Bride Adorned
#1
Bride Adorned - Blessed Stillnes? (2004)

[Obrazek: R-2518007-1288373544.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Killing Frost 04:47     
2. Blessed Stillness? 05:07     
3. Bridewell 05:25     
4. Nexus Divina 05:11       
5. Otherwordly 05:16     
6. Through the Haze 01:11       
7. Ivory Towers Fall 04:56     
8. From Last Heaven 04:33       
9. Reminiscences and Premonitions 02:36
10. The Grey Eminence 09:02

Rok wydania: 2004
Gatunek: Symphonic Progressive Power Metal
Kraj: Finlandia

Skład:
Tuomas Nieminen - śpiew
Panu Kiskola - gitara
Mikko Mustonen - gitara
Jukka Hoffrén -    bas
Teemu Laitinen - perkusja
Tapio Kuosma - instrumenty klawiszowe

BRIDE ADORNED długo przebywał w cieniu fińskiej sceny metalowej. Założony w 1997 roku, swoje pierwsze demo wydał już w 1998 roku, które przeszło bez większego echa.
Zespół był traktowany jak projekt poboczny i kiedy w 2000 roku udało im się zainteresować wytwórnię Mastervox swoim drugim demem The Grey Eminence, które zostało ciepło przyjęte, zaczęły się powolne przygotowania do nagrań.
Jako że muzycy mieli inne zobowiązania (wyborne DIVERCIA, TOC), nagrania zaczęły się w czerwcu 2001 roku, zakończyły w marcu 2004, a sesje miały miejsce w Mastervox Studios, Ivory Tower Studios w Helsinkach i St. Thomas's Church w Oulu.
DIVERCIA zakończyła karierę przedwcześnie w 2004, TOC realnie w 2003, więc można było zająć się nowym dzieckiem.
Album został wydany 12 sierpnia 2004 przez Mastervox i 27 października w Japonii przez uznane Soundholic Co. Ltd.

Finlandia w tamtym czasie i jeszcze przez kilka lat była wyznacznikiem innowacji metalu, tutaj jednak innowacja to kwestia dyskusyjna.
Neoklasyczne echa i chóry RHAPSODY są bardzo dobrze słyszalne i celowo podkreślone, pod względem klimatu jak i wykonania to jest muzyka bardzo bliska Francji. Oczywiście nie tej naiwnej, a dość wysublimowanej, bliskiej ADAGIO i to słychać już w Killing Frost. Tytułowy Blessed Stillness? to bez wątpienia Francja i ADAGIO. Ten uderzający chłód Forte jest porażający i pokrętność, jak i złożoność nie pozostawiają złudzeń, że to muzyka dość mocno inspirowana Francją, w której słychać pewne zalążki QANTICE (From Last Haven, Otherworldly, w którym też są echa HEAVENLY). Inspiracje Underworld są silne, i zostało nagrane rok wcześniej, trudno mówić o przypadku.
Z drugiej strony, Bridewell pochodzi jeszcze z dema z 2000 roku. Hmmm... Chociaż tutaj słychać HEAVENLY w płynności motywów i kontrastach. I motywie mocno neoklasycznym i szkoda, że nie ma tutaj tego więcej, tylko jest to ucinane nagle i zimno. Jak we Francji.
Nexus Divina jest gdzieś pomiędzy ADAGIO a SYMPHONY X, co nie dziwi. Gdzieś echa SYMPHONY X w takiej muzyce zawsze będą.
Chóry są tutaj mistrzowskie i poziom ich wykonania wprawia w osłupienie. Wysoce profesjonalna robota i taką realizacją mogło się pochwalić niewiele zespołów, nawet dzisiaj. Warto też wspomnieć o tym, jak dobrze są one wplecione i nie są jedynie dodatkiem czy wypełniaczem przestrzeni, tylko gra na równi z instrumentami. Bardzo dobrze przemyślane.
Ten album ma dość istotny minus. O ile nie brakuje melodii, to daleko im do prostych i przystępnych, podobnie z refrenami, realizacja i zmienność potrafią być tutaj przytłaczające i męczące, szczególnie, kiedy refreny nie zawsze są dobrze zaznaczone i potrafią być dość nieczytelne albo rozczarowujące i to słychać najbardziej tam, gdzie idą w stronę SYMPHONY X, jak Ivory Towers Fall. Szkoda, że ta mroczna neoklasyka ADAGIO czy QANTICE w przyszłości jak w From Last Haven nie jest głównym motorem napędowym, a jedynie zanętą.
Punktem kulminacyjnym jest bardzo dobry The Grey Eminence, z którego bije potęga i siła z doprawdy wybornymi chórami w refrenach. Dziwne, że niemal 9 minutowa kompozycja wydaje się być tutaj najbardziej przystępną i tutaj jest coś nie tylko z dramaturgii zespołów francuskich, ale i TIME REQUIEM i KENZINER/VIRTUOCITY.
Fenomenalne chóry, po prostu fenomenalne.
Posiadacze japońskiej edycji mają jeszcze spokojną i kojącą balladę The Sojurn.

Brzmienie jak to w Finlandii za złotych czasów, istna perfekcja i nie ma tutaj nic do zarzucenia. Świetne umiejscowienie wszystkich instrumentów, mocna i sycząca perkusja i nierozmyte gitary. I orkiestracje.
To jest dobrze zagrane i zaśpiewane, jednocześnie słychać, że muzycy się ograniczają i to może nieco zirytować jeśli chodzi o gitary. U obu gitarzystów słychać talent, bo partie neoklasyczne, których nie jest za wiele, są rozegrane na bardzo wysokim poziomie i chciałoby się usłyszeć tego więcej. Tymczasem można odnieść wrażenie, że cały ciężar zespół chciał przenieść na orkiestracje i chóry, a przy niezbyt przystępnych melodiach to może nie wystarczyć. ORDEN OGAN wypracowało pewien styl i mają bogate aranżacje, ale są wsparte bardzo mocno zaznaczonymi melodiami i refrenami, a to tylko jeden z przykładów, których można wymienić wiele.
I przez to właśnie ten album po części może się wydawać trochę nijaki, pretensjonalny i przy tym bez osobowości. Może inne grupy z tej płyty wyciągnęły wnioski i dlatego teraz albumy symfoniczne są tylko udane albo nieudane.
Z tego też powodu prawdopodobnie zespół nie odniósł większego sukcesu i rozpadł się po jakimś czasie.
Niektórzy z muzyków po przyjęciu tego do wiadomości rozeszli się do codziennych zajęć i odpuścili karierę muzyczną, ale Nieminen, Hoffrén i Kiskola założyli progressive metalowy ADAMANTRA, porzucając elementy symfoniczne.
Ten zespół miał potencjał osiągnąć sukces i mieszanka stylistyczna, jaką tutaj wymyślili jest czymś nowym, jednak nie do końca tym, czego po Finlandii się oczekiwało.
Zabrakło temu wszystkiemu głowy i okładka lepiej tego oddać nie mogła.

Ocena: 7.2/10

SteelHammer
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości