Angband
#1
Angband - IV (2020)

[Obrazek: ANGBAND-album2020.jpg]

Tracklista:
1. Fighters 04:22
2. Visions In My Head 04:55
3. Atena 04:20
4. Mirage 05:10
5. Nights Of Tehran 05:39
7. Insane 04:40
8. Cyrus The Great 05:28
9. Children Of War 04:50
10. The Blind Watchmaker 03:30

Rok wydania: 2020
Gatunek: Power/Heavy Metal
Kraj: Iran

Skład:
Tim Aymar - śpiew
Mahyar Dean - gitara, bas
Ramin Rahimi - perkusja

ANGBAND to zespół pochodzący z Iranu, który pojawiał się i znikał, ale miał w miarę stabilny skład, przynajmniej do czasu ostatniej płyty, której premiera bez większemu szumu miała miejsce w 2012 roku. Od tamtego czasu zapadła cisza, jednak okazuje się, że udało im się złapać kontrakt z Pure Steel i po 8 latach wydać swoją kolejną płytę.
Podobnie jak na debiucie, Mayhar Dean zagrał na gitarze i basie, a Ramin Rahimi na perkusji. Potrzeba było kogoś, kto zaśpiewa i wybór padł na Tima Aymara z od lat nie nagrywającego już PHARAOH.

Można go posłuchać tutaj, chyba pierwszy raz od 8 lat i słychać, że 8 lat minęło. Nie śpiewa on źle, nie jest to tak bolesne zderzenie z rzeczywistością, jak w przypadku Briana Trocha z CYCLONE TEMPLE i jego występu w THE REIGN OF TERROR, ale już w otwieraczu Fighters słychać, jak się męczy, brzmi bardziej jak typowy amerykański krzykacz 3 ligi garażowej  i tylko w refrenach słychać starego Aymara. Chociaż momentami jest pewne iluzja progresywności i stylem śpiewu Aymar próbuje być jak w CONTROL DENIED, ale to było grubo ponad 20 lat temu.
Jest i niezbyt inspirujący US Power Atena z pogłosami ICED EARTH, Mirage i Visions in my Head to próby muzyki progresywnej, łamania i wplatania elementów folk, ale te wstawki są nieudolnie wykonane i wstawione kompletnie bezmyślnie. Night of Tehran to jedna z najgorszych prób grania ballady w ostatnich co najmniej 30 latach metalu i absolutna czołówka, jak nie pierwsze miejsce tego roku. Co robi Aymar woła o pomstę do nieba, ciągle się czeka na jakiś ciekawy rozwój wydarzeń, może chociaż jeden epicki moment, który skruszy skamieniałe serca, ale nic takiego nie następuje w tych prawie 6 minutach niemiłosiernej męczarni.
Insane znowu próbuje ubogacać muzykę elementami folklorowymi, ale brzmi to obrzydliwie. Na szczęście po tym jest udana partia Aymara i całkiem niezłe solo.
Ogólnie sola na tym albumie, poza fatalnym Nights of Tehran, są dobre, proste, ale melodyjne i ewidentnie powinni się trzymać instrumentów gitarowych, bo te elementy folk jak w Cyrus the Great potrafią bardzo szybko obrzydzić album. Próba nawiązania do CONTROL DENIED pojawia się w Children of War, wokalista daje radę, ale utwór po prostu się kończy w drugiej połowie i jest tylko monotonne pogrywanie jednego z niewielu udanych motywów.
The Blind Watchmaker to ładne podsumowanie albumu. Utwór instrumentalny, kompletnie bez treści czy jakiejkolwiek interesującej zawartości.
Może to po prostu metafora na głuchotę.

Zaskakująco dobra produkcja jak na tak przeciętny album. Stara szkoła, lekko przybrudzona gitara, z mocną perkusją i przestrzenią, z której czuć kurz. Nie ma tu żadnych nowinek, ale i nie były one potrzebne, bo w niczym by nie pomogły.
O zespole nie słyszałem nigdy i moją uwagę przykuło głównie nazwisko wokalisty i byłem ciekawy, jaki materiał pokażą.
Zaprezentowanych zostało 43 minuty muzyki o niczym, tym samym potwierdzając regułę, że nazwisko nie przekłada się na dobry produkt.
Wspomnienie czasów świetności Aymara.
I smutną świadomość tego, że PHARAOH od lat już nie nagrywa.


Ocena: 5/10

SteelHammer


Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Pure Steel Records
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości