Durbin
#1
Durbin - The Beast Awakens (2021)

[Obrazek: NjEtMjYyOS5qcGVn.jpeg]

tracklista:
1.The Prince of Metal 04:16
2.Kings Before You 04:08
3.Into the Flames 03:54
4.The Sacred Mountain 05:15
5.The Beast Awakens 05:00
6.Evil Eye 04:32
7.Necromancer 03:16
8.Riders on the Wind 05:03
9.Calling Out for Midnight 04:40
10.Battle Cry 04:53
11.By the Horns 03:39
12.Rise to Valhalla 06:18

rok wydania: 2021
gatunek: heavy metal
kraj: USA

skład zespołu:
James Durbin - śpiew, gitara rytmiczna
Barry Sparks - gitara basowa
Mike Vanderhule - perkusja
oraz 
Earl Salindo - instrumenty klawiszowe
i gitarzyści:
Phil Demmel 
Jon Yadon Jr.
Marc Putnam
Dylan Rose
Nick Gallant
Ryan Heggum
Ellison Locke
Jeremy Locke


James William Durbin w dziesiątej edycji American Idol zajął czwarte miejsce. Obracał się w rockowych i hard rockowych obszarach przez kilka lat, by w końcu w 2017 trafić do QUIET RIOT, gdzie zaśpiewał na wydanym w roku 2019 albumie "Hollywood Cowboys". W tym samym roku jego przygoda ze słynną ekipą z Los Angeles się skończyła i w 2020 założył on własny zespół sygnowany swoim nazwiskiem. W lutym 2021 DURBIN debiutuje płytą "The Beast Awakens" wydaną przez wytwórnię Frontiers Records.
Durbin gra tu także na gitarze, występując wraz ze sławami metalowej muzyki, bo sławą jest przecież i grający z najlepszymi gitarzystami świata (Vinny Moore, Tony MacAlpine, Yngiwe Malmsteen, Marty Friedman, Roland Grapow, Mchael Schenker) Barry Sparks, który był ponadto członkiem ekipy Teda Nugenta, DOKKEN, czy Johna Westa. Sławą, choć bardziej w obszarach hard rocka i rocka jest także Mike Vanderhule. W nagraniu tego albumu wzięli także udział liczni goście, głównie gitarzyści prowadzący i solowi.

DURBIN prezentuje materiał zdecydowanie bardziej classic heavy metalowy i cięższy niż to, co do tej pory można było powiązać z liderem. Nasycony amerykańską atmosferą tradycyjnego, po części heroicznego metalu lat 80tych album, jest nie tylko pokazem wybitnych umiejętności wokalnych Durbina, ale i jego talentu kompozytorskiego, bo to naprawdę udane, dopracowane kompozycje. Sięgają do rycerskiego, epickiego grania w lekko barbarzyńskim stylu w porywającym The Prince of Metal i takich refrenów jak tu słucha się z wielką przyjemnością. Po prostu true metal! Wspaniały jest dostojny, niemal hymnowy, epicki The Sacred Mountain, z poruszającym śpiewem Durbina. Autentyczny, amerykański metalowy patos. Zniszczenie! I jeszcze raz dewastują w umiarkowanym tempie w pełnym dumy Riders on the Wind. W heroicznym, tradycyjnym nurcie utrzymany jest Necromancer i jest tu pewna dawka power metalu w pracy gitar i jakiś ślad urzekającego wodewilu... To delikatne solo gitarowe... A w By the Horns coś z klimatów "Crystal Logic" MANILLA ROAD, w nieco bardziej rock/metalowej oprawie.
Wyborne basy Sparksa, wyborna perkusja Vanderhule i doskonałe finezyjne sola gitarzystów, grających często w odmiennych stylach, co dodaje tej płycie dodatkowego kolorytu. Wystarczy posłuchać Kings Before You, gdzie gra Phil Demmel (MACHINE HEAD, VIO-LENCE), a dodatkowy wokal  to Chris Jericho z FOZZY. Mocno, nowocześnie i kapitalny duet w refrenie o wielkiej melodyjnej sile rażenia. Wyważony, wysmakowany heavy metal z elementami hard rocka można usłyszeć w udanych numerach Into the Flames, a na pewno wyróżnia się zdecydowanie tytułowy The Beast Awakens, gdzie pewne mroczniejsze akcenty są dodane do bujającej melodii głównej. Majstersztyk! Melodia Evil Eye niby już dosyć ograna, ale ileż w tym wdzięku i jak ciekawie został dobrany refren, kojarzący się z największymi killerami SKID ROW.
W Calling Out for Midnight odrobina zmetalizowanego alternative rockowego szaleństwa w radiowym stylu i wyszło to  wspaniale i niezwykle świeżo! Balladowy, poetycki i nostalgiczny song Battle Cry o wysmakowanej aranżacji to popis Durbina jako wokalisty rockowego, a i sama melodia jest zniewalająca, urzekająca i bezpretensjonalna. Hit!
I triumfalnie kończą ten album klasycznym, bojowym heavy metalowym Rise to Valhalla. Swoboda i finezja, z jakimi to zostało zagrane, są zdumiewające i to kolejny kiler.
Klasyczna dla albumów z heavy metalem lat 80tych realizacja, tradycyjny sound bez eksperymentów.

Przepiękny classic metalowy album. Przepiękny śpiew Jamesa  Durbina.
Szczerze polecam.


ocena: 9,7/10

new 14.02.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Durbin - Screaming Steel (2024)

[Obrazek: NzQtOTgzMi5qcGVn.jpeg]

tracklista:
1.Made of Metal 04:06
2.Screaming Steel 04:04
3.Where They Stand 03:44
4.Hallows 03:39
5.Power of the Reaper 04:48
6.Blazing High 04:17
7.Beyond the Night 04:29
8.The Worshipper - 1897 02:57
9.Tear Them Down 04:49
10.Rebirth 04:22

rok wydania: 2024
gatunek: heavy metal
kraj: USA

skład zespołu:
James Durbin - śpiew
Aldo Lonobile - gitara
Luca Birotto - gitara
Mike Roberts - gitara basowa
Marco Sacchetto - perkusja

James Durbin w nowym składzie ekipy DURBIN przedstawia nakładem wytwórni Frontiers Records drugi album "Screaming Steel" 16 lutego 2024.
Mieszany, amerykańsko - włoski zestaw muzyków, w tym znakomity Aldo Lonobile jako gitarzysta prowadzący, oraz grupa gości, która wgrywała dodatkowe solówki. Brzmi obiecująco, prawda?

Tymczasem stało się coś złego.
Pierwsza rzecz, to raczej średnia dyspozycja głosowa samego Durbina. Gdzieś ta potęga i rockowy feeling zaginął tutaj miejscami. Taki się pojawił śpiewak heavy metalu chwilami amatorski, na siłę bojowy i nieszczerze epicki... Zresztą, poważne obawy budził już promujący ten LP teledysk do tytułowego Screaming Steel. Już nie chodzi o to, że ubożuchny on jest, ale po prostu ani ten image, ani ta muzyka nie są adekwatne do tego, co potencjalnie ci muzycy i lider mogą zaprezentować. Ten image, jakże prymitywny w tym pokazaniu heroicznego metalu i ogólnej otoczki metalowej kultury classic grania można by jeszcze ścierpieć, bo tych przebierańców oglądać koniecznie nie trzeba, ale sama muzyka to co innego. Czasem się daje takie prostsze, niby chwytliwe rzeczy na zachętę, ale sam utwór Screaming Steel jest po prostu żenująco słaby. Tak się grało w latach 80tych w garażach i w tych garażach pozostało. Tak się gra NWOTHM obecnie i pozostaje na poziomie bandcamp, którego nikt nie odwiedza. I taka jest cała ta płyta. Wypełniona płaskimi, prymitywnymi kompozycjami klasycznego heavy metalu w nurcie heroicznym, ale to jest miecz plastikowy i tarcza ze styropianu, a rumak bojowy to drewniany koń na biegunach. Już przy Made of Metal pojawiają się pierwsze obawy, Screaming Steel je potwierdza, a potem to już wszystko idzie z górki i może tylko bardziej podbudowany hard rockiem i realnie heroiczny Beyond the Night jest wart uwagi, ale przecież i to nie jest żaden wielki hut na miarę utworów z pierwszej płyty. A potem kompletna wpadka w, na szczęście, krótkim The Worshipper - 1897. I do końca już tylko nieinteresujący heavy metal. Nieciekawe są te melodie, pozbawione zapadających w pamięć refrenów, jednostajne w tempach, mało zróżnicowane. Pod względem aranżacyjnym zero inwencji, a i samo wykonanie nad wyraz przeciętne i Lonobile jako gitarzysta tu po prostu nie istnieje.
Do tego dochodzi sound bez większej głębi, z pukającą perkusją i jeżeli to miała być taka stylizacja na skromniejsze produkcje amerykańskie lat 80tych w ramach classic metalu, to się to udało. Tyle, że obecnie się do tego podchodzi inaczej...

W sumie nic. Może nie kompletne nic, ale po prostu heavy metal dla heavy metalu, bez pomysłu i bez realnego zaangażowania muzyków i lidera. W obecnym czasie jest w czym wybierać w kategorii NWOTHM, ale jeśli wybierać, to na pewno nie nowy album DURBIN.


ocena: 5/10

new 16.02.2024
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości