Draconian
#1
Draconian - Under a Godless Veil (2020)

[Obrazek: a0475841147_16.jpg]

Tracklista:
1. Sorrow Of Sophia 7:29            
2. The Sacrificial Flame 7:31       
3. Lustrous Heart 4:48  
4. Sleepwalkers 6:45     
5. Moon Over Sabaoth 5:54       
6. Burial Fields 4:35        
7. The Sethian 6:52        
8. Claw Marks On The Throne 5:43         
9. Night Visitor 3:48       
10. Ascend Into Darkness 8:54
 
Rok wydania: 2020
Gatunek: Gothic/Doom/Death Metal
Kraj: Szwecja

Skład:
Anders Jacobsson - śpiew
Heike Langhans - śpiew
Johan Ericsson - gitara
Daniel Arvidsson - gitara
Jerry Torstensson - perkusja
 
DRACONIAN powraca po pięciu latach nieobecności i milczenia. Po odejściu Fredrika Johanssona w 2016 roku, zespół nie znalazł stałego i tutaj jako muzyk sesyjny zagrał Daniel Änghede i nowy album zostanie wydany przez Napalm Records 30 października 2020 roku.
 
To już siódmy album tego zespołu, który na swoim koncie ma albumy dobre, momentami może i nawet bardzo dobre, ale bardzo odtwórcze, którego jedynym wyróżniającym elementem było większy nacisk na wokalistkę niż w pozostałych zespołach doom/death.
Sorrow of Sophia to ogromna przestrzeń, ciężar NOVEMBERS DOOM z klimatycznymi partiami wokalistki na tle malowanym delikatnie jak w A DREAM OF POE. Nawet znalazł się moment na wplecenie smyczków, tylko NOX AUREA zrealizowało to jednak lepiej i nie był to zapychacz. Szwecja, więc oczywiście muszą też być nawiązania i wybrzmiewania CANDLEMASS, przy cieple gitar PARADISE LOST, co nie jest dla nich niczym nowym i w klimatach The Sacrificial Flame grało lepiej AHAB i REMEMBRANCE. Na pewno nie można odmówić formy wokalnej Andersowi Jacobssonowi, który śpiewa głęboko i to prawdopodobnie jego najlepszy wokalny występ jak do tej pory. Czuć emocje, zło, nie jest to grobowy, przytłaczający śpiew Khura czy całego legionu portugalskiego doom/death, ale może to i lepiej, że nie próbuje się równać z Mistrzami.
Langhans śpiewa dobrze, jednak dość typowo, momentami może nawet zbyt delikatnie, przez co zlewa się z tłem i bardziej brzmi jak dodatek do tła niż jak by to prowadziła. Jako kontrast dla Jacobssona się sprawdza, ale chyba tutaj miało być coś więcej.
Podobnie jak na płytach poprzednich, jest boleśnie odtwórczo i Lustrous Heart w swoim braku oryginalności nie jest zbyt dobry i zaaranżowany został zbyt skromnie. Dopiero w drugiej połowie zaczyna się to jakoś rozwijać, kiedy kompozycja już tak naprawdę się kończy. Bardzo udany jest za to Sleepwalkers, gdzie pierwszy raz wokaliści tak naprawdę śpiewają razem i dobrze się uzupełniają. Melodia jest solidna, nostalgiczna, może i zasłyszana setki razy w Portugalii czy ISOLE, to jednak raczej świadczy o ponadczasowości i może tylko podjazdy pod DESIRE zupełnie niepotrzebne. Mistrzów nie da się zastąpić.
Ciekawe jest również Moon Over Sabaoth z chłodem UNLEASHED i konsekwencją NIGHTFALL. Burial Fields to bardzo słaby przerywnik w klimatach nieudolnych gothic metalowych zespołów i takie nagranie nie powinno się było tutaj znaleźć, tak jak bardzo biednie zaarażowany i zrealizowany Night Visitor, który jest po prostu mdły. NIGHTFALL atakuje w The Sethian i tutaj chłód i poczucie uderzenia morskiej fali jest bardzo dobre i szkoda, że nie trzymają się tego, tylko idą w płaczliwe, nieudane wstawki LEAVES’ EYES. Refreny tutaj są bardzo dobre i nawet perkusista w końcu gra coś innego, bo do tej pory ograniczał się raczej do prostego opukiwania zestawu. Jest i próba połączenia TIAMAT z SATURNUS w Claw Marks On The Throne, ale to co najwyżej poprawne i odtwórcze granie. Na zakończenie prawie dziewięć minut muzyki w Ascend Into Darkness z klimatem grobowej deski NOVEMBERS DOOM i coś z SHATTERED HOPE i portugalskich zespołów jeśli chodzi o dalsze plany i szwedzkie wykonanie ISOLE. Dobry numer na zakończenie, dobrze podsumowujący zawartość.
Dobrze, ale bardzo zachowawczo.

Bardzo dobre brzmienie i typowo szwedzka realizacja, której nie można tak naprawdę nic zarzucić. Ta płyta tak ma brzmieć, jest "bardziej" w mocniejszych momentach i jest "mniej" w lżejszych, z dobrze słyszalnym basem i talerzami.
Perkusja raczej poprawna i mimo że za bardzo Torstensson nie ma jak poszaleć jak na płycie poprzedniej, gdzie było nieco więcej wszystkiego i bardziej urozmaicone, to mógł chociaż spróbować się wykazać. Zwykła gra jako tło i tyle, podobnie jak gitary.
Po prostu kolejna płyta DRACONIAN.
Fani będą i tak zachwyceni, chociaż można odnieść wrażenie, że jest gorzej niż na Sovarn. Malkontenci powrócą do MOURNING BELOVETH, NOVEMBERS DOOM i ISOLE.
I to oczywiście w przerwach pomiędzy kolejnymi odsłuchami ostatniej płyty PARADISE LOST, w oczekiwaniu na HEAVENWOOD.

Ocena: 7/10

SteelHammer

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Napalm Records.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości