Distant Past
#1
Distant Past - The Final Stage (2021)

[Obrazek: the-final-stage-312229263.jpg?v=1&wp=_ads-default-v4]

tracklista:
1. Kill The Dragon 02:59
2. Staring At The Stars 03:25
3. Queen Of Sin 04:10
4. Fall From Glory 04:33
5. I Am Omega 04:08
6. The Power Of Evil 05:01
7. The Final Stage 01:09
8. Dawn City 07:16
9. World Of Wires 03:49
10. Path Of Fate 04:31

rok wydania: 2021
gatunek: heavy metal
kraj: Szwajcaria

skład zespołu:
Jvo Julmy – śpiew
Ben Sollberger – gitara
Lorenz Laederach – gitara
Adriano Troiano - gitara basowa
Remo Herrmann – perkusja

DISTANT PAST istnieje od roku 2002 i powstał z inicjatywy Adriano Troiano, znanego także z EMERALD. Do roku 2016 w różnych składach i z różnym powodzeniem obracał się w obszarach melodyjnego heavy z elementami progresywnymi, nagrywając trzy albumy, po czym na kilka lat o grupie ucichło. Teraz zespół powraca w nowym składzie, gdzie z poprzedniej ekipy został tylko wokalista Jvo Julmy, notabene także były członek EMERALD. Na 26 marca 2021 wytwórnia Pure Steel Records planuje premierę nowej płyty "The Final Stage".

Tym razem DISTANT PAST prezentuje nowy kierunek, bez zacięcia na specjalną oryginalność i gra bardzo tradycyjny heavy inspirowany stylem lat 80tych. Są to proste, rytmiczne kompozycje utrzymane w umiarkowanych tempach z wysokim przeważnie wokalem Julmy. Wizytówką tego co tu można usłyszeć jest już Kill The Dragon i zwraca uwagę bardzo dobra współpraca obu nowych gitarzystów, grających tu interesujące, chwytliwe solówki. Trochę tu brakuje oryginalności w melodiach I Am Omega (pewne elementy NWOBHM są tu słyszalne), Staring At The Stars, Queen Of Sin i bardziej zapadających w pamięć refrenów, choć ubarwiają to pewnymi specyficznymi motywami orientalnymi w solo. Staring At The Stars. Fall From Glory jest nieco bardziej epicki zbliża się to stylu EMERALD z dawnych czasów, z kolei The Power Of Evil nawiązuje w rytmice i stylu refrenu do classic metalu niemieckiego lat 80tych i 90tych także w rycerskiej partii instrumentalnej. Bardzo ciekawe zaczynają się dziać po klimatycznej miniaturze The Final Stage w Dawn City i grają tu piękne melodyjne riffy pojawiające się parokrotnie i zyskujące rozwinięcie w najlepszym na płycie heroicznym refrenie.
Jeśli gdzieś ponownie pojawiają się nawiązania do brytyjskiej stylistyki epoki NWOBHM to na pewno w motywie głównym World Of Wires. Na płycie nie ma żadnego songu balladowego, zazwyczaj obowiązkowego i zasadniczo to nie jest wada. Nie ma takiej na końcu płyty, jest za to nieco bardziej mroczny i trochę wolniejszy od innych Path Of Fate.

Album ma wyrazisty, nieco chłodny w tradycyjnym heavy stylu lat 80tych sound autorstwa szwajcarskiego Mistrza V.O. Pulvera i pod tym względem nie można do koncepcji brzmienia mieć żadnych zastrzeżeń, poza tym jest to jednak po prostu dobra płyta z klasycznym heavy metalem, gdzie chyba trochę nie wykorzystano potencjału drzemiącego w utalentowanych gitarzystach, którzy do końca skrzydeł rozwinąć nie mogli w raczej sztywnej formuje tego LP.

ocena: 7/10

new 5.03.2021

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Pure Steel Records
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości