Crypt Sermon
#1
Crypt Sermon – Out of the Garden (2015)

[Obrazek: R-6802736-1426949084-8674.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Temple Doors 06:47   
2. Heavy Riders 05:58      
3. Byzantium 04:56        
4. The Will of the Ancient Call 05:21          
5. Into the Holy of Holies 07:57                   
6. The Master's Bouquet 04:46                  
7. Out of the Garden 06:57
 
Rok: 2015
Gatunek: Doom Metal
Kraj: USA
 
Skład:
Brooks Wilson - śpiew
James Lipczynski - gitara
Steve Jansson - gitara
Will Mellor - bas
Enrique ‘ESS’ Sagarnaga – perkusja
 
Ile razy można słuchać wariacji na temat debiutu czy kontynuacji grania Trylogii CANDLEMASS z Marcolinem?
Jak widać tyle, ile jest zespołów ciągle chętnych próbować i kolejnym jest założony w 2013 roku CRYPT SERMON.
 
Trudno zliczyć, ile już razy słyszało się takie otwieracze jak Temple Doors, może to jest dobrze zagrane, ale zlewa się w morzu innych zespołów, nawet debiutów z 2015 roku jak SORCERER. Coś z BLACK SABBATH jest w Heavy Riders, ale takich skojarzeń po prostu nie da się uniknąć przy takich płytach. Ciekawa, gęsta perkusja, ale takie rzeczy grane już były lepiej gdzie indziej.
Byzantium również klasyczne i podręcznikowe, z płaczącą gitarą, która ma swoją opowieść. Świetne sola i udane, heavy metalowe rozwinięcie w części drugiej. Znacznie ciekawiej jest, kiedy próbują grać trochę posępniej i dynamiczniej w stylu SOLITUDE AETURNUS, jak w The Will of the Ancient Call, ale momentami można odnieść wrażenie, że wykonanie nieco ich przerosło i w refrenach jest kompletna bezsilność i hałas, przez który biedny Wilson nie jest w stanie się przebić.
Kiedy próbują zrzucić kajdany doom, a zarzucają epicki heavy metal, to nabierają nagle trochę własnej tożsamości i słucha się tego z zainteresowaniem, jak w Into the Holy of Holies, mimo wkradającego się chaosu pod koniec. Nieważne, że MARTIRIA, ATLANTEAN KODEX, WARLORD, ARGUS, SPIRITUS MORTIS czy masa innych zespołów zagrała to lepiej, ale przynajmniej coś się dzieje.
Tego nie można powiedzieć o The Master’s Bouquet. Od początku nie było wątpliwości, że o ile gitarzyści są dobrzy, tak Wilson niestety nie jest Marcolinem i ta kompozycja tylko to uwydatnia. Ograne do bólu, dobrze znana przestrzeń, ale wokalista już nie jest tak porywający. Lepiej, kiedy gitary maskują jego niedoskonałości, jak w Out of the Garden, w którym może trudno mówić o jakimkolwiek powiewie świeżości, ale tak jak wcześniejsze wolniejsze kompozycje, jest to zagrane na solidnym poziomie, gdzie kłania się SOLITUDE AETURNUS i BLACK SABBATH
 
Brzmienie to sprawa kontrowersyjna, o ile gitary brzmią dobrze, tak perkusja jest niepotrzebnie brudna i za bardzo wysunięta jakby rodem z ATALNTEAN KODEX z 2019 roku, przez co Wilson przy mocniejszych momentach jest kompletnie zagłuszany. Gitarowo przyjemna płyta, chociaż daleko to piania z zachwytu. Wokalnie też mogło być lepiej i choć daleko mi do twierdzenia, że Wilson to kiepski wokalista, to niestety dobrym też nie jest i obraca się raczej w rejonach przeciętności z drobnymi przebłyskami.
Chyba sam zespół doszedł do wniosku, że nie ma co próbować grać doom metalowo, bo to wyeksploatowane pole, w którym za dużo do powiedzenia nie mają, dlatego na płycie kolejnej zaserwowali epicki heavy metal z jakąś tam drobną zalewą grania wolniejszego.
Dobre granie, ale już lepiej chyba posłuchać Argus czy Spiritus Mortis albo wrócić do CANDLEMASS, DOOMRAISER i DOOMSHINE.
 
Ocena: 7/10
 
SteelHammer
Odpowiedz
#2
Crypt Sermon - The Ruins of Fading Light (2019)

[Obrazek: R-14188225-1569515804-3955.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. The Ninth Templar (Black Candle Flame) 05:05              
2. Key of Solomon 05:55                
3. Our Reverend's Grave 07:10                  
4. Epochal Vestiges 01:49             
5. Christ Is Dead 06:40     
6. The Snake Handler 09:10       
7. Oath of Exile 01:46      
8. Enslave the Heathens 01:17  
9. Beneath the Torchfire Glare 07:23
10. The Ruins of Fading Light 08:51
 
Rok: 2019
Gatunek: Epic Heavy/Doom Metal
Kraj: USA
 
Skład:
Brooks Wilson - śpiew
James Lipczynski - gitara
Steve Jansson - gitara
Frank Chin - bas
Enrique ‘ESS’ Sagarnaga – perkusja
 
 
Ekipa z Filadelfii powraca w lekko zmienionym składzie i tym razem basistą jest Frank Chin z progressive thrash metalowego Vektor.
Nieco większe zmiany zaszły w muzyce.
 
Tym razem zamiast siłowania się z pierwszymi dokonaniami CANDLEMASS i przemieszaniem ich z SOLITUDE AETURNUS, aby na moment zapuścić się w epic metalowe rejony, jest tutaj więcej muzyki kojarzącej się z ATLANTEAN KODEX
Może oznaką nowego nie jest The Ninth Templar (Black Candle Flame), który można traktować za łącznik pomiędzy albumami, całkiem nieźle zagrany, może trochę w duchu ISOLE z wyrazistą i dobrze zaznaczoną melodią oraz solidnymi solami. Wilson też brzmi w tym wszystkim nie najgorzej kiedy trzyma się niższych rejestrów.
Key of Solmon zaczyna się epicko i podniośle, motyw co prawda już ograny przez wielu, ale i tak chce się chwycić za miecz. Dość podniośle zagrane, chociaż strasznie odtwórczo i znów coś z ISOLE i EREB ALTOR w środkowej części z gęstą sekcją rytmiczną i dobrymi solami.
Pierwsze dwie kompozycje stwarzają obraz płyty lepszej od debiutu, ale w Our Reverend’s Grave wszystko zaczyna się sypać jak domek z kart. ISOLE, ATLANTEAN KODEX, co kto woli, i mimo że powtarzalne i wtórne, to zagrane na poziomie. Wszystko zaczyna się walić w drugiej połowie, kiedy Wilson wchodzi w wyższe rejestry. Jak wspominałem przy okazji LP poprzedniego nie jest to świetny wokalista, co najwyżej przeciętny, ale to, co robi tutaj pokazuje, że jego nieco lepsze wyeksponowanie było błędem. Co miało być mocnym i szorstkim okrzykiem kruszącym mury, zabrzmiało bardziej jak warkot umierającego zimą Kamaza. To nie Damien King, ale chyba powinni kogoś z takimi predyspozycjami poszukać. Tylu już ich było, że może jeden by się znalazł?
Szkoda, że podpatrzyli formułę ATALNTEAN KODEX bez jej zrozumienia. Tam interludia niosły ze sobą jakąś historię, ewentualnie służyły za dobre wprowadzenie i przygotowanie do motywu przewodniego, tymczasem tutaj są trzy, z czego dwa są jedno po drugim i są po prostu beznadziejne.
Christ is Dead wrażenia nie robi, szczególnie wokalnie, gdzie Wilson pokazuje, że jednak był złym wyborem i jego przesłodzone wokalizy, które ledwo przebijają się przez gitary, są poniżej godności takiego grania. Bardzo buja The Snake Handler, w którym czasem jest coś z melodyki NOVEMBERS DOOM, chociaż wiadomo, że nie w wersji kruszącej żelazobeton w sąsiedztwie. Mimo dobrych sol, to jak na 9 minut nie dzieje się tu tyle, ile by się chciało, i znacznie ciekawsze rzeczy z tego grania oferują ATALNTEAN KODEX, Isole, nawet SOLSTICE.
Beneath the Torchfire Glare i The Ruins of Fading Light są dobre, ale okrutnie wtórne. Bardzo dobre sola, fajne granie pod CANDLEMASS oraz ISOLE, ale nie porywa i czegoś zabrakło.
 
Ponownie wtórnie, brzmieniowo perkusja nieznacznie lepsza, bo nie jest tak brudna, tylko po co było zmiękczać gitary?
Co prawda zespół nadal stosuje te same triki, aby zagłuszyć wpadki Wilsona, ale przy tym brzmieniu niestety nie zawsze da się to ukryć. Tak jak poprzednio miał momenty przeciętne, tak tutaj są momenty, że jest po prostu fatalny.
Może i repertuar ciekawszy, sola solidne, ale z innym brzmieniem i mocniejszym wokalistą by to błyszczało.
Bywało gorzej, ale i bywało lepiej w tym gatunku.
Jest dobrze, ale nie ma do czego wzdychać.
 
Ocena: 7/10
 
SteelHammer
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości