Timeless Haunt
#1
Timeless Haunt - Dark for Life (2021)

[Obrazek: 929426.jpg?0938]

Tracklista:
1. Geisterton 01:38   
2. Embrace The Haunt 05:21     
3. Dark For Life 05: 58        
4. Sinful Girl 06:33         
5. Pain 05:05         
6. 526 05:29         
7. Not For Me 05:56         
8. Wicked Game 05:26

Rok wydania: 2021
Gatunek: Progressive Power/Heavy Metal
Kraj: USA

Skład:
Unknown Vocalist - śpiew
Tommy (The Electric) Eye - gitara
George Dimitri - bas, instrumenty klawiszowe, śpiew
John Jesuele - perkusja
Don “The Wizard of” Fortune - instrumenty klawiszowe

TIMELESS HAUNT to kolejny zespół, który uprawia ostatnio popularny powrót to pseudonimów scenicznych, chociaż tutaj ograniczyli się jedynie do wokalisty.
Założony w 2018 roku bardzo szybko zyskał zainteresowanie wytwórni Stormspell Records i już w 2019 roku zostało wydane ich nakładem EP Haunted Symphony, które swoim progresywnym i rockowym podejściem rodem z TRANS-SIBERIAN ORCHESTRA zrobił w pewnych kręgach furorę.
Trzeba iść za ciosem i już 5 marca 2021 roku wydany został debiut grupy, również przez Stormspell Records.

Może i wokalista nieznany i jest to owiane wielką tajemnicą, ale jest to głos bardzo znajomy i słychać, że jest to ktoś doświadczony. Głos mocny, charyzmatyczny, idealnie dopasowany do muzyki, kiedy trzeba delikatny, kiedy trzeba kruszący skały i to on jest mocnym punktem tej płyty, może nawet i najmocniejszym.
Ale nie samymi wokalistami muzyka żyje i jest tutaj 7 kompozycji, zagranych solidnie i poziom jest dość równy, przynajmniej na tyle, na ile może być przy kopistach SYMPHONY X, QUEENSRYCHE i... TRANS-SIBERIAN ORCHESTRA, ale tego ostatniego nie jest tak dużo, jak na EP i ograniczyli się tylko do przerywników i rozmarzonego, może aż za bardzo Sinful Girl, który zagrany jest na poziomie, ale brzmi to bardziej jak cover. Mimo mocnego wokalisty jest to muzyka dość niewyrazista, której brakuje własnej tożsamości, momentami nawet niezdecydowana, jak w Sinful Girl właśnie, gdzie próbują pogodzić stadionowe granie z łagodnością i agresją.
W tym roku pojawił się inny zespół, który próbował kontynuować w pewnym stopniu dzieło TSO, w którym wystąpił nawet członek tej grupy i SAVATAGE, perkusista Jeff Plate. Pewne skojarzenia z tą grupą są, ale należy podkreślić, że tutaj mamy do czynienia z muzyką mimo wszystko bardziej metalową i mniej rockową, mimo że Pain wydaje się temu przeczyć.
Ciekawiej brzmią, kiedy grają mocny i konsekwentny heavy metal jak Embrace the Haunt czy 526 z bardzo dobrymi solami i świetną sekcją rytmiczną. Gdyby właśnie z taką inwencją godną wcześniejszych płyt ANNIHILATOR grali, to ten album spokojnie by mógł wylądować w czołówce.
Not For Me to już kopiowanie SYMPHONY X i bardziej progresywnych płyt QUEENSRYCHE, ale jest w tym coś hipnotyzującego. To pewnie ten tajemniczy element, którego zespół nie wyjawia.
Na tym albumie brakuje spójności, bo taki mocniejszy progressive i heavy jest przeplatany przeciętnym i przerysowanym rockiem pokroju Wicked Game, przy którym zakładam, że miały krzyczeć nastolatki na koncercie, kiedy lider zaczyna ściągać koszulkę. Tak radiowym kompozycjom w metalu mówię stanowcze nie.
Zabrakło tutaj konsekwencji i zdecydowania co do muzyki, jaką chcą tutaj grać i nawet z łatką progressive nie można uciec od tego, że to jest zbędny eklektyzm i strach przed zdecydowanym krokiem naprzód co do muzyki, jaką chcą grać.

Mocne brzmienie to kolejny atut tej płyty i Joe Loftus stworzył tutaj klasyczny amerykański sound z własnym planem dla basu i głębokimi bębnami. Pod tym względem nie można nic zarzucić, tak jak samego wykonania, czy to wokaliście, o którym już wspominałem, czy instrumentalistom, którzy potrafią grać i mają talent, tylko ograniczają ich ramy gatunkowe, które obrali i słychać, że gitarzysta się ogranicza i największą swobodę, poza wokalistą, ma sekcja rytmiczna.
Może po prostu taki był tego cel, w końcu to tutaj Anonim jest Gwiazdą.

Ocena: 7.1/10

SteelHammer


Dziękujemy wytwórni Stormspell Records za udostępnienie albumu
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości