Hawk
#1
Hawk - Hawk (1986)

[Obrazek: R-3258477-1324317885.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Tell the Truth 04:05
2.Fades So Fast 05:02
3.Into the Sky 04:00
4.Victims 03:10
5.Witches Burning 03:40
6.Battle Zone 04:57
7.The Dream 03:37
8.Rules the Night 04:02
9.Can't Fall in Love 05:10
10.Perfect Day 03:12

rok wydania: 1986
gatunek: melodic heavy metal
kraj: USA

skład zespołu:
David Fefolt - śpiew
Dough Marks - gitara, gitara basowa
Matt Sorum - perkusja
Steve Avola - instrumenty klawiszowe
David Tolley - instrumenty klawiszowe


Lata 80 te w USA to mnóstwo amatorskich, zawstydzających zespołów rock arena, hair metal, glam, sleaze rock metal i podobnych nie umiejących nic sensownego zagrać. Mrok dziejów je pokrył i dobrze. Wśród tych o glamowym image są jednak i prawdziwe perełki, i w ekipach tych występowali prawdziwi artyści, także tacy, którzy zdobyli potem światową sławę. I takim zespołem był HAWK z Los Angeles istniejący krótko w latach 1984-1986. Zanim ustabilizował się jego skład, przewinęło się przez niego wielu instrumentalistów i wokalistów, w tym późniejszy perkusista RACER X i JUDAS PRIEST Scott Travis. Gdy ustalił się skład, zespół przedstawił album "Hawk" wydany pod szyldem prywatnego biznesu niezwykle popularnego instruktora gry na gitarze Dough Marksa (Metal Method Productions) w roku 1986.

Nie nie grają glamu. Młody David Fefolt śpiewa kapitalnie, klasa światowa po prostu, do muzyki, którą można określić jako melodic heavy metal, ale z elementami okultystycznymi i jest to album wypełniony chyba najbardziej eleganckimi kompozycjami jakie pojawiły się w Kalifornii na przestrzeni lat 80tych. Spokojna, wyważona gra Marksa na gitarze budzi podziw i zachwyt, a pełne pasji melodyjne sola są porywające. Za perkusją Mat Sorum i to także mówi bardzo wiele o klasie muzyków, którzy współpracowali w tym bandzie. No nie można pozostać obojętnym wobec takich przeszywających serce killerów w średnim tempie jak Tell the Truth (po prostu fenomenalny track!) czy rytmicznego Victims o niepokojącej, ale jakże melodyjnej części instrumentalnej. I drugi nieśmiertelny killer z tego albumu czyli The Dream. Coś przepięknego! Witches Burning to pełna elegancji kompozycja o lekko epickim charakterze, z obszarów okultystycznych, ale pozbawiona prymitywizmu tej muzyki, która wyrosła ze stylu VENOM. Po prostu heavy metal! Och, jaki klimat w pięknych melodiach obudowanego drugim planem klawiszowym Fades So Fast.
Bardzo dobre są także transowe, bujające Into the Sky (piękne solo Marksa) i Can't Fall in Love oraz smutniejszy, bardziej romantyczny Battle Zone, czy też nieco przypominający kompozycje DIO Rules The Night pełen mocniejszych riffów i bardziej true metalowych zagrywek. I wreszcie na koniec pełen rock metalowego żaru, świetnie zaśpiewany przez Fefolta Perfect Day.  

Fefolt i Marks, Marks i Fefolt... Czarują naprzemiennie uprzejmie ustępując sobie miejsca. Aranżacje tych kompozycji są niebywale wysmakowane. Rockowy feeling, metalowy ząb.
Fantastyczna realizacja na ówczesnym poziomie światowym. Och, jak się to różni od bylejakości soundu Amerykańskiego Legionu tych co myśleli, że świat zawojują. Mastering wykonał Mistrz Gregory Fulginiti , który pracował przy albumach DIO, jego dziełem były także taki słynne albumy jak "No Rest For The Wicked" OZZY OSBOURNE, "Live Fast, Die Fast" WOLFSBANE, czy "Balls For Picasso" BRUCE DICKINSON i wiele wiele innych. Absolutna perfekcja. Te basy, ta perkusja, ten niepowtarzalny sound gitary!  
Heavy metal, żaden glam, a włosy można mieć jakie się chce. Piękna muzyka! I chyba jednak najlepszy występ Davida Fefolta. Muzycy poszli swoimi drogami,  ale pozostał jeden z najbardziej dopracowanych i wybornie wykonanych albumów z melodyjnym classic metalem z USA z lat 80tych.


ocena: 9,5/10

new 5.11.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości