Dan Baune's Lost Sanctuary
#1
Dan Baune's Lost Sanctuary - Lost Sanctuary (2021)

[Obrazek: R-18749785-1621158843-9877.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Arise 05:07
2.Open Your Eyes 03:16
3.Temple of Fear 05:20
4.God of War 06:00
5.No Man’s Land 09:32
6.Master of You 03:13
7.Lost Sanctuary 05:23
8.The Arconite 04:33
9.Virtual Hedonia 05:19
10.Unholy 06:39
11.Rhapsody of Life 01:37

rok wydania: 2021
gatunek: melodic power/thrash/heavy metal
kraj: Niemcy

skład zespołu:
Dan Baune - śpiew, gitara, gitara basowa, syntezatory
Sebastian Weiss - perkusja
oraz Goście


O MONUMENT (UK) ostatnio nic nie słychać, ale niemiecki filar zespołu Dan Baune nie próżnuje. Jego bremeński projekt LOST SANCTUARY wydał owoc w postaci albumu s/t wydanego w maju 2021 przez grecką wytwórnię Rock of Angels Records. LOST SANCTUARY wspiera Dywizjon Znamienitych Gości i...

No właśnie. Tym razem konkluzja podsumowująca pojawi się już na początku. Dan nieco zaprzepaścił szansę na album wybitny, grając fenomenalnie na gitarze i tworząc ekscytujący, formalnie bogaty repertuar z pogranicza power metalu, melodic thrash i metalu progresywnego. Zaprzepaścił wokalnie. Poprawny tylko melodic thrashowy Arise zaśpiewany jest fatalnie i wysokiej klasy refren, który tu mocno ciągnie w górę, ale nie na tyle, by wyciągnąć to całościowo na więcej niż dobry utwór. I tak jest praktycznie we wszystkich kompozycjach, gdzie Dan śpiewa, średnio, bardzo średnio po prostu. Oczywiście poza fenomenalnym po prostu Open Your Eyes, power metalowym potworem przypominającym megalityczne, nieśmiertelne killery BULLET FOR MY VALENTINE z 2008 roku. Zniszczenie i tu jeden raz lider śpiewa to co potrafi, jak widać najlepiej. Numer Brylant z wirtuozerskim solem klawiszowym Mistrza Boba Katsonisa.
Gdyby Baune nie zdawał sobie sprawy ze swoich możliwości wokalnych, zapewne nie zaprosiłby tylu Gości do mikrofonu. To, co najtrudniejsze powierzył fachowcom lepszym od siebie i melodyjnym, ale interesująco progresywnie połamanym Temple of Fear zaśpiewał wybornie Rasmus Bom Andersen, duński wokalista słynnego brytyjskiego DIAMOND HEAD, dzieląc partie wokalne z drapieżną Jennifer Diehl z Francji. Och, wyszedł przepyszny koktajl! Jednak już chłodny i wystudiowany w lekko ponownie progresywnej manierze God of War wymaga ponownie więcej aktorskiego śpiewu, niż może dać Dan Baune, i coś tu próbowano zrobić z wielogłosowymi harmoniami w refrenach (głos żeński - Aliki Katriou z Grecji) ogólnie jednak ta kompozycja jest przeładowana pomysłami i chyba nawet lepszy wokal by jej do końca nie uratował.
No Man’s Land to prawie dziesięć minut wolnego heavy na granicy heavy/doom, z wyraźną inklinacją epicką i owszem, Baune zaśpiewał to poprawnie, ale tu w sytuacji, gdy się to tak posępnie i powolnie toczy w dostojnym stylu, to może trzeba było pomyśleć o Levenie? Natomiast solo, długie i rozbudowane jest kapitalne i wybornie dopasowane. Taki inny Dan niż zwykle się go słyszało w MONUMENT solach. Matt Mitchell z brytyjskiego heavy metalowego FURYON wspaniale zaśpiewał w Master Of You i ta kompozycja jest przecudowna w delikatnej melodii refrenu i progresywnych mocnych gitarowych ozdobnikach. I kolejny gość, Mistrz Doogie White prezentuje się doskonale w czarującym melodic heavy metalowym Lost Sanctuary, który byłby ultra hitem tej płyty, gdyby nie dosyć ograny motyw muzyczny refrenu, mało odkrywczy i już tyle razy wykorzystany. Surowszy power thrashowy The Arconite to słabszy moment tej płyty, gdzie wysoki wokal w refrenie jakoś tam nie do końca pasuje, za to Virtual Hedonia jest bogatszy w aranżacji, wspierany przez kilka głosów i zaskakujący, także łagodną partią z gitarą akustyczną i jest z pewnością w tym dużo progresywności w przystępnej formie. Umiarkowanie tylko dobry śpiew lidera. Za to w mocarnym heavy/power metalowym Unholy właściwy człowiek na właściwym miejscu czy Mistrz Herbie Langhans dewastujący w otoczeniu mocarnych i skomplikowanych miejscami zagrywek gitarzysty i w asyście obu pań. Klasa! Do tego bardzo w sumie oryginalna kompozycja z modern akcentami.
Produkcyjnie jest to surowa gitara, głośna sekcja rytmiczna, bo przecież trzeba uwypuklić znakomitą grę Sebastiana Weissa oraz wyśmienite umiejscowienie wokalu na miejscu pierwszym, zwłaszcza jeśli chodzi o znamienitych gości.

Wypada powtórzyć. Z lepszym wykorzystaniem potencjału, nawet tych wokalistów, którzy się tu pojawiali, album byłby pozycją wybitną, a tak to po prostu bardzo dobra płyta z kilkoma eksplozjami geniuszu kompozytorskiego i wykonawczego.


ocena: 8,3/10

new 20.05.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości