Assignment
#1
Assignment - Progressive Changes (2003)

[Obrazek: R-4065015-1354054791-9572.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Inside of the Machine I 09:42     
2. Noisegate 05:01     
3. Crimson Poison 06:03       
4. Act of Resignation 04:07     
5. Welcome 00:43     
6. Progressive Changes 05:02       
7. When Words Have No Meaning 04:54     
8. Inside of the Machine II 07:09

Rok: 2003
Gatunek: Progressive Metal
Kraj: Niemcy

Skład:
Markus Brand - śpiew
Goran Panić - gitara
Heiko Maag - bas
Sven Pollkötter - perkusja
Hendrik Thiesbrummel - instrumenty klawiszowe

Historia Assignment zaczyna się w 1994 roku, kiedy to pochodzący z Serbii gitarzysta Goran Panić chciał spróbować się z muzyką metalową. Zaczął od death metalu, jak kilku innych przed nim, czy to Therion czy Nocturnal Rites, ale nie uzyskał odzewu, toteż ostatecznie muzyka ewoluowała w progresywną. Płyta na początku była self-release, jednak jakiś czas później została wydana nakładem serbskiej wytwórni Rock Express Records.

Wyszła muzyka progresywna spod szyldu Symphony X, Fates Warning, Dream Theater, Redemption, może i trochę z duchem Control Denied, chociaż bez powera i nie na aż tak wysokim poziomie technicznym jak u amerykanów.
Technicznie zagrane to jest dobrze, ale nie ma szału i słyszało się znacznie ciekawsze zespoły w tym gatunku.
Inside of the Machine I ukazuje problem niezbyt wystarczającego zaznaczenia melodii w refrenie, który brzmi bardzo ubogo. Niemal 10 minut muzyki bardzo schematycznej i powtarzalnej. Jakieś tam są próby wariacji na temat melodii głównej, ale to wszystko zlewa się w jedno, a rozwija bardzo typowo, z wyciszeniem włącznie. Przemykają tam gdzieś żeńskie zaśpiewy, ale ich ciepło nie pasuje kompletnie do klimatu rezygnacji.
Noisegate jest o tyle lepsze, że jest krótsze i refren jest lepszy, ale solo, o ile tak to można nazwać, jest fatalne. Najbardziej chyba męczy wtórność tej muzyki, bo w lekko rockowym Crimson Poison poza klawiszami nie ma zbyt wiele ciekawego i utrzymany w duchu szwedzkim Act of Resignation jest znacznie ciekawszy, chociaż tutaj wychodzi brzmienie i technika. O ile sekcja rytmiczna daje radę, tak gitara jest bardzo minimalistyczna i jak na to, co robi sekcja, mogłoby dziać się więcej. Slayerowy początek Progressive Changes budzi nadzieje, ostatecznie jednak przekształca się w sztampowy prog, podobnie jak When Words Have No Meaning.
Płyta rzadko przyspiesza i przez większość czasu utrzymana jest w wolniejszych tempach, rzadko przebijając się do średnich i to się nie zmienia w kończącym Inside of the Machine II, które jest zakończeniem dość bezbarwnym.

Produkcja solidna, ale słychać braki, szczególnie kiedy sekcja przyspiesza, przez co perkusja można odnieść wrażenie, że puka, samo umiejscowienie wszystkiego jest bez zarzutu i na plus, że bas jest dobrze słyszalny.
Gra sekcji rytmicznej i klawiszowca bez zarzutu, ale gitarzysta nie porywa, szczególnie w solach - niektórych może nawet i najbardziej chałupnicze zespoły NWOBHM sprzed 40 lat by się wstydziły zagrać.
Markus Brand to niezły wokalista, przypominający trochę Peter James Goodman, chociaż nie jest aż tak porywający. Płyta raczej dla określonego grona odbiorców, którzy nie oczekują niczego nowego, a raczej słabszej kopii wcześniej wymienionych zespołów. Z tym że chyba progressive powinno się czymś wyróżniać, a tutaj tego jest niewiele.
Płyta bezpieczna, według schematu i niezbyt wyróżniająca się. Komu to nie przeszkadza, ten może i wyciągnie z tego coś więcej.
Przy tak wielkiej liczbie zespołów metalowych trochę jednak szkoda na to czasu, tym bardziej, że dalej grali lepiej.
Album nie odniósł wielkiego sukcesu i zespół nadal był w cieniu, z którego nie wychodził przez kilka lat.

Ocena: 6.5/10

SteelHammer
Odpowiedz
#2
Assignment - Disunion Denied (2008)

[Obrazek: R-8265879-1463719028-7322.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Insane Reality 04:49     
2. Lord of Empolis 03:31     
3. Romantic Lies 05:20     
4. Inside of the Machine Part III 12:29     
5. Fire Down Below 04:19     
6. Simply Not True 06:35     
7. The Endzone 04:42     
8. Something More 02:31     
9. All About 06:42

Rok: 2008
Gatunek: Progressive Metal
Kraj: Niemcy

Skład:
Markus Brand - śpiew
Goran Panić - gitara
Heiko Maag - bas
Hendrik Thiesbrummel - perkusja
Gert Sprick - instrumenty klawiszowe


Od debiutu minęło pięć długich lat, z zespołu odszedł perkusista i jego miejsce zajął klawiszowiec z debiutu, Hendrik Thiesbrummel i został zatrudniony jego nowy następca, Gert Sprick.
Płyta poprzednia nie była wielkim sukcesem, to i zmieniła się wytwórnia, tym razem bliżej nieznane GP.

Chyba nawet zespół zauważył, że poprzednia płyta była trochę zbyt nijaka i tutaj nieco podnieśli poprzeczkę i grają znacznie żywiej i dzieje się więcej. Nadal jest tutaj Symphony X i cała plejada innych zespołów, doszło też coś nowego, ale zmiana ewidentnie wyszła na lepsze. Nawet sola są znacznie ciekawsze od tych, co były poprzednio.
Może to przez bardziej ożywiony i dynamiczny śpiew Branda, a może przez czystsze, ostrzejsze brzmienie, a może po prostu przez większą dynamikę kompozycji, co słychać już w otwierającym Insane Reality. Jakość solówek również uległa znacznej poprawie, wystarczy posłuchać Fire Down Below czy dynamicznego i ożywionego Lord of Empolis, gdzie Panić odgrywa prawdopodobnie jedno ze swoich najlepszych sol. Co prawda gitarowe sola nadal są dość manieryczne, ale nie tak prostackie jak poprzednio, a sola klawiszowe weszły na nieco wyższy poziom.
Przede wszystkim nie jest to takie smutne i nudne granie jak poprzednio, przynajmniej w pierwszej połowie - pewną pozostałością jest kolos Inside of the Machine Part III, który nawiązuje do poprzednika nie tylko tytułem, ale i pani Ines Turowski brzmi lepiej niż poprzednio i nie jest aż tak oderwanym kontrastem. Nadal jednak jest to kompozycja za długa i o ile sekcja i klawisze dają radę, tak gitarowo o ile jest rozwój, to nadal nie jest to nic ponad rzemiosło. Ale zawsze to brzmi lepiej.
Niestety jest też i granie bezbarwne jak na debiucie i po Fire Down Below słychać spadek jakości, jak w Romantic Lies, które poza sekcją rytmiczną, nakładkami wokalnymi i duetami nie ma zbyt wiele do zaoferowania, niestesty. Tak samo bezbarwne jest Something More przy pianinie i dobrze, że to nie jest dłuższe. All About używa motywu ancient i wychodzi to tragicznie i nudno. Wszystko według schematu i dokładnie tak, jak nie powinno się tego robić. Zakończenie równie bez wyrazu i bezbarwne jak na debiucie.

Brzmienie jest czystsze, bardziej przestrzenne i dzięki temu nie brzmi to wszystko bez życia i smutno. Jest dynamiczniej i jest to ogromny skok względem dusznego debiutu i jedyne, co tam brzmiało lepiej to talerze.
Całościowo jednak płyta brzmi znacznie lepiej i zespół ma o wiele więcej do powiedzenia. Technicznie jest lepiej i osiągnięto tu poziom rzemiosła, momentami nawet nieco ponad, co poprzednio wydawało się być nieosiągalne.
Płyta ciekawsza niż debiut i pokazujaca, że można było zagrać ciekawiej, co zespołowi się opłaciło, bo został zauważony i dostali szansę zagrania ze sławami z najwyższej półki na kolejnym albumie.

Ocena: 7.1/10

SteelHammer
Odpowiedz
#3
Assignment - Inside of the Machine (2013)

[Obrazek: R-5048917-1383106469-3619.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Upload the System 06:04     
2. The Intrusion 04:08     
3. I Am the Machine 05:00     
4. Resistance 04:50     
5. Love Between Heaven and Hell 04:15     
6. The Betrayal 03:32     
7. Messiahs Fall 04:16     
8. Ending Love 05:04     
9. Another Sacrifice 04:49     
10. Electric City (Home of the Machine) 04:43     
11. Walk Alone 04:42     
12. Eternal Silence 05:36     
13. Bug in the System 03:42     
14. End of the Machine 06:06     
15. Nowhere Fast 04:57

Rok: 2013
Gatunek: Progressive Metal
Kraj: Niemcy

Skład:
Goran Panić - gitara
Heiko Maag - bas
Sven Pollkötte - perkusja
Gert Sprick - instrumenty klawiszowe

Gościnnie:
Michael Bormann - śpiew
Robin Beck - śpiew (4, 5, 7, 8, 11, 12, 15)
Mats Levén - śpiew (4, 7, 10, 12, 14)
Carsten Kaiser - śpiew (3, 6, 7, 10, 14)

Przez 5 lat trochę się pozmieniało w Assignment. Do zespołu powrócił perkusista z debiutu, Sven Pollkötter, a Hendrik Thiesbrummel odszedł do Stormwarrior, aby nagrać z nimi swoją najgorszą płytę. Niedługo po nagraniu Disunion Denied odszedł wokalista Markus Brand i to był chyba największy cios dla zespołu, bo nie miał nikogo na jego miejsce.
W 2013 roku udało się zespołowi nawiązać współpracę z kultową wytwórnią Mausoleum Records, a brak wokalisty rozwiązali biorąc 4 gości, z czego trzej to absolutna czołówka i najwyższa półka.

Głównym wokalistą jest wyborny Michael Bormann, który nawet przeciętną płytę swoim głosem w większości przypadków potrafi zamienić w co najmniej dobrą.
Do pomocy przyszły inne gwiazdy, Mats Leven, który może rzadko się udziela, ale poza wyjątkami potwierdzającymi regułę, jego obecność oznacza płytę co najmniej dobrą, bo rzadko bierze udział w rzeczach słabych.
Jest i wyśmienita wokalistka i gwiazda Robin Beck - kto nie słyszał jej występu w Phenomena, a w szczególności Saracen w 2011 roku, ten powinien to nadrobić jak najszybciej. Klasa, i jeszcze raz klasa.
Może w tym towarzystwie nie robi wrażenia Carsten Kaiser, który zadebiutował dopiero w 2019 roku w Darkride, ale jest niezły, chociaż przy takich gwiazdach "niezły" ginie i wygląda jak rzemieślnik.
Muzyka przeszła zmiany i tym razem jest progressive metal mocno zakorzeniony w amerykańskiej tradycji takich zespołów jak Symphony X i poza ustawieniem bębnów Niemiec aż tak bardzo nie słychać, ale są i pierwiastki rocka, głównie za sprawą Bormanna.
Kompozycje uległy skróceniu, melodie są jaśniej zaznaczone i to jest bardzo na plus, bo nie ma już metalowego grochu z kapustą jak to było poprzednio i płyta nie męczy długością, a czasami są nawet ciekawe popisy gitarowe, jak solo w Electric City. Szczerze powiedziawszy muzyka aż tak bardzo się nie wyróżnia jeśli chodzi o technikę czy melodię, bo nie ma tu jakiegoś killera z prawdziwego zdarzenia, po prostu kompozycje stworzone według pewnego schematu, czy to End of the Machine, Messiah's Fall albo Love Berween Heaven and Hell. To jest dobra muzyka tła, ale ostatecznie bez wyrazu, jeśli chodzi o tło muzyczne i tutaj na nowy poziom ten album wprowadzają wokaliści.
Bormann daje wspaniały występ, jak zwykle zresztą i to on to wszystko prowadzi i oczywiście nie schodzi poniżej swojego poziomu. Nagrać 4 płyty w tym samym roku i na żadnej nie zaliczyć potknięcia - po prostu Mistrz.
Oczywiście Leven i Beck też są w formie i dają wspaniały występ jak zwykle, ale główną gwiazdą jest tu Bormann i pozostałych wokalistów można uznać trochę za epizod.

Brzmienie wywołuje mieszane uczucia - dobre bębny, ustawione po niemiecku, wysunięty, mocny bas, ale gitara jakby rozmyta momentami w tym wszystkim. Niby główna koncentracja jest na Bormannie, ale i on w niektórych kawałkach jest jakby za instrumentami, co słychać w Eternal Silence. Technicznie jest progres, ale to nadal niewiele ponad rzemiosło, ale z płyty na płytę grają coraz lepiej.
Szczerze powiedziawszy, gdyby nie gwiazdy, to by była raczej płyta z kręgów przeciętności i metalowy groch z kapustą. 15 kompozycji to raczej nic innego jak próba wyłożenia wszystkiego z nadzieją, że coś się jednak spodoba, a wyszedł album za długi i dość monotonny. Goście jednak wkładają w to tyle serca, że trudno tego nie docenić.
Co by nie mówić, amerykański progressive z Bormannem to ciekawa wizja, ja jednak pozostanę przy jego europejskich dokonaniach.
Zespół tą płytą zaistniał na scenie, został zauważony i nawiązał współpracę z Massacre Records na kolejną płytę.
Tym razem jednak obeszło się bez gości, bo dołączyła inna gwiazda jako stały członek zespołu...

Ocena: 7.3/10

SteelHammer
Odpowiedz
#4
Assignment – Closing the Circle (2016)

[Obrazek: R-9034763-1473630328-5457.bmp.jpg]

Tracklista:
1. Evolution 06:12            
2. Closing the Circle 04:55            
3. Presence of Death 04:48          
4. Genetic Slavery 05:53               
5. Crimson Poison 04:28               
6. Chemical Healing 04:32            
7. Variaxis 04:47               
8. Taste for Sin 05:24      
9. Entering the Universe 09:38  
10. Between Parallel Worlds 10:40
 
Rok: 2016
Gatunek: Progressive Metal
Kraj: Niemcy
 
Skład:
Diego Valdez – śpiew
Goran Panić - gitara
Heiko Spaarmann - bas
Sven Pollkötte - perkusja
Gert Sprick - instrumenty klawiszowe
 
ASSIGNMENT powraca tym razem po krótszej przerwie, bo po 3 latach i  obeszło się bez gościnnych wokalistów, bo na stałe dołączył Diego Valdez. Dołączył też nowy basista, Heiko Spaarmann. Tym razem wydaniem płyty zajęła się znacznie większa od Mausoleum wytwórnia, uznany tytan rynku Massacre Records.
 
Wcześniej zespół grał muzykę inspirowaną SYMPHONY X, FATES WARNING i innych progresywnych bandów, tym razem z dobrego, ale ostatecznie nieco bezbarwnego progressive metalu, dodali do mieszanki nieco heavy/power metalu.
Oczywiście nie znaczy to, że zaszła jakaś drastyczna zmiana w stylu, chociaż ich wcześniejsze inspiracje służą czasami bardziej za tło niż fundament . Najbardziej progressive płyt poprzednich dominuje w amerykańskim, nieco bezbarwnym, o przeciętnej melodii Closing the Circle, w którym przy okazji echa ICED EARTH z czasów Owensa i bardziej przesłodzonych refrenów PRIMAL FEAR. W tej stylistyce lepiej wypada Chemical Healing.
Najbardziej zabijają, kiedy grają mocno i pewnie, jak w otwierającym Evolution, który o dziwo nie nudzi w ciągu tych 6 minut i Valdez prowadzi to wyśmiecicie. Taste of Sin podobnie i poza Valdezem zwraca również uwagę świetna praca perkusji, jednocześnie ta kompozycja uwypukla też pewnie minusy, bo znacznie lepiej brzmi, kiedy refren idzie w niemieckim kierunku PRIMAL FEAR i HELKER, najlepszy popis wokalista daje jednak w 9 minutowym Entering the Universe, który ma w sobie coś z MERCENARY czy DARKOLOGY w sposobie budowania klimatu. Zwieńczeniem i kolejnym kolosem jest zbyt długi i prosty Between Parallel Worlds, który wchodzi w rejony typowe dla progressive metalu USA, jak SYMPHONY X. Są ciekawe momenty, ale główna melodia jest dość przeciętna i głównie słucha się tego dla Diego, który daje z siebie wszystko.
Pozostałe kompozycje są dobre, jak Presence of Death czy bardzo dobry, choć ograny Genetic Slavery, pozostałe jednak to bardzo formalistyczne granie, jak Crimson Poison, gdzie nawet Valdez nie jest w stanie uratować tej przeciętnej kompozycji czy wyliczony i schematyczny Variaxis.
 
Za brzmienie odpowiada Norbert Leitner i w brzmieniu słychać to austriackie dopieszczenie w najdrobniejszych szczegółach, szczególnie w niemal perfekcyjnym brzmieniu perkusji. Gitarzystów na albumie jest niby dwóch, bo gościnnie zagrał tutaj Ivan Iniguez (ex-HELKER) i słychać, bo gitarowo jest nieco lepiej, jednak to nadal nic ponad przeciętniactwo i zabrakło tutaj konkretnego, gitarowego natarcia.
Valdez oczywiście zaśpiewał wybornie i wykazał się ogromnym profesjonalizmem, chociaż w tych kompozycjach słabszych brzmi nieco bez przekonania, jednak nie zszedł poniżej dobrego poziomu i słychać, że głównym atutem zespołu na tej płycie jest właśnie on, a za nim perkusista Sven Pollkötter, który zagrał bardzo dobrze i jego partie są dość bogate.
Dobrze zagrane i prawdopodobnie najlepsza płyta zespołu, ale niestety nie bez wad.
Okazuje się, że to nie jest epizodyczny występ Diego Valdeza w tym zespole i na ten rok zespół ma już przygotowany nowy album na 2020 rok.
 
Ocena: 7.4/10
 
SteelHammer
Odpowiedz
#5
Assignment - Reflections (2020)

[Obrazek: 472100.jpg?sw=1000&sh=800&sm=fit&sfrm=png]

Tracklista:
1. Trilogia Balkanica 03:38     
2. Mercyful Angel 04:43     
3. Obsession 06:00     
4. Corporate Men 05:57     
5. Reflections 05:01     
6. Submission 05:29     
7. Timeline 06:36     
8. Endlessly 08:20     
9. Unknown Hero 05:32     
10. Silent Nation 07:14

Rok: 2020
Gatunek: Progressive Metal
Kraj: Niemcy
 
Skład:
Diego Valdez – śpiew
Goran Panić - gitara
Heiko Spaarmann - bas
Michael Kolar - perkusja
Gert Sprick - instrumenty klawiszowe

Po czterech latach, Goran Panić powraca ze swoim zespołem, zaskakująco pod szyldem Massacre Records i zaszła drobna zmiana na stanowisku perkusisty, bo dołączył Michael Kolar, były członek ALMANAC i obecny solowego projektu Hermanna Franka.
No i ze znanych jest też oczywiście Diego Valdez.

Zaczyna się świetnie. Mercyful Angel to mocny heavy/power z Valdezem kompetentnie masakrującym i Kolarem solidnie eksploatującym zestaw perkusyjny. Może nie brzmi to świeżo, bo to raptem mocniej zagrane i nieco bardziej progresywne HELKER i PRIMAL FEAR, ale słucha się tego dobrze.
Obsession zaczyna się równie obiecująco, ale tutaj próbują zapędzać się w rejony DARKOLOGY i może TAD MOROSE, tylko bez gęstych gitar i dusznego klimatu grobowca. Corporate Men to zwykły progressive metal bez historii, a Reflections to pogłosy REDEMPTION i SYMPHONY X, ale w tej formie metal progresywny lepiej serwuje EVERGREY. Submission zapowiada się jak kwadratowy heavy sceny niemieckiej, w refrenie słychać Niemcy ewidentnie, aranżacje i orkiestracje w zwrotkach przypominają za to bardziej DIVINEFIRE, tylko oszpecone progressive metalem USA. Jeszcze więcej USA w Timeline, ale w tym nudnym i ciężkostrawnym wydaniu, z kolei Endlessly nie wiem, czym miało być. DIVINEFIRE? SUNBURST? TAD MOROSE? SYMPHONY X? KAMELOT? Nie wiem. Po prostu metal nudny i bezradny.
Unkown Hero to znów coś z orkiestracji DIVINFIRE, jakaś próba nawet refrenu w stylu ekipy Rivela jest podejmowana, ale nie ma co się oszukiwać, Niemcom rzadko wychodzi taka muzyka bez kwadratury i niestety nie brzmi to tak dobrze, a na pewno nie na tyle interesująco, żeby trwało 7 minut.
Na zakończenie atakują w stylu SYMPHONY X i DREAM THEATRE w Silent Nation. Niezłe, sporo w tym dramaturgii i Valdez pokazuje klasę. To bardzo dobry wokalista i tutaj ponownie daje wysoce profesjonalny występ i gdyby nie on, to by była kompozycja może i znośna, ale nie dobra.

Brzmienie jest poprawne i nie ma za bardzo nad czym się rozpisywać. Takich płyt jest sporo i nie ma tutaj żadnych niespodzianek, tak jak w repertuarze.
Kolar okazuje się bardzo dobrym perkusistą i ma sporo do pokazania i bardziej słucha się tej muzyki dla niego i Valdeza niż Panić. No niestety, ten sam zarzut, co przy albumach poprzednich pozostaje, Goran Panić to bardzo przeciętny gitarzysta i sola są na poziomie czeladnika. Krótkie, czasami przedłużenie melodii głównej, a czasami zbiór losowych dźwięków, który do siebie pasuje. Nic ciekawego. Może gdyby było tutaj drugie wiosło, to ta muzyka by była ciekawsza?
Dobra płyta, bez przebłysków i jakich wiele. Nie wybija się z szeregu innych zespołów i nie ma co się oszukiwać, gdyby nie Diego Valdez, to by nie było warte jakiegokolwiek zainteresowania, bo to on tu podnosi ocenę.
Ta wtórność zaczyna już być męcząca i może jednak powinni pójść w muzykę prostszą, bo Mercyful Angel pokazuje, że z drugą gitarą mogliby zdziałać więcej porzucając progressive.

Ocena: 7.2/10

SteelHammer
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości