Nightshade
#1
Nightshade - Dead of Night (1991)

[Obrazek: 38951.jpg?5349]

tracklista:
1.Surrender 03:59
2.Dead of Night 03:51
3.Situation Critical 04:41
4.Into Knightshade 03:57
5.Rock You Sinners 03:58
6.Somebody's Watching You 06:12
7.Violent Times 04:31
8.Last Train Home 04:43
9.Still in Love with You 05:50
10.Prophecy 1616 04:20

rok wydania: 1991
gatunek: melodic heavy/power metal
kraj: USA

skład zespołu:
Jonathan Scott K. Palmerton - śpiew
Richard Pierce - gitara
Anthony Magnelli - gitara basowa
Jeffrey McCormack - perkusja


Mało który amerykański zespół ma tak bogata i zagmatwaną historię jak NIGHTSHADE.
W roku 1977 w Seattle powstał hard rockowy TKO, który w latach 80tych należał do jednych z najbardziej popularnych grup amerykańskich w gatunku arena rock/metal. Gdy w roku 1983 niektórzy członkowie TKO zapoznali się z kompozycjami zaproponowanymi do realizacji przez gitarzystę Floyda Rose postanowili opuścić macierzysty band i utworzyli z nim Q5, w sumie grający muzykę zbliżoną gatunkowo do TKO. Choć pojawienie się na scenie Q5 wzbudziło spore zainteresowanie i grupa nagrała dwa albumy, to ostatecznie nie spełniła ona oczekiwań Rose i w roku 1986 została ona rozwiązana. Co ciekawe także TKO rozpadł się w roku następnym. Muzycy z Q5 nie zrezygnowali z dalszej działalności i  w 1987 założyli w Seattle NIGHTSHADE pozyskując nową sekcję rytmiczną.
Chyba słusznie uważając, że kontynuowanie dotychczasowego stylu może nie przynieść sukcesu, postanowili zagrać atrakcyjny melodycznie heavy/power metal oparty o mocne, wpadające w ucho refreny i pełną ekspresji manierę wykonawczą dysponującego wybornym ciepłym i lekko chropawym rockowym głosem Jonathana Scotta Palmertona.
Przygotowanie materiału na płytę trochę trwało i debiut ukazał się w kwietniu 1991 nakładem wytwórni Music for Nations, tej samej, z którą wcześniej kontrakt płytowy miał Q5.

Kompozycje zaprezentowane na tej płycie zostały przygotowane z dużą wprawą. Wykorzystano ogromne zdolnosci Pirece jako gitarzysty, których w Q5 pokazał nie mógł i gra on jak na Guitar Hero przystało z wielką energią i finezją w solówkach. Potężny speed/USPM z wyborną melodią Surrender, otwierający ten album pokazuje, jaką pozycję mógł ten zespół zająć, gdyby w podobnym stylu zagrali przynajmniej pięć lat wcześniej. A kiedy na plan pierwszy wysuwa się Palmerton, to grają niesamowite killery w umiarkowanych tempach i w wybornej rytmice, niszcząc i zachwycając w refrenach Dead of Night i tu się ujawnia z kolei cały talent wokalny Jonathana Scotta K.
W łagodniejszych utworach także kładą duży nacisk na moc refrenu i taki jest w mniej power metalowym Situation Critical, w innym - Into Knightshade budują pełen uroku klimat z lekko progresywnym akcentem i bardziej mrocznymi momentami.
A elegancja i gracja wykonania jest ogromna. Bardzo pozytywnie zaskakuje perkusyjny wstęp i gra basisty w Rock You Sinners oraz misterne zagrywki Pierce, szkoda tylko, że potem kompozycja ta staje się typowym rock arena scenicznym wymiataczem z czasów Q5 i trochę prostacko to się prezentuje w samej melodii na tle pozostałych numerów z tego LP.
Oniryczno epicki Somebody's Watching You w pewnej mierze zaciera to nie najlepsze wrażenie i jest to utwór bardzo interesująco skonstruowany, z kilku temp, wyhamowuje momentami nawet bardzo, a wokal jest nieco miejscami cofnięty. Klasyczne podejście do epickiego power amerykańskiego z lat 80tych i to w znakomitym wydaniu. Wspaniała gitarowa partia Pierce to ozdoba całej płyty. Bardzo dobry, pełen rockowego żaru jest Violent Times, z wykorzystaniem dużej dozy amerykańskiego power. Potężnie i dumnie rozbrzmiewa Last Train Home jeden z najlepszych podobnych majestatycznych i niemal hymnowych numerów  i chyba tylko RIOT rozgrywał to w podobny sposób. W Still in Love with You bujają w stylu blues rockowego WHITESNAKE, bujają wybornie i Jonathan momentami przypomina Davida, Pierce gra fenomenalne idealnie dobrane solo. No Mistrz po prostu! I wreszcie jakże amerykański w power metalowym stylu melancholijny Prophecy 1616.

Całościowo wykonanie jest doskonałe i zwraca także rzecz jasna uwagę finezyjna i pełna inwencji gra perkusisty McCormacka. Brzmienie dobrane jest starannie i doskonale ustawiona jest sekcja rytmiczna z głębokim basem i syczącymi blachami i może tylko gitara do ciepłych kompozycji jest trochę zbyt stalowa. Na tle tego, co power metal w USA w bardziej melodyjnej odmianie miał w tym czasie do zaoferowania światu to NIGHTSHADE wypada  rewelacyjnie. Melodia, elegancja, kunszt.

Ten album mimo niewątpliwej wartości nie cieszył się większym zainteresowaniem. By to rok 1991 i było to Seattle i muzyka grunge właśnie z tego miasta zaczęła wypierać metal ze świadomości słuchaczy elektrycznego grania o rockowych korzeniach. NIGHTSHADE jakoś przetrwał hekatombę heavy i power metalowych grup w USA, jednak dopiero dziesięć lat później, w 2001 wydał kolejny album "Men Of Iron" już jednak z muzyką znacznie łagodniejszą, z obrzeży hard rocka, sleaze rocka i metalu. Pojawili się jeszcze raz w roku 2008 z podobną muzyką ("Stand and Be True"), choć formalnie nieco bardziej wyrafinowaną. Zespół nie został nigdy formalnie rozwiązany, jednak w roku 2009 pojawił się na festiwalu Headbangers Open Air ... Q5 reaktywowany z inicjatywy Pierce i Palmertona i już na stałe Q5 zaczął działać od 2014, z krótką przerwą w 2019. I aby uzupełnić ten rys historyczny, należy wspomnieć, że w 2017 reaktywował się także TKO, a w jego składzie znaleźli się dwaj muzycy z NIGHTSHADE w tym Jeffrey McCormack.


ocena: 9,3/10

new 29.03.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości