Gentihaa
#1
Gentihaa – Reverse Entropy (2019)

[Obrazek: R-14299681-1571755233-3772.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Serum 01:42
2. Empathy 03:37
3. Vision 05:16
4. Metamorphosis 05:53             
5. Alpha 03:43  
6. Beyond 05:42
7. Command 03:59            
8. Mastery 05:02                
9. Singularity 06:45
 
Rok: 2019
Gatunek: Extreme/Melodic Death Metal
Kraj: Grecja
 
Skład:
Andre Boutos - śpiew
Valgran (George Giannopoulos) - gitara
Rös Dracùl (Spyros Roditis) - gitara
Béheaal (Babis Kapageridis) - bas
Merenhor (Aggelos Samaras) – perkusja
Gościnnie:
Tom Englund – śpiew (7,9)
 
Getnihaa zostało założone w 2015 roku przez gitarzystę George Giannopoulos, który do współpracy zaprosił znanych sobie z Memorain Andre Boutos oraz  basistę Babis Kapageridis. Do tego doszedł gitarzysta Roditis z cover bandu Helloween i perkusista Samaras, którego jest to pierwszy LP, na jakim zagrał.
 
To nie jest łatwa płyta. Niby to tylko 40 minut muzyki, ale jest to wymagające granie. Wydaje się to dość eklektyczne w tym, jakimi zespołami się inspirują i zakres jest dość szeroki, od melodyjnej rąbanki Arsis po Dimmu Borgir, czuć też w tym coś z Mayan i może Stormlord.
Są momenty, że działa to świetnie, jak w Alpha czy melodyjnie zagranym Empathy. Wstawki symfoniczne i czyste wokale świetnie się łączą w Vision, świetne są chóry i perkusja i coś tutaj jest chyba z Antestor.
Metamorphosis to już jednak za dużo i słychać tu zły mix, bo wokalista często ginie w tym wszystkim i tu już występują niepotrzebne próby kontrastu, bo one raczej męczą, do tego melodia nie jest zbyt porywająca.
Beyond ma w sobie trochę za dużo rąbanki, w której znów giną czyste wokale. Melodia jest bardzo dobra i fajnie się tego słucha, gdy wokalista śpiewa czysto, ale czysto blackowe partie ze skrzekami są już przeciętne, głównie przez swoją wtórność.
W Command gościnnie udzielił się Tom Englund i fajna jest środkowa partia z nim. Niby tylko akustyki, ale coś w tym z ducha Evergrey jest. Na tle tego wszystkiego Mastery wydaje się zagrane jakby bez polotu.
Płytę zamyka Singularity i tu znów niszczy Englund. Symfoniczno-klawiszowa partia tutaj jest wyborna i świetnie dopełnia melodię. Kompozycja raczej kojąca i wyciszająca i fajna jest ta nutka szaleństwa, chociaż nie brakuje tu też wybuchów agresji.

Niby w składzie jakiś wielkich gwiazd nie ma, ale nad wszystkim czuwał Bob Katsionis, a za brzmienie odpowiada Fotis Benardo i swoją pracę wykonali dobrze, mimo tego, że czasami wokalista gdzieś w tym ginie, ale brzmi to momentami za głośno i szorstko. Nie każdy może być Mularoni i moim zdaniem Stormlord brzmi lepiej i mniej męcząco.
Zagrane to jest dobrze i Merenhor nieźle tu wali w gary i czasami z większym zainteresowaniem słucha się jego niż gitarzystów.
Wokalnie jest solidnie, czysty śpiew Boutosa brzmi dobrze i to mimo tego, że czasami ginie pod ścianą gitar i sekcji. Skrzeki są ok, ale były lepsze.
Trudna i wymagająca płyta, na której sporo się dzieje i może nawet momentami aż za dużo i za ciężko, nawet jak na 40 minut.
Rotting Christ pokazało, że mniej znaczy lepiej.
Dobre, ale wyczerpujące granie.


Ocena: 7.3/10

SteelHammer
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości