Attack
#1
Attack - Return Of The Evil (1985)

[Obrazek: R-3277717-1352191686-3216.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Warriors in Pain 04:28
2.No Mercy 03:23
3.Dirty Mary 05:39
4.Hateful and Damned 05:54
5.Indian Lady 03:43
6.Mystery Night 03:36
7.The End 03:16
8.Missing You 05:25
9.Hard Times 03:55

rok wydania: 1985
gatunek: heavy metal
kraj: Niemcy

skład zespołu:
Ricky van Helden - śpiew, gitara basowa, perkusja
Jörg Franz - gitara
Andy Niewidok - gitara
Thomas Evermann - perkusja

Ricky van Helden z pewnością chciał stać się jedną pierwszoplanowych gwiazd niemieckiej sceny metalowej w czasie Teutońskiego Ataku w połowie lat 80tych, ale klawiszowy debiut "Danger in the Air" z roku 1984 okazał się niewypałem i ATTACK nie dorównał RUNNING WILD, GRAVE DIGGER i STORMWITCH.
Ricky jednak nie zrezygnował, wymienił cały skład, poniechał klawiszowych pomysłów i w sierpniu 1985 roku nakładem malutkiej wytwórni Pro Sound Records przedstawił drugi album "Return Of The Evil".

Tym razem ATTACK zaprezentował taki heavy metal, jakiego oczekiwali europejscy i niemieccy fani, czyli zbliżony do stylistyki GRAVE DIGGER i STORMWITCH.
Nadal pewne akcenty były złagodzone i van Helden korzysta z lżejszych rockowych aranżacji i linii melodycznych w classic heavy metalowych kompozycjach Warriors in Pain, czy też potoczystym i zwiewnym, przebojowym Indian Lady. To najbardziej zapadająca w pamięć kompozycja z tego albumu. Oczywiście, obok umieszczonego na końcu melodyjnego i zadziornego Hard Times wzorowanego na brytyjskich heavy metalowych nagraniach grup NWOBHM. Ten angielski rockowy szlif jest tu słyszalny szczególnie w refrenach, podobnie zresztą jak w raczej niewyraźnym i bladym Missing You.  
ATTACK równocześnie atakuje ostrzejszym, miarowym i dosyć surowym w gitarach No Mercy z mocnym basowym podkładem i dosyć misternie splecionymi riffami nie poddając się sztampowej niemieckiej metalowej toporności. To zasługa dwóch utalentowanych gitarzystów Franza i Niewidoka, którzy tchnęli w proste konstrukcje sporo inwencji i pomysłowości, a ponadto bardzo dobrze ze sobą współdziałali. To bardzo dobrze słychać w classic heavy metalowym Hateful and Damned, jednym z najbardziej udanych na tej płycie. W wolniejszych, klimatycznych i melodyjnych utworach (Dirty Mary) trochę podpatrzyli stylistykę ACCEPT w budowaniu wolnych przestrzeni odrobinę psychodelicznych partiach i to wyszło interesująco, w partiach szybszych, to jest jednak bardziej siłowe granie. Także udany balladowy song Mystery Night jest pewnego rodzaju mixem stylu ACCEPT i SCORPIONS. Nieoryginalne, ale bardzo zgrabne i eleganckie.
Jako wokalista van Helden pokazał się z dobrej strony, choć w pewnych momentach, gdy może potrzeba więcej mocy w głosie, to tej mocy zabrakło. Natomiast jego wyeksponowany bas jest wyborny, choć partie tego instrumentu nie są zbyt złożone. Jako kompozytor okazał się nieco eklektyczny i ten eklektyzm ujawnia się w mocno przeciętnym The End w nieokreślonej heavy metalowej stylistyce.

Produkcja jest dobra i czytelna, w typowej niemieckiej manierze określonej surowości i klarowności surowych gitar i głośnej sekcji rytmicznej. Wersja CD tego LP ukazała się po raz pierwszy w roku 1993, istnieje także wysokiej klasy remaster.
ATTACK zaprezentował solidny heavy album, który może nie dawał mu miejsca w ścisłej czołówce niemieckiej, ale był tuż za nią.

ocena: 7,3/10

new 13.01.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Attack - Destinies Of War (1989)

[Obrazek: R-3029474-1409568813-3893.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Wonderland 05:01
2.Back to Attack 03:18
3.You're Not Free 04:38
4.Live or Die 05:35
5.Blind Man 05:30
6.The Battle's Lost 03:56
7.Death Rider 09:19
8.The Last Surviving Man 05:11
9.Destiny of War 04:21
10.In This Night 03:50

rok wydania: 1989
gatunek: heavy metal
kraj: Niemcy

skład zespołu:
Ricky van Helden - śpiew, gitara basowa
Chreddy Riepert - gitara
Gerd Sossnierz - gitara
Athanasios Tsoukas - perkusja

Po 1985 coś się w karierze ATTACK załamało. Skład z "Return Of The Evil" się rozleciał i Ricky van Helden zebrał nowy, z którym po serii nagrań próbnych wydał w roku 1989 płytę "Destinies Of War". Poza rockowym gitarzystą Gerdem Sossnierzem trudno uznać tych nowych muzyków za doświadczonych, jednak stosunkowo prosta muzyka ATTACK nie postawiła przed nimi zbyt wysokich wymagań.

van Helden wziął pod uwagę nowsze trendy metalowego grania w Niemczech, szczególnie power metalowe zagęszczenie gitarowych faktur z "Walls Of Jericho" HELLOWEEN i pod pewnymi względami jest to odpowiedź na granie Dyniowatych z tego okresu, jednak patrząc na rok, nieco spóźnione. Solidny lekko heroiczny otwieracz w takim stylu Wonderland, poprzedzony jest bardzo dobrą epicką narracją, ale nie stanowi ona jednak platformy dla w pełni epickiego grania na tym albumie. Jest za to nawiązanie do IRON MAIDEN w Back to Attack, tyle że zbyt skromne, by przykryć dosyć miałki rock/metalowy refren i niewątpliwy potencjał tej kompozycji został rozmieniony na drobne. Ogólnie ATTACK bardziej korzysta z doświadczeń STORMWITCH niż GRAVE DIGGER grając klasyczny heavy w niezłych melodyjnych You're Not Free (dużo dobrych gitarowych ozdobników!) czy też potoczystym bojowym Live or Die z delikatną gitarą akustyczną na wstępie. Rycersko i nie rycersko zarazem jest w The Battle's Lost i można odnieść wrażenie, że ATTACK probuje grać taki metal środka, który mógłby zadowolić także fanów bardziej rockowego grania. Dlatego też pewnie dostojny i miarowy The Last Surviving Man nie robi specjalnego wrażenia. In This Night w tej kategorii jest podobnie niezdecydowany, warto jednak wspomnieć, że ten utwór jest bonusem tylko dla wersji CD.
Na pewno w kategorii heroicznej bardzo dobrze wyszedł inteligentnie zaaranżowany, z partiami wolniejszymi, tytułowy Destiny of War, gdzie także van Helden zaśpiewał znakomicie, wspierany przez pewny siebie chórek.
Taka elegancja jest słyszalna w większości utworów, jednak wokalnie van Helden nie jest herosem, ani Andy Muckiem i jednak od tej strony siła rażenia tych najlepszych numerów jest ograniczona. To wyraźnie słychać w zgrabnie skonstruowanym Blind Man, balladowym melancholijnym songu z elementami epickimi  i power metalowym rozwinięciem.
Oczywiście centralnym i najważniejszym punktem tej płyty jest słynny Death Rider trwający prawie dziesięć minut i łączący w sobie wysmakowane, ażurowe partie liryczne z gitarami akustycznymi i tłem symfonicznym z mocniejszymi heavy/progressive epic częściami, nawiązującymi między innymi do MANILLA ROAD oraz szybkimi rycerskimi atakami o power metalowym charakterze. Znakomicie to wyszło i jest to z pewnością najbardziej udana kompozycja w dorobku ATTACK.

Choć wiele zagrywek gitarzystów jest interesujących, to całościowo brakuje tu jakichś wybuchowych solówek, dialogów i pojedynków. Momentami to granie pastelowe, niemal na granicy progresywnego rock/metalu, zwiewne, ale pozbawione autentycznej metalowej mocy.
Być może także nieco cięższe brzmienie dodałoby barw tym kompozycjom, niosącym przecież w wielu momentach znaczy epicki ładunek. ATTACK nagrał solidny album, jednak w stylistyce nieco spóźniony, gdyż nawet w Niemczech taki heroiczny heavy i heavy/power był chwilowo w odwrocie. Niebawem pozostali instrumentaliści opuści lidera i van Helden musiał budować ATTACK od nowa.

ocena: 7,9/10

new 17.02.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Attack - Seven Years in the Past (1992)

[Obrazek: R-3277789-1382217472-1403.jpeg.jpg]

tracklista:
1.In the Gloom 03:14
2.Seven Years in the Past 05:10
3.The Fighter 05:40
4.On the Run 05:07
5.Eternal War 03:41
6.Never Die 05:18
7.Battledrums 01:05
8.Hades of Steel 04:43
9.Indian Lady 03:37
10.The Seventh Year of the Past 02:28

rok wydania: 1992
gatunek: heavy metal
kraj: Niemcy

skład zespołu:
Ricky van Helden - śpiew, gitara basowa, instrumenty klawiszowe, perkusja, flet
Peter Oko - gitara
Jens Petersen - gitara

W roku 1992 Ricky van Helden odbudował ATTACK jako trio z dwoma niezbyt znanymi gitarzystami i grupa przedstawiła płytę "Seven Years in the Past" nakładem małej prywatnej wytwórni van Heldena Iceland Records.

Poza nowa wersją Indian Lady ATTACK zaprezentował heavy metal w odmianie epickiej o pewnych cechach power metalu, umiarkowanie interesujący, choć intrygujący w skromnych partiach fletu lidera. Szybsze kompozycje takie jak In the Gloom czy też Seven Years in the Past zdradzają wpływy tak metalu niemieckiego jak i amerykańskiego w odmianie USPM (na pewno w The Fighter). Jest to jednak lżejsze niż typowy heavy/power rycerski i trzeba przyznać, nasycone wysokiej klasy solowymi popisami gitarzystów. Dobrze wypada wolna partia wokalno - instrumentalna w numerze tytułowym, ale odniesienia do "Jeziora Łabędziego" są chyba nie bardzo trafione.
W jakimś sensie jest tu i bezpośrednie nawiązanie do stylów HELLOWEEN i BLIND GUARDIAN  w szybkim heroicznym On The Run, ale i mocniejsze momenty są tu także i to takiej epiki amerykańskiej i ma się wrażenie, że van Helden chciałby zadowolić publiczność z obu stron Atlantyku. Grupa próbuje wydobywać heroiczny klimat w każdym numerze, jednak same melodie nie są jakoś szczególnie zachęcające do dobycia miecza, choć wyrównane na dobrym poziomie i prostszy, dynamiczny Eternal War na pewno nie odstaje od reszty. Jest także nieco w niemieckim stylu zaprezentowanego speed/heavy w Never Die z refrenem gdzie znowu się słyszy echa HELLOWEEN. W sumie najlepsze z nowych rzeczy można usłyszeć pod koniec, w ciekawie poprowadzonym, autentycznie epickim Hades of Steel, surowym, a zarazem bardzo melodyjnym melodyką zbliżoną do MANOWAR.
Na pewno utwory z tego LP nie są monotonne. Dzieje się tu sporo w obrębie poszczególnych kompozycji, ale czasem ma się wrażenie lekkiego chaosu. Partie instrumentalne van Heldena są dobre, gitarzystów - momentami porywające.

Brzmienie jest średniej klasy. Bas owszem, zrealizowany został bardzo dobrze, ale sound gitar jest raczej nijaki i po części niweczy to efekt doskonałej gry Oko i Petersena. W roku 2013 ukazała się wersja zremasterowana (Eat Metal Records).
Tymczasem w roku 1992 ten album ATTACK został przyjęty ciepło w Niemczech i kilku innych krajach, płyta doczekała się również reedycji w Japonii w roku następnym.

ocena: 7,6/10

new 9.07.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Attack - The Secret Place (1995)

[Obrazek: R-3277848-1382081813-5786.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Light in the Dark 03:56
2.I Know 03:59
3.Forgotten Dreams 03:51
4.The Prophecy 03:46
5.Walk Alone 05:06
6.Mortal Energy 03:29
7.Tsoukata 07:01
8.The Warrior 05:56
9.Heroes Die Young 04:16
10.Warp Speed, Now! 03:49

rok wydania: 1995
gatunek: heavy metal
kraj: Niemcy

skład zespołu:
Ricky van Helden - śpiew, gitara basowa, gitara akustyczna, instrumenty klawiszowe, flet
Peter Oko - gitara
Thorsten Köhne - gitara
Athanasios Tsoukas - perkusja

W roku 1995 zaszły w składzie ekipy Ricky van Heldena i duet gitarzystów to teraz Oko i uzdolniony Thorsten Köhne, który wywodził się z heavy metalowej formacji ATERIAL. Lider ustąpił także miejsca za perkusją Athanasiosowi Tsoukasowi o greckich korzeniach.
Album "The Secret Place" został wydany pod szyldem wytwórni Tin Can, o której wiadomo tylko tyle, że stanowiła element biznesu pod nazwą ATTACK, trzeba jednak przy okazji odnotować, że w Japonii płyta ukazała się nakładem Victor i wzbudziła spore zainteresowanie. Tym razem ATTACK zagrał po prostu klasyczny heavy metal bez podtekstów i inkrustacji innymi gatunkami i powstał album encyklopedyczny w stylu niemieckim LP połowy lat 90tych.

Nie można nagrać tego albumu oryginalnym. Pierwsza część stanowią zwarte metalowe kompozycje o radiowej długości i tylko klawisze są pewną odmianą od typowych melodii mających w sobie tyle samo toporności ile powszedniej melodyjności i chwytliwości refrenów. W Light in the Dark, krótka sympatyczna akustyczna przerwa, w I Know elementy neoklasyczne i rycerskie, wzorowane na BLIND GUARDIAN i z tej pierwszej części płyty jest to utwór najlepszy, bo już Forgotten Dreams i The Prophecy specjalnie niczym się nie wyróżniają. Po prostu heavy, gdzie heroiczne akcenty są słyszalne, a rokendrol i hard'n'heavy - nie. Wreszcie coś bardziej ciekawego dzieje się w songu epickim, łagodnym Walk Alone, z kunsztownymi ozdobnikami gitary akustycznej i fletu Ricky van Heldena. Mortal Energy gdzieś ociera się o GRAVE DIGGER z tego okresu, choć z łagodniej zaśpiewanym refrenem, natomiast siedem minut Tsoukata, to siedem minut zaskakującego grania instrumentalnego o rysie neoklasycznym, gdzie w roli głównej wystąpił z bardzo długim popisem perkusyjnym Athanasios Tsoukas. Takie obszerne sola perkusyjne raczej można przypisać rockowym i hard rockowym płytom lat 70tych... Jest tu jeszcze dobry, ale nie porywający, rozbudowany, rycerski heavy metalowy The Warrior i dopiero niemal pod koniec można posłuchać perełki epickiego grania Heroes Die Young, w delikatnej poetyckiej konwencji i w partiach mocniejszych trochę to przypomina IRON MAIDEN, a ornamentacjach gitary klasycznej - METALLICA. Na koniec speedowy instrumentalny Warp Speed, Now! i to tak trochę zostało zrobione, by pokazać nowej kohorcie germańskich speed metalowych bandów, że stara gwardia też tak potrafi.

Typowe, aczkolwiek dopieszczone brzmienie heavy niemieckiego tego okresu i Rick jako producent spisał się bez zarzutu. Wyborne partie gitarowe, doskonała gra Tsoukasa. Zabrakło tylko nieco bardziej przekonujących melodii i refrenów, niestety w większości kompozycji.

Po roku 1995 wspominano o nowych płytach "Deadlocked" i "Beastkiller", pierwsza jednak nigdy oficjalnie się nie ukazała, a druga była pewnego rodzaju żartem bez realnego pokrycia. Grupa nie została nigdy rozwiązania, choć od co najmniej 20 lat nie przejawia żadnej aktywności. Zespół nadal jest rozpoznawalny, zaliczany do klasyki niemieckiego heavy metalu i ukazują się reedycje jego płyt, w tym ostatnio cała dyskografia nakładem wytwórni Hellion Records w roku 2019. Kilka niepublikowanych nagrań znalazło się na kompilacji z roku 2011 "Warriors Of Time".
Athanasios Tsoukas pojawił się w roku 2017 w składzie ALMANAC Smolskiego, Thorsten Köhne zasłynął w międzynarodowym EDEN'S CURSE i występował w nim od początku istnienia do samego końca, czyli w latach 2006-2019. Ricky van Helden w roku 1996 pojawił się jako producent niemieckiej metalowo-punkowej grupy DUSTSUCKER, a obecnie zażywa spokoju w swojej wiejskiej posiadłości.


ocena: 7/10

new 21.07.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości