Starblind
#1
Starblind - Dying Son (2015)

[Obrazek: R-7647870-1445883218-5401.jpeg.jpg]

tracklista:
1.A Dying Son 04:26
2.Blood Red Skies 05:52
3.Firestone 07:06
4.The Man of the Crowd 05:34
5.The Lighthouse 03:36
6.Sacrifice 05:07
7.Room 101 04:36
8.The Land of Seven Rivers Beyond the Sea 11:33

rok wydania: 2015
gatunek: heavy metal
kraj: Szwecja

skład zespołu:
Micke Stark - śpiew
Johan Jonasson - gitara
Björn Rosenblad - gitara
Daniel Tillberg - gitara basowa
Zackarias Wikner - perkusja


STARBLIND ze Sztokholmu zadebiutował w roku 2014 dziwnym albumem "Darkest Horrors", gdzie opowiedział serię historii rodem z horroru w oprawie głośnych i ostrych krzyków wokalisty i muzyki stanowiącej mieszankę tradycyjnego heavy metalu, glamu i hard rocka. Ten album większej wartości muzycznej nie miał, nie wzbudził też większego zainteresowania.
W 2015 grupa postanowiła zmienić swój styl na bardziej jednolity, a jednocześnie przystępny dla słuchaczy i drugi LP "Dying Son" wydany w grudniu przez Pure Steel Records ma już inny wymiar.

Tym razem STARBLIND proponuje heavy metal bardzo klasyczny, gdzie zdecydowane wpływy IRON MAIDEN mieszają się ze stylistyką takich szwedzkich grup jak OVERDRIVE czy RAM, a więc również mocno osadzonych w metalowej manierze lat 80tych. Szukając analogii do grania szwedzkiego, to najwięcej jest tego w dosyć szybkich, zwartych i masywnych numerach A Dying Son i Room 101 i po części także w bardzo długim epickim The Land of Seven Rivers Beyond the Se,  który jednak treści w sobie ma co najwyżej na pięć minut i solo w maidenowskim stylu... Reszta kompozycji to w zasadzie wariacja na temat "Piece Of Mind", bez błysku, ale zasadniczo dobra, tym bardziej, że Micke Stark ma pewne punkty styczne z wokalem Dickinsona i chwilami można by ich nawet pomylić. Tak, przy okazji to ten sam Mike Stark, który był perkusistą STEEL ATTACK w latach 2002-2005. Jak widać wszechstronne uzdolnienia.
Trudno powiedzieć, by te kompozycje stylowo zbliżone do IRON MAIDEN, czy wręcz riffowo je kopiujące były jakoś specjalnie porywające, ale zagrany w umiarkowanym tempie Sacrifice jest bardzo dobry, a długi Firestone ma też kilka interesujących fragmentów i momentów.

Nie zgadzam się jednak z często przytaczaną opinią, że to kiepska imitacja IRON MAIDEN.  Jest to granie dobrym, niczym się niewyróżniającym poziomie. Faktem jest jednak, że instrumentaliści prezentują mocno przeciętne umiejętności.
Brzmieniowo jest dobrze, bo wszystko akcentuje mocny metaliczny bas, perkusja jest dźwięczna, a całość zmontowana bez wydziwiania i jednoznaczny sposób. Ogólnie po prostu dobry heavy metal o prostych inspiracjach i co więcej, niepozujący na mainstreamową przebojowość metalową zespołów pokroju KATANA czy STEELWING.


ocena: 7/10

27.06.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Starblind - Never Seen Again (2017)

[Obrazek: R-11211228-1511949746-4964.jpeg.jpg]

tracklista:
1.The Everlasting Dream of Flight 04:16
2.The Shadow Out of Time 03:56
3.Pride and Glory 04:50
4.Eternally Bound 06:26
5.Tears of a Soldier 05:25
6.Never Seen Again 05:52
7.Avarice (The Fourth Circle) 03:54
8.Demon Rider 03:46
9.Insanity and Genius 05:31
10.The Last Stand 07:49

rok wydania: 2017
gatunek: heavy metal
kraj: Szwecja

skład zespołu:
Marcus Sannefjord Olkerud - śpiew
Johan Jonasson - gitara
Björn Rosenblad - gitara
Daniel Tillberg - gitara basowa
Zackarias Wikner - perkusja
oraz
Niklas Römer - instrumenty klawiszowe


W roku 2016 przyszedł do zespołu w miejsce Micke Starka Marcus Sannefjord Olkerud, który nieco wcześniej przez niedługi czas współpracował z Cedem, a od 2012 był członkiem PALANTIR i można go usłyszeć w jednym roku na albumach dwóch zespołów. Olkerud jest nie tylko bardzo dobrym wokalistą, ale i chyba jakimś dobrym duchem, roztacza pozytywne fluidy, które wpłynęły i na STARBLIND. Na płycie "Never Seen Again" wydanej przez Pure Steel Records w listopadzie 2017 roku ta grupa przeszła bardzo pozytywną przemianę.

STARBLIND jest po prostu atrakcyjny jako zespół grający z rozmachem wokalnym melodyjny, atrakcyjny i chwytliwy heavy metal.
Jasne, że są tu riffowe nawiązania do IRON MAIDEN, ale są i do HELLOWEEN, gdy tak sobie wysoko i śpiewa Marcus. Niczemu to nie przeszkadza, jest bardzo dobra heavy metalowa zabawa, bo STARBLIND bawi w tradycyjnym stylu, nie zasmuca i nie straszy. Bezpretensjonalność tego albumu objawia się w swobodnej luzackiej grze gitarzystów i pięknie się to prezentuje w The Shadow Out of Time. Rewelacyjnie są tu zrobione te niby ograne motywy gitarowe, jakie tu zostały wplecione. Zresztą i otwierający ten LP The Everlasting Dream of Flight jest bardzo dobry w tym wkomponowanym z lekkością i jakby od niechcenia znanym maidenowskim motywem. Albo jak to zostało sprytnie i wdzięcznie rozwiązane w potoczystym Pride and Glory! Heroizm bez nadętego klasycznego metalowego heroizmu.
Naprawdę ten zespół może się podobać na tym albumie w tych pełnych rockowego rozmachu i zaraźliwych gitarowych fraz i refrenów kompozycjach. Znakomite sola gitarowe, bardzo dobry i wyrazisty bas robi swoje z perkusją na pierwszym planie. Tak na pierwszym i ten mix to majstersztyk pod tym względem. Brawa dla twórcy tego elementu - Roberta Romagna!
Zazwyczaj metal szwedzki jest chłodny i zdystansowany, a emocje są trzymane na wodzy, no chyba że chodzi o plastikowe neotradycyjne bandy, na które moda już minęła. STARBLIND emocji, takich pozytywnych nie kryje, a gdy jest bardziej romantyczny i łagodny, to też potrafi to wyrazić w balladowym songu Eternally Bound, gdzie Olkerud dzieli się jako narrator z gitarami, a epika jest podana w delikatny rockowy sposób. Trzeba jednak pamiętać, że STARBLIND nie schodzi tu ani razu z heavy metalowej ścieżki i to nie jest radiowy rock/metal mainstreamowego typu. Ostro pogrywają w Tears of a Soldier i to kolejny świetny numer, głęboko osadzony w tradycji heavy metalu lat 80tych, także szwedzkiego. Dynamicznie, do przodu, z rozpoznawalnym refrenem! Słychać IRON MAIDEN? Słychać, i bardzo dobrze, że słychać akurat taki IRON MAIDEN, dawny, z lat 80tych. Podobnie epicko i maidenowsko jest w Never Seen Again, ale na pewno nieco inaczej to robi brytyjski MONUMENT. Jakaś taka wewnętrzna duma bije z tej kompozycji. Drugi taki dumny killer to Insanity and Genius. Doskonale to jest zrobione w mieszaniu i łączeniu różnych nastrojów i klimatów, no a refren jest po prostu genialny jak refreny IRON MAIDEN z czasów Blaze.
I kolejna dewastacja z uśmiechem na ustach - Avarice (The Fourth Circle). Co za luz i swoboda w tych gitarowych atakach i pojedynkach, jaka doskonała melodia i zabójczy refren! Ekstraklasa! Nieco słabszy jest Demon Rider, tego łoołooo jest za dużo i to za bardzo skręca w kierunku "hitów"  STEELWING chociażby.
Mało IRON MAIDEN? To na koniec sporo brytyjskich riffów na początku The Last Stand, potem metaliczny bas, a potem... coś pięknego w tej epickiej historii się rozwija, coś rozkwita, coś jest nostalgiczne, coś  pożyczone i coś zaskakuje nagłym progresywnym zwrotem muzycznej akcji. Miazga!

Gdy Marcus Sannefjord Olkerud chce być Dickinsonem, to jest nim bez problemu i wtedy, oraz wtedy, gdy jest po prostu sobą, to imponuje. Natomiast, ponieważ ja specjalnie tych najwyższych wokali nie lubię, to nieco drażni mnie nadużywanie ich tam, gdzie to wcale nie jest koniecznie. Dobrze to robi Marcus, ale bycie drugim Kiske mało się komu udaje... STARBLIND był jeszcze kilka lat temu zespołem głębokiego szwedzkiego zaplecza. Teraz to bez dwóch zdań czołówka melodyjnego tradycyjnego heavy metalu nie tylko w swoim kraju.


ocena: 9,5/10

new 30.08.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Starblind - Black Bubbling Ooze (2020)

[Obrazek: 140245-Starblind-Black-Bubbling-Ooze.jpg]

tracklista:
1.One of Us 04:23
2.At the Mountain of Madness 03:54
3.Here I Am 03:45
4.Crystal Tears 04:27
5.The Man of the Crowd 05:04
6.Room 101 04:13
7.The Reckoning 05:48
8.The Young Man 03:29

rok wydania: 2020
gatunek: heavy metal
kraj: Szwecja

skład zespołu:
Marcus Sannefjord Olkerud - śpiew
Johan Jonasson - gitara
Björn Rosenblad - gitara
Daniel Tillberg - gitara basowa
Zackarias Wikner - perkusja

Koniec lipca to data premiery nowej płyty szwedzkiego STARBLIND, wydanej przez Pure Steel Records i będącej następcą znakomitego LP "Never Seen Again" z roku 2017. Skład bez zmian, nadal wokalistą jest Marcus Sannefjord Olkerud i należy oczekiwać dobrej muzyki w tradycyjnym metalowym stylu.

Początek jednak rozczarowuje i rokendrolowo- glamowy One of Us mimo dobrego wykonania jest przeciętny i wnosi niewiele. Trochę to taka naiwna rock metal/ arena zabawa w klimatach amerykańskich. W At the Mountain of Madness wracają znane z poprzedniej płyty akcenty IRON MAIDEN, ale poza użyciem kilku solidnych zapożyczonych pomysłów także i ta kompozycja nie porywa i wydaje się w sumie eklektyczna, a gitarzystom pozostawiono za wiele swobody.
Budzą się wreszcie przy Here I Am i to jest kompozycja prostsza, zagrana w dobrym tempie i elementy maidenowskie są zaznaczone mniej przy większym przywiązaniu do klasycznej tradycji heavy szwedzkiego. Tu sola znakomite no i trzeba także oddać basiście Tillbergowi, że gra wyborne partie, zresztą jak i na całej płycie. STARBLIND łagodnieje przy nastrojowym songu Crystal Tears, który łączy metalową balladę z bardziej epickim podejściem do classic heavy, szkoda tylko, że sama melodia nie wzbudza specjalnych emocji. Po prostu dobry numer, który w dynamiczniejszej części drugiej pokazuje na pewno udokumentowane już wcześniej wysokie umiejętności gitarzystów. Oczywiście i tu sporo z instrumentalnych chwytów IRON MAIDEN... Jednak jeśli IRON MAIDEN, to jest tu znakomity pełen energii ii elegancji The Man of the Crowd, autentyczny wymiatacz i utwór godny znakomitego albumu poprzedniego. Tak, tu jest i moc i zdecydowanie atrakcyjna melodia w tradycji IRON MAIDEN oraz BLAZE. No, a jeśli jeszcze bliżej BLAZE to Room 101. To udana i bardzo nośna kompozycja i pełnymi elegancji solówkami gitarzystów. The Reckoning jest zgrabny w zwrotkach i te są ciekawe, jednak refren dobrany został źle i zwolnienie w heroicznym stylu niespecjalnie tu pasuje. Podobnie to wygląda w przypadku The Young Man i trzeba powiedzieć, ze to album zwrotek, a nie refrenów STARBLIND.

Płyta nie jest długa, to nieco ponad 35 minut i to także zwiększa wrażenie odschoolowego grania, czy konkretniej może nawet zamierającego już w Szwecji neo-tradycyjnego metalu, którego STARBLIND jest jednym z ostatnich godnych zainteresowania przedstawicieli. Produkcja jest wyborna, doprawdy takiego basu i takich potężnych, głębokich bębnów słucha się z wielką przyjemnością. Jedyną wadą mixu jest chyba nieco zbyt głośne ustawienie wokalu i owszem, Olkerud prezentuje się okazale. Ten album nie ma takiej siły rażenia jak płyta poprzednia, ma nie najlepszy początek, ale to kolejna solidna porcja maidenowskiego metalu od STARBLIND.


ocena: 7,7/10

new 26.07.2020

przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni PURE STEEL RECORDS
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości