Angelwings
#1
Angelwings - The Edge of Innocence (2017)
 
[Obrazek: R-11685015-1520625871-2224.jpeg.jpg]
 
Tracklista:
1. Wonderland 04:35       
2. Game of Life 03:57       
3. Forbidden Love 04:09                
4. Memories 04:44           
5. Lilith 04:19        
6. The Fallen 05:15           
7. Nile Goddess 06:34     
8. The Edge of Innocence 08:29                 
9. Embracing Fantasy 06:02          
10. The Legend & the Myth 05:46
 
Rok: 2017
Gatunek: Symphonic Metal
Kraj: Gibraltar
 
Skład:
Divi Cano - śpiew
Paul Cano - gitara
Darren Fa - bas
Mark Brooks - perkusja
Glenn Cano - instrumenty klawiszowe
 
ANGELWINGS zaczęło swoją karierę jako coverband NIGHTWISH, zbierający lokalnych muzyków Gibraltaru, jednak po półtora roku działalności, w 2014 roku przeistoczył się w pełnoprawny  zespół z własnym repertuarem.
Były dema, które wywołały zainteresowanie nie tylko lokalne, ale i światowe, kariera jednak ruszyła pełną parą po lokalnym festiwalu Hard’n’Heavy, w którym udział brał SAXON. To przełożyło się na wiele ofert od wytwórni, ostatecznie wybór padł na Pride and Joy Music, które debiut wydało 23 czerwca 2017 roku.
 
Kolejny zespół, który próbuje naśladować NIGHTWISH, wyjątkowo jednak nie wczesnego, poza może balladą Memories przy pianinie, a za czasów Dark Passion Play i Once, z mniejszą ilością elektro-pop. To słychać w Lilith, który spokojnie by mógł się znaleźć na Once, nawet próbują pokazać heavy metalowy pazur w The Fallen z najlepszym na płycie refrenem i bardzo dobrym solem gitarowym. Orkiestracje i symfonika to tylko dodatek, często niewiele wnoszący i bardziej do załapania się do metki symphonic i poza 8-minutowym The Edge of Innocence, gdzie grają one główne skrzypce razem z inspiracjami EPICA z ładnym, delikatnym refrenem, jednocześnie jest tutaj też pokaz, jakim zapychaczem elementy symfoniczne są i nie ma tutaj żadnej symbiozy. To też słychać w próbie grania pod Disneyowy NIGHTWISH w Embracing Fantasy.
Kompozycje są poprawne i nie ma tutaj żadnych koszmarów, a co najwyżej przeciętniactwo i rzemiosło tego gatunku, bez powiewu świeżości i zachwytu, ale i bez zniesmaczenia.
Sekcja rytmiczna gra solidnie, ale muzyka jest bardzo prosta. Nie przytłaczają i grają swoje, gitarzysta czasami oczaruje solem, a klawisze to raczej ozdobnik. Kontrowersje może wzbudzać tutaj wokalistka, która próbuje śpiewać sopranem i czasami brzmi to tragicznie, bardzo niepewnie i nieporadnie jak u co gorszych wokalistek SIRENIA, które zżerała trema.
Dlatego też chyba w trakcie mixu postanowiono ją bardziej cofnąć i wysunąć bas. Produkcja typowa dla gatunku i bez blasku, jak kompozycyjnie cały album.
 
Głód NIGHTWISH zwyciężył i zespół odnalazł swoją niszę, bo i NIGHTWISH przez wielu zostało przekreślone już lata temu.
Ten skład długo jednak nie przetrwał i już w październiku odeszła sekcja rytmiczna, a w 2018 gitarzysta. Nowy skład został skompletowany i zagra na nowej płycie, której premiera jest planowana na 18 czerwca 2021 roku.
Profesjonalny zespół ze skromnej sceny Gibraltaru, który wyróżnia jedynie kraj pochodzenia.
 
 
Ocena: 6.5/10
 
SteelHammer
Odpowiedz
#2
Angelwings – Primordium (2021)
 
[Obrazek: 943855.jpg?4207]
 
Tracklista:
1. Genesis 10:58                               
2. Primordium 06:39                       
3. Nature’s Lullaby 06:44                              
4. Fallen Angel Song 05:31                           
5. Sail awal 05:22                              
6. Dehumanised 02:18                   
7. Trapped 07:12                              
8. Changes 06:23                              
9. Prayer 05:49                  
10. Lies & Secrets 05:49
 
Rok wydania: 2021
Gatunek:  Symphonic Metal
Kraj: Gibraltar
 
Skład:
Divi Cano - śpiew
Carlos Alvarez Nava Gonzalez - gitara
David Duran Ramirez - gitara
Dani Duran Ramirez - bas
Glenn Cano - instrumenty klawiszowe
 
Gościnnie:
Carlos Alvarez - gitara (1)
Léo Margarit - perkusja
Jeroen Goossens - flet


Po zmianach kadrowych, prominentny przedstawiciel sceny Gibraltaru powraca po 4 latach z kolejnym albumem, ponownie nakładem Pride and Joy Music, z planowaną premierą na 18 czerwca 2021 roku.
 
Ciągoty do minimalizmu PAIN OF SALVATION, bardziej francuskiego klimatu i progresji były słyszalne już na debiucie, 10-minutowy Genesis jest stanowczą zmianą w porównaniu z naiwnym debiutem w stylu NIGHTWISH. Orkiestracje są mocniej zaznaczone, jest lektor, są bardziej przeciągane, smutne i przygnębiające refreny, ale elementy dodatkowe służą niestety tylko sztucznemu przedłużeniu kompozycji. Gościnnie zagrał tutaj Carlos Alvarez z SHADOWDANCE i POWER THEORY i niestety jest to występ mało intrygujący.
NIGHTWISH tym razem został zepchnięty na rzecz muzyki znacznie bardziej wymagającej i złożonej, pełnej syntezatorów, trudnych melodii i łamanych rytmów. To wszystko jest bardzo starannie wykonane, słychać francuski szlif i ciągoty do zespołów jak ADRANA z elementami WILDPATH i KERION, choć nie jest to aż tak chłodno rozplanowane i wyliczone. Progresję symfoniczną NIGHTMARE słychać w Nature’s Lullaby. Bardzo ciekawy utwór i zaskakujący tym, jak bardzo zespół dojrzał, mając w pamięci poprawne kopiowanie NIGHTWISH debiutu i mało interesujące Genesis. Gitarowo jest w większości bardzo dobrze i ciekawiej, niż na debiucie, ale na największe wyróżnienie zasługują jednak orkiestracje, które nie są tylko sztucznym tłem, ale w końcu nieodłącznym elementem kompozycji. Przestrzeń jest ogromna w Fallen Angel Song, mimo okropnego początku Sail Away rozwija się wspaniale i ujmują romantyzmem, orkiestracjami i naprawdę dobrym, rozbudowanym solem gitarowym. Bliżej końca próbują grać przystępniej, posiłkując się EPICA i WITHIN TEMPTATION w Changes oraz Prayer i jest poprawnie, chociaż niespójność Changes i eklektyzm może irytować. Lies and Secrets to akcent TO-MERA i całego legionu grup symfonicznych. Zakończenie poprawne, ale bez blasku, tak jak początek, zataczając tym samym pełne koło.
 
Partie wokalne i gitar zostały nagrane we francuskim Tower Studio pod bacznym okiem właściciela i producenta Bretta Caldas Lima, bas i partie klawiszowe w rodzinnym Gibraltarze, a perkusja w Szwecji we własnym studio, której partie jako muzyk sesyjny zagrał Léo Margarit z PAIN OF SALVATION. Brzmienie jest solidne i selektywne, z dobrze wysuniętym basem i mocno zaznaczonymi orkiestracjami i sterylnością, która cechuje francuskie nagrania.
Margarit zagrał swoje partie bardzo dobrze i to jest materiał znacznie bardziej wymagający i prezentujący więcej umiejętności. Gitarowo również jest ciekawiej i to zasługa rozbudowania składu o drugiego gitarzystę, Divi Cano również prezentuje się tutaj ciekawiej. Może to dzięki jej odciążeniu growlem, który jest tutaj bardzo miłym dodatkiem, który uprzyjemnia odsłuch?
Ciekawa zmiana kierunku zespołu i jest bardziej interesująco, niż na debiucie. Podróbek NIGHTWISH jest sporo i wiele tych zespołów gra to samo, z muzyką z Francji jest już inaczej.
SIRENIA próbowała nagrać płytę podobną, ale zawiedli na całej linii. ANGELWINGS z tej próby wychodzi obronną ręką.
Fani NIGHTWISH mogą jednak poczuć się zagubieni.
 
 
Ocena: 7.4/10
 
SteelHammer


Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Pride & Joy Music.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości