Pantheist
#1
Pantheist - Pantheist (2011)

[Obrazek: R-2865794-1310711099.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. One of These Funerals 03:01
2. Broken Statue 08:40
3. The Storm 11:41
4. Be Here 10:47
5. 4:59 05:03
6. Brighter Days 08:41
7. Live Through Me 08:17

Rok: 2011
Gatunek: Dark/Gothic Metal
Kraj: Wielka Brytania

Skład:
Kostas Panagiotou - śpiew, instrumenty klawiszowe
Pepijn van Houwelingen - gitara
Aleksej Obradovic - bas
Sterghios Moschos - perkusja

Pantheist to już zespół z doświadczeniem, który nagrywał różne płyty, ale ciągle obracał się w muzyce klimatu, od doom/death po funeral doom metal. Na każdej płycie zaskakiwał, choć nie zawsze była to muzyka najwyższej próby, mimo to zawsze trafiała się choć jedna perła.

Tym razem nie ma ani doom/death, ani funeral, jest za to trans Solstice oraz ogromne przestrzeń i lekkość While Heaven Wept. Nie mogło się obejść bez organów, jakże charakterystycznych dla tego zespołu i to one witają w One of the Funerals. Broken Statues jest progresywne, doomowe, rozmarzone i jednocześnie trochę rockowe. Bardzo melodyjnie i refleksyjnie to zostało zagrane i walka dobra ze złem, choć tylko chwilowa, to pasjonująca. Mimo, że jest lżej niż na poprzednich albumach, to The Storm hipnotyzuje lekkimi partiami równie bardzo, a kiedy już dochodzą organy, to klimat jest jak na albumach poprzednich. Największą i prawdziwą perłą tego albumu jest Be Here. Piękne, refleksyjne, przestrzenne, spokojne. Anathema spotyka While Heaven Wept i to w najlepszym wydaniu.
4:59 to znów organy, coś złego i złowieszczego, przywodzącego na myśl 1000 Years. Brighter Days solidny, dość brytyjski w wykonaniu i Live Through Me również nie jest zły, ale wybijają się z szeregu i burzą transowość, jaką tworzyły poprzednie utwory, szczególnie chyba Live Through Me, który jest może aż nazbyt rockowy i ustawieniem pianina przypomina trochę UFO.

Brzmienie zostało dobrane perfekcyjnie do tego, co chcieli osiągnąć. Nie jest przytłaczające, nie jest też zbyt lekkie, tylko podkreśla wszystkie niuanse. Panagiotou w świetnej formie i słucha się go bardzo dobrze, reszta zespołu również dała radę.
Gdyby wyciąć dwa ostatnie utwory, to mógłby być album zwarty i równy, a tak to zaburzają nieco równowagę.
Posłuchać warto, bez uprzedzeń czy porównań do różniących się od siebie płyt poprzednich.
Po prostu kolejny i inny, tym razem udany Pantheist.

Ocena: 8.5/10

SteelHammer
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości