Leaves' Eyes
#1
Leaves' Eyes - Lovelorn (2004)

[Obrazek: R-542376-1129448469.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Norwegian Lovesong 03:42       
2. Tale of the Sea Maid 03:47       
3. Ocean's Way 03:31       
4. Lovelorn 04:09       
5. The Dream 04:58       
6. Secret 04:30     
7. For Amelie 03:37     
8. Temptation 03:43       
9. Into Your Light 05:32       
10. Return to Life 04:07

Rok wydania: 2004
Gatunek: Symphonic Metal
Kraj: Niemcy

Skład:
Liv Kristine Espenæs - śpiew
Alexander Krull - śpiew, instrumenty klawiszowe
Mathias Röderer - gitara
Thorsten Bauer - gitara
Chris Lukhaup - bas
Martin Schmidt - perkusja

THEATRE OF TRAGEDY było popularne swego czasu i Liv Kristine była również znaną i uznaną wokalistką, która często występowała gościnnie u Alexa Krulla w ATROCITY w czasach bardziej eksperymentalnych, kiedy to na zawsze porzucili słuszną ścieżkę death metalu.
Taka gwiazda nie mogła pozostać długo w cieniu, więc z pomocą Alexa powstało w 2003 roku LEAVES' EYES, w którego skład wchodzili byli współpracownicy Krulla z czasów ATROCITY. Tak wielki projekt nie mógł nie wzbudzić zainteresowania wytwórni i udało się podpisać kontrakt z jednymi z najlepszych, którzy przy okazji w tamtym czasie interesowali się żeńskim, symfonicznym graniem - Napalm Records, z którym to Alex już współpracował.
Materiał na album udało się skomponować i nagrać szybko i już 17 sierpnia 2004 debiut wylądował na półkach.

Minimalizm wczesnego THEATRE OF TRAGEDY jest słyszalny, o nawiązania nie trudno biorąc pod uwagę wokalistkę, ale jest tutaj wyczuwalny i dość namacalny norweska surowizna i oszczędność chociażby TRISTANIA. W Norvegian Lovesong jest to słyszalne, ale przy okazji zespół wypracowuje też swój styl dzięki bardzo mocnym i mocno podkreślającym melodię orkiestracjom. Bardzo dobrze gitary współpracują w Tale of the Sea Maid, Krull wzmacnia odczucie TRISTANIA w mocnym i lekko epickim Ocean Way, chociaż akcent japoński, tak jak w Lovelorn raczej niepotrzebny i burzy nieco spójność kompozycji. Coś z SIRENIA i TRISTANIA wybrzmiewa w The Dream.
Liv Kristine ma głos dość specyficzny, który niektórych może irytować i w takiej przebojowości NIGHTWISH jak w Secret sprawdza się średnio, podobnie w niezbyt porywającej balladzie For Amelie. Słychać, że to jest zlepek różnych pomysłów i zespół nie do końca jest jeszcze zdecydowany, co chce grać, czego dowodem jest dość nieokreślony, surowy, lekko black metalowy Temptation, po którym następuje lekki Into Your Light.
Na koniec SIRENIA w zwiewnym Return to Life, może i przyjemnym, ale niezbyt zapadającym w pamięć.

Album nagrany został w Mastersound Studio pod czujnym okiem Krulla, więc to oczywiste, że brzmienie to potężna perfekcja.
Kompozycyjnie niestety tak dobrze nie jest, płyta nierówna, eklektyczna, może i dobrze wykonana, momentami nawet bardzo, ale nie ma tutaj poczucia spójności. Sam zespół jest raczej w cieniu poza dosłownie garstką mało istotnych popisów gitarowych i królową jest tutaj bez wątpienia Liv Kristine, która śpiewa dobrze, choć nie zawsze adekwatnie do materiału zaprezentowanego w danej kompozycji.
Dobry album, chociaż moim zdaniem to nie jest najlepsze miejsce do rozpoczęcia przygody z tym zespołem i znając dyskografię zespołu, to raczej niezła ciekawostka.

Ocena: 7.2/10

SteelHammer
Odpowiedz
#2
Leaves' Eyes - Vinland Saga (2005)

[Obrazek: R-2274465-1320513384.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Vinland Saga 03:12       
2. Farewell Proud Men 04:04       
3. Elegy 05:07       
4. Solemn Sea 03:44       
5. Leaves' Eyes 03:59       
6. The Thorn 04:05       
7. Misseri (Turn Green Meadows into Grey) 03:51     
8. Amhrán (Song of the Winds) 02:48     
9. New Found Land 03:28       
10. Mourning Tree 04:03       
11. Twilight Sun 03:22       
12. Ankomst 03:51

Rok wydania: 2005
Gatunek: Symphonic Metal
Kraj: Niemcy

Skład:
Liv Kristine Espenæs - śpiew
Alexander Krull - śpiew, instrumenty klawiszowe
Mathias Röderer - gitara
Thorsten Bauer - gitara
Chris Lukhaup - bas
Moritz Neuner - perkusja

Zaszła drobna korekta w składzie i nowym perkusistą został Moritz Neuer, też z ATROCITY.
Debiut został dobrze przyjęty, to i długo nie trzeba było czekać na kolejny album, który ukazał się zaledwie rok później, 30 maja 2005 roku, ponownie nakładem Napalm Records.

Jest próba bardziej klimatycznego grania, z większym i bardziej filmowym rozmachem w Vinland Saga, jednak to raczej typowy, symfoniczny otwieracz, pod pewnymi względami może aż nazbyt minimalistyczny i bardziej przypominający PANTHEIST niż gothic metalowe grupy i tak samo sprawa się ma z kończącym album Ankmost.
Jest coś z bardziej przebojowych rejonów WITHIN TEMPTATION czy SIRENIA, jak w Elegy, jest AFTER FOREVER w Farewell Proud Men. Zalążki własnego stylu i kontrastów dla nich charakterystycznych występują w solidnym Solemn Sea, ale bywa też sztampowo jak w płaczliwej balladzie Leaves' Eyes czy The Thorn, który próbuje być delikatniejszą wersją BATTLELORE. Do przekroju twórczości oczywiście nie mogło zabraknąć EVANESCENCE w Misseri (Turn Green Meadows Into Grey) i bardzo udany, ponownie w stylu BATTLELORE New Found Land. Po tym akustyczny Mourning Tree wygląda bardzo powszednio, bo i nie oferują niczego, czego nie grało NIGHTWISH czy cały legion innych zespołów, podobnie w duchu NIGHTWISH utrzymany jest Twilight Sun.

Brzmienie nieco delikatniejsze niż poprzednio, z większą ekspozycją orkiestracji i Liv Kristine i bębny bardziej dopieszczone. Pod tym względem nie ma nic do zarzucenia, tak jak do formy muzyków i kondycji wokalistki, która śpiewa w swoim stylu i nie rozczarowuje.
Materiał jednak jest dość eklektyczny i wtórny, ale na plus, że w większości udało się uwolnić od okowów THEATRE OF TRAGEDY, ale pewne naleciałości ATROCITY może i są, chociaż jak jest Krull to nie dziwi.
Ponownie eklektyzm i poszukiwanie drogi, dobrze zagrane, ale momentami jakby wyliczone i bezpieczne, co się opłaciło.
Promocja była ogromna, od wykorzystania singlowego Elegy jako opening serialu Wzór w niemieckiej telewizji po pełnoprawny koncert na langskipie i zespół do studia powrócił po bardzo długiej trasie koncertowej.

Ocena: 7.3/10

SteelHammer
Odpowiedz
#3
Leaves' Eyes - Njord (2009)

[Obrazek: R-2190480-1268888945.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Njord 06:14     
2. My Destiny 04:13       
3. Emerald Island 05:24       
4. Take the Devil in Me 03:51     
5. Scarborough Fair (Simon & Garfunkel cover) 04:04       
6. Through Our Veins 03:40     
7. Irish Rain 04:01     
8. Northbound 04:23       
9. Ragnarok 05:11       
10. Morgenland 02:54       
11. The Holy Bond 03:41       
12. Frøya's Theme 08:20

Rok wydania: 2009
Gatunek: Symphonic Metal
Kraj: Niemcy

Skład:
Liv Kristine Espenæs - śpiew
Alexander Krull - śpiew, instrumenty klawiszowe
Mathias Röderer - gitara
Thorsten Bauer - gitara, bas
Seven Antonopoulos - perkusja

Po długiej trasie koncertowej, która opiewała w grubo ponad 200 występów, przyszedł czas na nagranie nowego materiału. Nie obeszło się bez roszad w składzie i do zespołu doszedł nowy perkusista, Seven Antonopoulos, który dołączył wcześniej do ATROCITY. Nowy basista okazał się zbędny i na tym instrumencie zagrał Bauer.
Premiera nowego albumu była wyczekiwana z niecierpliwością i ciekawość została zaspokojona 26 sierpnia 2009 roku, nakładem Napalm Records.

Njord... Cóż za otwieracz! Wyborna przebojowość i ciepło z ogromnym, filmowym rozmachem, świetnymi rykami Krulla i oczywiście Liv Kristine, która jest tutaj w najlepszej jak do tej pory dyspozycji głosowej. Kompozycja prosta, nieskomplikowana, z bardzo dobrą melodią.
Wpływów WITHIN TEMPTATION i EVANESCENCE nie brakuje, wystarczy posłuchać My Destiny i to niezła kompozycja, jednak tutaj Krull swoim czystym śpiewem nie brzmi zbyt przekonująco, przypominając fatalne kompozycje NIGHTWISH i w tym bardziej przebojowym, delikatniejszym duchu znacznie lepiej brzmi Take the Devil in. Kiedy jednak wsiadają na statek i wybierają się w morską podróż, brzmi to świetnie, jak w Emerald Island, tak jak dość ciekawy cover Simon & Garfunkel Scarborough Fair. Jest tylko niezłe WITHIN TEMPTATION i SIRENIA w Through Our Veins, solidny NIGHTWISH w Irish Rain w klimacie ballady i refren jest rozbrajający w swojej słodyczy i naiwności. BATTLELORE w Ragnarok jest bardzo dobry i może to nie poziom pieśni wikingów REBELLION, ale jest to zrealizowane z przekonaniem i dobrze przemyślane.
Najsłabszym utworem na płcie jest The Holy Bond - to już klimaty EVANESCENCE, LACUNA COIL i innych zespołów, które potrafią być męczące, szczególnie, kiedy wkrada się okrutny chaos i zabrakło pewności wykonania, jak to można było usłyszeć wcześniej. Przeciętna melodia, niezbyt wyeksponowany refren i na plus są tylko orkiestracje, których zbyt wiele nie ma. Froyas Theme to punkt kulminacyjny i 8 minut muzyki różnej, od zapożyczeń z Sagi Wikingów REBELLION we wstępie, po typowo skandynawski chłód, rozmach i epikę. To jest dobre, coś innego niż ogólna zawartość albumu i bardziej nawiązująca do poprzednich płyt, ale takie zakończenie pasuje średnio i mało tutaj przebojowości.

Brzmienie dobrane perfekcyjnie i sól morską i chłód, jednak bez przytłoczenia znanego z UNLEASHED. Świetne, ciepłe, kontrastujące gitary i surowa, niemiecka perkusja. Idealne umiejscowienie orkiestracji i Liv Kristine w centrum.
Co prawda zespół bardziej gra pod wokalistkę i nie ma tutaj jakichś wielkich popisów, ale tutaj chodzi bardziej o budowanie klimatu i pewnej transowości muzyki relaksacyjnej i to wychodzi im świetnie.
Album okazał się oczywiście ogromnym sukcesem, największym jak do tej pory i tym zespołem Napalm Records trafił w dziesiątkę.
Bardzo dobry album i świetny punkt zaczepienia do rozpoczęcia znajomości z zespołem.
Bez wątpienia najlepszy album zespołu.

Ocena: 8.2/10

SteelHammer
Odpowiedz
#4
Leaves' Eyes - Meredead (2011)

[Obrazek: R-3011968-1384346401-7573.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Spirits' Masquerade 06:29     
2. Étaín 03:58       
3. Velvet Heart 03:42       
4. Kråkevisa 04:34     
5. To France (Mike Oldfield cover) 04:37     
6. Meredead 05:19       
7. Sigrlinn 08:49       
8. Mine tåror er ei grimme 02:54       
9. Empty Horizon 04:56     
10. Veritas 00:50       
11. Nystev 04:40     
12. Tell-Tale Eyes 03:55

Rok wydania: 2011
Gatunek: Symphonic Metal
Kraj: Niemcy

Skład:
Liv Kristine Espenæs - śpiew
Alexander Krull - śpiew, instrumenty klawiszowe
Sander van der Meer - gitara
Thorsten Bauer - gitara, bas
Roland Navratil - perkusja

Njord było bardzo udaną płytą. Były pewne potknięcia, to jednak nie zmienia faktu, że było tam kilka killerów. Oczywiście fani chcieli więcej i oczekiwania były spore. Tym razem długo nie trzeba było czekać i już w 22 kwietnia 2011 nakładem Napalm Records pojawił się następca.

Spirits' Masquerade to jest dość ciężkostrawna mieszanina stylów NIGHTWISH, TRISTANIA, EPICA i SIRENIA. Są chóry, próbują być bojowi jak BATTLELORE, ale ta kompozycja rozwija się długo, a i tak nie ma zbyt wiele do zaoferowania. Lepiej prezentują się w prostym, przebojowym Etain, bo Velvet Heart to raczej drugoligowa kopia SIRENIA. Cover To France średnio pasuje do tego repertuaru i samo wykonanie niestety nie jest zbyt porywające. Meredead to skrzyżowanie NIGHTWISH z TRISTANIA.
Na plus wyjątkowo tym razem jest najdłuższa kompozycja, Siglrinn z prostym, przebojowym refrenem nawiązującym do Njord z dodatkiem nowoczesności i nowości dla zespołu. Coś z EPICA, szczególnie w partii środkowej, ale zrealizowane na poziomie, chociaż zakończenie nieco rozczarowuje. Ciekawy jest gotycki Empty Horizon z bardzo dobrymi partiami klawiszowymi, wybornymi chórami i nawet niezbyt ciekawy śpiewa Krulla nie burzy klimatu refleksji, w którym momentami można odczuć, że zbliżają się do CREMATORY. Nystev to podobnie jak Krakevisa folklorowe granie, takie rzeczy jednak grało lepiej FALCONER.
Na zakończenie ballada Tell-Tale Eyes w klimacie NIGHTWISH. Nie jest złe, ale niestety nie porywa jak utwory z płyty poprzedniej.

Solidne brzmienie, bardzo podobne do tego z Njord, jednak z mniejszą ekspozycją orkiestracji, a większą Liv Kristine, która jest w formie, ale muzyka jakoś zatraciła na głębi.
Zmiany w składzie słychać, bo perkusja jak i gitary mają tym razem znacznie więcej do powiedzenia i partie sekcji są znacznie bogatsze i bardziej skomplikowane, a gitarom zdarza się zagrać sola częściej.
Szkoda tylko, że kosztem przebojowości i słabego zaznaczenia refrenów i melodii. Dobra płyta, dobrze zagrana, ale niestety nic ponad to.

Ocena: 7/10

SteelHammer
Odpowiedz
#5
Leaves' Eyes - Symphonies Of The Night (2013)

[Obrazek: R-5100011-1384472994-6069.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Hell to the Heavens 04:32       
2. Fading Earth 04:33     
3. Maid of Lorraine 05:13       
4. Galswintha 04:14       
5. Symphony of the Night 04:58     
6. Saint Cecelia 04:12       
7. Hymn to the Lone Sands 05:22     
8. Angel and the Ghost 03:36       
9. Éléonore de Provence 06:24       
10. Nightshade 03:41       
11. Ophelia 04:24       

Rok wydania: 2013
Gatunek: Symphonic Metal
Kraj: Niemcy

Skład:
Liv Kristine Espenæs - śpiew
Alexander Krull - śpiew, instrumenty klawiszowe
Sander van der Meer - gitara
Thorsten Bauer - gitara, bas
Felix Born - perkusja

Minęły kolejne dwa lata, kolejna zmiana na stanowisku perkusisty, wyjątkowo tym razem niezwiązanego z ATROCITY, a znany z gościnnego występu w DORO Felix Born.
Album z 2011 został przyjęty z mieszanymi uczuciami, nagrywać jednak trzeba nadal i Napalm Records wydało kolejny 15 listopada 2013 roku.

Hell to the Heavens nie napawa optymizmem, bo jest to co najwyżej poprawna kopia muzyki EPICA przemieszana z SIRENIA i TRISTANIA. Fading Earth również nie wzbudza wielkich emocji, bo to EVANESCENCE i SIRENIA w dość przeciętnym wydaniu. Kiedy próbują grać mroczniej to brzmi to dość słabo i dziwacznie jak w Maid of Lorraine, w którym słychać echa EPICA i TRISTANIA.
Galswintha jest dość zaskakujące, bo próbują zbliżyć się do GWYDION, ale słabo im to wychodzi. Tytułowy Symphony of the Night to coś z WITHIN TEMPATION i EPICA, ale niestety jest to muzyka bez historii i dość nieinteresująca, wtórna, szczególnie na tle tego, co się działo w metalu symfonicznym w tym czasie. Po typowo NIGHTWISHowej, poprawnej balladzie Saint Cecelia wkracza ostre natarcie TRISTANIA/EPICA w Hymn to the Lone Sands, w którym Liv Kristine brzmi dość dziwacznie, a i sama kompozycja to nihil novi. Może pewną nowością jest Elenore de Provence, który wzbudza skojarzenia z HEAVENWOOD we wstępie, aby potem uderzyć w coś pomiędzy DRAGONLAND a NIGHTFALL. Nightshade to dość nieciekawy przerywnik, z kolei Ophelia to tylko dobry utwór w stylu SIRENIA czy NIGHTWISH.

Album może się pochwalić niezłą produkcją, ale to ponownie robota Krulla i studia Mastersound, to trudno oczekiwać czegoś słabego.
Sam materiał za bardzo zapatrzony jest w rozwijające się wtedy trenda i rosnącą popularność EPICA, którego pozycja nieco osłabła po albumie z 2012 roku. Pod względem wykonania trudno coś zarzucić, może poza pewnymi zagrywkami Liv Kristine, które potrafią być dość kontrowersyjne.
To był ostatni album wydany przez Napalm Records i kontrakt nie był przedłużony. Po części nie dziwi, bo niestety wyszedł tylko dobrze opakowany produkt z dość nieświeżą zawartością.

Ocena: 6/10

SteelHammer
Odpowiedz
#6
Leaves' Eyes - King of Kings (2015)

[Obrazek: R-7462689-1441976449-8000.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Sweven 02:03       
2. King of Kings 04:47     
3. Halvdan the Black 04:22     
4. The Waking Eye 04:41     
5. Feast of the Year 00:37     
6. Vengeance Venom 03:17     
7. Sacred Vow 04:20     
8. Edge of Steel 05:06       
9. Haraldskvæði 03:24     
10. Blazing Waters 07:30     
11. Swords in Rock 03:01

Rok wydania: 2015
Gatunek: Symphonic Metal
Kraj: Niemcy

Skład:
Liv Kristine Espenæs - śpiew
Alexander Krull - śpiew, instrumenty klawiszowe
Pete Streit - gitara
Thorsten Bauer - gitara, bas
Joris Nijenhuis - perkusja

LEAVES' EYES zakończyło współpracę z Napalm Records, jednak zespół tak znany nie mógł pozostać długo bez wytwórni i dość szybko wyhaczyło ich AFM Records.
W międzyczasie z zespołu odszedł Sander van der Meer i Felix Born, którzy zostali zastąpieni przez współpracowników Krulla z ATROCITY. Na 11 września 2015 przypadła premiera kolejnej płyty.

King of Kings to dość silne inspiracje EPICA, tym razem wykonane na znacznie wyższym poziomie niż poprzednio i przede wszystkim ze znacznie lepszą ekspozycją melodii. Nie zabrakło przebojowości SABATON w Halvdan the Black z elementami NIGHTFALL z albumu z 2011 roku, co słychać szczególnie w partiach, w których śpiewa Alex.
Zasadnicza różnica to krótsze kompozycje i album nie trwa już prawie godziny jak poprzedni i się za bardzo nie dłuży. Jest prosto, przebojowo, momentami może aż za bardzo i The Waking Eye swoją słodyczą ze stylizacją pomiędzy EPICA a SIRENIA potrafi zmęczyć. Nie mogło zabraknąć elementu folklorowo-bitewnego i takie jest potężne Vengeance Venom, może i przewidywalne, ale zagrane solidnie i z przekonaniem, z dobrze zaznaczonym refrenem i melodią i bardzo dobrze wplecionymi orkiestrami i duetem wokalnym. Całkiem nieźle zaaranżowany jest Sacred Vow, jednak do zaoferowania poza kopiowaniem EPICA ma niestety niewiele nowego. Będąc przy EPICA, to gościnnie zaśpiewała w Edge of Steel sama Simone Simons, w którym EPICA jest dość mało, a więcej Szwecji. Przerywnik Haraldskvæði jest raczej z przymusu niż z przyjemności, zespół jednak pokusił się o kolosa Blazing Waters, w którym gościnnie zaśpiewała Lindy-Fay Hella z WARDRUNA i pozostaje jedynie powiedzieć, że ciekawsze rzeczy słyszało się w wykonaniu EPICA i TRISTANIA czy DRAGONLAND. Po prostu poprawna kompozycja, nie wywołująca zbyt wielkich emocji.
Udanym zakończeniem jest folklorowy Swords in Rock z tawernowymi zaśpiewami i tu trzeba przyznać, że całkiem nieźle w tym stylu naśladują ALESTORM, chociaż oczywiście nie na tak wysokim poziomie. Czuć klimat morza, rumu, zabawy i nie ma tutaj napinki.

Bardzo dobre brzmienie, które znów jest zasługą Krulla.
O ile poprzednia płyta brzmiała jak wypadek przy pracy stworzony w pośpiechu, tak tutaj jest to znacznie lepiej przemyślane i spójne, Liv Kristine w wybornej formie, tak jak Krull, a muzycy prezentują poziom, do jakiego LEAVES' EYES już przyzwyczaiło i zaskoczenia nie ma.
Zespół odbił się od dna i nagrał dobrą płytę. 15 kwietnia 2016 roku, z zespołu odeszła założycielka zespołu Liv Kristine, co wywołało niemałą burzę, głównie wśród fanów i w tym samym czasie została też ogłoszona jej następczyni, bliżej nieznana Elina Siirala, którą w repertuarze LEAVES' EYES można było usłyszeć jeszcze w tym samym roku.

Ocena: 7.5/10

SteelHammer
Odpowiedz
#7
Leaves Eyes' - Sign of the Dragonhead (2018)

[Obrazek: R-11401620-1515682145-6598.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Sign of the Dragonhead 04:06     
2. Across the Sea 03:49       
3. Like a Mountain 04:44     
4. Jomsborg 03:25       
5. Völva 03:38       
6. Riders on the Wind 03:53       
7. Fairer than the Sun 04:20       
8. Shadows in the Night 03:48       
9. Rulers of Wind and Waves 03:00       
10. Fires in the North 04:21       
11. Waves of Euphoria 08:03

Rok wydania: 2018
Gatunek: Symphonic Folk Metal
Kraj: Niemcy

Skład:
Elina Siirala - śpiew
Alexander Krull - śpiew, instrumenty klawiszowe
Pete Streit - gitara
Thorsten Bauer - gitara, bas
Joris Nijenhuis - perkusja

Liv Kristine odeszła z zespołu i oficjalnie przestała być panią Krull, ale show musi trwać dalej.
Na kolejną płytę przyszło czekać trzy lata, poprzedzony EP i singlami, Sign of the Dragonhead ukazał się 12 stycznia 2018 roku.

Na pewno jest inaczej. Jest więcej folku i zabawy, co słychać najmocniej w Jomsborg, Volva i Riders on the Wind, Sign of the Dragonhead to muzyka bardzo przebojowa, osadzona w duchu SIRENIA i WITHIN TEMPATATION z drobnymi pogłosami EPICA w refrenach. Jomsborg bardzo blisko do tego, co zespół grał na pierwszych dwóch płytach. Poszli też bardziej w kierunku ALESTORM, co słychać w pełnym morskiej soli Across the Sea, podobnie jest w Riders on the Wind i to wypełnia lukę, którą po części pozostawiło po sobie ALESTORM i RUNNING WILD, ale i taka muzyka zaczęła powracać do łask.
Bardziej klasycznie w stylu LEAVES' EYES z duchem NIGHTWISH jest Fairer Than the Sun, jest i EPICA w Shadows in the Night, jest i typowy dla zespołu folklorowy przerywnik Rulers of Wind and Waves, który jest wprowadzeniem do tradycyjnie bitewnego Fires in the North, postawiony na fundamencie EPICA.
Punktem kulminacyjnym jest Waves of Euphoria, całkiem nieźle zrealizowany zresztą. Może niezbyt odkrywczy i jest to raczej typowy kolos muzyki z kręgów EPICA czy TRISTANIA, ale refren jest bardzo dobrze zaznaczony, tak jak melodia, świetne jest tło klawiszowe, a orkiestracje wyborne. Może to nie jest poziom monumentalizmu DAMNATION ANGELS i sama kompozycja jest dość prosta, ale słucha się tego dobrze. Szczególnie tego przebojowego refrenu.

Bardzo dobre brzmienie, szczególnie brzmienie perkusji i umiejscowienie orkiestracji jak i wokalistki. Dobrze przemyślane, ale to w końcu Krull, który ma ogromne doświadczenie w tych sprawach.
Siirala to może nie Liv Kristine, ale jednak w tej bardziej przebojowej muzyce odnajduje się znacznie lepiej i śpiewa bardzo dobrze i nie próbuje naśladować swojej poprzedniczki, za co plus, bo to mogło skończyć się bardzo źle.
Prosta, przyjemna i zabawowa płyta. Może nie ma rozmachu Njord, ale jest impreza w tawernie przy kuflach rumu i kakao.
Płyta udana, ale inna i nakierowana na innego już odbiorcę i całkiem prawdopodobne, że tego kontynuację usłyszymy na The Last Viking, którego premiera została wyznaczona na 23 października 2020 roku.

Ocena: 7.6/10

SteelHammer
Odpowiedz
#8
Leaves' Eyes - The Last Viking (2020)

[Obrazek: 477309a.jpg?sfrm=png]

Tracklista:
1. Death of a King 02:33     
2. Chain of the Golden Horn 04:00       
3. Dark Love Empress 04:43       
4. Serpents and Dragon 04:30     
5. Black Butterfly 04:25     
6. War of Kings 04:18     
7. For Victory 03:58     
8. Two Kings One Realm 02:39     
9. Flames in the Sky 04:48     
10. Serkland 04:19     
11. Varangians 03:55     
12. Night of the Ravens 04:35       
13. The Last Viking 10:04     
14. Break Into the Sky of Aeon 05:01

Rok wydania: 2020
Gatunek: Symphonic Folk Metal
Kraj: Niemcy

Skład:
Elina Siirala - śpiew
Alexander Krull - śpiew, instrumenty klawiszowe
Micki Richter - gitara
Thorsten Bauer - gitara, bas
Joris Nijenhuis - perkusja

Pył po kontrowersjach opadł i Siirala została dobrze przyjęta, dlatego na album nie trzeba było długo czekać. Z zespołu odszedł Pete Streit i zamiast niego zagrał Micki Richter z ATROCITY.
Pod szyldem AFM Records nowy album ukaże się 23 października 2020 roku.

Nie jest to już tylko muzyka mroźnego klimatu słonych brzegów Skandynawii. Jest klimat portowej tawerny RUNNING WILD i ALESTORM, czego dowodem jest Chain of the Golden Horn. Chociaż tutaj ten RUNNING WILD brzmi bardziej jak w wykonaniu ORDEN OGAN, ale jest tego mniej niż na albumie poprzednim. Jest też Serkland, ale bardzo udanym nawiązaniem do zakrapianej rumem tawerny ALESTORM jest Varangians z oczywistym cytatem i to jest bardzo, bardzo dobre. Nie tak dobre, jak ALESTORM w najlepszej formie oczywiście, ale na pewno ciekawsze od ich ostatnich dokonań.
O swoich bitewnych korzeniach nie zapomnieli i pełen rozmachu Dark Love Empress jest całkiem niezły, chociaż nie wnosi nic nowego jeśli chodzi o muzykę z kręgów EPICA. Serpents and Dragons na pewno nie można odmówić filmowego rozmachu i tutaj jest rozdroże NIGHTWISH i EPICA. Sporo jest klimatu bitwy, grecko-amerykańskiego epic War of Kings, jest i dynamiczniej zagrane For Victory, są nawet pogłosy ORDEN OGAN w Flames in the Sky.
Coś tam z typowego, ale solidnego NIGHTWISH jest w Night of the Ravens i wykonane to jest bez zarzutu, może tylko nieco wtórnie. The Last Viking to najdłuższy utwór w historii zespołu i może to się zaczyna długo, ale zaskakuje, z jaką konsekwencją jest to zagrane. Czuć podmuch NIGHTFALL, jest i coś ze Skandynawii, jest nawet całkiem niezłe choć oszczędne solo gitarowe. Największy problem to chyba sama konstrukcja, która jest bardzo typowa i Szwecja ograła to chyba z każdej możliwej strony, jest nawet ambientowy zapychacz w środkowej części. Ale ogółem wyszli z tego obronną ręką.
Na koniec Break Into The Sky of Aeon, który tylko podkreśla ciągoty LEAVES' EYES do CREMATORY, chociaż nie jest to aż tak mocno zaznaczone. Świetne chóry i mroźny klimat oraz melodia, może i ograna przez wszystkie grupy doom death gothic lat 90-tych, ale jest w tym moc.

Jak do tej pory najlepsze brzmienie, które jest znacznie mocniejsze od tego, co było na albumie poprzednim, z mocniej podkreślonymi orkiestracjami i perkusją.
Dość zaskakujące, ale tym razem dużo tutaj śpiewa Krull i tym razem nie stara się za bardzo eksperymentować. Jego growl jest tutaj fenomenalny i tylko irytuje, że tak szybko zakończył swoją death metalową karierę. Może zachęcony sukcesem tego albumu jednak zdecyduje się śpiewać częściej chociaż tutaj.
Siirala śpiewa jeszcze lepiej niż poprzednio, ze sporym wyczuciem i świetnie uzupełnia się z Krullem.
Ta płyta jest długa, bo to grubo ponad godzina muzyki i mimo że wykonanej solidnie i momentami bardzo dobrze, to jednak jest to materiał, który może się nieco dłużyć, szczególnie w tych bardziej powszednich kompozycjach jak For Victory czy Flames in the Sky, które są dobre, ale niezbyt oryginalne.
Niewiele gorzej od Njord, choć jest to muzyka już nieco inna. Może i niezbyt powalająca oryginalnością, ale zagrana dobrze i można odnieść wrażenie, że jednak z większym zaangażowaniem muzyków tu uczestniczących.
Miłe zaskoczenie i oby Krull śpiewał częściej!

Ocena: 8/10

SteelHammer


Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni AFM Records.
Odpowiedz
#9
Leaves' Eyes - Myths of Fate (2024)

[Obrazek: MjQtNTgyMy5qcGVn.jpeg]

Tracklista:
1. Forged by Fire 04:47     
2. Realm of Dark Waves 04:58       
3. Who Wants to Live Forever 04:20       
4. Hammer of the Gods 04:34     
5. In Eternity 03:39     
6. Fear the Serpent 04:30     
7. Goddess of the Night 04:15     
8. Sons of Triglav 04:52     
9. Elder Spirit 03:49     
10. Einherjar 05:12     
11. Sail with the Dead 04:42

Rok wydania: 2024
Gatunek: Symphonic Metal
Kraj: Niemcy

Skład:
Elina Siirala - śpiew
Alexander Krull - śpiew, instrumenty klawiszowe
Micki Richter - gitara
Luc Gebhardt - gitara
Joris Nijenhuis - perkusja

LEAVES’ EYES powraca po czterech latach koncertowania w zmienionym składzie i obecnie poza Elina Siirala, cały skład zespołu to obecni członkowie ATROCITY.
Dziewiąty już album grupy wyda AFM Records 22 marca 2024.
 
ATROCITY ostatnio wróciło do gry dobrze przyjętymi LP Okkult II oraz Okkult III i potężny, miażdżący otwieracz Forged by Fire to efekt inspiracji tymi płytami. Epicki klimat, surowy i chłodny, szorstki, znakomicie śpiewający Alex Krull, a w tym wszystkim miejsce na Siirala, która śpiewa rewelacyjnie i brawa dla niej, że jest w stanie przedrzeć się przez tak ciężkie natarcie gitar oraz bezlitosną sekcję rytmiczną.
Te kontrasty są znakomite, refren bardzo nośny i mimo takich partii, styl LEAVES’ EYES nigdzie nie zniknął i są nośne, delikatne, bardzo rytmiczne zwrotki oparte na symfonice jak Realm of Dark Waves. Wszystko, co najlepsze z LEAVES’ EYES z bardziej epickim szlifem. 
Nie ma tutaj zbyt wiele do zarzucenia, kiedy reszta kompozycji to klasyczne LEAVES’ EYES jak nośny Who Wants to Live Forever, surowszy, bardziej epicki Hammer of the Gods ze znakomitym Krullem czy spokojniejszy, bardziej skoncentrowany na melodii In Eternity. Bitewny Fear the Serpent bardzo dobry, szczególnie w chórach, krużgankowa ballada Goddess of the Night została przyozdobiona znakomitym, płaczącym solem również udana. Sons of Triglav to epicka pieśń na dwa głosy świetnie poprowadzona, bez zbędnych przerywników czy przesadnego folkloru, jak chwilami zdarzało się na albumie poprzednim. Einherjar wyszedł surowo i podniośle. Solidny punkt kulminacyjny tego LP.
Dwie najsłabsze kompozycje to bardzo sztampowy Elder Spirit, w którym trudno doszukać się czegoś interesującego oraz poprawny Sail with the Dead z mało wyrazistym refrenem i niezbyt interesującą melodią.
Tylko przy takich killerach, jak Forged by Fire czy Realm of Dark Waves konkurować trudno.
 
Za brzmienie odpowiada oczywiście Alex Krull i postawił na sound mocny, ostry w gitarach i głęboki w bębnach, a blachy wspaniale syczą. Można się pokusić o stwierdzenie, że w pewnych rozwiązaniach brzmienie jest mocniejsze od Okkult III.
Może pod koniec album nieco wytraca na mocy, ale w otoczeniu takich killerów można przymknąć na to ucho. Ciekawy, nieco inny i surowszy, ale nadal LEAVES’ EYES w najlepszej możliwej wersji.

 
Ocena: 9/10

SteelHammer

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości agencji PR All Noir.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości