Legendaria"  z 2016 roku ta grupa zrobiła bardzo duże postępy.

W klasycznej epic bojowej stylistyce chropawy głos Gwarnera pasuje do ostrych, niemal heavy/power metalowych riffów i Saxon Warriors jest dobrym rycerskim numerem power metalowym. Kingdom's United jest znakomity. Pełen pędu, energii power metal z porywającą bojową melodią i dostojniejszym refrenem to ozdoba tego albumu. Fate of a King jest wolniejszy, zdecydowanie w typowej włoskiej tradycji twardego kroczącego epic metalu z elementami symfonicznymi i power metalowej estetyce.
Oczywiście opowiedziana historia jest brutalna i krwawa, ale im dalej się w nią grupa zagłębia, tym bardziej to wszystko jest muzycznie toporne, na granicy prymitywnego medieval i w Battle at Stamford Bridge dosłownie tylko fragment refrenu zasługuje na większą uwagę, a w bezstylowym Conqueror mieszają się płaczliwe i chropawe wokale z chórkami "łoołoo" i kwadratowe teutońskie granie power metalu. Fragment z wysuniętymi klawiszami, w zamyśle mroczny, jest po prostu źle zrobiony, nie mówiąc już o niezrozumiałej ubogiej części instrumentalnej.
Znacznie lepiej się prezentuje ostry i drapieżny Marching for Hope z udanymi przejściami gitarowymi i nośnym refrenem w amerykańskim epic stylu, jednak już rozbudowany Harold Rex poprzedzony instrumentalnym King's Nightmare to wyraz zagubienia zespołu w gąszczu progresywnych zmian tempa, przeciętnych ozdobników symfoniczo-medievalowych i niezbyt przekonujących wokali Gwarnera w rozmaitych stylach, od brutalnych do romantycznie heroicznych. Na pewno najlepsze są tu gustowne klawisze Ivanhoe, ale ogólny pompatyczny monumentalizm mało autentyczny. Zresztą to samo można powiedzieć o eklektycznym zwieńczeniu płyty w postaci End of an Era. Tu wrażenie robi solo gitarowe, szkoda tylko, że po części zagłuszają je średnich lotów popisy wokalne Gwarnera.

Klawisze są na tym albumie mocno cofnięte na dalszy plan, za to perkusja i bas mocne i wyraziste, co jest konieczne z powodu mocnej gitary Luca Fortini, który poczyna sobie dosyć śmiało w fantazyjnych solach na granicy shredu. Alessio Monacelli zaś to dynamiczny perkusista, może nie zanadto kreatywny, ale to także mocny punkt zespołu. Produkcja jest bardzo dobra, czytelna i jak na warunki włoskie brzmi to dosyć agresywnie. Ogólnie  jednak "Fate of a King" nie wykracza poza poziom przeciętnych płyt KALEDON czy wspomnianego wcześniej THY MAJESTIE, do którego IMAGO IMPERII w filozofii grania epickiego power metalu jest nadspodziewanie blisko.

ocena: 6,9/10

new 14.04.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Imago Imperii - A Tale Of Darkness And Hope (2021)

[Obrazek: 966ba6fa-8294-4c40-9979-abecde7c92af.6a5...nBg=FFFFFF]

tracklista:
1. Memories from Hell (Intro) 01:55
2. Look at the Stars 05:07
3. Forbidden Love 03:59
4. The Accusation 04:19
5. The Gate 07:19
6. Torture 1481 02:59
7. Infernal Procession 04:42
8. Trap or Escape 04:16
9. Darkness and Hope 07:28
10. Freedom Flies 05:02
11. Last Queen MMXXI (Bonus Track) 05:56
12. The Curse of the Dark Castle (Bonus Track) 04:53

rok wydania: 2021
gatunek: epic symphonic power metal
kraj: Włochy

skład zespołu:
Fabio Guarnieri (Gwarner) - śpiew
Jeyn Hope - śpiew
Luca Fortini - gitara
Michele Manderioli - gitara basowa
Alessio Monacelli (Iskandar) - perkusja


IMAGE IMP)ERII przedstawia w październiku swoją trzecią płytę wydaną przez Sleaszy Rider Records. Skład zespołu został uzupełniony w roku 2020 o wokalistkę Jeyn Hope, która teraz tworzy duet z Gwarnerem.

Tym razem grupa przedstawiła muzykę o nieco większym niż poprzednio wydźwięku symfonicznym, choć na pewno nie można tu mówić o przejściu na pozycje grup pokroju EDENBRIDGE.
Jest to raczej ubarwione o głos żeński i bogatsze aranżacje kontynuowanie stylu z płyty poprzedniej. Z całą pewnością to ubarwienie zyskuje dzięki znakomitej produkcji, gdzie mastering wykonał Mistrz Sebastian "Seb" Levermann z ORDEN OGAN, a efekty jego roboty są zawsze najwyższej klasy. Masywnie, a zarazem selektywnie i wieloplanowo to brzmi i pod tym względem to jeden z lepiej wyprodukowanych albumów z podobną muzyką nie tylko z Włoch.
Jeśli chodzi o same kompozycje, to jest to niestety nierówne. Udany, dynamiczny jest Look at the Stars w kategorii melodyjnego power metalu głównego nurtu, o lekko radiowym ukierunkowaniu, ale już toporny, bezmelodyjny i fatalnie zaśpiewany przez Gwarnera jest po prostu koszmarny... W The Accusation po raz pierwszy słychać więcej Jeyn Hope, jednak tylko na planie drugim i w słabo zaznaczonym duecie i trochę dziwi fakt, że Gwarner tak ją spycha na boczny tor, albo ma po prostu ona głos o bardzo słabej emisji. W tej kompozycji wyróżnia się doskonałe solo gitarowe. Ogólnie to jakoś za bardzo siłowo grają Włosi, jakby rozkrzyczanymi wokalnie i instrumentalnie atakami chcieli się wedrzeć do grupy bandów mocnych i bezkompromisowych niemal teutońskim graniem. W The Accusation jest ładna melodia, ale gdyby to zostało dwa razy łagodniej, to byłby to pełen wdzięku metalowy przebój, a tak... kontrowersyjnie jest i tyle. Rozbudowany The Gate ma charakter epicki, ale poza kilkoma momentami zagranymi poetycko jest to raczej zbiór ciętych riffów i jakichś progresywnych klawiszowych pasaży niż realnie epicki, klimatyczny utwór. Część instrumentalna jest zupełnie do przyjęcia, podobnie jak nic niewnoszący instrumentalny Torture 1481. Te wrzaski na końcu to faktycznie prawdziwa tortura dla uszu. Infernal Procession na tym tle prezentuje się zdecydowanie lepiej jako utwór, gdzie znalazło się miejsce i dla zagrywek neoklasycznych i tego, co kiedyś do niedawna jeszcze zwane było dark power metalem. Ciekawy klimat, ciekawa melodia, ciekawe ornamentacje gitarowe. W Trap or Escape po prostu zdecydowani pędzą do przodu w niemieckim stylu i to też jest dobre, pod warunkiem, że ktoś takiej muzyki oczekuje akurat od Włochów. Tyle,  że po raz kolejny Gwarner słabo tu śpiewa i ogólnie to bardzo słaby punkt zespołu tym razem. Dużo szumu, dużo gwaru, dużo mocy speed metalu w Darkness and Hope, co z tego jednak, gdy się to potem rozmywa, rozpływa w partiach wolniejszych, choć ta sentymentalna jest urokliwa, ale czemu tak ostro została zagrana i zaśpiewana? Taka nijakość bije od Freedom Flies, chaotycznego w układzie melodii i z niepewnym udziałem Jeyn Hope.
Bonusowe kompozycje chyba muszą pochodzić z innej epoki i bajki, bo to bardziej konkretne i melodyjne numery w stylu epic power fantasy, bez udziwnień i gdyby cała płyta była takimi wypełniona, można by mówić o co najmniej dobrym albumie. Na pewno The Curse of the Dark Castle to najlepsze co mają do zaoferowania na tej płycie.

Kiepski Gwarner, nowa wokalistka praktycznie nie istnieje, przeciętna gra sekcji rytmicznej, wyraźny brak znającego się na rzeczy klawiszowca po odejściu Ivanhoe i tylko Luca Fortinii gra znakomicie, ale sam gitarzysta nie uratuje wszystkiego...
Jakiś taki zupełnie nieprzemyślany album i jednak, gdy się temu przysłuchać dokładniej, to bezstylowy. Szkoda, bo wydawał się, że ten zespół wychodzi na prostą.


ocena: 5,6/10

new 7.10. 2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości