Twilight Force
#1
Twilight Force - Tales of Ancient Prophecies (2014)

[Obrazek: R-8852280-1470122428-8961.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Enchanted Dragon of Wisdom 04:43
2.The Power of the Ancient Force 05:03
3.Twilight Horizon 04:59
4.The Summoning 00:43
5.Whispering Winds 00:51
6.Fall of the Eternal Winter 04:54
7.Forest of Destiny 04:06
8.In the Mighty Hall of the Fire King 00:55
9.Made of Steel 04:46
10.Sword of Magic Steel 01:05
11.Gates of Glory 03:55

rok wydania: 2014
gatunek: melodic power metal
kraj: Szwecja

skład zespołu:
Christian Hedgren (Chrileon) - śpiew
Philip Lindh (Felipe) - gitara, gitara akustyczna, lutnia
Daniel Beckman (Eldhrimnir) - instrumenty klawiszowe, pianino skrzypce, cymbały
Björn Lundqvist (Borne) - gitara basowa
Robban Bäck (Roberto)  - perkusja


Jedno nie ulega wątpliwości. Melodic power metal ze smokami, mieczami i magią jest nieśmiertelny.
TWILIGHT FORCE debiutując w czerwcu 2014 albumem "Tales of Ancient Prophecies" wydanym przez szwedzką Black Lodge Records stał się sensacją na skalę światową i poruszenie było nie mniejsze, niż  w przypadku debiutu DRAGONFORCE. Zapewne zespół nazwałby się DRAGONFORCE, gdyby ta nazwa nie była już zajęta.

Fenomen TWILIGHT FORCE z pewnością wymaga naukowego zbadania. Grupę tę tworzą tu sprawni muzycy, którzy do tej pory w sumie niczego specjalnego nie zdziałali w Wielkim Metalu. Trudno uznać za szczególny sukces epizod Robbana Bäcka w SABATON, czy mało znane projekty pozostałych członków zespołu. Ten LP to w sumie tylko siedem konkretnych utworów, przedzielonych narracjami i orkiestracjami i co  najwyżej pół godziny muzyki.
Melodic power metal jaki tu grają Szwedzi, był grany już dziesiątki razy, szczególnie we Włoszech, o czym zapomina mniej obyta metalowa publiczność, przyjmując twórczość TWILIGHT FORCE za coś oryginalnego. Oryginalnego tu nic nie ma, i pomijam nawet odniesienia do RHAPSODY, nie do końca trafione. Legion Włoski grający podobną muzykę zaczyna się od HIGHLORD, DRAKKAR, HEIMDALL na przełomie wieków, a kończy... no nie kończy się i pewnie się nigdy nie skończy.
Oryginalności brak tutaj zupełnie, a wysokie wokale w stylu Kiske to także nic nadzwyczajnego, choć Christian Hedgren śpiewa bardzo dobrze. Bardzo dobre są również partie klawiszowe, ale czy faktycznie lepsze od tych dobrych klawiszy włoskich flower power metalowych zespołów ze smokami i rycerzami w tle?
Gdyby liczni apologeci TWILIGHT FORCE mieli szersze, niż tylko skandynawskie i niemieckie horyzonty, to zapewne inaczej by mówili o "świeżości spojrzenia" TWILIGHT FORCE. Jeśli ktoś jednak zamyka uszy na taki power metal włoski, to to samo usłyszy chociażby w THAUROROD z Finlandii. W kategorii "wszystko już było", najlepszy jest Made of Steel, a to było już w niemieckim MAJESTY. Inne rzeczy były także w AVANTASIA, a szybkie tempa niektórych numerów to speed DRAGONFORCE. Wtórność tej muzyki jest przeogromna, nie sądzę jednak, że grupa specjalnie jakoś celowała w sukces komercyjny takiego grania. To chyba jakoś samo przyszło. To, co fajne, to Broden z SABATON jako jeden z wokalistów w Gates of Glory na zakończenie.

Powszechne ignorowanie sceny włoskiej w Skandynawii i po części w Niemczech powoduje, że nagle dobry, ale niczym  poza sprawnością techniczną niewyróżniający się band szwedzki awansuje do rangi gwiazdy, którą nie jest.
Solidny melodic power metal z elementami symfonicznymi i smokami, ale doprawdy nic ponadto.

ocena: 7,5/10

new 28.05.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Twilight Force - Heroes of Mighty Magic (2016)

[Obrazek: R-8943441-1555547712-6885.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Battle of Arcane Might 05:06
2.Powerwind 05:16
3.Guardian of the Seas 05:38
4.Flight of the Sapphire Dragon 05:40
5.There and Back Again 10:13
6.Riders of the Dawn 03:43
7.Keepers of Fate 05:37
8.Rise of a Hero 05:12
9.To the Stars 05:32
10.Heroes of Mighty Magic 09:55
11.Epilogue 06:39
12.Knights of Twilight's Might 01:45

rok wydania: 2016
gatunek: melodic symphonic power metal
kraj: Szwecja

skład zespołu:
Christian Hedgren (Chrileon) - śpiew
Philip Lindh (Lynd) - gitara, gitara akustyczna, lutnia
Joakim Leandro Johansson (Aerendir) - gitara
Daniel Beckman (Blackwald) - instrumenty klawiszowe, pianino skrzypce, cymbały
Björn Lundqvist (Borne) - gitara basowa
Daniel Sjögren (De'Azsh)  - perkusja


Fantasy melodic power metal symfoniczny jest stałym obiektem niewybrednych żartów ze strony "twardych metalowców", dla których nic poniżej HELSTAR (oczywiście z Rivera) metalem nie jest. No cóż, nie mają racji, ale jeśli dopadł ich TWILIGHT FORCE, to w znacznej mierze zostaje im to wybaczone...
Niespodziewany sukces tej szwedzkiej ekipy odniesiony po wydaniu w 2014 ich pierwszego krótkiego longplaya, zwrócił na nią uwagę Wielkich. A konkretnie Nuclear Blast i wyprodukowane zostało "dzieło".

Wyprodukowane.
W tym przypadku chodzi nie o produkcję w znaczeniu tworzenia soundu, ale o produkcję w znaczeniu tworzenia produktu komercyjnego, czy raczej mówiąc ściślej konsumpcyjnego. Ten zespół, bez wątpienia w ramach dokładnie opracowanego planu, wypocił twór muzyczny pod każdym względem poniżej poziomu, który nawet przy dużej dozie dobrej woli nie można nazwać sztuką. Już sam tytuł płyty jest taki sam, jak słynnej wieloczęściowej gry komputerowej i to już ustala dodatkowy target odbiorców. Dodatkowy, bo nie tylko dzieci grają w tę grę. Dzieci jednak bardzo lubią te wszystkie masowo produkowane filmy w technice animacji komputerowej, z dobrymi misiami, emotkami, rycerzami i śpiewającymi słoniami (różowymi), i całą otoczką polanej tonami lukru i cukru (oczywiście z zawartością cukru w cukrze 100%) muzyki adresowanej do najmłodszej widowni.
TWILIGHT FORCE zaprezentował właśnie taką ścieżkę muzyczną do filmu, który o ile jeszcze nie powstał, to na pewno powstanie. Pomijam już fakt absolutnej generycznej wtórności samych melodii i ich aranżacji, absolutny brak wkładu własnego w tę muzykę, bo to jest akurat element marketingowo zupełnie nieistotny. Dzieci w przytłaczającej większości nie mają pojęcia, że te melodie ograne zostały już na setkach płyt przez dziesiątki (albo setki) zespołów. Dzieci nie powinny słuchać metalu, szczególnie death i black, bo to źle wpływa na ich młodą, rozwijającą się psychikę.

Zapewne też dlatego to dzieło ma takie, a nie inne brzmienie. Niemetalowe powiedzmy, pastelowe i pozbawione mocy, co zresztą jest specjalnie uwypuklane w opisach, głoszących, że głośność celowo ustępuje tu staranności i czytelności brzmienia. Ktoś, kto wypisuje podobne bzdury, powinien zostać dożywotnio pozbawiony swoich ulubionych batoników sojowych. Trudno znaleźć równie paskudny sound, płaski, wytłumiony wypastowany pastą z cekinami, no chyba że od razu uznano, że to będzie ścieżka dźwiękowa do kolejnego filmu o dobrych rycerzykach i tańczących smokach, albo, co gorsza, do jakiejś kolejnej części wiadomej gry. Twórca tego brzmienia Daniel Beckman jest albo beznadziejnym inżynierem dźwięku, albo genialnym producentem, rzecz jasna "masowego produktu konsumpcyjnego", a nie muzyki metalowej.

Muzycy TWILIGHT FORCE to muzycy przeciętni, zdecydowanie rzemieślnicy i tylko Daniel Sjögren znany także z BLOODBOUND, reprezentuje tu poziom godny szwedzkiego metalowego artysty. Wstydliwie należy wspomnieć o skromnym udziale wokalnym Joakima Brodena z SABATON i Fabio Lione, ale ponieważ to dobrzy ludzie, to uznam, że ten udział jest li tylko związany z ich dobrocią serca... Daniel Beckman nie mogąc się przebić ze swoim black metalowym jazgotem (AGES) tu udaje, że umie tworzyć metalową muzykę innego rodzaju. Nie umie.
Jest to chyba najbardziej kompromitujący album z muzyką z kręgu symphonic melodic power metal jako powstał w ogóle.
Tak przy okazji... Są tacy co stawiają TWILIGHT FORCE na równi z GLORYHAMMER. Duży błąd. Christopher Alexander Bowes bawi się tym co robi, i bawi słuchaczy inteligentnych muzycznym żartem na wysokim poziomie wykonania. TWILIGHT FORCE natomiast robi to wszystko zupełnie na poważnie i chyba cynicznie tylko dla pieniędzy. Produkt, a nie sztuka.

Gdy we wcale nie tak odległych czasach Andy Warhol tworzył podwaliny pop-artu, podnosząc do rangi sztuki pewną ilość zgromadzonych w jednej przestrzeni puszek zupy, to chyba nie przypuszczał, że można sztukę muzyczną sprowadzić do roli pustego opakowania.


ocena: 0/10

new 1.08.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Twilight Force - Dawn of the Dragonstar (2019)

[Obrazek: R-14025104-1566317652-6585.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Dawn of the Dragonstar 03:37
2.Thundersword 04:58
3.Long Live the King 04:22
4.With the Light of a Thousand Suns 06:53
5.Winds of Wisdom 05:35
6.Queen of Eternity 05:02
7.Valley of the Vale 03:44
8.Hydra 05:34
9.Night of Winterlight 05:07
10.Blade of Immortal Steel 12:29


rok wydania: 2019
gatunek: melodic symphonic power metal
kraj: Szwecja

skład zespołu:
Alessandro Conti (Allyon) - śpiew
Philip Lindh (Lynd) - gitara, gitara akustyczna
Joakim Leandro Johansson (Aerendir) - gitara
Daniel Beckman (Blackwald) - instrumenty klawiszowe, pianino
Björn Lundqvist (Borne) - gitara basowa
Daniel Sjögren (De'Azsh)  - perkusja


Pierwsza płyta TWILIGHT FORCE była dobrym wtórnym albumem, który zdobył nieoczekiwana popularność, druga produktem dalekim od prawdziwej muzyki, a trzecia... No właśnie.
W roku 2018 Christiana Hedgrena, który w 2017 przeszedł do NORTHTALE, zastąpił Alessandro Conti, tu występujący jako Allyon. Turilli rozwiązując swoją ekipę RHAPSODY powrócił do współpracy z Fabio Lione, z którym zresztą Conti nagrał album "Lione/Conti" w roku ubiegłym. Trochę to wszystko skomplikowane w tych relacjach muzyków...
Tymczasem prosty ruch i Conti staje się Allyonem i można posłuchać go na albumie "Dawn of the Dragonstar", wydanym w sierpniu przez Nuclear Blast. Tam, gdzie pojawia się Conti, tam pojawia się Sztuka przez duże S - no, może poza TRICK OR TREAT, ale ja się po prostu się nie znam na żartach.

Album "Dawn of the Dragonstar" też należy zaliczyć do Sztuki przez duże S. Tak, mogę tak napisać z całą odpowiedzialnością, bo tym razem TWILIGHT FORCE ujawnił pokłady możliwości twórczych i wykonawczych, które na pewno gdzieś tkwiły w tej ekipie, były uśpione i potrzeba było tylko bodźca, by je  obudzić i uzewnętrznić.
Ta płyta to piękne, doprawdy piękne dzieło z gatunku fantasy symphonic power metal, który grali wcześniej, ale przecież nie tak. Jest to podróż magiczna, prowadzona przez kapitalne w każdym momencie wokale Conti i fantastycznie, w porywający sposób zilustrowana muzyką instrumentalistów, którzy ponadto tworzą tu doskonale rozumiejący się zespół, kolektyw, jeden muzyczny umysł i ciało.
Układ takich albumów jest zazwyczaj podobny i finałem jest epicki symfoniczny kolos, który przeważnie także decyduje o ogólnym odbiorze całości. Tu jest to Blade of Immortal Steel, zrobiony fenomenalnie w szybkim tempie i z refrenem tak poruszającym, świeżym, a zarazem osadzonym w tradycji, że budzi to pozytywne zdumienie. No i ogólnie całość jest patetyczna, monumentalna, a zwieńczenie genialne.
Cała płyta wypełniona jest muzyką na najwyższym poziomie w ramach gatunku, atrakcyjna pod względem melodii z chwytliwymi, a jednocześnie wysmakowanymi refrenami. Orkiestracje są znakomite, czytelne, plany dalsze dopełniają plan pierwszy. Sola gitarowe bardzo dobre, po części neoklasyczne, pasaże klawiszowe lepsze niż wielu włoskich Mistrzów.
Nie ma tu przestojów, nie ma czasu na nudę i dłużyzny. Pęd, emocje, patos, rycerski klimat baśniowego fantasy, jest tu wszystko od Dawn of the Dragonstar poczynając. Wspaniałe fanfary w Thundersword, elegancja i lekkość Long Live the King, genialne chóry i symfonizacje w dramatycznym i podniosłym With the Light of a Thousand Suns. Niesamowity patos, po prostu niesamowity! Świetny ciepły, triumfalny klimat Queen of Eternity, wirtuozerskie wykonanie Valley of the Vale, piękna melodia w Hydra malowana emocjami. No i jeszcze absolutne heroiczne zniszczenie w Night of Winterlight! Jakie fenomenalne wokale Conti tu się słyszy w wyższych partiach!
Do pełni szczęścia brakuje tylko czegoś w Winds of Wisdom, ale czego, to trudno powiedzieć...

Znakomita realizacja, czytelność, klarowność powiązania gitar i instrumentów klawiszowych, odpowiednie wyważenie mocy gitar, piękne blachy i słyszalny (co się w takiej muzyce nie zawsze zdarza) bas.
Zupełnie w ten zespół nie wierzyłem, tymczasem TWILIGHT FORCE nagrał jeden z najwspanialszych albumów w tym gatunku w historii metalu, bez słabych punktów, porywający i poruszający. TWILIGHT FORCE nadał smokom, mieczom i magii nowych barw, bez wychodzenia poza ramy klasycznej konwencji stylistycznej.
Fantastyczna Podróż, Fantastyczna Przygoda!


ocena: 9,8/10

new 18.08.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Twilight Force - At the Heart of Wintervale (2023)

[Obrazek: 1086521.jpg?1120]

tracklista:
1.Twilight Force 04:11
2.At the Heart of Wintervale 04:50
3.Dragonborn 04:00
4.Highlands of the Elder Dragon 10:32
5.Skyknights of Aldaria 05:13
6.A Familiar Memory 01:18
7.Sunlight Knight 04:28
8.The Last Crystal Bearer 10:20

rok wydania: 2023
gatunek: melodic symphonic power metal
kraj: Szwecja

skład zespołu:
Alessandro Conti (Allyon) - śpiew
Philip Lindh (Lynd) - gitara
Joakim Leandro Johansson (Aerendir) - gitara
Daniel Beckman (Blackwald) - instrumenty klawiszowe, pianino
Björn Lundqvist (Borne) - gitara basowa
Daniel Sjögren (De'Azsh)  - perkusja


Trudno było nie oczekiwać z wielkimi nadziejami na ten album, wydany przez Nuclear Blast 20 stycznia. Trudno, bo popis zespołu na albumie poprzednim był fenomenalny i uczynił z TWILIGHT FORCE w ramach gatunku fantasy symfonicznego power metalu gracza światowego formatu.

Połowa sukcesu to Allyon czyli Alessandro Conti i on po prostu nigdy nie zawodzi. Także tym razem dał niesamowity popis swoich wokalnych możliwości i jest to występ magiczny, zdecydowanie na miarę miana jednego z włoskich wokalnych Tytanów sceny power metal. Chyba żaden z włoskich frontmanów w tym gatunku nie śpiewa wyższych partii z takim wdziękiem i techniczną gracją i swobodą. Po prostu jest w tym co robi niesamowity.
TWILIGHT FORCE kontynuuje swoją przygodę po świecie magii i miecza śmiało i stawiając na jakże wysokie umiejętności muzyków, które faktycznie ujawniły się dopiero w roku 2019, proponując osiem kompozycji zaaranżowanych tym razem może nawet jeszcze lepiej i ciekawiej niż na albumie poprzednim. Zachwyca bogactwo niuansów w planie gitarowym i klawiszowym, zachwyca jakże gustowne i umiejętne przeniesienie kanonów symfonicznego, melodyjnego power metalu z Italii na grunt szwedzki, przy czym w rozbudowanym finałowym The Last Crystal Bearer pod tym względem zdecydowanie dorównują RHAPSODY. Gdy trzeba, rozpędzają się z niezwykłą gracją, triumfalnie rozpoczynają refreny i efekt wzmacniają mieszanymi pasażami klawiszowymi z solami gitarowymi najwyższej klasy, choć bez egoistycznej wirtuozerii i nachalnego wysuwania się na plan pierwszy. W najdłuższych kompozycjach, czyli w The Last Crystal Bearer i Highlands of the Elder Dragon są interesujący w budowaniu dramatyzmu i atmosfery heroicznej, choć oczywiście wszystko to jest pogodne i przepełnione optymizmem. Szybkie, choć nie zawsze nadmierne (jak w Skyknights of Aldaria) tempa dominują i dobrze, chóry są wysmakowane, dodatkowe głosy w ramach narracji dobrane znakomicie i jest tu efekt uczestnictwa w baśniowym widowisku bez kiczu, który tak raził na "Heroes of Mighty Magic". Trzyma to wszystko w przyjemnym napięciu, przyjemnym, bo wiadomo, że wszystko skończy się dobrze, tylko nie wiadomo do końca jak.
Czyli powtórka z 2019 na podobnym poziomie?
No, jednak nie do końca. TWILIGHT FORCE tym razem tak trochę sam siebie pokonał już na początku tej płyty utworem Twilight Force. Tak z niczego się to zaczyna, a potem pojawia się jeden z najwspanialszych w historii gatunku refren z melodią na poziomie galaktycznym i nieprawdopodobnym wykonaniem przez Conti. Po trzydziestu latach istnienia gatunku fantasy symphonic power można jeszcze stworzyć taki przecudownej urody refren? Zdumiewający przebłysk geniuszu TWILIGHT FORCE. Trudno sobie wyobrazić, by w tym roku ktoś jeszcze zachwycił w tym obszarze metalu takim kapitalnym refrenem. A w przyszłym? Pewnie też nie i grupa się po prostu nim unieśmiertelniła.
Apetyty rosną po czymś takim, ale podobna sztuka udaje się jeden raz. Owszem, zbudowany na podobnym fundamencie refren w At the Heart of Wintervale jest znakomity, ale to już jednak nie to samo. Potem się czeka do końca na coś równie niezwykłego, ale to nie nadchodzi. Nawet gdyby już sobie darować liczenie na nieodpartą magię heroiczną refrenu Twilight Force gdzieś w dalszej części albumu, to prawda jest taka, że kompozycje z tej płyty są mniej nośne pod względem melodii niż te z "Dawn of the Dragonstar". Świetne, ale jednak poza Twilight Force nie zapadają natychmiast w pamięć.

Niemniej, jest to album wybornie zrealizowany, bez słabych punktów i fragmentów, z logicznie i zgrabnie przedstawioną opowieścią w ramach lore budowanego przez zespół od początku istnienia, świetnie zagrany, z olśniewającym blaskiem świecącą gwiazdą w postaci Alessandro Conti.


ocena: 9/10

new 22.01.2023
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości