Jaded Star
#1
Jaded Star - Memories from the Future (2015)

[Obrazek: 51ythSdVsLL._SY355_.jpg]

Tracklista:
1. The Mask 05:21     
2. Wake Up 04:12       
3. Keep On Fighting 04:44       
4. Stars 03:27       
5. Into the End of Time 04:13     
6. Healing the Inner Child 04:33       
7. You'll See 03:45     
8. In Memory 05:41       
9. Raining in Sao Paolo 04:45       
10. Innocence 04:41

Rok wydania: 2015
Gatunek: Melodic Heavy Metal
Kraj: Grecja

Skład:
Maxi Nil - śpiew
Kosta Vreto - gitara
Babis Nikou - bas
Raphael Saini - perkusja
Angelo Vafeiadis - instrumenty klawiszowe


JADED STAR zostało założone przez Maxi Nil niedługo po odejściu z VISIONS OF ATLANTIS w 2013 roku. Może i albumy z jej udziałem w tej austriackiej ekipie nie były najwyższych lotów, ale był to kompetentnie zagrany metal symfoniczny. Sekcja rytmiczna to nic wielkiego jak muzycy koncertowi VISIONS OF ATLANTIS, z którymi Nil współpracowała, wielkim wydarzeniem i zaskoczeniem jednak jest udział bardzo utalentowanego gitarzysty, Kosta Vreto z WARDRUM, który znalazł czas na nagrania po 3 wybornych płytach tej greckiej formacji.
Oczywiście taki skład nie mógł przejść bez echa i dość szybko zainteresowała się nimi amerykańska wytwórnia Sensory Records, która 14 kwietnia 2015 wydała debiut.

Kto spodziewał się kontynuacji muzyki VISIONS OF ATLANTIS, ten od razu album może sobie odpuścić, bo to melodic heavy metal albo jak kto woli gothic heavy, w stylu chociażby WITHIN TEMPTATION, KATRA z inspiracjami TRISTANIA i może bardzo delikatnym cieniem  AMARANTHE.
TRISTANIA z czasów Rubicon słychać bardzo dużo w Wake Up i w drugiej połowie słychać też AMARANTHE. Ładnie i fińsko, z odcieniem smutku jest w The Mask, jest i podniosła, dumna Szwecja w Keep on Fighting. To muzyka bardzo uniwersalna, która próbuje trafić do każdego. Jest nawet typowa, akustyczna i mdła ballada In Memory, w której niestety nikt nie błyszczy i Maxi Nil nie porywa. Może i ładny jest dalszy plan, ale niestety nawet Verto nie jest w stanie uratować kompozycji tak bezbarwnej. Są też momenty, gdzie zatrzymują się we Włoszech i słychać pogłosy SECRET SPHERE, jak w The Mask, ale i są drobne pogłosy TEMPERANCE w Stars... I WARDRUM.
Na pewno nie można odmówić poziomu wykonania. Maxi Nil śpiewa świetnie i chyba w VISIONS OF ATLANTIS się oszczędzała, bo tam tak dobre występy miewała tylko od czasu do czasu. Tu jest sporo emocji i mocy i wręcz czaruje w Into The End of Time, poza wspomnianym wcześniej koszmarkiem.
Czarodziejem jest Kosta Vreto. Jego gitara, tak jak w WARDRUM, jest wszędzie i bardzo bogata w melodiach i drobnych ozdobnikach. To słychać w Stars, w którym jest jakże charakterystyczna dla niego refleksja. Sola może nie są wysoce rozbudowane i długie, ale bardzo treściwe i rozpoznawalne dla niego. On tutaj się nie wstrzymuje i gra adekwatnie do muzyki, a sekcja rytmiczna gdzieś zanika. Podobnie jest w Innocence, chociaż tutaj sekcja jest nieco żywsza. Jednak nie taka, jak Vreto.
Ogólnie perkusja i bas są na dobrym poziomie, choć grają raczej typowo i oszczędnie, można by nawet stwierdzić, że jest w tym grecka moc. Oszczędnie, ale bębny czuć mocno, tak jak wyeksponowany bas.

Chociaż akurat to może być zasługa brzmienia, które jest mocne, czytelne i dokładnie takie, jak powinno być. Na plus szczególnie wysunięty basu i potężne bębny. Tylko czego innego można było się spodziewać po mistrzu Fredriku Nordströmie?
Może ta płyta nie prezentuje sobą niczego nowego i nie przeciera szlaków, jednak jest to zagrane ze sporym wyczuciem i zaangażowaniem, szczególnie od strony wokalnej i gitarowej. Poziom kompozycji jest równy, poza drobnymi wpadkami i wtórnością nie ma zbyt wiele do zarzucenia.
Niestety, Kosta Vreto odszedł z zespołu w 2018 roku i skład się rozsypał. Nil się jednak nie poddała i zebrała nowych muzyków w 2020 roku, z którymi nagrała kolejną płytę.

Ocena: 7.9/10

SteelHammer
Odpowiedz
#2
Jaded Star - Realign (2020)

[Obrazek: a0146922972_10.jpg]

Tracklista:
1. Female Fronted 03:37
2. Breathing Fire 03:50
3. A Pain All Mine 03:42
4. Maybe 04:21
5. Adrian 04:05
6. Children Of Chaos 03:32
7. Rise Up 04:08
8. We're The Heroes ( A Song For Us ) 03:18
9. Vertigo 03:30
10. Higher Than Love 04:45

Rok wydania: 2020
Gatunek: Progressive/Melodic Heavy Metal
Kraj: Grecja

Skład:
Maxi Nil - śpiew
Dane Constantine - gitara
John Dres - bas
Jim Rouvell – perkusja
Angelo Vafiadis - instrumenty klawiszowe

Kosta Vreto niestety opuścił zespół w 2018 roku i w tym samym czasie, po dość długiej trasie koncertowej, w ciszy odeszli pozostali muzycy, pozostała tylko Maxi Nil. Zbieranie składu zaczęło się w 2018 roku, dołączył nieznany gitarzysta Dane Constantine, w 2019 roku sekcja rytmiczna została uzupełniona o muzyków greckiego power metalowego WAR DANCE, a Angelo Vafiadis został pełnoprawnym członkiem zespołu.
Nagrania rozpoczęły się już w 2019 roku, a na 6 listopada 2020 została wyznaczona premiera nowej płyty nakładem wytwórni Noble Demon.

Odszedł Vreto, to i muzyka zmieniła się diametralnie. Przede wszystkim trudno coś powiedzieć o Dane Constantine, ale z całą stanowczością można stwierdzić, że przez większość czasu jest on raczej gdzieś obok tej muzyki i popisów gitarowych nie ma zbyt wielu i może gra ze cztery krótkie sola na całym albumie. Oszczędne, bardzo dobre w Higher Than Love i zagrane ze sporym wyczuciem, pozostałe to poziom prostoty ostatnich AMARANTHE, jak w Vertigo, w którym zresztą drużynę Elize Ryd słychać. To nie jest płyta tak gitarowa i bogata jak poprzednia.
Tutaj większa koncentracja jest na wokalach, momentami brzmi to bardziej rockowo, po części sztampowo jak Female Fronted, gdzie Maxi Nil dominuje i śpiewa w kilku stylach. Więcej tutaj muzyki z pogranicza AMARANTHE czy METALITE, urozmaicanego heavy metalem, może nawet są pewne odcienie progresji, co słychać w mroku Breathing Fire, który jest przecinany pozytywnym refrenem. W A Pain All Mine więcej jest KATRA z próbami grania bardziej progresywnego EVERGREY z futurystycznymi klawiszami. Fani takiej muzyki istnieją na pewno, ja do tego grona jednak nie należę.
Realnie za bardzo nie ma się do czego tutaj przyczepić, bo heavy metalowy Children of Chaos na melodii ogranej przez połowę sceny niemieckiej, szwedzkiej i nie mniejszej USA. Vreto miał większy wpływ na poprzednią płytę niż co poniektórym mogłoby się wydawać.
Bardzo dobry jest rozmarzony i nieco refleksyjny Maybe w duchu WITHIN TEMPTATION i KATRA, z dobrym, choć przykrótkim solem.
Ogólnie album utrzymany raczej w wolniejszych tempach i zespołowi się nie spieszy, ale to pewnie ze względu na nacisk na wokalistkę, która śpiewa bardzo dobrze, różnorodnie, odnoszę jednak wrażenie, że lepiej śpiewała na debiucie, ale może to była zasługa bogatych aranżacji gitarowych Vreto. Tutaj jest muzyka bardziej stonowana i czasami mniej przystępna.

Za produkcję tym razem odpowiadają Michael Skarakis i Nasos Nomikos. Nie jest to brzmienie tak mocne jak na debiucie i jest to raczej delikatna, szwedzka robota z łagodniejszą gitarą i perkusją i delikatnie pulsującym basem, co jest raczej normą w tego typu muzyce. Jest dobrze i zostało to dobrze dobrane do muzyki, która jest inna.
Jest inaczej, trochę eklektycznie, co budzi wrażenie nierówności. Płyta inna, z większym naciskiem na wokalistkę, a mniejszym na pozostałe elementy, na czym ucierpiały melodie.
Jest inaczej, gorzej, ale nadal dobrze, bo trudno się do czegoś przyczepić, skoro to jest zagrane ogółem poprawnie i nie grzeszy to oryginalnością, a czasami zdarzy się jakiś przebłysk. No i Maxi Nil jest w formie, co pomaga podciągnąć notę.
Mam nadzieję jednak, że na kolejnym albumie będzie więcej muzyki bliższej debiutowi, bo to, co jest tutaj zostało wyeksploatowane już lata temu i nie jest już tak atrakcyjne.

Ocena: 7/10

SteelHammer

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Noble Demon.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości